Miałam kolejny ciężki dzień na kasie. Wieczór, parka w średnim wieku. Ona damulka, on typowy cwaniak obwieszony złotem jak choinka. Na grzeczne "dzień dobry " nie odpowiedzieli i już czułam, że będzie jakaś jazda. Kasuje towar, nagle zauważyłam pasztetową bez kodu kreskowego. Ogólnie nie powinnam schodzić z kasy ale postanowiłam być wyjątkowo miła i informuję jaśnie państwo o zaistniałym problemie. Grzecznym tonem nadmieniam,że jeśli zależy im na tym towarze, to ja szybciutko pójdę na lady 'wymetkować' pasztetową. [F]acet, [J]a.
[F]- To na co czekasz? to twój zasrany obowiązek!
[J]- Proszę o zachowanie spokoju...- ton spokojny chociaż powiem,że mnie zatkało na moment. Za nim kolejka z 10 osób, w tym młody chłopak o wyglądzie byczka. Już słychać szmery.
[F]- I po drodze przynieś mi mak w puszce, bo w tym zasranym sklepie nic znaleźć nie można!
Zignorowałam go i pobiegłam na lady. Tam też kolejki i musiałam chwile poczekać. Wracam a facet czerwony ze złości zaczyna się na mnie wydzierać!
[F]- Ile można czekać?! Gdzie ten mak?
[J]- Przepraszam ale to jest sklep samoobsługowy i w tym momencie i tak wyświadczam panu przysługę. - zachowuję stoicki spokój.
[F]- W dupę sobie wsadź tą pasztetową, jak taka mądra jesteś! - klient wydaje się być bardzo z siebie zadowolony, żonka uśmiecha się z aprobatą. Nagle przepycha się do przodu "byczek", bierze do ręki pasztetową i mówi:
- Jeśli w ciągu 5 sekund nie przeprosisz tej pani, nie zapłacisz za towar i nie zabierzesz się stąd w cholerę, to sprawdzę ile tej pasztetowej zmieści się w twojej dupie.
Bez szemrania momentalnie się zabrał ze sklepu.
Tesco
Brawa dla byczka, a Tobie Casandro dziwie się, że zachowałaś spokój. Jestem doradcą handlowym w markecie z typu budowanie, majsterkowanie, dekoracja, ogród i osobiście nie pozwalam sobie na chamstwo wobec mnie i współpracowników. Nie bójmy się postawić klientowi, niech doceni naszą pracę i zacznie mieć szacunek do drugiego człowieka. A skoro taki jeden z drugim doskonale wie, co należy do naszych "zasranych" obowiązków, to niech się zatrudni w takim sklepie. A na określenie "Ty" odpowiadam, ze wódki razem nie piliśmy, żeby być na "Ty"
OdpowiedzI bardzo dobrze. Ja i tak podziwiam tych ludzi że tyle nerwów do tej całej patologii mają.
OdpowiedzMasz rację, niestety w naszej irmie nie doceniają profesjonalnego podejścia do klienta i cierpliwości do niego, za to momentalnie zauważają brak tych atrybutów, Ja MUSIAŁAM być miła:-)
OdpowiedzTrzeba było zaprosić swojego rycerza na kawę. Brawa za "byczka' za postawę i dla Ciebie za stoicki spokój.
OdpowiedzDobry pomysł :-) chociaż podejrzewam, że "byczek" wolałby zgrzewkę zimnego piwka zamiast kawy:-)
OdpowiedzPiękna historia sam pracuje w Tesco i coś bardziej chyba niż w innych marketach zdarzają się tu poronieni klienci.
OdpowiedzCo fakt, to fakt. To pewnie dlatego, że w tak dużych hipermarketach przewijają się tysiące klientów dziennie...a tak co piąty z nich jest "PIEKIELNYM KLIENTEM" :-)
OdpowiedzZgadzam się. Moja mama pracuje w Tesco i z racji tego chyba ze 50 historii miałbym na głównej.
Odpowiedzpracowalam jakis czas w instytucji kultury - nie wymienie z nazwy, ale tez nie wolno nam bylo slowem zaprotestowac, a dyrekcja miala nastawienie - klient nasz pan - wolno mu wszystko, także pod tym względem to tragedia jest w PL wciąż
OdpowiedzGratuluje stoickiego spokoju... NO kurcze mać, nie dość że chcesz być miła i nakleić kod na pasztetową to jeszcze po chamsku się odzywa. Gratulacje dla rycerza.
OdpowiedzSzkoda ze nie wsadzil mu tej pasztetowej w dupe. Ciekawa jestem ile by sie jej zmiescilo tam.
Odpowiedz+ za szczerość byczka xD
Odpowiedz"Byczek" zachował się zajebiaszczo.
OdpowiedzOby tylko takie `byczki` istniały. :)
Odpowiedz