Historia, którą opowiedziała mi znajoma.
Niedawno razem z mężem przeprowadziła się na ładne, spokojne osiedle. Mieszkanie idealne dla nich, okolica bardzo przyjemna. Oboje zachwyceni.
Aż do czasu pierwszej nocy, a właściwie poranka.
O godzinie 5. rano budzą ich jakieś krzyki zza ściany, wrzaski składające się w jakieś niewyraźne słowa. W tym momencie obojgu przez głowę przelatują różne myśli - że ktoś kogoś bije, morduje, włamywacze, złodzieje i nie wiadomo co jeszcze.
Spoglądają na siebie i w końcu [M]ąż decyduje się iść i zobaczyć co się dzieje. Wychodzi z domu, puka do drzwi sąsiadki nie wiedząc czego może się spodziewać. Krzyk cichnie, a po chwili drzwi otwiera [K]obieta. Pani w średnim wieku, długie, czarne, kręcone włosy, oczy pomalowane, usta również (mocno czerwoną pomadką), ubrana i uczesana jakby był środek dnia. Widać było, że nie wstała przed chwilą.
[K] (słodkim głosem) Taaak? Czy coś się stało?
[M] (bardzo zdezorientowany) Eee... czy wszystko w porządku?
[K] Ależ oczywiście!
[M] Bo słyszałem jakiś...
[K] (przerywając, równie słodkim głosem) Wszystko w porządku! Przykro mi, ale nie mam czasu rozmawiać! (trzask drzwiami)
Mąż zdezorientowany wraca do domu, a wrzask znowu. Nie wiedząc co robić po prostu wzięli zatyczki do uszu i poszli spać dalej.
Jednak następnego dnia to samo. Sytuacja podobna, mąż idzie, krzyk cichnie, u pani żadnych problemów, ale nie ma czasu rozmawiać, wraca - ciąg dalszy hałasu.
Już kolejnej nocy oboje spali z zatyczkami w uszach, jednak znajoma ma tak lekki sen, że obudziła się pomimo tego.
Stwierdzając, że nie będzie budzić męża, wyszła z domu z zamiarem sprawdzenia co jest przyczyną tych codziennych wrzasków i wyeliminowania ich źródła.
Stanęła pod drzwiami sąsiadki i po kolei zaczęła sobie uświadamiać kolejne fakty... słyszy słowa... po włosku... skądś je zna... tam jest nawet jakaś linia melodyczna (!)... przecież to aria "Vissi d′arte" z "Toski" (jak ktoś nie kojarzy: "Tosca" - słynna opera G. Pucciniego)... a przynajmniej coś co miało nią być.
[Z]najoma puka do drzwi, otwiera jej ta sama [K]obieta.
[K] (ten sam słodki głos i uśmiech) Tak kochanie, w czymś mogę pomóc?
[Z] Przepraszam, ale czy mogłaby pani nie śpiewać o tak wczesnej porze? My chcielibyśmy jeszcze pospać...
[K] (i tu jej ton zmienia się diametralnie) Ty sztuki nie doceniasz, gówniaro jedna! Ja tu SZTUKĘ tworzę! Nie będzie mnie żadna gówniara uciszać!
[Z] Przepraszam, nie o to mi chodziło... ja chciałabym tylko żeby pani ćwiczyła w trochę późniejszych porach...
[K] Ja tak od 10 lat ćwiczę! Czy ty wiesz kim ja jestem?! Jestem śpiewaczką operową! Ale taka gówniara tego nie doceni! Nie masz pojęcia o sztuce!
W tym momencie muszę dodać, że znajoma całkiem niedawno została właśnie... solistką w operze, a muzyka to jej całe życie.
I nawet mogę dodać, że poznałyśmy się właśnie na "Tosce".
[Z] Śpiewaczką operową? Proszę pani śpiewa pani tak, że Puccini by swojej arii nie poznał.
[K] (pani zrobiła się czerwona jak burak) Jak śmiesz, ty mała...?!
[Z] Wiem co mówię, do opery chodzę regularnie od wielu lat, widziałam wiele przedstawień i słyszałam wielu kiepskich wykonawców, ale to... to już podchodzi pod profanację. Poza tym panią zaskoczę - sama śpiewam, ale nie robię tego o 5. rano! I gwarantuję pani, że pani też nie musi. Jeszcze raz panią o tej godzinie usłyszę, a zadzwonię na policję, bo do 7. obowiązuje tu cisza nocna.
Koleżanka odwróciła się na pięcie i wróciła do siebie, słysząc jeszcze parę wyzwisk odnośnie tego jak się nie zna i jaką jest ignorantką.
Kobieta na kilka dni się uciszyła, a potem postanowiła wrócić do starych metod trenowania głosu o świcie. Podobno za drugim przyjazdem policji na dobre skończyła z porannymi godzinami.
Sąsiedzi powiedzieli, że żadną śpiewaczką operową nie jest, a na ten "genialny" pomysł wpadła ok. roku temu (a niby trenuje od 10 lat!) i od tego czasu zatruwa wszystkim życie, tylko nikt nie chciał dzwonić na policję, bo każdy czekał aż kto inny zadzwoni.
Osiedle
Powiedz jej żeby zastosowała metodę Stanisławskiego i wyskoczyła z balkonu :P
OdpowiedzCo prawda Piekielna balkonu nie ma, ale może znajoma w ramach przeprosin za jej "brak szacunku do sztuki", wybuduje jej taki prowizoryczny, coby mogła scenę finałową poćwiczyć ;P
Odpowiedzja tam ewentualnie moge rusztowanie postawic zeby babsztyl mial dobry rozbieg do skoku na glowke...
OdpowiedzTwoja opowieść skłoniła mnie do refleksji i... będę dobra dla moich sąsiadów, kupię im zatyczki do uszu (co prawda nie będą musieli w nich spać, ale przydadzą im się w błogim popołudniowym relaksie...)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lipca 2012 o 11:44
Taaak, najlepiej stać i czekać, aż robotę odwali ktoś inny. A kobitka udana - nie wiem, co mogło w nią wstąpić, ale na pewno nie były to dobre duszki. Może jakiś poltergeist? Br...
Odpowiedznie wierzę! właśnie ćwiczyłam sobie tę arię, bo mam ją w repertuarze :D Twoja historia poprawiła mi humor, takie DYWY powinno się pokroić! xD
OdpowiedzTo powodzenia, bo opera genialna, sama chciałabym kiedyś w niej zaśpiewać ;)
OdpowiedzJa bym rok nie wytrzymał. Góra tydzień...
OdpowiedzTak mi się skojarzyło ;) : Dżentelmen rozmawia ze swoją sąsiadką: - Madame, słyszałem wczoraj jak Pani śpiewała. - Tak tylko, dla zabicia czasu - odpowiada zawstydzona dama. - Straszną broń Pani wybrała, Madame!
OdpowiedzDobrze, że babka nie śpiewała profesjonalnie w sumie. Moja koleżanka z klasy kształci się w tym kierunku w szkole muzycznej. Jak nam kiedyś zaśpiewała, to aż mnie dreszcze przeszły. To jest moc!
Odpowiedzto jes moc? to jest nic w porownaniu z glosem mojej ukochanej jak sie na mnie wydziera ze znowu nabalaganilem w pokoju :D
Odpowiedz