Pracuję w dziale personalnym pewnej firmy. Niedawno przeprowadzałam rekrutację na stanowisko recepcjonistki w naszej firmie, oprócz bardzo dobrej znajomości języka angielskiego lub niemieckiego, umiejętności obsługi komputera i min. rocznego doświadczenia w pracy na recepcji nie było jakiś szczegółowych wymagań. Dostałam multum CV (sprawa ich treści/wyglądu to temat na oddzielną historię) i wybrałam 10 osób z różnych grup wiekowych na rozmowę. Opiszę wam kilka [K]kandydatek:
1) Światowa kobieta.
Pani spóźnia się na rozmowę, 5, 10, 20, 30 minut... w końcu zadzwoniłam do niej z pytaniem co się dzieje, czy ma jakiś problem z dojazdem (nasza firma znajduje się na obrzeżach miasta, autobus jeździ co pół godziny). Oto jaką usłyszałam odpowiedź po kilku próbach dodzwonienia:
[K]: Uznałam że nie będę jechać na rozmowę, bo to na zadupiu, a ja bym wolała w jakiejś MIĘDZYNARODOWEJ firmie pracować.
Tutaj nie do końca wiem o co jej mogło chodzić, chyba miała przekonanie, że wszystkie międzynarodowe firmy mają siedziby w centrum. Widocznie nasza jest wyjątkiem ;)
2) Jasnowidz.
Wygląd pani różnił się diametralnie od tego przedstawionego w CV, tam widziałam normalną dziewczynę, a pojawiła się osoba będąca, co tu dużo mówić, Plastikiem. Skóra spalona solarą, włosy czarne jak noc, a cienkie i rzadkie jak nitki, strój bynajmniej biurowy – obcisła biała bluzka bez rękawów w srebrne cekiny, czarna miniówka ledwo zakrywająca tyłek, do tego niebotyczne obcasy. Plus oczywiście długie tipsy. Ale nic, skoro już przyszła to przeprowadźmy rozmowę.
[J]a: Witam panią, nazywam się Kailiani XXX i...
[K]: Ale ja chcę rozmawiać z szefem!
[J]: Niestety, ale to ja przeprowadzam rekrutację...
[K]: Chcę rozmawiać z kimś kompetentnym, proszę przysłać tu szefa!
Mimo moich tłumaczeń, pani po prostu wstała i wyszła z pokoju i zaczęła zaglądać do każdego pokoju obok krzycząc „Gdzie szef?!” Na szczęście był na tym piętrze ochroniarz i szybko wyprowadził ją poza bramy firmy (chociaż zdążyła już „oblecieć” 4 pokoje). Chyba jej się pomyliły oferty, niestety szef nie szukał osobistej asystentki. Swoją drogą, ciekawe jakby zareagował szef gdybym do niego zadzwoniła i powiedziała że ma przyjść, bo pani na rozmowie na recepcjonistkę tego żąda.
3) Pani w ciąży.
Na rozmowę zawitała pani w widocznej ciąży, która raz po raz dopytywała, czy dostanie umowę o pracę na czas nieokreślony od razu... W takiej sytuacji już wiem, że zaraz by przyniosła L4 i poszła na urlop macierzyński i wychowawczy a ja musiałabym szukać kolejnej osoby na zastępstwo :/
4) „Poliglotka”.
W tym przypadku zdawało mi się, że znalazłam kandydatkę idealną – dziewczyna ok. 30 lat, doświadczenie na recepcji kilkuletnie, własne auto z czynnym prawem jazdy, w czasie studiów pracowała przez kilka wakacji w Anglii. W CV zaznaczyła biegły poziom języka angielskiego, więc przeszłam na ten język:
[J]: So please tell me, what was the most difficult situation you had to face when you were working as a receptionist?
Pani uśmiechnęła się szeroko i zaczęła kiwać głową, jednak nie odpowiadała, więc powtórzyłam pytanie, niestety bez skutku.
[J]: Imagine a situation when somebody calls and asks about our services. What would you tell him?
[K]: No że ten... że przewozicie i rozsyłacie.
Pomijam to, że nie zajmujemy się takimi rzeczami, ale kobieta odpowiedziała mi po polsku, zamiast w języku w którym mówi ponoć biegle.
[J]: Prosiłabym aby pani porozmawiała ze mną po angielsku przez chwilę, chciałabym zweryfikować poziom języka.
[K]: Ale po co weryfikować?! Ja znam i umiem, ja w Anglii byłam tyle czasu!
[J]: Widzę, w takim razie proszę mi odpowiedzieć po angielsku.
[K]: Ale ja nie będę z panią rozmawiać jak pani języka nie zna! Ja znam biegle a pani błędy robi!
[J]: A w którym miejscu zrobiłam błąd?
[K]: Ojezu, no źle pani powiedziała i tyle, nie będę tłumaczyć, i tak pani nie zrozumie!
W tym momencie zakończyłam rozmowę i podziękowałam za przybycie. Po jej wyjściu, wyszłam na chwilę na zewnątrz i okazało się, że pani również tam jest, pali papierosa i rozmawia przez telefon.
[K]: No słuchaj z jaką głupią k***ą musiałam rozmawiać, niby rekruterka, a angielski na poziomie pięciolatka miała! No co jej powiedziałam? Że nie umie, powiedziałam.
Coś tam jeszcze mówiła, a gdy skończyła gadać, to odwróciła się, a ja się tylko uśmiechnęłam i kiwnęłam głową. Zrobiła głupią minę, bo wiedziała że słyszałam jej rozmowę, bo stałam za blisko.
W efekcie wybrałam panią po 50-ce, która od kilku lat była bezrobotna, ale wykorzystała ten okres produktywnie – zapisała się na kurs angielskiego z urzędu pracy, zrobiła kurs komputerowy. I, co najważniejsze, nie wytyka mi niekompetencji.
rekrutacje
Co do pani poliglotki... No wiesz, atak to najlepsza obrona :) Jezu, jak gdzieś jest napisane, że język obcy wymagany, to chyba każdy normalny człowiek by zrozumiał, że to się w pracy przyda... Ale nie - przychodzi taka dupa wołowa i co? I nic... Ani me, ani be, ani kukuryku. Po co to to wysyła CV?
Odpowiedzcóż, zdarzają się osoby, które myślą, że jeśli jesteśmy w Polsce, to po polsku idzie się dogadać...
OdpowiedzDokładnie, tym bardziej że podałam jej nazwę firmy w rozmowie telefonicznej, mogła wejść na stronę i zobaczyć że współpracujemy z zagranicznymi firmami i ten angielski jednak jest konieczny, jeśli ktoś stamtąd zadzwoni. Dlatego uważam że ZAWSZE trzeba weryfikować umiejętności językowe, prawdą jest że ludzie najczęściej w ich przypadku kłamią.
OdpowiedzZ drugiej strony tyle się słyszy o firmach wymagająych znajomości angielskiego lub innego języka obcego, a po zatrudnieniu okazuje się że ten język nie jest do niczego potrzebny...
OdpowiedzMnie akurat uważają za osobę bardzo dobrze znającą język angielski. Każdy kto o tym słyszał chciał mnie sprawdzić, więc po paru takich akcjach odpowiadałem po w języku ojczystym bądź niemieckim... Później zauważyłem, że wystarczy poczekać aż zrobią błąd i im go wytknąć, to zamilczą :) Oczywiście na rozmowie kwalifikacyjnej bym tak nie zrobił, ani jakby osoba nie znała polskiego :)
OdpowiedzLudziom się w d...ach przewraca. Fajnie, że wybraliście panią po pięćdziesiątce, dobrze, że nie wszystkie firmy praktykują stereotyp "21 lat i 15 lat pracy w zawodzie" i że dajecie szansę dojrzałym pracownikom.
OdpowiedzPoszczęściło mi się, że mam normalnego szefa, który zna życie i realia i nie wymyśla Bóg wie czego. Młodszej też bym dała szansę, ale naprawdę żadna z pozostałych 9 nie spełniała wymagań - a to dojazd nie pasuje, a to one by w innych godzinach chciały pracować. Strasznie ciężko jest znaleźć pracownika wbrew pozorom. W ogłoszeniu było jasne powiedziane, że nie chcemy studentów czy osób uczących się, ale na tysiąckilka CV które do mnie wpłynęły to większość była właśnie od nich :/ Ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem.
OdpowiedzNie. Po prostu jest taki trend "wysyłaj wszędzie gdzie się da, może przejdziesz"
OdpowiedzNiestety, wynika on bezpośrednio z trendu "Szukamy sprzątaczki, niech będzie że po studiach i z biegłym angielskim, to nie będzie się nam jakiś ciućmok pałętał po firmie. No i oczywiście 5 lat doświadczenia minimum."
OdpowiedzBo 50-latek nie pasuje do "młodego, dynamicznego zespołu" i dlatego nasi pracodawcy są z reguły takim osobom niechętni. ;]
OdpowiedzNie wiem, która z tych agentek najgłupsza.
OdpowiedzA ja się wcale nie dziwie że ludzie wysyłają CV gdzie się da, niestety teraz o prace ciężko nawet o taką za minimum. Co do języków zdarzają się osoby potrafiące biegle czytać i zrozumieć co się do nich mówi, lecz sami mają problemy ze złożeniem zdania, sam tak mam gdyż rzadko zdarza mi się mówić po angielsku natomiast często czytam dokumentacje i oglądam różne rzeczy w tym języku, chociaż podejrzewam że w firmie w której pracujesz taka osoba była by nieprzydatna.
OdpowiedzNam właśnie potrzebna była osoba która porozmawia swobodnie po angielsku, a maile do niej przychodzące w tym języku zdarzają się rzadko. Ale np w innym dziale pracują osoby które mówią słabiej, za to bardzo dobrze piszą i czytają. Wszystko zależy od stanowiska.
OdpowiedzTeż tak mam... Zrozumieć i napisać potrafię, ale jak ktoś mnie o coś zapyta nie jestem w stanie ułożyć poprawnie zdania po angielsku. Taka jest nauka w szkołach, uczą jak pisać itp. a tak naprawdę najważniejsza jest komunikacja a tej nauczymy się tylko poprzez rozmowy po obcym języku...
OdpowiedzNajbardziej mnie irytują takie panie w ciąży. Zatrudni się jedną, L4. No to trzeba kogoś na jej miejsce. L4. I w jednej znajomej firmie potem próbowały "wrócić" (w cudzysłowie, bo ciężko powiedzieć, żeby naprawdę tam pracowały po dostaniu umowy o pracę) trzy panie. Na nieszczęście firma mała i nie mogła wytrzymać takiego obciążenia płacami. Na szczęście dało się ją szybko "zbankrutować" bez strat dla klientów i założyć nową, z tymi samymi pracownikami, tylko bez tych 3 pań. Ale co sobie z ZUSu pożyły to ich.
OdpowiedzTaka sytuacja zdarzyła się przy poprzedniej rekrutacji na recepcjonistkę, ja jeszcze wtedy nie pracowałam, ale z tego co mi powiedziano to przyjęli dziewczynę świeżo po studiach, odczekała 3 miesiące próbnego a w 4 przyniosła L4 bo ciąża, i tyle ją widzieli. Trzeba było znaleźć zastępstwo, potem tamta wróciła, ale na krótko bo chciała zmienić wymiar etatu. Więc jej podziękowali i właśnie szukałam zmienniczki. Nasza firma jest dość duża, ale to nie są sprawy groszowe, jeśli chodzi o ZUS i pracowników na zwolnieniu, niestety.
OdpowiedzBardzo mi się podoba zakończenie historii. Kompetentna, doświadczona i, jak wynika z opisu- pracowita osoba dostała stanowisko. Sama szukam "normalnej pracy". Robotę juz mam... I muszę przyznać, że się zastanawiam, czy czasem Ci rekrutujący przed rozmowami nie wyciągali ze studni o poranku wiadra z wodą i im korba nie przywaliła w łeb. Żeby być sekretarzem redakcji- czyli: chodzić na pocztę i rozsyłać prenumeratę, sprawdzać, czy grafik wysłał dobre zdjęcia do numeru i odbierać telefony należało: biegle wyrażać się po wyspiarsku, popisać się wiedzą z zakresu fotografii, mieć zapał, wigor, najlepiej miedziane włosy (że temperament większy, czy coś), znać każde śmigiełko od radiatora w komputerze, mówić wspak i inne takie. Pani czekała, aż dostanie 1500 cv. 10 osób zaprosiła na rozmowę. Podobno wypadłam świetnie. Podobno uwielbia młodych rozgarniętych, bo lubi patrzeć, jak narybek się uczy. Przyjęła pannę starszą i bardziej doświadczoną w redakcyjnej pracy. Czym są moje marne 4 lata pisania pro bono, pół roku w wyborczej, kilka tygodni w glamour i prowadzenie portalu dla młodych. End of story.
Odpowiedz"I muszę przyznać, że się zastanawiam, czy czasem Ci rekrutujący przed rozmowami" Czy zdajesz sobie sprawę, że "ci" w tym kontekście nie jest synonimem słowa "tobie" i przez to nie można pisać go z wielkiej litery? Pewnie nie, bo jest to błąd bardzo często spotykany w internecie i chyba najbardziej irytujący. Rzadko zwracam uwagę na błędy językowe (na tym portalu chyba nigdy) ale takie coś to jest jeszcze bardziej debilny błąd od mylenia "bynajmniej" z "przynajmniej". Bo jeżeli słowo "ci" w tym kontekście ludzie będą zawsze pisać z dużej litery, to niedługo będzie to samo ze słowem "tamci", "tamte" itp. No i potem będą powstawały potworki typu "szłem ulicą, a Ci menele rzygali, Tamci menele srali a Tamte menelki rozmawiały o pogodzie".
Odpowiedzdo pracy w "glamour" bym się w CV nie przyznawała. To nawet nie gazeta, tylko same reklamy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2012 o 16:03
delmet - skoro już... to nie "z wielkiej litery", a "wielką literą"...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 sierpnia 2012 o 12:31
@Irena, racja, ale mój błąd to raczej taka pierdoła a takie chyba każdy popełnia. Natomiast ten błąd do którego ja się doczepiłem to aż bije po oczach. Podobnie jest zresztą z często spotykanym na tym portalu brakiem odmiany słowa "ów". W przypadku mniejszych błędów (np. brak przecinka) raczej jestem tolerancyjny. W końcu chodzi o to by (jak mawia powiedzenie) język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2012 o 0:12
Ale i tak uważam, że ten portal jest pod względem językowym na dość wysokim poziomie. Poczytaj sobie np. kafeterię. Jestem polonistką, wiem, co mówię... HORROR!
OdpowiedzNie czepiam się, bo może jestem w błędzie, ale czy nie powinno być :"Imagine a situation when somebody calls and asks about our services. What would you tell them? zamiast "him"? Pytam tylko z mojej wrodzonej ciekawości, więc od razu nie minusujcie.
OdpowiedzZdaje się, że 'them' byłoby bardziej poprawne politycznie. :) Tak samo jak 'him or her'.
OdpowiedzPoprawność polityczna nie ma tu wiele do rzeczy - mówiono tak zanim ten termin ujrzał światło dzienne. I tak, ten zwrot jest poprawny.
OdpowiedzCo do ostatniego zdania: no tak, pani od haeru jest nieomylną, drugą osobą po szefie, trzeba wazelinować od wejścia?
OdpowiedzDrugą osobą po szefie jest pani szatniarka i wszyscy przed nią drżymy ;) Chodziło mi o to, że ma mnie nie traktować z góry bo jest starsza czy też od razu zarzucać niekompetencji przed rozmową.
OdpowiedzHistoria wspaniała, jednak nie rozumiem dlaczego fragment z mocno opaloną panią jest zatytułowany "Jasnowidz". Byłabym wdzieczna za objaśnienie :)
OdpowiedzJak to, urwał, jest? Zwykła praca w recepcji, no żaden "cymes", finansowo pewnie też tak sobie - i multum CV przyszło! No to jest w końcu to bezrobocie, czy nie? W dodatku z tego mrowia kandydatek, ledwo, ledwo udało się wyłonić 10 "podchodzących", z których i tak większość okazała się do dupy. No, same kretynki, niedouki, cwane ciężarne i inne barachło poszukuje pracy. Wszyscy inni już pracę dawno mają. Ciężki jest los pracodawców w ogóle, a rekruterów personalnych w szczególności.
OdpowiedzTo, że autorka historii z tych "tysiąca CV" wybrała prawie samych kretynów nie najlepiej świadczy o jej kompetencjach speca ds. personalnych w międzynarodowowej firmie. Podejrzewam, że jakby jakiejś małpie kazać wybrać te CV drogą losowania to znalazłaby lepszych kandydatów. ;) No chyba, że rzeczywiście założymy, że pisali tylko i wyłącznie debile, kobiety w ciąży itp. To jest jednak bardzo mało prawdopodobne, bo wymagania przecież nie były duże i mnóstwo ludzi w tym kraju je spełnia. Być może wielu sensownych kandydatów nie spełniało wymogu min. rocznego doświadczenia w recepcji i wysłali CV na zasadzie "może się uda" a autorka historii ich od razu skreśliła? Nawet jeżeli tak było, to już problem autorki, że do tak prostej pracy (przypomnę - mówimy o recepcjonistce a nie o posadzie specjalisty) wymaga rocznego doświadczenia. Tak w ogóle to nie mam dobrego zdania o tych wszystkich działach personalnych, human resources itp (kiedyś zwane swojsko kadrowymi, teraz jednak panuje dyktat nowomowy korporacyjnej). I to zarówno jeżeli chodzi o sens ich istnienia w firmach (niepotrzebnie generują koszty) jak i kompetencje co do prowadzenia przez nich rekrutacji. Inna sprawa, że jak rekrutację prowadzi bezpośrednio szef/właściciel/dyrektor/kierownik to też za ciekawie to nie wygląda. U nas ogólnie cały proces rekrutacji leży i kwiczy począwszy od samych ogłoszeń (głupawe wymogi nawet na najprostsze stanowiska i te wszechobecne "praca w młodym dynamicznym zespole" i inne równie "kreatywne" stwierdzenia), poprzez rozmowy kwalifikacyjne ("co pana motywuje do pracy", "gdzie widzi pan siebie za 5 lat?") po sam ostateczny wybór kandydatów ("tego wybierzemy, bo ma sympatyczne spojrzenie", "nie bierzemy 50latka, bo za stary, młodego też bo byśmy musieli go aż parę dni przyuczać a to pewnie doprowadzi nas do bankructwa").
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 sierpnia 2012 o 2:00
@delmet: Bardzo słuszne uwagi, bardzo słuszne spostrzeżenia.
Odpowiedz@delmet wybrałam akurat te CV, które były naprawdę dobrze napisane (chociaż w przypadku Pań przeze mnie opisanych skłonna jestem uwierzyć, że ktoś je pisał za nie), posiadały wiele informacji o poprzednich miejscach pracy z wypunktowanymi głównymi obowiązkami. Poza tym, ok. 600 z tych CV były przesyłane przez osoby uczące się, czy to dziennie czy zaocznie, chociaż w ogłoszeniu wyraźnie było zaznaczone, że nie jesteśmy zainteresowani współpracą ze studentami. Poza tym, zaprosiłabym na rozmowę więcej osób, niestety po kontakcie telefonicznym rezygnowały w momencie podania adresu firmy (obrzeża miasta). Te pytania, które pojawiają się na rozmowach kwalifikacyjnych typu "gdzie pani widzi siebie za 5 lat" u mnie nie padły, nie widzę sensu w ich zadawaniu. Takie rekrutacje przeprowadzają osoby które o nich nie mają w ogóle pojęcia. Co do tego, że małpa wybrałaby lepszych kandydatów to może i prawda, ale ja jednak lepiej wyglądam za biurkiem ;)
OdpowiedzPo pierwsze cv wysyła się wszędzie, gdzie choć trochę pasuje. Bo, może się uda, a bezrobocie ciśnie.<br> Po drugie kryteria ofertodawców bywają tak wyśrubowane, że aż ręce opadają.<br> Po trzecie z mojego doświadczenia wynika, że naprawdę rzadko rekrutujący i firmy biorą pod uwagę czynnik dokształcenia delikwenta, tylko chcą mieć gotowca (tu plusik za elastyczność Autorki)
OdpowiedzLudziom wytykasz braki, sama jednak piszesz "jakiś", zamiast "jakichś". Cudne. :|
OdpowiedzNormalnie się wzruszyłam, że nie dość że zatrudniliście osobę po 50tce, to jeszcze po kilkuletnim bezrobociu. Mam nadzieję, że Wam karma zwróci to stokrotnie w biznesie.
Odpowiedz