Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nigdy więcej wolontariatu. Moja mama pracuje w szkole podstawowej, ma w klasie…

Nigdy więcej wolontariatu.

Moja mama pracuje w szkole podstawowej, ma w klasie dziecko z rodziny patologicznej (5 rodzeństwa, troje z nich ma każde innego tatusia, którzy nie są specjalnie zainteresowani opieką nad potomstwem, matka nie pracuje tylko płodzi kolejne dzieci, by dostawać zasiłek), które ma spore problemy z językiem angielskim, jeśli 28 sierpnia nie zaliczy testu z całego semestru, to zostanie na drugi rok w 4 klasie.

Chłopiec dostał na całe wakacje "korepetycje" od swojej nauczycielki. Żeby "nie tracić czasu na sprawdzanie prac domowych", spytała się mojej mamy czy ja bym nie mogła przychodzić i w czasie jak ona będzie przerabiać z dzieckiem materiał, ja bym sprawdzała prace domowe, krótkie jakieś jego prace pisemne i ćwiczenia. Oczywiście dostanę dokument, że pracowałam jako wolontariuszka, co "w dzisiejszych czasach jest przecież niezbędne". Zgodziłam się.

Zajęcia 1: ja przyszłam, chłopiec przyszedł, ona nie. Czy nie uprzedzała mnie, że ma bardzo pilną sprawę w urzędzie i jej nie będzie? Nie? Musiało jej wylecieć z głowy. Ale chyba nie sprawiło mi to żadnych problemów prawda? (Nie, skądże. Nie miałam pojęcia czego mam dziecko uczyć, co będzie na jego teście, co przerabiał na zajęciach, nie mam żadnych pomocy naukowych, gdzie tu może być problem?)

Zajęcia 2 i następne: ja przyszłam, chłopiec przyszedł, ona nie. Jest na wakacjach, do 26 sierpnia...

Pomińmy kwestię, że dziecko jest wyjątkowo niechętne do robienia czegokolwiek poza graniem w piłkę i graniem na konsoli. Nie wie co robili na zajęciach, nie ma zeszytu, nie uzupełniał ćwiczeń, nie lubi prac domowych i w ogóle ten angielski jest głupi. Pomińmy kwestię, że ja nie widzę możliwości by przy jego poziomie wiedzy (4 klasa podstawówki, nie zna alfabetu., wszystko pisze tak jak słyszy) i przy takim nastawieniu, on ten test zaliczył. Ale potwornie irytuje mnie fakt, że ja "w ramach wolontariatu" robię coś, za co możliwe że pani nauczycielka dostanie dodatkowe pieniądze. Bo przecież "oficjalnie", to ona uczy to dziecko, a ja "jedynie" pomagam przy sprawdzaniu prac pisemnych. I w razie jak się dziecko jednak nauczy, to oficjalnie będzie to JEJ zasługa.

Komentarz mojego (mocno cynicznego) znajomego:
- Wiesz dlaczego pracodawcy tak lubią wolontariuszy? Bo mieć wolontariat w CV, to jakbyś mówiła "Jestem frajerem, który chętnie zrobi za darmo coś, za co innemu człowiekowi trzeba by zapłacić".

Postscriptum, 1 sierpnia. Po tym jak dzieciak przyszedł 6 raz raz z rzędu z nieodrobioną pracą domową, a mnie się znudziło zadawanie mu dodatkowych zadań, których on i tak nie robi, plus po odkryciu, że po 3 latach nauki języka angielskiego dziecko nie umie się nawet przedstawić (nie wspominając o uczenie się czegokolwiek co ja mu zadaję) i plus po kompletnym braku kontaktu z panią nauczycielką, stwierdziłam, że jednak będzie lepiej jak dziecko zostanie na drugi rok w tej samej klasie i uczyć go nie będę.

Dziecko się nie przejęło, matka się nie przejęła, nauczycielka się nie przejęła.

Szkoła podstawowa...

by nighty
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 23

I po co przychodzisz na kolejne zajęcia? Dzieciak niezainteresowany nauczeniem się, nauczycielka - niezainteresowana nauczeniem go. Zostaw to w cholerę i niech się użerają między sobą. Twój znajomy nie jest cyniczny tylko jest realistą.

Odpowiedz
avatar BiBitch
14 14

Dokładnie, nie wiem czemu nie rezygnujesz po takich dwóch numerach odstawionych przez szanowną panią pedagog.

Odpowiedz
avatar Vividienne
11 11

Zwłaszcza, że pani "pedagog" taka słowna, że na Twoim miejscu nie spodziewałabym się nawet bezproblemowego otrzymania papierka na koniec.

Odpowiedz
avatar nighty
3 9

Bo mimo wszystko jest mi szkoda tego dziecka. Mama tak zainteresowana nim że nawet nie wie jakie oceny ma dziecko, tatuś jest "gdzieś" a dodatkowo co chwilę mu nowe rodzeństwo przybywa... Wiem teoretycznie że to nie powinno być moje zmartwienie ale jednak jest mi go szkoda.

Odpowiedz
avatar snapper
12 12

No to twój kolega ma rację z definicją wolontariusza, doskonale się w nią wpisujesz. Szczególnie, że dzieciak też ma w nosie swoją sytuację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@nighty - przy tak miękkim sercu wyhoduj sobie twardą d. Wszyscy mają jego promocję do następnej klasy w głębokim poważaniu łącznie z nim samym, a Ty się przejmujesz... Dzieciak nie zda tak czy tak przy swoim podejściu. Ani kasy z tego nie masz ani satysfakcji, a zaświadczenie o wolontariacie cokolwiek Ci da? Wątpię.

Odpowiedz
avatar Weronika02
1 1

Co do chłopaka to przypomina mi mojego kolege z klasy , a pewnie i tak nie zda z takim zapałem .

Odpowiedz
avatar theorist
12 12

Jak tak lubi grać na konsoli to podmienić mu gry z polskich na angielskie, będzie musiał się nauczyć. tylko czy matka pomoże

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Jeden warunek - musi grać w coś takiego, żeby do rozgrywki było potrzebne rozumienie tekstu na ekranie. Bo rozwalać hordy stworków czy kierować wyścigówką to można nawet jak gra będzie po chińsku.

Odpowiedz
avatar Vhailor
2 2

W dzisiejszych czasach niestety bywa ciężko o takie gry... Rozgrywka spłyca się do biegania i rozwalania potworków, a kiedy trzeba ruszyć makówką, komputer robi to za ciebie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Czwarta klasa podstawówki i już komis? "Ambitnie", że tak powiem.

Odpowiedz
avatar nighty
5 5

Ja i tak jestem zdumiona że on przeszedł 3 lata nauki angielskiego skoro chłopak ma problemy z podstawowymi rzeczami takimi jak liczenie (nie potrafi podać wieku swojego, swojego psa albo kogokolwiek/czegokolwiek) , przedstawianie się albo opowiadanie o hobby...

Odpowiedz
avatar Hagen666
-1 7

Typowy opis "Dzieciomatów"Nasuwają się jedynie 2 pytania: 1)DLACZEGO "tego"jeszcze nie wysterylizowano. 2)Po cholere tracuć czas,energię i kasę na kształcenie tego typu "downów"

Odpowiedz
avatar nuclear82
4 6

Nie wina dziecka że wyszło z tego "dzieciomatu". Wina dziecka natomiast że i tak ma wszystko w d... i za kilka lat dołączy do licznej grupy ulicznego menelstwa co tylko życie ludziom uprzykrza a do roboty nawet palcem nie kiwnie. Bo nauczone że nic nie trzeba robić, matka tylko się ru... i zasiłków styka.

Odpowiedz
avatar amros
3 3

Mi też by było szkoda dzieciaka, ale tylko wtedy, gdy przejawiałby chęć nauki i poprawy swojej wiedzy. Po dwóch, trzech zajęciach na pewno musiałaś już zauważyć, że obie rzeczy miał w głębokim poważaniu, więc przykro mi, ale taką trochę naiwnością się wykazałaś w tym wypadku, próbując go na siłę zbawić.

Odpowiedz
avatar anyanka
0 0

Jak dla mnie nauczyciel i pedagog to dwie odrębne jednostki.

Odpowiedz
Udostępnij