Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja mama jest kobietą dość... Specyficzną. Na odległość jest cudowną matką (zazwyczaj),…

Moja mama jest kobietą dość... Specyficzną. Na odległość jest cudowną matką (zazwyczaj), natomiast w codziennym życiu jest trudna. Wyprowadziłam się z domu najszybciej jak się tylko dało - zaraz po ogłoszeniu wyników matur, tak daleko, by mieć pretekst dla rzadkich odwiedzin w rodzinnym domu.

Powodów było wiele dla takiej decyzji. Sińce, które miałam na całym ciele po biciu. Pal licho pasek, szmatę, czy trzepaczkę do dywanów. W pewnym momencie biła nas kablem. Przedłużaczem. W lato, w największe upały, chodziłam zawsze w długim rękawie, długich spodniach, bo się zwyczajnie wstydziłam. Raz miałam pręgę przez policzek i czoło, bo nie zdążyłam się zasłonić rękami, a mama jak lała to bez opamiętania. Wyzwiska były na porządku dziennym. Małpa, szmata, dz.wka - to ja. Bracia - skur.ysyny i suki.syny (tu przynajmniej mieliśmy tą satysfakcję, że w sumie to najbardziej samą siebie obraża).

Raz jeden wyżaliłam się koleżance, sama nie wiem czemu. Dziewczyna powiedziała o tym wychowawczyni - ot, pewnie nie mogła sobie poradzić z taką wiedzą, myślała, że może mi w ten sposób pomoże. Mój pech, że wychowawczyni to dobra znajoma mojej mamy i powtórzyła jej co za bzdury o niej córka opowiada.

A moja mama, ooo, ta to dobrą aktorką jest... Zawsze byłam zdania, że co roku powinna Oscara zdobywać. Przez kilka lat nawet nasz ojciec nie wiedział co się dzieje w domu, kiedy on jest w pracy. Dla obcych była przy tym słodka jak miód, ideał kobiety, to załatwi, to pogada, zawsze uśmiechnięta, chyba sama bym nie uwierzyła, że może tak katować swoje własne dzieci.

Mama tak się zdenerwowała, że przez kilka godzin ledwo się ruszałam, a przez kilka dni byłam cała obolała. Pamiętam, że wrzeszczałam i płakałam tak, że długo potem jeszcze bolało mnie gardło. Mieszkaliśmy w bloku... Teraz, po latach zastanawiam się - nikt nie słyszał, czy nikt nie chciał słyszeć?..

Jak wspominałam, tata długo nie miał o niczym pojęcia. Zastraszani przez matkę, siniaki tłumaczyliśmy bójkami między sobą, w co tata łatwo uwierzył. Dodatkowo, mama dobrze się kryła nawet przed własnym mężem - mistrzowsko potrafi symulować złe samopoczucie, a że kilka lat wcześniej miała jakieś kłopoty bodajże z sercem (za mali byliśmy, by nam wytłumaczono o co chodzi, a potem nigdy nie pytałam) i leżała w szpitalu, wszyscy bardzo o nią dbali. Dochodziło do takich sytuacji, gdzie mama kładła się do łóżka, obok łóżka na postawionym taborecie miała szklankę herbaty, cały zestaw leków i leżała prawie że umierająca... Gdy tylko przychodziła babcia albo wracał tata, płakała i żaliła się, że ona tak źle się czuje, a my jesteśmy tacy niegrzeczni, nie chcemy sprzątnąć, uczyć się, nie chcemy jej podać szklanki wody kiedy ona tak źle się czuje... I tekst, który nawet teraz cholernie boli - że czekamy tylko kiedy ona umrze i będziemy tańcować z radości na jej grobie.

I my obrywaliśmy szlabany i awantury, i od dziadków, i od taty - bo nie szanujemy mamy. A mamuśka, jak tylko babcia/dziadek/tata wychodzili z domu, jak gdyby nic, bez śladu jakiejkolwiek słabości, wstawała, darła się na nas, w ruch szła trzepaczka, kabel...

Po kilku takich latach przyszedł czas, kiedy tata wreszcie zauważył co się właściwie w domu wyprawia. Zaczął nas bronić. Wtedy agresja mamy ewoluowała. Skończyła się przemoc fizyczna. Zaczęła się na nas wyżywać psychicznie. Ciągle i nieustannie, w każdej godzinie, przy każdej okazji wbijała szpilę tak głęboko jak tylko było można i ciut głębiej. Nie jedna wielka awantura i spokój, tylko ciągłe, nieustanne poniżanie.

Jak to mówią, któregoś dnia przelała się we mnie czara goryczy... Zaczęłam wreszcie się "odszczekiwać" (jak to określiła mama), pyskować, kłócić się i walczyć o swoją godność.
Nie wyszłam na tym dobrze. Tuż po mojej wyprowadzce (kiedy nie miałam możliwości od razu tego sprostować) doprowadziła do konfliktu z ważną dla mnie osobą i to w taki sposób, że ta osoba ma mnie za... Ja wiem? Sukę, podłą, nie wartą uwagi i nie chce mnie znać. A ja mam tak wielki żal do tej osoby (i za to, że jej uwierzyła mimo że znała sytuację, i za to że nie chciała się potem spotkać, porozmawiać, bym mogła wytłumaczyć o co chodzi), że raczej nigdy sobie tego nie wyjaśnimy.

Dlaczego to napisałam? Bo dzisiaj na spacerze z synem usłyszałam z bloku krzyki. Krzyczało dziecko, po głosie sądząc około 10 lat. To nie był krzyk dziecka, które się uderzyło przy upadku, to był krzyk dziecka bitego. Kiedy zapytałam emerytek siedzących na placu czy nie wiedzą gdzie to się dzieje, usłyszałam tylko "pani da spokój, tam tak zawsze".

I tak jakoś to wszystko do mnie wróciło. Cały ten strach, ból, wstyd i upokorzenie, które zgotowała mi osoba, która kiedyś nosiła mnie pod sercem. I może ktoś też nigdy nie pomógł wtedy małej, bezbronnej dziewczynce bo "tam tak zawsze"?

Wezwałam policję. Mam nadzieję, że rodzice tego dziecka się opamiętają i zaczną być rodzicami, nie oprawcami.

wychowywanie

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Fomalhaut
69 75

Tobie nikt nie pomógł bo: 1. "Tam tak zawsze" 2. Rodzina to święty, nienaruszalny bastion 3. Nawet gdyby policja przyjechała i tak ty sama powiedziałabyś im, że nic się nie stało, a potem miałabyś jeszcze większe piekło. Choć przemoc kobiet jest o wiele rzadziej spotykana niż przemoc mężczyzn, to budzi większy sprzeciw, obrzydzenie i niedowierzanie. Po części wynika to ze stereotypu kobiety jako istoty delikatnej, słabej, uczuciowej; po części z tradycyjnej roli matki, żony. O ile nie dziwi agresja niezrównoważonej psychicznie i hormonalnie furiatki (jest to nie tak znów rzadkie zjawisko), to twoja matka jest przykładem zimnej wyrachowanej sadystki, która nie tylko do perfekcji opanowała sztukę upokarzania słabszych, ale też sztuke manipulowania tymi, których upokarzać nie mogła. Taka podwójna twarz to cecha charakterystyczna psychopatów. Kobiety-strażniczki z obozów koncentracyjnych, choć mniej liczne od swych męskich odpowiednków, potrafiły im zaimponowac wyrafinowaniem okrucieństwa wobec więźniarek. Ciesze się, że się uwolniłaś od swojej matki i życzę normalnego życia w normalnej rodzinie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 21

Co do przemocy kobiet: możliwe, że jest tylko rzadziej ujawniana niż mężczyzn.

Odpowiedz
avatar plytkozerca
6 10

Poza tym, jaką miałaby Farellka pewność, że matka sama nie walnęła by się parę razy kablem? Wtedy wystarczą jej zeznania i już męża do samochodu. A dzieci by pewnie nikt nie słuchał (vide historia "alkoholika" sphinxa - jeśli coś takiego jest możliwe to to tym bardziej). Policja zawsze wierzy kobietom...

Odpowiedz
avatar sophia
33 35

Z moja "mamusia" by się dogadała. Ja nie czekałam do matury, jak 17 lat miałam to manele spakowałam...

Odpowiedz
avatar monika931
1 1

Z mają także odnośnie przemocy psychicznej. Ja się jeszcze nie wyprowadziłam, nie mam kasy, więc nie dam sobie rady. Jakoś trzeba przetrzymać te pare lat...

Odpowiedz
avatar PepperMint
34 42

Dziękuję Ci że zareagowałaś. Po ludzku - dziękuję.

Odpowiedz
avatar plombabomba
30 34

Farellko przyłączam się do PepperMint - dziękuję. Może Twoja interwencja nic nie dała, a może zmieniłaś czyjeś życie. Miałam podobne dzieciństwo. Teraz to dla mnie zamknięty etap, nie wracam do tego, nie rozpamiętuję i nie płaczę - ale też nie zapomniałam. Mieszkam daleeeko i z matką się dogaduję tak, jakby to nie miało miejsca ale też nie ma między nami jakiejś więzi szczególnej czy okazywania uczuć. To, co po latach boli, to zachowanie babci - świadka wszystkiego. Kiedy od czasu do czasu w jakiejś rozmowie pojawi się wzmianka o moim dzieciństwie, to przeważnie babcia rozpływa się nad tym, jaka to moja mama była dla mnie wspaniała i cierpliwa. Ja ripostuję, że wręcz przeciwnie i tłukła często za nic. Po czym babcia stwierdza, że ja zawsze byłam czarną owcą w rodzinie i kłamię, wymyślam niestworzone historie. Przeszłość była jaka była, nic jej nie zmieni i chcę iść na przód, ale jeśli już o tej przeszłości mówimy, to chcę by powiedziane było wszystko i nie pozwolę robić z siebie wariatki.

Odpowiedz
avatar spy02
3 13

Wybacz że to tak określę, ale inaczej się nie da. S*ka a nie matka. Powinna udać się do psychologa już we wczesnym etapie (kiedy to się zaczęło). Wyrazy współczucia z mojej strony, dobrze że masz to za sobą.

Odpowiedz
avatar Ollie
26 36

Akurat się nie zgodzę. Suki bardzo dobrze zajmują się swoimi młodymi, więc obrażasz te wspaniałe matki ;)

Odpowiedz
avatar Caryca
10 14

Miałam swego czasu sąsiadów u których też były regularne awantury. Dzwoniłam na policję. Szkoda mi było dzieciaków.

Odpowiedz
avatar LittlePretty
11 15

Tak, bo co takiemu katowi po tym, że go zabiją? Umrze, nie będzie go nic więcej bolało, nic obchodziło. Ewentualnie chwila bólu przy śmierci, potem koniec. Ciężka praca w kamieniołomach albo całkowite odcięcie od świata (zamknięcie w maleńkiej klitce bez okien, z żelaznymi drzwiami z małą dziurą na talerz z jedzeniem) do końca życia byłyby o wiele lepszą karą. To pierwsze fizyczną, drugie psychiczną.

Odpowiedz
avatar attempt
1 9

Przykro mi, bo zupełnie nie rozumiem jak można nienawidzić i katować- psychicznie czy fizycznie swoje własne dziecko. U mnie jest problem z ojcem. Sąsiedzi nigdy nie reagowali kiedy lał moją mamę, teraz, gdy z bratem potrafimy się już bronić, dał spokój, ale wyżywa się ciągle psychicznie, wyzywa, obraża, robi na złość, poniża. Czasem też się zdarzy, że uderzy. Ludzie z bliskiego otoczenia nie pomagają. A ja nie wiem jak to zrobić. Też jest niezłym aktorem, dla obcych miły, pomocny, z poczuciem humoru. Przecież to żona i dzieci są złe. Mam nadzieję, że teraz dobrze sobie radzisz, i że założysz rodzinę, w której będzie dużo miłości i szacunku. Pozdrawiam Cię mocno.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Nienawidzić? Przecież to wszystko było "dla dobra dzieci", one na pewno regularnie słyszały że "jak dorosną to jej za to jeszcze podziękują, bo dzięki temu wyrosły na porządnych ludzi", itd.

Odpowiedz
avatar KrzychoZord
11 13

Dla wielu ludzi przemoc domowa w wykonaniu kobiet to jakiś rodzaj UFO. A znieczulica by nie powiedzieć wy*banie jest za to zjawiskiem powszechnym. A potem leci w Tv Uwaga albo Interwencja i te dramatyczne pytania prowadzącego "Czy można było coś zrobić?", "Czy to możliwe że nikt nic nie słyszał?" i inne tego typu...

Odpowiedz
avatar Sardonicus
16 18

Przemoc rodzinna mężczyzn jest szeroko nagłaśniana i napiętnowana, natomiast przemoc rodzinna kobiet jest tematem jakby wstydliwym, spotykającym się z pobłażaniem a przecież jest nie mniej szkodliwa. Pamiętacie historię dziecka bitego przez matkę, które błagało "żeby tylko krew nie leciała" ? To dziecko nadal jest z matką, nic takiego się nie stało, po prostu matka "wymagała tylko wsparcia wychowawczego". Gdyby tak zachował się mężczyzna, dostałby wyrok i odebrano by mu dziecko. Mam nadzieję, że ten chłopczyk jakoś to przetrwa. Farellka, szkoda, że ojciec nie pomógł wam w taki sposób aby udowodnić twojej matce przemoc rodzinną, bo jak słusznie zauważył WezPigulke, kiedyś będziesz jeszcze musiała swojej rodzicielce płacić alimenty.

Odpowiedz
avatar vegetariana
7 9

Też mieszkałam w bloku, u sąsiadów z dołu niemalże codziennie były awantury, kobieta krzyczała "ratunku, pomocy, ludzie!!!" dziecko płakało, wzywaliśmy policje za każdym razem. Myśleliśmy: mąż alkoholik robi awantury (bo często widywaliśmy go w stanie upojenia), po pewnym czasie okazało się, że nie kto inny tylko ta błagająca o pomoc sąsiadka biła dziecko i męża (tego ostatniego całkiem ostro, siniaki i krew u niego to norma, tylko każdy myślał, że napił się przewrócił czy coś, sami wiecie jak jest....)

Odpowiedz
avatar WezPigulke
10 10

Jeszcze jej będziesz płaciła alimenty na stare lata.

Odpowiedz
avatar mejoza
4 6

Ja nie mogę pojąć pierwszej sytuacji... Mnie na szczęście nikt nie bił (no, może raz czy dwa oberwałam po tyłku ale sama przyznaję, że zasłużyłam)Za to doskonale potrafię się odnaleźć w tej drugiej (psychicznej) Mam macochę. Na pokaz dobra, kochana matka. Zawsze mnie nienawidziła i niezależnie co bym nie zrobiła zawsze byłam ta gorsza. Wyzwiska na porządku dziennym. I przez nią utrzymuję kontakt tylko z połową mojej rodziny. (tą od strony prawdziwej mamy tam nikt jej nie słuchał po prostu)

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
12 16

Widzę, że nie tylko ja miałam "sielankowe" dzieciństwo zgotowane przez mamę:) Tłukła tak długo, aż straciła siły, a ja się dusiłam od własnego płaczu. Pamiętam, jak siedzę na dywanie i nie mogę złapać oddechu. Trzęsę się. Psychicznie mnie zgnoiła. Za długo by opisywać. Teraz żyjemy w zgodzie. Ale ja naprawdę nie umiem zapomnieć. A wiecie, o co mam do niej największy żal? Że NIGDY się do mnie nie uśmiechała.

Odpowiedz
avatar DworzankaKrolaArtura
13 15

Ja to znowu w dzieciństwie pamiętam bicie kogo popadnie (oprócz dzieci) przez mojego ojca. Pamiętam jak ciągle zabierała go policja. Teraz to zdarza się, że zostanę nazwana idiotką, debilką, sz*atą, ku*wą, dzi*ką, ... . Niedawno skończyłam 18 lat, a już na dniach wyprowadzam się z domu. Oczywiście potajemnie, zostawię tylko list po sobie. Mam załatwione mieszkanie i pracę. Ze szkołą też sobie poradzę. Przy kochanej rodzince nie wiem czy dożyłabym jutra, bo psychicznie nie wytrzymałabym. Alkohol ważniejszy niż jedzenie, woda, rachunki. Są apodyktyczny - jak mówią, że nie wyprowadzę się z domu do ukończenia 30 roku życia to nie. Ale im niespodziankę sprawię ;) Nie życzę nikomu patologii w rodzinie. To jest najgorsze co może być.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 10:32

avatar konto usunięte
4 4

Tylko przypadkiem nie podawaj swojego adresu i zabroń wszystkim znajomym robienia tego. Mam nadzieję że wyprowadzasz się na tyle daleko, żeby nie natknąć się przypadkiem na rodziców np. w drodze do pracy? Trzymam kciuki i gratuluję szybkiej decyzji, ja zdecydowałem się niestety o kilka długich lat za późno.

Odpowiedz
avatar DworzankaKrolaArtura
2 2

Jedynym miejscem, w jakim mogą mnie znaleźć to szkoła :) Nie, znajomi nie znają adresu, a nawet jeśli to i tak mnie nie wkopią. Zamierzam jeszcze wrócić w międzyczasie na jeden dzień z moim narzeczonym - jeśli rozmowa z nim nie pomoże (człowiek miły, wygadany, pomocny, jedyny facet i jedna z 2 osób na świecie, której ufam) to mam na nich całkowicie wylane, a raczej na ojca, bo gdyby nie on to było by słodkie życie. Mama nie była by zła, gdyby nie silne wpływy pięści i charakteru ojca.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Proponowałbym jednak całkowite zerwanie kontaktu na dłuższy okres. Jak znam takich rodziców, to nagle staną się kochani i wspaniali i wezmą Cię na litość, ugłaskają, a potem będzie jak zwykle. Uciekaj jak najdalej i przez rok nie pokazuj się im na oczy. Po roku na spokojnie rozważ spotkanie, robienie tego teraz nie ma sensu. Piszę z doświadczenia własnego i dwóch znajomych dziewczyn którym pomagałem w podobnych sytuacjach. Trzymam kciuki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 22:19

avatar DworzankaKrolaArtura
0 0

Dzięki wielkie :) Właściwie to wiesz... na litość mnie już i tak nie wezmą, więc własciwie to i tak nie ryzykuję niczego :) Za bardzo kocham narzeczonego, żeby po załatwieniu wszystkiego wrócić do rodziców :) Ale i tak dziękuję za rady, do momentu wyprowadzki i ewentualnego spotkania jeszcze ok. tygodnia, także mam czas na przemyślenie sytuacji ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2012 o 13:19

avatar maille
4 4

moja mama jest podobna, z tym że nie biła. ciągle się zastanawiam co jest tego powodem... całkowity brak kontroli nad własną złością...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 13

nie wiem czemu do dzisiaj bolą cie tamte słowa - podejrzewam, że faktycznie życzyliście jej śmierci. ja mojemu staremu zawsze życzyłam od najmłodszych lat z tego co pamiętam. większość świętoszków pewnie myśli jak tak można - można ku*wa i wcale się tego nie wstydzę

Odpowiedz
avatar dzastice
2 2

Wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem i kochasz swoją matkę. Idziesz przez park i widzisz rodziny, mama przytula swoje dziecko, mówi mu że go kocha itd, itd. A później wracasz do domu, obrywasz za nic i dodatkowo słyszysz takie słowa. Takie słowa bolą, kiedy jest zupełnie odwrotnie. Dziecko szuka akceptacji, miłości, a w zamian słyszy, że chce żeby matka umarła... Niesprawiedliwość i tyle, a ona potrafi zaboleć, oj potrafi.

Odpowiedz
avatar Palring
10 10

Odnoszę wrażenie, jakbym czytał o mojej teściowej. Na zewnątrz troskliwa matka i babcia, a tak naprawdę zapatrzona w siebie wredna suka! Ma gdzieś to, że niszczy małżeństwo własnej córki - jej mąż (czyli ja) jest za to odpowiedzialny. Manipuluje własną córką - widać to po dłuższym pobycie żony u matki. Zawsze jest negatywnie nastawiona do własnego męża i ma milion nowych argumentów za matką, a przeciw mnie. Udaje świetną babcię, ale nie ma pojęcia o wychowaniu dzieci. Córka po trzech miesiącach wróciła od niej rozpuszczona, rozwrzeszczana i zupełnie niepodobna do siebie. Udaje dobrą i troskliwą babcię, a wydziera mordę na niespełna roczne dziecko. Drze mordę i stosuje kary ("jak nie chcesz jeść, to za karę pójdziesz do wózeczka..."). Najlepsze jest to, że nikt oprócz teściowej nigdy nie krzyczał na moje dziecko (przynajmniej nikogo na tym nie przyłapałem). No i co z tym zrobić? Zależy mi tylko na dziecku. Czasami mam ochotę wyjść i nigdy nie wracać, ale co będzie z dzieckiem kiedy ja pójdę do pracy?

Odpowiedz
avatar acocieto
2 4

Jeż{eli byłaś najstarsza , to po wyprowadzce mogłaś w sądzie walczyć o opieke nadrodzeństwem .

Odpowiedz
avatar Tunia159
7 9

Czuję się jakbym czytała własną historię... Nasze matki by się świetnie dogadały. Nie wstydzę się przyznac, iż swojej życzę śmierci od wielu lat. 4 lata temu doczekałam się siostry i oczywiście jak była malutka to wszystko :"przecież mała... ; Nauczy się..." itp. a od około roku terror i na niej jest dokonywany, gdy tylko ruszy coś z miejsca. (moja matka jest dodatkowo pendantką, więc o awanturę nie trudno). Mam to szczęście w nieszczęściu, że chociaż mój ojciec (którego bardzo kocham) odszedł 12 lat temu zostawiając nas same, to nie zerwał kontaktu i gdy tylko zorientował się jak wygląda sytuacja pomagał mi jak mógł i robi to nadal. Muszę wytrzymac jeszcze tylko 4 lata i mam zamiar wyprowadzic się jak najdalej zabierając swoją siostrę ze sobą.

Odpowiedz
avatar nebeleska
10 12

coz, skad to znam. Tyle ze moja przestala mnie lac jak mialam z 15 lat. Prosty powod, ktorego nigdy sie nie bede wstydzic, po prostu jej oddalam. Nie bedzie nikt mnie lal i mieszal z blotem. Pozniej probowalam sie z nia dogadac, ale ostatnio po prostu przegiela, mianowicie zaczela robic na zlosc mojemu dziecku, a to sobie wyrzuci jedzenie co przygotowalam, a to specjalnie zniszczy cos od niego. Od tej pory udaje ze nie mam matki.

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
4 8

Ja też swojej oddałam kiedyś, ale to już na studiach było:p Poleciała do dziadków się poskarżyć. Rok ze mną nie rozmawiali. Nie mogę im tego wybaczyć. Święta, ja sama w domu, bo rodzice pojechali do dziadków, ale beze mnie, bo PRZECIEŻ MAMĘ POBIŁA. Odepchnęłam ją tylko. Nikt mnie nie zapytał, jaka była prawda.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 15:12

avatar konto usunięte
4 6

Serce mi się kraje, bicie małej, bezbronnej i chwilowo zależnej od siebie istoty jest szczytem okrucieństwa. Ale pewnie taka "mać" miała argument typu "dzięki temu wyrosną na ludzi". I szacun dla Ciebie, mam wielką nadzieję, że Twoja interwencja pomogła tamtemu dziecku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 15:25

avatar lebarim
7 9

Jakie to smutne, że tylu ludzi jest bitych i poniżanych przez swych bliskich. Niestety, i ja przeszłam przez to piekło. A raczej przechodzę. Nadal. Bita i poniżana przez dziadka, babcię, ojca, kiedyś i matkę. Teraz, kiedy jestem już poza granicami tego kraju, kiedy odcięłam od siebie dwóch przepitych katów, ich synek nadrabia. I to nie jest już tylko bicie czy katowanie na oślep. Teraz to znęcanie się psychiczne, wyzywanie i groźby - że zabije, udusi, pier*olnie że się nie pozbieram, etc. w ten deseń. Według niego jestem narkomanką, schizofreniczką i poj*bem, nie wiedzącym na czym świat stoi. Prawda - przez lata takiego traktowania dostaję ataku spazmów i histerii, kiedy tylko ktoś podniesie na mnie głos. Taki odruch. Psycholog, psychiatra nie pomogli, sama muszę sobie radzić. Jeszcze te dwa lata, byle do matury. I zwiewam, bo żyć się nie da. Gratuluję postawy, naprawdę. Te babusie modlące się do jedynego słusznego radia z Ryjem powinny się zapaść pod ziemię, a rodziców takiego dziecka powinni przypalać pogrzebaczem. Kara śmierci to dla takiego typa... Nawet nie mam słów na to.

Odpowiedz
avatar xxx
3 5

Aha, czyli miała nakręcić film i wrzucić na youtube?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Nom albo na fejsa. A tak to nie ma dowodów na nic

Odpowiedz
avatar muszka
3 5

Bardzo smutne miałaś dzieciństwo :( Dobrze, że nie jesteś obojętna na krzywdę innych pomimo, że tobie nikt nie pomógł.

Odpowiedz
avatar Martiniti
8 10

Dobrze zrobiłaś ,że zareagowałaś,dzieci w takich sytuacjach czują się bardzo samotne i nie wiedzą co robić by się uwolnić od przemocy fizycznej i psychicznej.Ja też miałam takie dzieciństwo,mój tata zmarł gdy miałam 7 lat.I od tego czasu moja matka wszystko odreagowywała na mnie ,lała mnie kablem ,wyzywała,szykanowała.Gdy miałam 8 lat,miałam tak dość życia ,że chciałam popełnić samobójstwo,ona wtedy jako ta troskliwa mamuśka zapisała mnie do psychologa.Do dziś nie rozumiem dlaczego pani psycholog mi nie pomogła,może moja matka przed nią potrafiła nawet tak świetnie grać troskliwą mamę .Lata szykan i terroru psychicznego sprawiły ,że stałam się jej prywatną służką,robiłam wszystko jak i co chciała.Dopiero mój mąż pokazał mi,że to co ona ze mną robi jej złe,nauczył mnie jak się bronić i,że w ogóle ja mam prawo do własnego zdania ,przez co oczywiście stał się jej wrogiem publicznym numer 1.A ja się cieszę ,że go mam,bo dzięki niemu uczę się jak powinna wyglądać rodzina i jakie powinny w niej wyglądać normalne,zdrowe relacje.A wiecie czego najbardziej nie mogę jej wybaczyć,tego,że jako kilkulatka byłam molestowana przez swojego starszego brata,a ona mi nie pomogła,bo on zawsze był jej ukochanym syneczkiem i no wiecie co by ludzie powiedzieli.W dodatku wmawiała mi,że sama sobie jestem winna .Przez lata tak się nawet czułam . Teraz chociaż mam 26 lat,od kilku lat swoja rodzinę,to czasem gdy koszmar w nocy wraca,to się budzę i czuję się tak bezsilna i bezradna jak wtedy gdy byłam dzieckiem.Dlatego trzeba pomagać dzieciom,nie wolno ich zostawiać samych.

Odpowiedz
avatar lolax
4 4

Ciężko jest mi to czytać bo mam podobne wspomnienia do Twoich. Zawsze jak podejrzewam że gdzieś "coś" się dzieje to reaguje bo myślę o tym jakie będą te dzieciaki po takiej szkole życia za młodu. Dobrze postąpiłaś a co do matki, nie próbowała nawiązać kontaktu?

Odpowiedz
avatar nightwishygt
3 5

Współczuję Ci matki. Historia naprawdę "piekielna". Dobrze, że wezwałaś policję, jak słyszałaś krzyki, płacz dziecka bitego. Dałem dwa razy mocne, raz jak nie byłem zalogowany, raz jak się zalogowałem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

sfrustrowane kobiety nieradzące sobie z życiem całą złość i bezsilność wyładowują na słabszych.miałam też tak.boję się ,że to jest w genach.nie chcę zakładać rodziny. czasami jak coś mi sie przypomni dziwię się ,że taka osoba potrafi być tak dwulicowa.i ta niepewność kiedy i w co wbije szpilę. bardzo Cię rozumiem. Trzymaj się:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 23:31

avatar kalipso
2 2

Strach przed założeniem rodziny po takim dzieciństwie - znam to bardzo dobrze. Wstyd i ukrywanie sińców, ran, blizn. I ta niemoc, która nie pozwala zapomnieć. W przeciwieństwie do wielu tu piszących, sprawy po części rozwiązały się same. Mój oprawca zmarł nagle we śnie, kiedy byłam jeszcze nastolatką. I wiecie co? Pozostał mi wstyd, że w duchu zamiast żałoby zakiełkowała zimna, podła satysfakcja. Bardzo dziwne uczucie.

Odpowiedz
avatar kitof
4 4

mam identyczny problem z różnicą że mam ojca pijaka

Odpowiedz
avatar kiru
8 12

Twoja historia popchnęła mnie ku temu by podzielić się na forum publicznym osobistymi doświadczeniami. Inteligencka rodzina- z dominującym w niej zawodem "belfra". Moi rodzice mając do czynienia z jedynakiem,dzieckiem spokojnym aczkolwiek nie pałającym miłością do edukacji[problemy z pewnymi przedmiotami,plus nauka na minimum] popadali w swego rodzaju choleryczne ataki-co kończyło się niejednokrotnie przelewaniem na mnie swych frustracji- oraz skrzywiali mi psychikę co rusz wmawiając mi jakim to niczym jestem,i co to ze mnie nie wyrośnie. Ich zawód nie był zbyt pomocny. Powodował dość często że łapał ich potworny stres-a jak wiadomo takowy poza kontrolą działa negatywnie na wszystko. Co następowało? Stawianie dziecka na lini ognia i przelewania wszystkiego na nie. Dodajmy dla przykładu że byłam w podstawówce,i już wtedy byłam wycofana na tle rówieśników,zamknięta w sobie,oraz w domu z reguły pod kluczem. Złe stopnie? Mamusia przeszła do rękoczynów-pod postacią bicia po twarzy z "liścia" czy też-jeśli się zasłoniłam-przy braku efektu,używania kapcia w celu "wyedukowania mej osoby i wbicia mi czegoś do głowy". W przypadku takowych akcji potrafiła zostawić mnie samą w pokoju,wrócić po godzinie,mówić jak to mnie kocha,tulić,a w momencie gdy nie chciałam jej pocałować czy tulić,potrafiła drzeć mordę[nie twarz,w tym momencie mordę] jakobym była wyrodna i obrzydliwa[et cetera bowiem odysei nie chce tutaj pisać].Dziadkowie od strony matki[bowiem tylko takowych posiadam-w dodatku dziadek były alkoholik,oboje emerytowani nauczyciele] propagowali tradycyjne metody- pyskniesz? z liścia w twarz. Pokażesz że niby nas nie kochasz?Wprowadzimy cię w punkt typu "jesteś wyrodna,nie przyznajemy się do ciebie". Czas mijał,i tak oto sobie rosłam,co rusz dobijana kąśliwymi uwagami, bez braku swobody w stylu,swobody w poglądach, bez wolności towarzyskiej[nie mogłam u koleżanek nocować,czy też nawet zawitać u nich w domu-do czasu gimnazjalnego]. Ojciec pozostający przy przemocy psychicznej,w gimnazjum zaczął szarpać mnie za włosy,popychać o szafki,matka m.in wmawiała mi z dziadkami że jego zawał to moja wina i że jeżeli jeszcze jednego się dorobi-zostanę wyp.erdolona z domu. W momencie gdy poczęłam się buntować,z pomocą jednej znajomej-jedynej która usłyszała moje nieme wołanie o pomoc- poczęłam korzystać z pomocy psychiatry [w formie rozmów,porad,wyrzucania z siebie wszystkiego] zaczęłam się przebudzać,być bardziej sobą-doszło wreszcie do mnie że to całe oczernianie,robienie ze mnie ku.wy,kretynki,negowanie moich pasji i inne aspekty życia rodzinnego-wynikają z powodu tego iż to moi rodzice mają problem nie ja. Niejednokrotnie za poradą specjalisty-próbowałam ich "uświadomić,zbudować coś od nowa". Bez skutecznie.Nagonka nasilała się niemalże z każdym dniem. Rodzinne więzy za czasów licealnych zostałby bezpowrotnie przerwane. Szopka odstawiana przez nich przed uczniami,znajomymi i innymi była wystarczającym majstersztykiem by inni postrzegali mnie jako dziwaka i przeciętnego ucznia,podczas gdy ich wynosili na piedestał za udzielanie się,bycie wspaniałymi psorami i sympatycznymi ludźmi. Zbyt wysokie rachunki? Każmy jej zapłacić tym co zarobiła w pracy sezonowej. Wypadek-awaria piecyka,trafienie przez nich do szpitala w stanie krytycznym?-To moja wina i że rzygać im się chce na myśl że muszą ze mną żyć-oto pierwsze słowa jakie posłyszałam od ojca gdy tylko przybyłam do szpitala.... Pominę część detali,pominę część wspomnień których za wszelką cenę unikam. W ostatniej niemalże chwili zdecydowałam się wyjechać daleko,za granicę by rozpocząć od nowa-zdana tylko na siebie, podczas gdy oni nie mieli szansy na kontakt ze mną. Zapomnieć tego co rodzina mi robiła-nie zapomnę,ale dałam im szansę na kontakt- I co mi z tego przyszło? oskarżenia jakobym ukradła pieniądze od babci na bilet,nie była bez skazy,jako bym doprowadziła do arytmii u matki,i wiele innych zarzutów mnie nie ominęło. Nie odzywam się, co rusz czyhają na mnie telefony od "milusiej mamusi"-któr

Odpowiedz
avatar Matoka
5 5

Moja babcia była taka jak Twoja matka. Też był kabel, awantury o byle co, szlabany po półtora miesiąca. A najgorsze było dla mnie znęcanie się psychiczne nade mną. Mój mąż długo musiał mnie "prostować" żebym zachowywała się jak człowiek, współżyła w społeczeństwie i nie reagowała na każde niemiłe słowo krzykiem, płaczem i smutkiem. Może kiedyś opisze tutaj swoją historię. Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar markownik
7 9

Heh... Opis zupełnie jak bym widział moją babcię. Miałem to nieszczęście, że wychowywała mnie i mojego brata przez większość dzieciństwa. Tyle chciałbym w tym komentarzu napisać, że chyba kiedyś walnę na piekielnych swoją historyjkę jako osobny wątek. A co do finału opowieści, to sam opieprzyłem ostatnio gościa, który spuścił manto swojemu 2-3 letniemu synkowi, bo uciekł mu ze sklepu. Tak się wkur...łem, że gdyby nie to, że maluch stał obok, to bym gościa obił. Dziwi mnie tylko to dlaczego rodzice karzą dzieci za swoje własne błędy. Sam od małego byłem lany za najmniejszy przejaw "nieposłuszeństwa" i nie rozumiem dlaczego, zwłaszcza będąc ojcem 2-letniego urwisa. Ja wiem, że jak mi nawiał gdzieś, to ja go za słabo pilnowałem i to moja wina, bo dla dziecka to normalne, że broi i nie zawsze się słucha. I jak mi zwiewa, to go łapię i przytulam, a nie leję. Zresztą jedyną "karą fizyczną" jaką zna mój urwis to łaskotki, ale chyba je lubi, bo broi na potęgę ;D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2012 o 14:55

avatar obserwator
5 7

Złotka, czytam to i czytam, i coraz bardziej jestem za drakońskimi testami dla kandydatów na rodziców. Wnikliwe badania psychiatryczne, testy psychotechniczne, na inteligencję... i wówczas zgoda władz na posiadanie potomstwa. Jak w dawnej Anglii - "Fornication Under Consent of the King". Oby łatwiej było zostać kosmonautą, niż rodzicem. Jeśli, w czasie naprawy stacji, zgubisz część wartą 100 000 baksów, trudno. To martwy przedmiot. Dobrze piszę? Polać mi!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2012 o 22:45

avatar kiru
2 4

Znając życie utworzyło by się coś w rodzaju obrońców praw przyszłych rodziców i by były cyrki nie cyrki... Ja przez swoje doświadczenia boje się mieć tego kogoś a co dopiero dziecko...Co by było gdybym sama mu przyłożyła... Ta koszmarna wizja towarzyszy mi od zawsze i często nie daje spokojnie zasnąć.

Odpowiedz
avatar obserwator
-1 1

Pewnie nie mieliby za wiele do powiedzenia, gdyby to i tak król podejmował ostateczną decyzję. No cóż, są narody, gdzie może być demokracja, a istnieją i takie, które jej mieć nie mogą.

Odpowiedz
avatar markownik
-1 1

kiru, nie można się bać całe życie :) obserwator, zgadzam się z Tobą w 100%, zwłaszcza jak czytam niektóre historie tu zamieszczane, lub mam (nie)przyjemność widzieć takich rodziców lub dziadków roku w realu. Najgorsze jest to, że ryją takim zachowaniem banie swoich dzieci, które potem w ten sam sposób niszczą swoje dzieci. Sam kiedyś uważałem, że mnie starzy dobrze wychowywali i że jak będę miał dziecko, to też je będę ćwiczył pasem jak będzie niegrzeczne. Dopiero tuż przed trzydziestką, po próbie "S" i późniejszej psychoterapii otworzyły mi się oczy co może z psychiką człowieka zrobić babcia psychopatka i rodzice, którzy jedyną metodę wychowania jaką znają to tresura. Powiedziałem sobie, że moje dziecko nie będzie nigdy tak wychowywane i nie jest. Umiem, a przynajmniej staram się postawić mu granice bez używania pasa, czy nawet darcia japy. Śmieszy mnie tylko czasem to, że moja matka ma do mnie pretensje, że będąc dorosłym człowiekiem, nie umiem z nią rozmawiać i szybko się "irytuję" jak chce ze mną pogadać. Nie dociera do niej to, że tak jest, bo jak mnie wychowywała, to jedyną formą komunikacji między nami był wojskowy pas w jej ręku...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 sierpnia 2012 o 19:11

avatar konto usunięte
0 2

Jak zacząłem czytać, myślałem zaproponuję zamianę. Ale teraz może, współpracę w załatwianiu prawnie, ludzi niszczących życie swoich dzieci. Może jestem dziwny, ale nigdy bym swojego dziecka nie skrzywdził!!! A zabił bym każdego co by mu krzywdę zrobił!!

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

Farell wielki PLUS za reakcje, przeszlam podobne historie, moi rodzice- oboje- nie potrafili sobie z emocjami poradzic... wreszcie ktos, kto walczy i nie wmawiq mi, ze dzieci nie bite to dzieci wychowywane bezstresowo jakbys chciala pogadac, to zapraszam, poczytaj tez ksiazki Alice Miller oraz Susane Froward

Odpowiedz
Udostępnij