Jako doktorantka chodzę na wydział również w wakacje - a to praca od studenta do odebrania będzie, a to z biblioteki trzeba skorzystać.
Skręcam ostatnio w furtkę prowadzącą do budynku i moim oczom ukazuje się malowniczy widok: oświetlona letnim słońcem fasada zabytkowego budynku mojego wydziału, wypieszczona, obsadzona kwieciem, z tabliczkami informacyjnymi stylizowanymi na stare, by nie psuć wizerunku... i pani recepcjonistko-sprzątaczka (PRS) stojąca sobie na schodach głównych, obok niej nieodłączny mop na kiju (sądząc po stanie jego zabrudzenia, ma już wartość sentymentalną) suszący się na poręczy (sic!), w ustach PRS papieros, a nad jej głową, niczym aureola, znak zakazu palenia.
[Ja] - Dzień dobry! A ładnie to taki przykład studentom dawać? :)
[PRS] - Przecież nikogo nie ma...
Nie pozostało nic innego jak powtórzyć za klasykiem kabaretu - Ja jestem!
Może mi się wydaje, ale chyba nie po to konserwator zabytków podpisuje wszystkie decyzje dotyczące renowacji, nie po to zakazuje się plakatowania obiektu i palenia przy wejściu głównym, żeby załoga sprzątająca suszyła sobie tam mopy i urządzała break'i... Nie raz i nie dwa (w ciągu roku akademickiego) na poręczy suszyła się również szmata do podłogi, której użycia nie powstydziłby się Bareja. Zanim powieszono tabliczkę z zakazem palenia, na schodach zasłonę dymną tworzyli studenci i bardzo się cieszyłam, kiedy im tego zabroniono, bo wchodzenie na uczelnię na wdechu branym w połowie alejki do przyjemnych nie należało. Załoga jednak jest ponad to. I, na bóstwa wydziału, w środku sezonu turystycznego, prezentuje się wraz ze sprzętem amatorom fotografii architektonicznej!
uczelnia
Na moim wydziale pani sprzątające nie palą przed wejściem. One fajczą na korytarzach. Bo przecież mopa ktoś może zabrać jak ona wyjdzie, prawda? Takiego argumentu zbić nie mogę.
Odpowiedzmusisz im powiedzieć, że na innej uczelni panie biorą mopa ze sobą na papierosa. pani pali, a mop się... opala;)
Odpowiedz