W ciągu dziesięciu lat mieszkania w stanach mam niekończącą się listę komentarzy i pytań gdy ktoś usłyszy mój akcent i pyta skąd jestem. Oto kilka z nich.
(J): ja
(X): znajomi, nieznajomi, sąsiedzi itd.
(X) O, z Polski. Mój dziadek jest z Niemiec. Jak długo się leci z Polski do Niemiec? 10-15 godzin?
(J) No jak się w dobrym miejscu ustawisz to jeden krok i trzy sekundy wystarczą.
(X) ......?
.
.
(X) jak to macie w Polsce McDonald′s? Nie rozumiem jak oni mogą to wszystko wysyłać przez ocean żeby tam gotować, przecież nawet mrożone frytki muszą wysyłać, bo są pewne standardy restauracji.
(J)....? No rzeczywiście. Wozić ziemniaki do Polski to jak przywozić piasek na plażę.
..
..
(X) Ile godzin będziesz jechać do Polski z Chicago? Mam nadzieje że samochód sprawdziłaś.
(J) Sprawdziłam, wszystko ok, tylko jak jeżdżę za długo po dnie oceanu to mi się woda na podłodze zbiera.
...
...
(X) Ale musi pani być zadowolona że jest pani tutaj. To chyba Pani pierwszy raz u fryzjera?
(J) Tak, u nas to ten luksus był tylko dostępny, gdy tatuś dobrze sekator w oborze naostrzył.
Po tylu latach podchodzę do tego z humorem, nie wszyscy Amerykanie są takimi ignorantami, ale czasem pytania są naprawdę bezcenne.
Po 10 latach w USA dalej mówisz z polskim akcentem? Pytam z ciekawości.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lipca 2012 o 16:42
Gdzie jest napisane że ktoś ją o to pytał konkretnie po 10 latach?
OdpowiedzNad akcentem można pracować, ale native'a ciężko oszukać. Nawet tych głupszych.
OdpowiedzNie no tak się tylko zastanawiam, bo mój ojciec mówi bez akcentu i rodowici w większości się nie orientują..dopiero jak się przedstawi. Spędzilam trochę czasu w USA, polskiego uczyłam się dopiero po powrocie do kraju, więc po angielsku mówię bez akcentu polskiego, a po polsku ponoć z lekkim prawie niesłyszalnym akcentem. A obecnie mieszkam na wyspach brytyjskich i tutaj niektórzy polacy tak dukają, że wstyd. Nie chodzi o to, że mają mówić biegle, ale większość nie czuje potrzeby nauczenia się chociażby podstawowych zwrotów "bo sama polonia jest". To samo było z niektórymi polakami w usa.
OdpowiedzMówić bez akcentu polskiego a z akcentem amerykańskim to dwie różne sprawy. Sama mieszkam za granicą i nie mam tak silnego polskiego akcentu jak niektórzy Polacy, ale akcentu lokalnego nie mam i nigdy mieć nie będę. Moja szwagierka od ponad 18 lat mieszka w Anglii, męża ma Anglika, obraca się w środowisku Anglików, dzieci nie mówią po polsku, w ich domu rozmawia się tylko i wyłącznie po angielsku, akcent - polski - nadal ma, w dodatku dosyć silny. Może to też są predyspozycje do nauki, słuch itd.
OdpowiedzPrzepraszam, ale zabawny nick... starapurchawa wydaje mi się, że masz rację - chodzi o słuch. Zresztą podobno (amerykańscy naukowcy?) robiono badania potwierdzające, że ludzie z dobrym słuchem muzycznym łatwiej uczą się języków i przybierają odpowiedni akcent. Nie próbuję się chwalić, bo muszę przyznać, iż mnie samego to zawsze dziwiło, ale mnie brytyjczycy pytali zazwyczaj, czy jestem z Londynu (?!). Dowodzi to, że niekoniecznie native się zorientują ;) Pozdrawiam
OdpowiedzAkcent zawsze zostaje jakiś, jeśli się wyjeżdża późno z kraju i zwłaszcza, kiedy ma się wokół siebie rodaków :)
OdpowiedzParafrazując pewnego bohatera komiksowego: "Ale głupi ci Amerykanie"
OdpowiedzBrat był w stanach (Floryda) 6 m-cy został na dłużej, bo chciał na stałe. Wytrzymał 8 m-cy. Po powrocie stamtąd stwierdził, że bardziej zadufanego w sobie narodu idiotów na świecie nie widział. Nadmienię, że wcześniej jeździł nieco po świecie, a dziś na stałe (już od lat zresztą) jest w Wielkiej Brytanii.
OdpowiedzOdrobinę z pewnością. Nie mam braków w słownictwie czy gramatyce, ale ten powiew polskości zostanie mi z pewnością na zawsze. Teraz mieszkam w Miami i zdarzają mi się te pytania o wiele rzadziej bo i tak wszyscy mówią po hiszpańsku, czasami nawet w sklepie po angielsku się nie dogadasz.
OdpowiedzJak mieszkałam w Teksasie to też sporo osób tylko po hiszpańsku gadało, zresztą Teksańczyka to sporo Amerykanów nie zrozumie :P
OdpowiedzRacja Meg, jak ktoś urodzony w Nowym Jorku czy Alabamie to nigdy nie będę mówić. Czy Chińczyk mieszkający nawet 20 lat w Polsce dał by radę cię oszukać?
OdpowiedzNo Azjatę to łatwiej po czymś innym rozpoznać.
OdpowiedzNie przesadzajmy w drugą stronę... ja urodziłam się w Polsce, tam też spędziłam dzieciństwo a później wyniosłam się do drugiej ojczyzny - USA. Mój angielski to tzw. standard american accent, czyli mówię jak przecietny Amerykanin, aczkolwiek bez dialektu charakterystycznego dla konkretnego regionu. Mozliwe więc, że po prostu nie pracowałaś nad akcentem wystarczająco i dlatego posiadasz wciąż naleciałości z polskiego, ale to wcale nie oznacza, że wszyscy mają ten sam problem...
OdpowiedzBryanka, na szczęście nie dukam, nigdy nie mieszkałam miedzy Polonią ale akcent jest czymś czego się zupełnie nie wstydzę. Obecnie mieszkam w szóstym z kolei stanie w USA wiec może jak tu posiedzę będę bardziej tutejsza, haha, dam ci znać za 40 lat. Trochę bardziej mi głupio że będąc z Poznania za diabła nie mogłam zrozumieć co mi jakiś rodak z gór opowiadał w New Jersey, a mówił po polsku.
OdpowiedzNie przejmuj się, ja nie rozumiem Ślązaków :P
OdpowiedzKaszubi to masakra jakaś...ten język jest cholernie trudny
OdpowiedzWszystko zależy nie od tego ile lat gdzieś mieszkasz, ale w jakim wieku zaczynasz się języka obcego uczyć. Dzieci bardzo łatwo przyswajają drugi język, po pewnym czasie stają się po prostu dwujęzyczne. Dorosłego nawet po intensywnym kusie i wykuciu słownika na pamięc zawsze zdradzi akcent. Za łatwość nauki obcego języka u dzieci odpowiada inna częśc mózgu niż u dorosłych. Na dodatek wraz z człowiekiem rośnie i ulega zmianom jego aparat fonetyczny - głośnia. Tak długo, jak długo się ona rozwija, tak długo jest w stanie uformowac się do prawidłowego wymawiania zgłosek w przyswajanym języku. I tak Anglosasi mają trudności z wymawianiem polskich "szeleszczących" głosek, Francuzi nie wymówią "h" (bardzo widoczne jest to u walońskiej ludności w Belgii - flamandzki jest wręcz najeżony tymi głoskami), Węgrzy "ł", a Japończycy nie odróżniają "l" od "r".
Odpowiedzteż prawda. Chociaż mojego ojca pytają raczej czy jest z południa stanów, a nie czy jest z Polski, więc pewnie jest to też kwestia dobrego słuchu.
OdpowiedzPrawda Fomalhaut-piekne podsumowanie! zanim wyjechalam do UK 12 lat uczylam sie angielskiego, niestety u Polakow. Akcent - tragiczny:( I jak strasznie zazdroscilam pozniej tym, ktorzy przyjechali bez znajomosci jezyka 'na zmywak' i uczyli sie dopiero tutaj, bija mnie na glowe. No moze juz nie do konca, pobyt zrobil swoje, razem z serialami, ktore ogladam, i teraz czasem Brytyjczycy biora mnie za...Amerykanke!haha! Chyba jednak latwiej jest podchwycic akcent z Ameryki niz UK (UK=studia i praca, USA=jedynie seriale w przerwach miedzy studiami i praca :P)
OdpowiedzCoś w tym jest. Mój mąż jest z Niemiec i gdy ja mówię po niemiecku to podobno mam francuski akcent, haha.
OdpowiedzWitam w klubie :) Na poczatku pobytu w Niemczech tak strasznie sie staralam mowic jak Niemka, ze w efekcie wielokrotnie bylam pytana czy jestem z Francji. To chyba kwestia tego, ze jak sie niektorych glosek (czyli np. niemieckie "r.") czlowiek w dziecinstwie nie nauczy, to potem juz za diabla nie da rady, bo krtan sie juz nie "przestawi".
OdpowiedzAle dobrze mówisz po angielsku, nie miałabym pojęcia jak jest sekator i obora.
Odpowiedzswoją drogą, riposta z sekatorem i oborą- miszcz :D
OdpowiedzHedge trimmer and barn, haha, dzięki. To z frytkami było najlepsze, dwie godziny kłótni bo nie chciała uwierzyć. Pomijam przykłady ze wszystko co w stanach jest najlepsze. Np: czekolada, okropna. Chleb tak słodki i miękki ze można cały zgniesc w jednej pięści. Najlepsza edukacja na świecie. (Śmiech chwyta!) Ta sama sąsiadka posądziła mnie o fałszerstwo mojego dyplomu który na jej prośbę jej pokazalam (nie chciała uwierzyć że studia skończyłam). Uważała ze musi być falszowany bo nie był wypisany po angielsku.
OdpowiedzI oto wyniki tej "najlepszej edukacji na świecie" Nawet o swoim kraju nie wiedzą wszystkiego, a co tu mówić o reszcie świata.
OdpowiedzBarn to stodoła a nie obora... raczej cowshed/byre. Trimmer to przycinarka a sekator to secateur.
Odpowiedz@santifar, szacun za rolniczy angielski perfect. ;)
Odpowiedzzawsze się znajdzie jakis "poprawiator". Stary, z kontekstu wszyscy i tak wiedzą o co chodzi. Do systemu edukacji... cóż. Ostatnio słuchałem tego amerykańskiego Japończyka Michio Kaku (taki fizyk), który wypowiadał się, jak to jest, że dolina krzemowa (na przykład) nie upadła - dzięki H1B, czyli tej ich genius visa. Bo, jak mówił, sami tworzą matołków. Poziom edukacji przyrównał do tego z krajów 3-go świata... Dość wymowne, aczkolwiek nie należy tego stosować wobec wszystkich. Na pewno jest wiele wybitnych jednostek. W końcu mają tam 8x więcej mieszkańców niż Polska. BTW, sprawdzone w cambridge dictionary: secateurs, z "s" na końcu. Widać, nawet "najlepsi" popełniają błędy ;) I, przepraszam bardzo, ale jak się żywopłot Twoim zdaniem przycina, to czym? "Przycinarką" czy sekatorem (hedge-trimmers)? Pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2012 o 8:57
Amerykanie maja najlepszy system edukacji na swiecie. Ciekaw jestem, jak ty bys opowiadala, po liceum, o tym, jak wyglada zycia w krajach ameryki poludniowej albo azjatyckich :) Lwia czesc wynalazkow pochodzi z USA, tam jest najwiecej naukowcow i tam zbiera sie smietanka swiatowej nauki.
Odpowiedz@lucionas: nie popełniłem błędu tylko Twój słownik ma widać nie pełną definicję. Albo ma tylko się doczytać nie chciało :P rzeczownik secateur, pruning scissors (sekator) - liczba pojedyncza secateurs (sekatory) - liczba mnoga http://www.merriam-webster.com/dictionary/secateur zwyczajowo używa się liczby mnogiej ale pojedyncza jest tą wyjściową. To jak u nas (tyle że odwrotnie) perfumy i jak niektórzy używają "perfuma" w liczbie pojedynczej i jest to dopuszczalne przez SJP. Ja żywopłot przycinarką przycinam. Sekatorem np. winogron pielęgnuję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2012 o 10:20
Tam jest faktycznie najlepsza edukacja na świecie. Z jednej strony kreuje ciemny plebs łatwy do manipulowania i przekonany o nieomylności rządzących, z drugiej - ma system wychwytywania bardzo zdolnych osobników, którzy mają w przyszłości całość podtrzymywać.
OdpowiedzJa dodam od siebie jedną perełkę, że jak znajoma była w USA na wymianie studenckiej, to gdy nadszedł czas jej powrotu do domu, dowiedziała się, że chcieli jej poznani w hameryce znajomi kupić w prezencie bilet powrotny na pociąg... ale jakoś nie byli w stanie go kupić. No ciekawe dlaczego XD
OdpowiedzW jednej szkole średniej mieli glupkowaty system uczenia dzieci nowego języka co semester. I tak po pół roczku: niemiecki, hiszpański, francuski....na koniec dzieciak e umiał nic. Wszyscy byli w szoku ze ja już od podstawówki uczyłam się dwóch języków, nie wspominając o historii,geografii, biologii, fizyce i na zawsze przeze mnie znienawidzonej chemii. "Najlepsza edukacja na świecie", no tak, jasne.
OdpowiedzJedno tylko w szkole mi się tam podobało. Dobre wyposażenie w większości placówek. Jak w PL poszłam do szkoły to się zdziwiłam, że ławki są połamane i że łazienki poniszczone. Program nauczania jest taki sobie, ale warunki zazwyczaj mają bardzo dobre.
OdpowiedzBryanka, zależy w jakiej szkole. Dyrektorka mojego gimnazjum potrafiła tak dobrze zarządzać finansami ( m.in. wynajmowała sale w weekendy), że mieliśmy świeżo wyremontowany budynek, tablice multimedialne i komputery w każdej sali, salę audio i szafki.
OdpowiedzTo z uczeniem podstaw kilku języków po kolei to chyba takie głupie nie jest. Umiem angielski, uczyłam się niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego i teraz łaciny i muszę Ci powiedzieć, że każdy kolejny język wchodzi łatwiej, bo zauważasz pewne zależności i podobieństwa (jeśli są to języki z tej samej grupy). A poza tym to też chyba ćwiczy pamięć i daje podstawę do późniejszej nauki. Moim zdaniem taka nauka, jeśli dobrze zorganizowana, mogłaby dawać same plusy.
OdpowiedzDzięki za poprawę santiraf. Cóż mieszkam tutaj w mieście ale spotkałam sporo ludzi rownież ze wsi (jak wspomniałam mieszkałam w sześciu rożnych stanach)i jeszcze nigdy nie słyszałam tych słów w użyciu. Zresztą urodzona i wywchowana nawet w Polsce w dużym mieście nie jestem pewna czy nawet potrafię wypunktowac różnice między stodołą a oborą.
OdpowiedzStodoła to miejsce gdzie się przechowuje słomę, siano itp. a obora to miejsce, gdzie mieszkają krowy:D
Odpowiedzmoże myśleli, że mówisz o mieście Poland, stąd pytania o długość podróży samochodem :)
OdpowiedzDwa ostatnie pytania chyba były najlepsze :D Matko, oni takich udają czy naprawdę są tacy głupi? Ja wiem, że można się nie uczyć o innych państwach dokładnie wszystkiego, ale chyba jakąś podstawową wiedzę trzeba mieć :/
OdpowiedzZivaAbby - Rozumiem więc, że obrażasz cały, wielomilionowy naród, bo poznałaś kilku jego obywateli, ale ja nie mam racji, bo tam mieszkam i znam ich więcej niż Polaków? Ciekawy punkt widzenia. Z innej strony, wytłumacz mi, dlaczego przecietny Amerykanin ma mieć podstawową wiedzę na temat nic nie znaczącego dla niego kraju jakim jest Polska?
OdpowiedzMirame hmm jakby Ci to powiedzieć i nie obrażając Twoich ulubionego kraju na świecie. Oni nie mają kraju, który byłby dla nich ważny (oprócz aspektu politycznego), oprócz nich samych. Nie widzą nic, poza czubkiem własnego nosa. Czemu mają wiedzieć, może dlatego żeby się chociażby nie ośmieszać takimi pytaniami, jak w historii. Powinni wiedzieć przynajmniej, że leżymy w Europie, a nie koło np. RPA.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2012 o 10:24
No i oczywiście ktos dorzucił kolejnych kilka perełek od niezbyt wyedukowanych JEDNOSTEK z USA i naród upewnił się w przekonaniu, że Amerykanie to banda idiotów, która nic nie wie, co widzę po komentarzach... Cóż, to jest nieprawda. Po pierwsze, jednostka nie świadczy o wielomilionowym narodzie. Ja sama nie spotkałam się nawet z jednym przypadkiem w stylu tych z historii, a wręcz przeciwnie - jeżeli czasami rozmowa zejdzie na miejsce urodzenia i mówię, że Polska, to słyszę czesto, ze kogoś dziadek/babcia/ciocia... etc. pochodzi z Polski, bądź że np. był w Niemczech, ale Polski nie udało mu się jeszcze zwiedzić, ktoś wspomniał o tragedii jaką była śmierć prezydenta i innych ważnych osobistości czy nawet czasami ktoś zarzuci polskim słówkiem, bo gdzieś usłyszał i zapamietał a ktoś inny zapyta, czy urodziłam się bliżej Warszawy czy Krakowa. I to mnie właśnie dziwi, że są ludzie, ktorzy wiedzą co nieco o Polsce, choćby i jej położenie... Na litość, proszę sobie uświadomić, ze Polska to nie jest ważne państwo na arenie międzynarodowej... dla przeciętnego Amerykanina znaczy tyle, co Zimbabwe czy Surinam - ciekawe, ilu Polaków potrafiłoby wskazać, gdzie leżą te kraje i cokolwiek o nich i ich poziomie cywilizacji powiedzieć. Pewnie większość by poległa, ale to nieistotne. Ważne, ze ci Amerykanie śmią nie wiedzieć, gdzie jest Polska i że to rownież kraj, nie tylko miasto w stanie Maine...
OdpowiedzOk. Ale Amerykanie nie są zbyt inteligentnym narodem. Nie chodzi o to, żeby znali naszą historię od deski do deski, ale jakieś podstawowe informacje mogą znać. Przykład sprzed kilku dni z olimpiady w Londynie, kiedy oburzeni, że nasi wygrali z nimi w siatkówkę plażową, zgodnym chórem pisali na twitterze, że niby jak to możliwe skoro my nie mamy dostępu do morza, więc niby skąd plaże. Hmm może nie musieli sięgać od razu po atlas, ale mogli najpierw w google poszperać. Mały przykład poniżej: "Kibice ze Stanów Zjednoczonych nieźle się zbłaźnili zalewając Twittera wpisami podobnej treści... - Głupi Polacy, oni nawet nie mają plaż - napisał na portalu James Richards. - Jak mogliśmy przegrać z Polską, tam nie ma plaż - to komentarz Paula Reeda. My dalej trzymamy kciuki za naszych reprezentantów, a Amerykanów zapraszamy na lekcje geografii!" Ostatnie zdanie jest w pełni słuszne. Przykro mi, ale to oni powinni udowodnić, że nie są głupi, a my nie powinniśmy tłumaczyć.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2012 o 17:55
ZivaAbby: Skąd pewność, że oni z tymi plażami to tak na serio? Pewnie ktoś zaczął głupkowatą akcję, reszta Amerykanów to podchwyciła a Polacy jak zwykle biorą takie trollowanie na serio.
OdpowiedzWiecie co, to już nawet nie chodzi o to, że nie mają konkretnej wiedzy na temat innych państw, bardziej razi mnie ich przekonanie o swojej wyższości. To w innych krajach są McDonaldy? Można pójść do fryzjera? Przecież poza Juesendej jest tylko dzicz, gdzie się biega z dzidą za mamutem...
OdpowiedzZivaAbby, wytłumacz mi, dlaczego powinni mieć jakieś podstawowe informacje na temat Polski... ty też wiesz coś o każdym pomniejszym kraju? Ci od piłki plażowej to kilkoro ludzi, którzy nie nie popisali się znajomością z wujkiem google... oceniasz na ich podstawie wielomilionowy naród??
OdpowiedzPoecilotheria Zgadzam się z Tobą w 100%
OdpowiedzMirame wiesz co, miałam okazję poznać kilku Amerykanów. Stwierdzam, że oni mają w szerokim poważaniu resztę świata i dlatego dziwią się, że możemy mieć Maci albo nawet fryzjerów, że u nas ziemniaki występują, że mamy piasek, a nie mamy samej dziczy. Przez tych parę znajomości uwierz żaden z nich mnie nie przekonał do tego, że mieszkańcy juesej nie są głupi, że to tylko jednostki. Nie stresuj się tak, to że tam mieszkasz nie czyni Cię 100%Amerykanką, bo jesteś też Polką i nie trzeba ich bronić. Oni powinni to sami udowodnić. Mogą zacząć od tego, że na nich świat się nie kończy.
OdpowiedzZivaAbby - Rozumiem więc, że obrażasz cały, wielomilionowy naród, bo poznałaś kilku jego obywateli, ale ja nie mam racji, bo tam mieszkam i znam ich więcej niż Polaków? Ciekawy punkt widzenia. Z innej strony, wytłumacz mi, dlaczego przecietny Amerykanin ma mieć podstawową wiedzę na temat nic nie znaczącego dla niego kraju jakim jest Polska?
OdpowiedzKiedyś od Amerykanki usłyszałam pytanie czy Polska leży gdzieś koło Europy...
OdpowiedzA Twój tata sekatorem cieniować włosy też potrafił?;)
OdpowiedzNiezwykle celne i pełne humoru riposty. Kłaniam się głęboko :)
OdpowiedzHistoria bardzo fajna, jednak nie każdy musi wiedzieć gdzie leży Polska! Nie jesteśmy pępkiem świata! Dla przykładu może wiecie gdzie leży Adorra? Albo Benin? Gabon? Zambia? Gdzie leżą wyspy Heard i McDonalda? Boliwia? Honduras? San Salvador? Paragwaj? Większość polaków nie wie jakim językiem mówi się w Brazylii, a często nie mają świadomości że wokół niej jest masa hiszpańskojęzycznych krajów, zupełnie jakby Ameryka Południowa to były dwa kontynenty. Nie mówię że amerykanie to geniusze. Jednak nie wszyscy muszą wiedzieć gdzie leży Polska.
OdpowiedzAddora, Benin, Gabon, Zambia, nie było polem walki, ani się nie zaczeły się tam wielkie wojny ( I i II wojna światowa). Pal sześć I wojnę, ale w II już amerykanie uczestniczyli. Wstyd dla nich, bo Polska nie jest pępkiem świata, ale za to miała ważne znaczenie w historii europy i choćby z tego powodu powinni wiedzieć gdzie nasz kraj leży.
OdpowiedzTrochę złe przykłady. Przecież sporo Amerykanów (zwłaszcza w Chicago i NYC) zna Polaków (Polonia to kilkanaście milionów ludzi), opowiada nawet o nich kawały, wielu na pewno słyszało o Wałęsie czy Polańskim. I może nie jesteśmy pękiem świata ale jednym z największych krajów UE. Tak więc wypadałoby żeby Jankesi pojęli tak proste rzeczy jak np. to, że nasz kraj leży za oceanem albo to, że mamy prąd i domy z cegły a nie szałasy. Natomiast z jakiej niby racji Polacy mają mieć jakąś wiedzę o Gabonie skoro u nas praktycznie nie ma imigrantów z tego kraju, państwo to jest chyba mniejsze od Warszawy, nie utrzymujemy z nim głębszych stosunków dyplomatycznych i żaden z jego obywateli nie jest sławny na cały świat jak np. Wałęsa czy Polański. Nie ma więc żadnych racjonalnych podstaw żeby oczekiwać od przeciętnego Polaka wiedzy o jakichś 2 milionowych krajach z końca świata, natomiast wypadałoby żeby Amerykanin wiedział o naszym kraju cokolwiek, chociaż te absolutne podstawy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2012 o 1:46
I znowu samouwielbienie Polski.. Jestem Polakiem, a mimo to mam w nosie polską historię i sławnych polaków. Za to o historii Stanów, Anglii, Hiszpanii czy Francji wiem więcej niż nie jeden ich obywatel. Bo takie są MOJE zainteresowania. I nie walcie mi tu tekstami co Wałęsa dla mnie zrobił, w jakim kraju bym żyła gdyby nie on. Mam to gdzieś! Miotla rozumiem, że pasjonuje Cię II wojna światowa, jest wielu takich porąbanych ludzi jak Ty, ale Twoje hobby nie będzie dyktować kilku milionom ludzi że mają coś wiedzieć albo czymś się interesować bo Ty uważasz to ważne Punto
OdpowiedzWyobraź sobie Yuzu, że mnie na geografii uczyli gdzie znajdują się wymienione przez Ciebie państwa. Przyznaję, że z państwami afrykańskimi mam mały problem, ale obie Ameryki znam. Co więcej potrafię wskazać na mapie wszystkie 50 stanów USA. Ciekawe, ilu amerykanów potrafi poprawnie wskazać kraje w Europie.
OdpowiedzDla mnie szczyt ignorancji to wypowiedź Bono z U2 (co prawda nie Amerykanina, ale z podobnego kręgu kulturowego), który po śmierci JP II nazwał go "wielkim Włochem". To dopiero jest ciekawe, bo Bono to nie jest żaden kretyn z Ameryki, o Polsce na pewno słyszał (to przecież wydarzenia w naszym kraju zainspirowało go do napisania "New Year's Day"), interesuje się polityką, pochodził z rodziny częściowo katolickiej i zwyczajnie musiał słyszeć o tym, że JP2 był pierwszym papieżem nie-Włochem od kilkuset lat.
OdpowiedzTak jak kilka osób przede mną powiedziało, nie spotkałam się ani razu z takim typem pytań od "tutejszych" a mieszkam w Stanach ponad 10 lat. Powiedziałabym, że ci co pytaja dzielą sie na dwie kategorie. Pierwsza to typ "nie wiem więc zmienie temat", a więc po mojej odpowiedzi na to skad jestem albo mówią skąd oni pochodzą albo zmieniaja temat na całkowicie inny. Druga kategoria ludzi to "że Polska to wiem, a skąd dokładniej". Po odpowiedz, że okolice Gdańska to mówią mi, że tam już byli albo się wybierają bo wcześniej byli w Krakowie/Warszawie/Poznaniu... Albo slysząc Gdańsk pytają czy dużo sie zmieniło od czasów Wałęsy itp. Raz nawet ktoś mi powiedział, że Gdańsk, oczywiście piękne miasto i dużo historii, ale Sopot im się bardziej podobał. A pytań takich jak na Piekielnych czasami czytam to jeszcze nie miałam. I nadal się zastanawiam jak to jest, że jedni opisują idiotyczne przypadki z miejscowymi i dostaja plusy a inni są minusowani.
OdpowiedzJa tylko współczuję, że musisz w USA mieszkać. Mogłaś sobie wybrać jakikolwiek inny kraj, podejrzewam, że takich "problemów" byłoby mniej:)
OdpowiedzTeż mogłaś sobie wybrać inny kraj. Co byś powiedziała na ZadupieWKtórymNieMaInternetu ?
OdpowiedzParę dni temu wróciłam z miesiąca spędzonego w tym jakże pięknym kraju i mam podobne spostrzeżenia ;) Jeden chłopak nie mógł wyjść ze zdziwienia, że tak (!) mamy już telewizory.
OdpowiedzZ tą wodą w samochodzie mnie zabiłaś XD
OdpowiedzDzięki za komentarze i jeszcze odrobina wyjaśnienia dla tych co przeoczyli końcówkę. Nie wszyscy są tacy! Mam mnóstwo przyjaciół którzy nigdy by się z takim komentarzem nie wyrwali. Poza tym uważam że jest spora różnica pomiędzy zdrową ciekawością (sama często wypytuję o zwyczaje rożnych narodów i wcale nie oczekuje aby cały świat znał Polskę od A do Z), a zwykłą głupotą obrażającą cały naród. Mimo wszystko uważam że dorosły człowiek czegoś od siebie powinien wymagać. Ja, dla siebie mam prostą zasadę ; jak nie wiem to nie gadam.
Odpowiedz