Zawody w ratownictwie, odsłona druga.
Dziś o konkurencjach sprawnościowych.
Pierwszą obserwowaliśmy stojąc wygodnie nad brzegiem jeziorka. Bo, na skutek niepełnego zrozumienia kluczowego punktu regulaminu przez jednego z członków, cały zespół doznał przyjemności wywalenia na zbitą twarzoczaszkę z kolejnych konkurencji.
I wiecie co? Nie żałowałem.
Konkurencja polegała na tym, że pomiędzy drzewem rosnącym na brzegu, a wbitym w jezioro palem, rozciągnięto linę wspinaczkową. Po której, kolejni zawodnicy musieli zjechać do czekającej łódki, w pozycji "na pieska", okrakiem wisząc na linie. Samo zadanie wykonalne, ale...
Autor nie najlepiej wyliczył rozciągliwość sznurka. Bo każdy o wadze powyżej 80 kilogramów, mniej więcej w połowie drogi z chlupotem zanurzał się do pozycji peryskopowej, następnie próbując się wciągnąć na powierzchnię i do upragnionego czółna.
Przy mojej konstrukcji, nie było mowy, żebym nie spędził pod wodą kwadransa i nie wynurzył się z węgorzem w siedzeniu...
Niby mała pomyłka, a efekt piekielny.
Kolejne mistrzostwa upłynęły pod znakiem mega upałów.
Toteż z niepokojem wypatrywaliśmy zadania sprawnościowego. Bo co innego popisywać się wiedzą i umiejętnościami, a co innego galopować w temperaturze tropikalnej, może nawet z obciążeniem, jak to miało miejsce dwa lata wcześniej.
Tym razem organizatorzy wpadli na iście diabelski pomysł.
Po zadaniu polegającym na ratowaniu miesięcznego bobasa byliśmy wykończeni, głównie psychicznie. Noc głucha. Wychodzimy z zadania.
I dostajemy kopertę ze sprawnościówką!
A w niej opis zadania: Idziecie na wojnę. Los zakładników w waszych rękach...
Ki diabeł???
Jedziemy. Według otrzymanej mapy. Po chwili skręcamy w las i udajemy się w kierunku wycia wilków. Tracimy nadzieję na szczęśliwy dojazd, kiedy oczom naszym ukazuje się polana. Na niej piątka gości w kominiarkach, z brygady AT...
Każą wysiąść, zostawić sprzęt, kamizelki i iść za nimi. Potem ubierają nas w kamizele kuloodporne, hełmy, których waga nasuwa skojarzenia z Grunwaldem i dają dwa karabinki do paintballa. A potem objaśniają: mamy przebyć tor przeszkód i w chwilach wolnych odstrzelić terrorystów namalowanych na ustawionych tarczach. Oczywiście obok terrorystów są zakładnicy, do których strzelać nie wypada. Liczy się czas i celność. Naprzód!
Pierwszy biegł R., ratownik, najszybszy z nas. Dostał karabinek, coby jakoś opanować swoje zwykłe ADHD. Potem kierowca, Kudłaty, drugi ratownik, M. i na końcu ja, też z flintą. To dla odmiany, żeby ktoś dobijał tych, których R. przeoczy.
Pierwszy etap toru: niziutki tunel ułożony z siatki i gałęzi.
Czekam na M., kiedy on wczołguje się do tunelu, podążam za szlachetnymi pośladkami kolegi. Ciasno jak szlag. A ja do małych nie należę. Toteż męczę się okrutnie. M. wstaje - znaczy, ja też mogę. I wstaję, razem z całym tunelem, o który zawadziłem...
Ale nic to. Biegniemy dalej. Tor wyznaczony sznurkami, do tego obok nas biegnie antyterrorysta, który krzykiem podaje zmiany kierunku. Z przodu słyszę wściekłą strzelaninę - to R. karczuje las, nie zwracając specjalnie uwagi na cele, szczęśliwy jak norka. Toteż staram się odstrzelić właściwe tarcze i nie stracić definitywnie oddechu. Nagle... korzeń. Piekielny fragment drzewa włazi mi wprost pod kopyta. Potykam się i lecę gębą do przodu. A karabin w moich rękach obniża się i celuje wprost w zadek kolegi M.! W ostatniej chwili zdjąłem palec ze spustu, bo inaczej mój ratownik miałby kolorowe wypróżnienia przez tydzień. A biorąc pod uwagę odrzut tej broni, pewnie musiałby również wydać majątek na wybielającą pastę do zębów...
Jakimś cudem dobiegliśmy. Nie umarliśmy.
A wiecie, co było naprawdę piekielne w tym zadaniu?
Plotka.
Jeden z pierwszych zespołów puścił w obieg wieść, że ten atek, który pilnował, żebyśmy się nie zgubili, to też terrorysta i do tego gwałciciel. I że jego zabicie jest podwójnie punktowane. Efekt?
Trzydzieści zespołów ostrzelało biedaka z odległości poniżej 5 metrów, dzięki czemu następnego dnia pił kawę i jadł śniadanie na stojąco...
Nie dość, że stracił głos od trzygodzinnego darcia twarzy, to był pokryty siniakami prawie w całości. Szacun i przepraszamy.
puszcza na krańcu świata
Swietne, obsmialam sie jak norka:)
OdpowiedzSzczerze i z całego serca chciałabym zobaczyć te podchody w waszym wykonaniu:)
OdpowiedzPiszesz na prawdę świetnie! Śmiałam się cały czas! Również chciałabym to wszystko zobaczyć na żywo :D
OdpowiedzRewelacja :D Prawie się popłakałam ze śmiechu :D
OdpowiedzMichu, zapisuję się oficjalnie to twojego fanklubu :D
OdpowiedzJeśli takowy istnieje, ja również należę ;-) Plus wielki za dar opowiadania :-)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2012 o 21:11
yola72, kalipso, mokatex, TrissMerigold, Lapis> Ja tak tylko chcialbys sie dowiedziec za co do ku*wy nedzy was minusuja, naprawde tego nie rozumiem.
Odpowiedz@MojaMalaAmi - jak to za co? Za to,że lubimy Micha i jego historię. Jakiś niespełniony pajac, który tu chciał zabłysnąć tekstem typu: - do tej pory żerowałem a teraz ble ble... - czesc, zycie jest do du.y, bo babcia w autobusie chciala zebym jej ustapil miejsca... (sory za polskie znaki) - moja koleżanka jest gupia! i zrobiła mi to i to... itp. itd Takich pajaców są setki, zwłaszcza na wakacjach, próbowali zostać mistrzami słowa pisanego a zostali pogonieni na drzewo i masz efekt. Każdy kto tu fajnie pisze ma swojego trolla, który nienawidzi, zazdrości i minusuje, minusuje...
Odpowiedz@MojaMalaAmi tutaj minusują nas bo lubimy Micha u jego historie. Ja wiem kto i za co mnie zminusował od góry do dołu, ale jakiś internetowy frustrat mi humoru nie popsuje ;) Skoro minus daje mu poczucie "władzy" to współczuję ubogiego życia. Minusami walą trolle i niespełnieni tutaj "władcy słowa", których "radosna twórczość" nie zdobyła uznania. Są wakacje, dzieci się nudzą, zakładają konta i hulaj dusza. Skończą się wakacje to skończą się bzdury, minusy za sam fakt bycia użytkownikiem X i za sympatię do użytkownika Y.
OdpowiedzOplułam cały laptop - w miejscu wybielającej pasty do zębów dostałam spazmów :) Genialnie opowiedziane!
OdpowiedzMoże następnym razem niech to ktoś nagrywa, bo aż żal jak się nie widzi :)
OdpowiedzA czy na koniec była parada zwycięzców? Albo chociaż parada karetek na zakończenie zawodów? Jedną kiedyś widziałam, pełna dyskoteka, gwizdki na maxa, coś niesamowitego:)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2012 o 0:08
Jedną karetkę, czy jedną paradę?
OdpowiedzWięcej, więcej ! Dawno się tak nie uśmiałam XD
Odpowiedzoplułam monitor :D Z boku patrzac na mnie pomysla ze idiotka co gapi sie w ekran i smieje jak glupi do sera :D
OdpowiedzPopłakałam się ze śmiechu - aż się w pracy dziwnie na mnie patrzyli:D:D Czekamy na kolejne historie Michu :)
OdpowiedzCzytając, widziałam to:) I zaproponowałabym Wam małą wojnę z użyciem ASG, ale chyba się boję, że Wasi rywale skończą z kulkami w siedzeniu;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2012 o 19:56
Ja już kilka razy taką wojnę toczyłem. W ogóle uwielbiam broń, w tym palną, więc chętnie skrzyknę załogę. Tylko może nie tą... Bo R. rozniósłby całą imprezę
OdpowiedzJa też chcę :D Chętnie sobie postrzelam :)
OdpowiedzJa też jakieś wojny już zaliczyłam, świetna zabawa:) A R. zostałby zakładnikiem, to może by nic nie rozniósł?;) Triss, Ty będziesz genialnym terrorystą;)
OdpowiedzTaa, z tak niewinnie wyglądającą mordką nikt mnie o niecne zamiary nie będzie podejrzewał ;) Mahon, szykuj kamuflaż ;)
Odpowiedz@Triss: I o to właśnie chodziło, w moim przypadku rola terrorysty byłaby aż nazbyt oczywista:D
OdpowiedzTo kiedy strzelamy? :P
OdpowiedzA niech Cie wszyscy diabli wezmą Hell, ze śmiechu prawie mi dren z brzucha wypadł!!! :)
OdpowiedzPrzepraszam... to ja go z powrotem wetknę, jak wyleci, dobrze?
OdpowiedzNo proszę Pana, trzymam za słowo, a że dziś wieczór mam zamiar przypomnieć sobie wszystkie Twoje historie to szykuj się na akcję ratunkową ;)
OdpowiedzBiedny ATek...Ciekawe, czy w końcu się dowiedział,ci było prawdziwym powodem "ostrzału"??? czy po tak traumatycznych przeżyciach nie zechce zmienić pracy na bardziej spokojnej???
OdpowiedzA czy wyście szeregowy nie pomylili czegoś na tej mapce i na pewno trafiliście do właściwego lasku ? Bo to mi wygląda na eliminacje do Navy Seals a nie na zawody ratowników medycznych ;)
OdpowiedzSkipper, też tak myślałem. Ale, jak widać, ratując życie trzeba być przygotowanym na wszystko. Na ostatnich zawodach było jeszcze weselej. Ale o tym kiedy indziej.
OdpowiedzWieczór przy sobocie... Rozumiem i wybaczam :)
OdpowiedzHell świetnie piszesz popłakałem się ze śmiechu szczególnie przy tym fragmencie o norce
OdpowiedzZawsze myślałem, że takie zawody służą podnoszeniu kwalifikacji. Nie znam się, ale odbijanie zakładników tudzież strzelanie do terrorystów nie leży w gestii ratowników medycznych.
OdpowiedzStary, podobno możemy się znaleźć w sytuacji zagrożenia terrorystycznego w każdej chwili. W tym roku naprawdę do nas strzelali, z kałachów na mistrzostwach...
OdpowiedzMoże to jakaś impreza o charakterze towarzyskim. Pod kątem survivalu. Bo jakoś nie kojarzę "oficjalnych" zawodów z ratownictwa, na poziomie międzynarodowym, z użyciem karetek pogotowia i imitacji karabinów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2012 o 22:15
Karabiny były do paintballa, wtedy, czyli w 2008. Teraz były kałachy (AK47) i atmosfera normalnego zagrożenia. Przygotowali się. A czy towarzyska? z nazwy i obsady raczej nie. Brałeś udział? Wtedy albo teraz?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2012 o 22:27
No właśnie nie, dlatego napisałem "może". A jaka to była oficjalna nazwa, jeśli można wiedzieć. Zaciekawiły mnie te zawody :)
Odpowiedz@hellraiser Strzelali do was? Nieźle. Nie żebym nie wierzył ale to już zbyt wysoki poziom abstrakcji jak dla mnie. Co będzie w przyszłej edycji? Autokar z wycieczką szkolną, której jednym z przewodników był szahid?
OdpowiedzMieliśmy ratować postrzelonych przez terrorystę z kinie. Ciemno, wchodzimy w gromadzie wrzeszczących ateków, a na balkonie stoi rzekomy napastnik i co jakiś czas wali w powietrze z kałasznikowa, oczywiście ślepymi. Można było ogłuchnąć...
OdpowiedzPrzy norce już się nie mogłam opanować :D Boskie, prosimy o jeszcze! :)
OdpowiedzHellraiser, pisz więcej i częściej, bo Twoje teksty bardzo mi humor poprawiają :D
Odpowiedz"szczęśliwy jak norka" hahahaha też mi norka przypadła do gustu, a raczej do śmiechu :)
OdpowiedzA ma ktoś chusteczki? Oplułam monitor ze smiechu, zapomniałam że historie Hellraisera = niekontrolowany chichot :P
OdpowiedzPlus - za humor, żywe, plastyczne opisy i biednego pana AT z końcówki historii ;)
OdpowiedzChłopaki, jesteście ja Pingwiny z Madagaskaru. R.- Rico, Kudłaty prawie jak Szeregowy, M. niczym Kowalski i Ty oczywiście jako Skipper dowódca. Ekstra!
Odpowiedz