Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeszcze jako nastolatka razem z drużyną harcerską chodziłam nieraz przed obozami itd…

Jeszcze jako nastolatka razem z drużyną harcerską chodziłam nieraz przed obozami itd na tzw akcje zarobkowe do marketów. Polegało to na tym, że pakowałyśmy na kasie zakupy, a to co nam ludzie wrzucili do puszki było dzielone i miałyśmy dofinansowanie wyjazdu. Niedużo, ale zawsze coś.

Wchodziłyśmy zwykle wejściem służbowym, zostawiałyśmy swoje rzeczy na zapleczu i przechodziłyśmy na stanowiska. Na wejściu i wyjściu obowiązkowa rewizja plecaków, czy czegoś nie wynosimy, wszystko musiało być oklejone, albo zakup potwierdzony paragonem. Niezbyt miłe, ale trudno. Oklejane były nawet zużyte niemal do końca pomadki ochronne (zima), bo przecież mogłyśmy ukraść nową, ułamać większość dla niepoznaki i wynieść choć taką.

Sytuacja 1
Stałyśmy przy kasach parami, pewnego razu trafiłam do jednej z młodszych dziewczyn. Jakaś klientka zaczęła ją bardzo chwalić, że taka mała i już nie chce patrzeć tylko na to, co dostanie od rodziców (a biedy w tym domu nie było, żeby musiała to robić), dała jej nawet jakiegoś wafelka. Podeszłyśmy do najbliższego ochroniarza po naklejkę, bo nie miałyśmy paragonu, a on zaczął nas oskarżać i robić wielka aferę, że skąd on ma wiedzieć, czy naprawdę dostała upominek, czy może ukradła. Ostatecznie sprawę rozwiązała kasjerka, ale ciekawa jestem co by było, gdyby w wirze pracy nie zauważyła zajścia.

Sytuacja 2
My pojawiałyśmy się tam okresowo, a na stałe przy kasach były skarbonki dla jakiegoś domu dziecka.
Przyszła do sklepu rodzinka: kilkuletnie dzieci, matka i babcia. Już właściwie odchodząc babcia pyta matki, czy wrzuciła jakieś parę groszy. Babeczka odpowiedziała coś w stylu że tak, niech sobie jadą na ten obóz.
Na co babcia zaczęła ją (przy nas i nie żałując głosu) wyzywać, że po co, należało dać na ten dom dziecka, a nie dziewuchom, które przyszły na żebry, bo wielka łaska, wrzucić kilo cukru do siatki.
(Na marginesie: owszem, jeden kupuje kilko cukru, a inny robi zapasy na weekend i taszczyłyśmy co chwila sześciopaki 2-litrowych pepsi. Po 8 godzinach kręgosłup dawał się we znaki).

Sytuacja 3
Przechodziłyśmy przez sklep 4 razy dziennie, zawsze pod eskortą ochrony: na początku pracy, na końcu i raz w środku na przerwę. Któregoś razu dwie dziewczyny musiały iść wcześniej do domu. Była zima, mróz 30 stopni, nie pozwolono im przejść za zaplecze po rzeczy przez sklep, musiały w samych mundurkach wyjść wyjściem dla klientów, obejść market od drugiej strony(wielki kolos, w nazwie litera i cyfra) i wejść wejściem służbowym, bo żaden z ochroniarzy nie zechciał ich przeprowadzić wewnątrz.

Sytuacja 4 - na pocieszenie piekielno-anielska.
Praca wre w najlepsze, podchodzi kolejny klient, starszy pan z dwoma wnukami ok 10-12lat. Chłopaki zaczęły pod naszym adresem puszczać jakieś komentarze w stylu: no dalej baby, robić robić.
I reakcja, na która miałam ochotę dziadka wyściskać. Parę słów prawdy do chłopaków, a do nas z uśmiechem: panienki się odsuną, oni to popakują.
A parę groszy i tak na końcu wpadło:)

market

by ejcia
Dodaj nowy komentarz
avatar TheMainflow
-3 19

dziwie sie ludziom dobrej woli ktorzy dają cokolwiek harcerzom ktorzy - uwaga - pakują rzeczy do siatek :D oj mam awersje do harcerzy, mam

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

Też mam awersję do dzisiejszych harcerzy i nie dziwię się, że są sprawdzani czy nie kradną. Kiedyś podczas takiej akcji mojej mamie zwędzili paczkę gumy do żucia. Niby duperela, ale wystarczyło, żeby podkopać zaufanie. Harcerstwo już nie jest takie jak kiedyś było.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

@Bryanka - zgodzę się z Tobą, harcerstwo nie jest już takie jakie było kiedyś. Jednak ZHR i ZHP są organizacjami, które mają za zadanie WYCHOWYWAĆ. Na przestrzeni wieluu lat harcerstwo się zmieniło. Wystarczy przecież też spojrzeć na szkołę - też wychowuję, też nie jest taka jaka była kiedyś. Czy to znaczy, że jeśli jeden uczeń mi podpadnie mam mieć awersję do dzisiejszej młodzieży? Albo ludzi starszych. W każdym środowisku są "czarne owce" Czy jest sens oceniać cały Związek po wybryku kilku osób? Każdy ma swój rozum, fakt - w większość zostanie to utożsamione z całą organizacją. Wiele osób patrzy na pryzmat SWOICH doświadczeń z harcerzami. Ile razy widzi się w telewizji czy też na żywo jak harcerze "obstawiają" lokalne, państwowe oraz międzynarodowe imprezy (m.in. ZHP i ZHR)? Nie macie prawa (w sumie prawo macie), aby oceniać te organizacje po wybryku kilku osób. Nie powinniście tego robić. ~Jarek. @EDIT: W ZHP są różne grupy harcerskie i różni ludzie. Czy jest sens oceniać je po kilku osobach? A co jeśli będziesz potrzebowała pomocy (puk, puk) i akurat będzie Ci jej udzielać harcerz? Odrzucisz jego/jej pomoc?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lipca 2012 o 18:28

avatar kajka666
3 5

Zgadzam się prawie całkowicie (stąd plusik). Mam jednak tylko jedną uwagę do całej wypowiedzi- szkoła ma wspomagać rodziców w wychowywaniu dzieci, a nie wychowywać dzieci. Z resztą tak jak wszelakie inne instytucje czy organizacje. Oczywiście poza placówkami typowo zastępującymi opiekę rodzicielską (np. domy dziecka czy ośrodki szkolno wychowawcze).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@kajka666 - dziękuję za ciepłe słowa. Racja, szkoła ma wspomagać, jednak jak to obecnie wygląda to inna sprawa ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

Nie oceniam po kilku osobach, ale raczej po tym co widzę na własne oczy i co słyszę od osób, które z pewnych powodów zrezygnowały z członkostwa. Powody? m.in. nadmierne pijaństwo i rozbestwienie młodzieży na obozach, ogólne chamstwo. Ludzie, którzy teoretycznie powinni być odpowiedzialni za dzieciaki, odpowiedzialni nie są. Kolega opowiadał po co jeździł z przyjaciółmi na obozy - żeby wyrywać łatwe panienki. Kuzynka z harcerstwa odeszła przez to, że obozy zamieniły się w popijawy. Znajoma znajomej mówiła do mnie - jakby nie było, do obcej osoby, jak to nie lubi swojej grupy podopiecznych bo to k***, su*** i poje***. Już nie wspominam o napotkanych grupach w Tatrach - zwyczajne rozwrzeszczane i niewychowane dzieciaki w mundurach. Jeśli pozostało trochę porządnych harcerzy to dlaczego na nich nie trafiam?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lipca 2012 o 18:42

avatar konto usunięte
5 5

@Bryanka - z całym szacunkiem, ale oceniasz po kilku osobach. Harcerzem jestem od 10lat, rok w rok jeżdżę na różnego rodzaju obozy (czy to nad Bałtyk, czy w góry). Przyznaję, nie są to święte osoby w całości, zdarzają się wcześniej wspomniane "czarne owce", ale tak jest w całym społeczeństwie, a nie tylko w harcerstwie. Od stycznia pełnię funkcję drużynowego - zdarza mi się postąpić nie tak jak trzeba, ale nigdy bym nawet nie dopuścił do sytuacji, gdzie mój podopieczny sięga po używki, bądź ja w jego otoczeniu. Nie uważam takich ludzi za harcerzy. Bo bycie harcerzem to nie tylko posiadanie Krzyża nad lewą kieszenią. Skoro kolega opowiadał po co jeździł na obozy to już wiesz, skąd jest takie Twoje spojrzenie na Związek. Co do opiekunów i podopiecznych. Tak to bywa, że ktoś znajduje się nie na tej funkcji, na której powinien być, dziwnie, że nikt tego nie zgłosił "wyżej", choćby do Komendanta Obozu, w ostateczności do Komendy Hufca. Dlaczego na nich nie trafiasz? Bo nie chcesz trafić, według mnie masz trochę nie takie spojrzenie na grupę harcerzy i harcerek. Mogę Ci podać setki, albo i tysiące harcerzy, których poznałem i ich mogę stawiać za wzór. Mimo wszystko, przyznaję Ci rację, że większość to "niewychowane dzieciaki w mundurach", czego się spodziewać? Jak teraz nastąpiły "takie czasy"? Uwierz, w ZHP i ZHR takie osoby są skutecznie temperowane, jak nie przez samego przełożonego to przez grupę. Bo harcerze to specyficzna organizacja. ~Jarek.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

Nie zgodzę się z Tobą w punkcie, że niby nie chcę trafić. Kiedyś bardzo chciałam być harcerką. Rzeczywistość i kilka osób skutecznie mnie zniechęciły, a potem miałam nieprzyjemność trafiać na takich harcerzy jakich opisałam. Wychowana byłam m.in przez dziadków - byłych harcerzy i żołnierzy AK, idee harcerstwa były mi znane od maleńkości, a rzeczywistość okazała się bardzo brutalna. Jestem tym zniesmaczona po prostu.

Odpowiedz
avatar Lewej
7 9

nic mnie tak nie drażni, jak harcerze pakujący zakupy. ;<

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@Lewej - Racja, lepiej by było, gdyby nic nie robili i czekali na kasę z tzw. 1% podatku, którego i tak na oczy nigdy nie zobaczą. Jeśli w ten sposób odciążą swoich rodziców - to czemu by nie? ~Jarek.

Odpowiedz
avatar Ozaki
4 4

Bo jest to irytujące. Niektórzy wolą pakować sami, w zależności od tego co się kupuje, dzieciaki potrafią namieszać. Zbity słoik drogiej kawy na dzień matki... wrrr. Lepiej żeby robii coś pożytecznego.

Odpowiedz
avatar ejcia
-3 9

@Ozaki Chcesz pakować sam, od tego jest buzia, żeby powiedzieć i nikt się nie narzucał z pomaganiem.

Odpowiedz
avatar kajka666
-1 5

Ale to jakiś problem poprosić, żeby tego nie robili? Nigdy mi się siłą nie narzucali kiedy mówiłam, że dziękuję za pomoc, bo wolę spakować sama.

Odpowiedz
avatar tessove
1 1

Racja, że harcerstwo to już nie to samo, co kiedyś, ale skoro nie robiłyście szkody, zachowywałyście się z kulturą, co więcej - nie ma przymusu płacenia Wam za pakowanie siatek czy też korzystania z takiej usługi, to ja nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie mają tak wielki problem.

Odpowiedz
avatar ejcia
4 6

Pewnie jak zwykle po czasie zebrało mi się, żeby odpowiedzieć i nikt już tego nie przeczyta, ale może jednak. Generalnie muszę się nie zgodzić z większością komentarzy, albo zgodzić tylko częściowo. Nie mogę tez wypowiadać się za całe harcerstwo, ale w drużynie w której byłam przez pięć lat nie zobaczyłam jednej butelki alkoholu. O dwóch osobach pijących dowiedziała się drużynowa i wyciągnęła z tego konsekwencje. Ja osobiście miałam lekki zjazd za kupienie w sklepie gumy do żucia imitującej papierosa (wiem, stare czasy), bo "jak to wygląda". Mówicie, że harcerstwo nie jest takie jak kiedyś. Niestety to prawda. Ale też ludzie i młodzież jest inna. To można (a szkoda) porównywać z pięknymi filmami o Szarych Szeregach, bo to dwie zupełnie inne rzeczywistości. Wychowują RODZICE, nie szkoła, czy inne organizacje, które mogą w tym jedynie pomagać. Dziecko do drużyny trafia w wieku ok 11 lat i jeśli np nauczyło się nikogo nie słuchać, to nagle posłucha drużynowego? Nie sądzę. Nie dalej jak wczoraj widziałam w markecie 4-o latka, rozrabiał długo bez jakiejkolwiek reakcji matki. W końcu coś mu zaczęła tłumaczyć, więc ze złości zaczął ją bić. Dzieciak uderzył matkę, na co również nie usłyszał ani słowa. Inny przykład, który widziałam na własne oczy, to jak dzieciak lat 3 rzucił się z pięściami na niańkę, ponieważ poskarżyła matce, że rzucał kamieniami w młodszą siostrę. Również brak reakcji mamy. Czym skorupka za młodu nasiąknie... Różne organizacje mogą pomagać, ale nie oczekujmy cudu, że dzieciaki, których rodzice maja podejście "szkoła go wychowa" zamienią w anioły i nadrobią kilka - kilkanaście lat zaniedbań. Z resztą w naszym środowisku akurat był rygor (w granicach zdrowego rozsądku, tak, jak być powinno) i kilka osób odeszło do "konkurencyjnej" drużyny, gdzie wszystko było wolno, bo im to nie odpowiadało. Jeśli ktoś jeździ na obozy, żeby wyrywać łatwe panienki, to już wiadomo, skąd taka reputacja. Jest część osób, które funkcjonują w drużynie tylko po to, żeby np jechać na wakacje, bo gmina albo niczego nie organizuje, albo za bajońskie sumy. Nieodpowiednie osoby jako opiekunowie. Czy taka nowość? Znajoma pielęgniarka jeździła na kolonie (nie harcerskie) na początku lat 80, a przez to, co tam zobaczyła jej córka nie pojechała na żadne wczasy organizowane. Wychowawczyni wrzeszcząca na dzieci i przechwalająca się, ze budzi postrach i płacz co młodszych, inna miziająca się na kocu z chłopakiem, podczas gdy dzieci bez opieki pływają w Warcie itd. @Ozaki Nikt się nie narzucał z pakowaniem. Wolny kraj, jeśli ktoś nie chciał odchodziliśmy na bok, jak to z resztą opisałam. Reasumując wiem, że bywa różnie, ale ja w drużynie przeżyłam najlepsze pięć lat młodości i chętnie bym do tego wróciła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Ejcia W Statucie (przynajmniej ZHP) jest zapis, że jest organizacją, która ma za zadanie wychowywać młodych ludzi. U mnie, jak jeszcze Druh Założyciel czynnie działał, na obozie Hufca, jak złapał starszego (bo ja wiem, 17-18 lat) chłopaka, z naszej drużyny. Zadzwonił do rodziców, po czym zaproponował karę. Rodzice się zgodzili. Co zrobił DZ? Kazał każdemu wypalić paczkę najmocniejszych fajek, które były akurat dostępne na rynku. Ponoć, chłopaki nie palą do dzisiaj (a minęło 9 lat), przynajmniej sami tak utrzymują. Do mojej drużyny trafiają dzieciaczki w wieku zuchowym (6-7 lat), wiadomo z takimi pracuję się inaczej, niż ze starszymi, jednak tez trzeba dokręcić śrubkę. Cały czas jestem z ich rodzicami i nauczycielami w kontakcie. Nie ograniczamy się tylko do pomocy na zbiórkach, lecz całościowo. Uwierz mi, taki model drużyny znacznie ułatwia wychowanie dziecka. Również w drużynie przeżywam swoje najlepsze lata młodości, jednak zastanawiam się czy aby na pewno dam rade teraz sam pociągnąć drużynę. @Edit: Znalazłem taki fajny artykuł instruktora ZHR "Harcerstwo jak tabliczka czekolady", http://www.teologiapolityczna.pl/piotr-ga-ka-harcerstwo-jak-czekolada/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 lipca 2012 o 20:15

avatar ejcia
2 4

@ Enclude Owszem, harcerstwo ma wychowywać i nie zamierzam zaprzeczać. Ale nie samo jedno, bo rodzice są zbyt zapracowani. Byłoby idealnie, gdyby wszystkie "formy" wychowawczo-pedagogiczne współdziałały i uzupełniały się wzajemnie. Co do artykułu - dość częstym zwrotem, który strasznie mnie denerwuje jest "bawić się w harcerstwo". Sprowadza się do czegoś niepoważnego, rozrywki od niechcenia, dla zabicia czasu. Owszem, wiele celów jest realizowanych w formie zabawy, ale nie w tym rzecz. Tudzież przedstawianie przerysowanej sylwetki harcerza jako praworządnej istoty "bez skazy ni zmazy", która usiłuje zbawić cały świat i w rezultacie porywa się z motyką na słońce. Groteska. (Komiks "Tytus, Romek i Atomek"). A co do zarzutów na temat kiepskich warunków i spania na kanadyjkach (nie wiem, czy obóz różnił się aż tak bardzo od survivalu, bynajmniej dla miejskich dzieci) nikomu korona z głowy nie spadła, jak dziewczyny piłowały belki i zbijały z nich prycze. Oczywiście pod nadzorem, jakos nikt sobie palcy nie poucinał. Ale przecież teraz najważniejsza jest wygoda, nie trzeba tego robić, skoro można nocować w budynku, bez konieczności wstawania w nocy i okopywania się, bo idzie burza. To bardziej nauczy życia i zaradności, niż spartańskie warunki uwłaczające godności człowieka.(tak, mówie ironicznie). Za to potem nastoletnia dziewczyna na wiadomość, że na warcie kuchennej trzeba pozmywać kotły zadaje pytanie, gdzie tu jest zmywarka w środku lasu (autentyk).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Ejcia, znajomy instruktor w swojej drużynie na obozie miał nastolatkę (chyba 17 lat), na polecenie oczkowania ziemniaków powiedziała "Ja tego nie potrafię robić, w domu robi to gosposia". Autentyk, sprzed kilku dni. Ze swoimi harcerzami profilaktycznie już umieszczamy namiot na podeście 20cm - fajna sprawa, fakt, trochę więcej roboty, ale większa pewność, że nas nie zaleje. Sąsiedni szczep, wyplata sam sobie "łóżka:. Zbijają tylko ramę i z pomocą sznurka do snopowiązałek wyplatają, fajnie to wygląda i jest wygodne. ~J.

Odpowiedz
Udostępnij