Dawno dawno temu z uczelni wywiozła mnie karetka. Okres przedsesyjny, pracuje się czasem na 110% możliwości organizmu, nie o to chodzi.
W szpitalu kroplóweczka, zastrzyki, kilka badań. Wniosek lekarza:
- To jest albo A, albo B. Jeśli A, to samo przejdzie. Żeby wykluczyć B, zapisz się na badanie...
Tu lekarz się zamyślił, wyciąga telefon i dzwoni
- Pani Halinko, jakie są terminy na ... ? Aha. A w innych szpitalach, np na... A. A na...? No dobrze.
Rozłączył się, twarz mu posmutniała, i rzecze:
- Proszę pana, ja mogę dać panu skierowanie. Ale ja nie dam. Bo jeśli to jest A, to to tylko niepotrzebne blokowanie kolejki, a jeśli jednak B, to to badanie zrobią panu na OIOMie na długo, zanim pan się normalnie dostanie.
Do lekarza nic nie mam. I na szczęście to była przypadłość A.
Cóż, lekarz był szczery i miał trochę racji. A piekielny jest cały cholerny system...
OdpowiedzNo miał, miał. Z tym nie dyskutuję, w sumie zrobił najlepsze, co się dało dla ogółu pacjentów. A samo badanie nie należy do miłych, pozwolę sobie zachować dla siebie, co to miało być ;)
OdpowiedzCzyżby kolonoskopia? :>
OdpowiedzKolejki są bo dla starszych ludzi ostatnią modą jest odklepywanie WSZYSTKICH badań. Bo tak. Bo sąsiadka to miała to badanie to ja też muszę, nie mogę być gorsza.
OdpowiedzA nie pomyślałeś może, że większość z nich nie 'odbębnia' tylko robi, bo zwyczajnie źle się czuje?
OdpowiedzFuu, oczywiście... szczególnie gdy zaklepuje kolejkę na 20 badań, gdy w rzeczywistości potrzebuje tylko 5-6.
OdpowiedzA co to znaczy "w rzeczywistości potrzebować badania"? Mieć już objawy choroby i badać się po to, żeby mieć kolejny dowód? O badaniach kontrolnych słyszałeś może? Na onkologii tekst "gdyby zrobiła pani badania pół roku wcześniej, to byśmy mieli większe możliwości działania" pada tak często, że człowiekowi łzy stają w oczach. Z wiekiem degeneruje się cały organizm, a regularne badania pozwalają zaoszczędzić na leczeniu w każdym wymiarze - finansowym, czasowym i psychicznym.
OdpowiedzW dużej mierze te kolejki to nie wina systemu i lekarzy, a samych pacjentów. Wiele osób umawia się na badanie czy wizytę u specjalisty z wyprzedzeniem, a potem nie przychodzi na nią i nie odwołuje jej. Moje kuzynki, które są pielęgniarkami w przychodniach specjalistycznych mówią, że na np. 15 umówionych pacjentów 5 nie przychodzi i nie odwołuje wizyty. A na ich miejsce mógłby przecież "wskoczyć" ktoś inny. Jak w wielu przypadkach system nie jest taki zły, tylko ludzie nie chcą się dostosować i myśleć o kimś innym poza sobą.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 sierpnia 2012 o 13:57
System jest w takim razie nieprzystosowany do realiów. A wystarczy wymagać potwierdzenia między 14 a 7 dniem przed wizytą i obciążać pełnym kosztem badania każdego, kto ot tak nie przyjdzie, i od razu by problem nie przychodzących ludzi znikną. Zresztą część pewnie ani nie odwołała, ani nie przyszła, bo już im robiono badania na OIOMie...
OdpowiedzTiaaaa, co darmowe, to można lekceważyć/zniszczyć/nie dbać/nachapać się ile wlezie... (Niepotrzebne skreślić)
Odpowiedz