Wisienka na torcie. Finały międzynarodowe.
Pojechaliśmy spodziewając się mega imprezy, ale na miejscu poczuliśmy się lekko oszołomieni. Ponad siedemdziesiąt zespołów z całej Polski i Europy, rozgardiasz, ruch...
I - oczywista - zadania.
Do tej pory, w eliminacjach, występowały pojedyncze konkurencje sprawnościowe. Tym razem organizatorzy postawili na sprawność przez cały czas.
Pierwsze zadanie - rodząca w pociągu.
Niby nic. Ale spróbujcie poruszać się ze sprzętem w ciasnym przedziale, gdzie siedzi pacjentka, obok przebywa noworodek i sędziowie. I nas czterech. Okna zamknięte na głucho, wilgotność jak w Amazonii, temperatura podobnież. Po kilku chwilach lało się z nas strumieniami. Tym bardziej, że odziani byliśmy w pełne mundury, kamizelki, maski, chusty i okulary...
Potem podróż drezyną na drugie zadanie, też w pociągu. Ale powrót - ponad kilometr - już na własnych kopytach, z całym ekwipunkiem.
Potem wieża kościelna.
Jakieś 9 pięter krętych schodów, na górze zasłabnięty ksiądz.
My jak my. Daliśmy radę. Ale koledzy z zaprzyjaźnionej jednostki nie mieli pomysłu, co duchownemu dolega. Toteż postanowili go dostarczyć do szpitala. Sędziowie-piekielnicy spokojnie pozwolili im spakować fantoma na deskę, znieść na sam dół, a tam, ich kolega, z diabelskim uśmiechem zakomunikował koniec czasu i polecił... wnieść ładunek z powrotem na szczyt. Koledzy opuszczali kościół rzężąc, sini na obliczach, wlokąc ręce po trotuarze.
Wreszcie zadanie masowe.
O północy zebrano siedemdziesiąt załóg na parkingu, kazano wziąć niezbędny (ale do czego?) sprzęt i piechotą pomaszerować na miejsce katastrofy. Tak na oko, jakieś cztery kilometry przez las i chaszcze. A że zapobiegliwi brali praktycznie całe wyposażenie karetki, różnice w czasie dotarcia do celu wynosiły do godziny... Po zadaniu stanęła nam przed oczami wizja drogi powrotnej...
Po czym, kolejny diabelski sędzia pokazał nam drogę przez zagajnik. Po stu metrach wyszliśmy na parking...
W międzyczasie jeszcze atrakcje w stylu kąpieli w ubraniach w jeziorze (skoczek do wody unoszący się na powierzchni).
Nic więc dziwnego, że trzeciego dnia widzieliśmy podwójnie.
A tu jeszcze... konkurencja sprawnościowa!
Powlekliśmy się na miejsce kaźni.
Zadanie było ciut złożone.
Trzeba było zwinąć bandaże, założyć jednemu z członków zespołu unieruchomienia szynami na kopyta, potem przykrępować go do deski i zanieść na środek placu. Tam deskę należało odwrócić tak, żeby skrępowany kumpel wisiał twarzą do ziemi, żeby mógł, używając strzykawki, napełnić wodą z wiadra stojący obok pojemnik. Byłbym zapomniał - w tym czasie, jeden z nas miał rozebrać z kombinezonu saperskiego manekina...
Wybraliśmy R. na ofiarę wypadku - był najlżejszy.
Kudłaty ruszył z kopyta rozdziewać manekina - najstarszy, to i ma najwięcej doświadczenia w pozbawianiu odzienia.
R. padł na deskę i zaczął się sam przywiązywać, ja i M. zwijaliśmy bandaże.
Wyglądało na to, że czas mamy niezły. Złapaliśmy deskę i biegiem zanieśliśmy R. na środek. Gdzie należało go odwrócić.
Wydałem komendę. Odwróciliśmy. Ja utrzymałem, M. niekoniecznie...
Jego koniec deski wypadł z rąk i oparł się o glebę.
Co spowodowało, że R., przywiązany jak baran, zaparkował głową w środku wiadra z wodą...
Ja wiem - kolega, zagrożenie, ratować trzeba. Tylko jak, skoro wszyscy, łącznie z sędzią, turlaliśmy się po placu i wyliśmy ze śmiechu?
Wściekły bulgot R., dobiegający z wiadra, wcale nie poprawiał nam czasu reakcji...
W końcu zebraliśmy się w sobie i wyciągnęliśmy biedaka z cebra.
Jak tylko wypluł litr wody (większość do pudełka - w końcu czas się liczył), wycharczał:
- Ja nie mam kolegów. To po prostu znajomi z pracy!
Sędzia pobiegł szukać toalety, wydając nieartykułowane kwiki.
To się nazywa zabawa, co?
miasto las jezioro
Płaczę ze śmiechu a moje koty badawczo mi się przyglądają...może pańcia oszalała wreszcie do końca...?
OdpowiedzHell, a tak mam pytanie... coś z zawodów przydało Wam się później w realu? Historia przednia, jak zawsze :) Dobrze że nie kazali tej wody przesikiwać do pudełka :)
OdpowiedzNo po zawodach mieliśmy kondycję olimpijczyków. Nie polskich. A to ważne, bo na jednym dyżurze czasem kilkadziesiąt pięter schodów trzeba zrobić...
OdpowiedzTo właśnie ten okrutny moment, kiedy dociera do mnie, że dać można tylko jedno "mocne". Opowieść przecudna i kwikliwa, monitora nie oplułam tylko dlatego, że co prędzej przełknęłam, jak tylko zerknęłam na autora :)
OdpowiedzMilva wyloguj się, odczekaj parę minut i na wylogowanym daj plusa;)
Odpowiedz@TrissMerigold Od dłuższego czasu na portalach "demotywatoropodobnych" żeby oddać głos, trzeba się zalogować. Może i kiedy dajesz plusa w czasie gdy jesteś wylogowana, pojawia się "Dzięki!", ale nie byłabym pewna, czy ten głos się liczy... Tak mi się przynajmniej wydaje, lepiej wie pewnie moderator.
OdpowiedzNo i R faktycznie okazał się ofiarą wypadku:))
OdpowiedzPrzeklinam moją wyobraźnię; wizja R z twarzą w wiadrze nie da mi spokoju :D Biedny R, nie dość, że na ochotnika poszedł to jeszcze parkowanie w wiadrze zaliczył:P
OdpowiedzWarto na początku napisać o czym w ogóle mówisz, jaki masz zawód, bo nie wszyscy czytają wszystkie Twoje historie ;)
OdpowiedzJak to nie wszyscy czytają historie Hellraiser'a? Chyba żartujesz?!
OdpowiedzJa tam patrzę na nick i czytam czym prędzej z zapartym tchem wszystkie historie Hellraisera od pierwszej literki do ostatniej. Zarówno te śmieszne, jak i te dramatyczne!
Odpowiedzminus25: To jak nie czytałeś to czytaj! Tylko ostrzegam, brzuszek będzie baardzo boleć ze śmiechu :)
OdpowiedzPrzepraszam.Się zagalopowałem i wyszedłem na gwiazdę... Obiecuję poprawę :)
Odpowiedzz Twoimi historiami, to jeszcze jako Michu powinieneś mieć status gwiazdy, a teraz to nawet Gwiazdora :P
OdpowiedzA się uśmiałam! Zabawę mieliście niczego sobie. :)
OdpowiedzZ tłumionego śmiechu chyba popękały mi żebra... Uwielbiam Twoje historie. :)
Odpowiedz"Ja nie mam kolegów!" hahaha, padłam! Cud historia! A tak właściwie, to jak Wam poszło?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2012 o 23:10
Średnio. Ale to opowieść dłuższa i nie na forum publicznym. Bo bym się musiał żalić, a to w ogóle nie jest śmieszne...
OdpowiedzCzasem trzeba dodać łyżkę dziegciu w słoik miodu czy jakoś tak, też bym chciała się dowiedzieć jaki był finał ...:(
OdpowiedzCiekawe, co kolega na to porównanie z baranem:D Jeszcze stwierdzi, że to nawet nie znajomi z pracy, tylko wrogowie:D Musiałam, jakkolwiek rozumiem, o co biega;)
OdpowiedzOceniając to na chłodno masz rację i plusa, ale wyobraź sobie ludzi zziajanych obwieszonych torbami ze sprzętem, wtedy już nie jest tak kolorowo.
OdpowiedzNie dość, że nie jest piekielne, to nawet nie jest śmieszne :/
OdpowiedzTo fakt. Nie jest. Przepraszam. Zwłaszcza te dwieście nabranych osób :)
OdpowiedzO. Ja się nabrałam. Panie doktorze, proszę natychmiast o zwrot jednej chusteczki higienicznej! I plusa! ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2012 o 13:15
Trzeba nie mieć poczucia humoru, żeby nie śmiać się przy tej historii choć raz, a czy piekielne... hmmm pomyślmy koledzy nie chcący wrzucili związanego kolegę do wody gdzie opił się jej, zamiast go wyciągnąć śmieją się mając ubaw po pachy albo sposób przygotowanych zadań (jako przykład można podać np. gonienie 4 kilometry do o koła, choć jest inna droga długości 100 metrów). Jeśli twoim zdaniem to nie było piekielne to chyba zgubiłeś na tym portalu.
OdpowiedzŻal mi ludzi bez odrobiny poczucia humoru, jakże ubogie musi być ich życie:) ale za to zmarszczek wokół ust od śmiechu mieć nie będą:)
OdpowiedzelStudento - dokladnie
OdpowiedzGlobus, osobiście uważam, że to gonienie dookoła było bardzo dobrym pomysłem ze strony organizatorów. Wkońcu te 70 'drużyn' nie pojechało tam na grilla i piwko tylko na testy sprawnościowe. A tak, po przedyganiu tych kilometrów 'na miejsce' przynajmniej nie musieli z tym całym sprzętem wracać po konkurencji, tylko byli tuż obok.
OdpowiedzDobry wam wycisk dali. W sumie to właśnie takie przeprawy powinny być no może nie na porządku dzienym, ale powtarzane w miarę regularnie. Jeszcze zapytam z ciekawości - czy te zawodu odbywały się w Polsce? A jeśli nie to w jakim kraju?
OdpowiedzJa się zgadzam z pieskiempreriowym. Historia moze i smieszna, ale zdecydowanie nie piekielna!
OdpowiedzHmm...moze relacja maratonczykow z treningow? Bo sa zmeczeni przez piekielnego trenera...zrozum chlopie, ze to nie pasuje do profilu tej strony. Abstrahujac w ogole od tego, ze nie podoba mi sie twoje poczucie humoru i styl. To jest zwyczajnie nie na temat.
OdpowiedzJak nie na temat jak jest o piekielnych: sędziach, kombinacjach, w(y)padkach itp?
OdpowiedzZrozum chłopie, że nie pasujesz do profilu tej strony i jesteś tu całkowicie zbędny.
OdpowiedzJak kombinacja czy wypadek moga byc piekielni? Piekielny moze byc czlowiek, ktory robi cos zlosliwie. Wypadek jest niefortunny. Kombinacja zla i niekorzystna. Nie wszystko co negatywne jest piekielne. eRKaZet, przykro mi, ale profil historii jakie nalezy dodawac jest zdefiniowany przez administracje. Profil uzytkownika okresla tylko i wylacznie regulamin jakiego jestesmy wszyscy zobowiazani przestrzegac - bogiem nie jestes i decydowac kto do strony pasuje nie bedziesz. Mozesz mnie pocalowac sam wiesz gdzie (: tylko bez sliny.
OdpowiedzZdaje się, że jednak historie hellraisera, pasują do profilu tej strony, bo spodobały się użytkownikom, którzy je czytają. Tą konkretną historię zaplusowało ponad 80 % osób, więc to chyba o czymś świadczy. Po za tym na 26 historii, które do tej pory wyskrobał na główną dostało się 24. Niestety piesekpreriowy, ale sprawdziłem też twoje statystyki i na 3 historie przez ciebie wyskrobane żadna nie weszła na główną. Rozumiem, że jesteś wzburzony, że hellraiser ma wenę twórczą i zazdrościsz mu jej (być może się mylę w swojej ocenie, ale po twoich komentach tylko takie wnioski mi się wysnuwają). Fakt też kłuje mnie to, że moja historia nie spodobała się innym użytkownikom(usunąłem ją bo miała więcej negatywów niż pozytywów), ale nie mam do nikogo żalu. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe, że cię tak zaatakowałem, ale tak to widzę.
OdpowiedzJa się zgadzam z pieskiempreriowym. Historia moze i smieszna, ale zdecydowanie nie piekielna!
OdpowiedzWidzicie sens kłócenia się z człowiekiem, który pisze, że nie podobają mu się moje historie, styl i treść, a czyta je wszystkie? Przecież robi to tylko po to, żeby ktoś przeczytał jego komentarze i zareagował. Zauważył. Bo pisząc nie ma na to szans. A że mam to szczęście i trochę z Was to czyta, jest to wyśmienita okazja dla trolla. Zwykłego, małego trolla. Jak przestaniecie zwracać na niego uwagę, to może znajdzie kogoś innego jako nosiciela. To tak jak z pchłami - nie bytują tam, gdzie nie można wyssać krwi... A komentarze ma tak monotonne i bezsensowne, jak jego "historie". Każdy ma prawo do własnego zdania. Nie każdy musi lubić to, co piszę. Ale w sumie tylko on wozi się na mnie, czekając na Wasze zainteresowanie. Ignorujmy. Bo i po co zauważać?
OdpowiedzW sumie fakt: nie mogę dyktować tępej masie (raptem 80%), co ma robić. Ani administratorom przypominać, że mają w składzie gwiazdę z ponad tysiącem minusów za komentarze. I radosną twórczością napisaną w pijanym widzie. Ale jednego mi żal: ktoś tu pytał, czemu pozytywne komentarze są minusowane. Ano widzicie, to jeden z powodów. Trollik piesekpreriowy minusuje Was bezlitośnie. A może tępa masa powinna mu się odwdzięczyć? W końcu musi być jakiś próg minusów, który uruchomi alarm w dyspozytorni... :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2012 o 23:08
Bez przesady, kazdy ma prawo do wyrazenia swojej opini. Niestety jesli jest ona sprzeczna z opinia wiekszosci najczesciej jest krytykowana jako glupia i bezsensowna. Ja po prostu nie widze gdzie w tej historii jest piekielnosc?
OdpowiedzHmm to co powiedzieć o większości opisywanych na tym portalu historii, gdzie piekielnością jest samo to, że ktoś je napisał i opublikował? Dla mnie to jest piekielne, lecieć ze sprzętem pod pachą czy w zębach jakieś 4 km, po czym dowiedzieć się, że wystarczyło przebyć 100 metrów, ale może się nie znam i nie odnajduję.
OdpowiedzNo nie znasz sie.
Odpowiedz"najstarszy, to i ma najwięcej doświadczenia w pozbawianiu odzienia." Tak, mów dalej... :D
OdpowiedzA ja z pytaniem technicznym pozwolę sobie wyskoczyc :) Konkretnie pytanie dotyczy zdania: "W międzyczasie jeszcze atrakcje w stylu kąpieli w ubraniach w jeziorze (skoczek do wody unoszący się na powierzchni)." Bo mi do głowy strasznie kładziono, że nie jestem ratownikiem wodnym i mam stac na brzegu (zasada o dobrym żywym ratowniku...) do czasu aż strażacy nam nie podholują na brzeg i nie przejmiemy działań, chocby nas gapie chcieli zlinczowac i powrzucac do wody na siłę na zasadzie 'róbcie coś!' Czy po prostu owy skoczek dryfował gdzieś na tyle blisko brzegu, że można go było na brzeg dociągnąc bez wskakiwania?
OdpowiedzBył blisko brzegu, a sędziowie jednoznacznie informowali, że jest bezpiecznie, natomiast na żadną pomoc przez długi czas liczyć nie możemy.
Odpowiedzdzięki :) (chociaż nie wiem, czy w moim zwichrowanym toku myślenia nie wykoncypowałabym sobie, że sędziowie mnie podpuszczają do wejścia do nieznanej wody, coby potem mi punkty obciąc ;)))
OdpowiedzCzytałam to wczoraj w nocy i myślałam ze wszystkich obudze śmiechem. Swietne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2012 o 23:22
dziwaki, z czego tu sie smiac? zle napisane, i jeszcze te rownania matematyczne R do M, K do sra, pisz imiona.
OdpowiedzRewelacyjna historia:))))))))))
OdpowiedzLeżę, kwiczę, a ludki ze skajpa badawczo sie mi przyglądają. to jest genialne :3
OdpowiedzI znowu się usmarkałam, poplułam i popłakałam ze śmiechu, punkt kulminacyjny z R. :)
OdpowiedzHistoria świetna! Jak się coś dobrze czyta to nie ważne kto napisał. A "piekielna" nie znaczy "mrożąca krew w żyłach". Ta jest Piekielnie śmieszna i pasuje;)
Odpowiedzbez urazy ale jak coś się zaczyna od oklepanej do urzy.gu 'wisienki na torcie' to od razu odstręcza od czytania dalej - a szkoda bo historia fajna :)
Odpowiedzja nie rozumiem co w tym smiesznego, czytac sie nie da, opornie opisane, ani troche nie zabawne:| dziwne poczucie humoru macie
OdpowiedzPrzepraszam, a co to znaczy "opornie napisane"? Bo szło mi całkiem lekko, o ile pamiętam... Masz prawo mieć inne poczucie humoru. Ani trochę nie podobne do innych. A co do imion, to może jeszcze podać ci nazwiska i miejsce zamieszkania? poczytaj trochę innych historii - piekielniccy, diabelscy albo inicjały - to zasada tego portalu.
OdpowiedzZadna to dobra zasada skoro beznadziejnie sie czyta. Wlasnie to jest tu najgorsze: panstwo piekielniccy, M do R, i najlepszy hit: M*c*a*ł. Extra cenzura. I nie prosze o nazwiska, nie przesadzaj. Piszesz "Kudłaty" a przezwisko jest bardziej rozpoznawalne , niz jakies imie wiec nie wiem co chcesz ukryc. Poza tym to bardzo opiniotworczy portal i towarzystwo wzajemnej adoracji (ale tak jst ze wszystkim, wszyscy nienawidza-najlepszy przykład- Biebera choc nikt go nie slucha) Od razu mowie: nie plusowalem ale tez nie minusowalem (podobnie z bieberem, tez go nie znam ale nie nienawidze,jest to dla mnie obojetne-i nie, nie mam 15 lat) bo to bez sensu. Ale zazwyczaj ktos jest na glownej to trzeba plusowac, bo jak nie zaplusuje to znaczy ze "jestem inny od reszty." I trzeba sie podlizywac autorowi. Wierz mi, znam piekielnych odkad istnieli jeszcze jako piekielni klienci i kiedy historii w poczekalni bylo tyle, że dalo sie je przeczytac i 10min. Czyli od poczatku, i zauważyłem, że jesli do nowej historii jest na poczatku plus to pociaga za soba inne plusy. No i kiedy autor jest juz znany. Zazwyczaj tak jest.
Odpowiedz"piekielni klienci" nie mieli miejsca dawniej, niż jakiś rok temu. Stąd i ja zaczynałem na takim portalu. I zaczynałem pisać ot tak, bo miałem taką potrzebę. Ale wtedy, jeżeli komuś się nie podobały moje historie, potrafił napisać: "mnie to się nie podoba". A nie wyzywał innych od dziwaków (twój tekst), matołów czy ciemnych mas (inne trolle). I nie czepiano się popularności tekstów. Aczkolwiek muszę ci oddać sprawiedliwość: piszesz o tekście bardziej, niż o autorze. I za to szacun .
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2012 o 21:07
Haha.Od 5 minut nie mogę przestać się śmiać xD Genialne, współczuję biednemu R. :D
Odpowiedz