Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o "ochronie". Myślałam, że takie rzeczy, to tylko w kabarecie. Z…

Będzie o "ochronie".
Myślałam, że takie rzeczy, to tylko w kabarecie. Z góry przepraszam wszystkich, którzy mogliby poczuć się urażeni tym, że bohaterów opowieści nazywam ochroniarzami. Panowie i Panie, wybaczcie, to ułatwi narrację.

Przydarzyła nam się na obiekcie nowa firma. Głównie dlatego, że szef stwierdził, iż na poprzednią zbyt dużo wydaje. Chłopaki byli świetni, wszyscy z licencją, profesjonalni, kulturalni i pomocni, nigdy nie było żadnych zastrzeżeń do ich pracy.

Nie zmieniły się godziny pracy i obowiązki: ochroniarz przyjeżdża na 22:00, zostaje do 6:00. Do użytku ma naszą kanciapę z zapleczem socjalnym, TV, radyjkiem. Musi co jakiś czas przejść się naokoło i po stajniach, sprawdzić, czy spokój i z końmi z grubsza wszystko ok (jak nie ok, to dzwoni do mnie), ewentualnie otwiera bramę wjazdową.

Dzień pierwszy.

Zostałam do momentu przyjazdu ochroniarza, przywitałam się. Młody chłopak, okulary jak denka od słoików, średnio rozgarnięty, ale ok, nie czepiam się. Poszłam do siebie (mam mieszkanie po drugiej stronie ulicy).
Jakąś godzinę później uświadomiłam sobie, że zapomniałam odłączyć elektrycznego pastucha. Wracam. Weszłam, trzasnęłam furtką, przeszłam całe pierwsze podwórko, całe drugie, czyli jakieś dobre 150m, zapaliły się już cztery uaktywniane ruchem lampy, przeszłam przez stajnię, gmeram przy akumulatorze z tyłu, przy wyjściu na pastwisko i czuję delikatne stukanie palcem w ramię. Odwracam się, a tu stoi ochroniarz, bez latarki i radyjka, i tako rzecze:
- Przepraszam! Swój czy wróg?...

Dzień drugi.

Inny As Przestworzy. Mocno niedosłyszący.
Wieczorem przyłapuję go na paleniu w stajni, tuż obok wolnego boksu, gdzie mamy obecnie słomę w belkach.
Potem - 5:45 rano, przychodzę karmić konie, a ochroniarz śpi. Chrapie. Chrząknęłam. Zapukałam. Trzasnęłam drzwiami. Odezwałam się. Podeszłam i potrząsnęłam za ramię.
Otworzył oczy i oburzony warczy:
- O co chodzi?! Pospać nie można?

Dzień trzeci.

Przychodzę rano, cała stajnia pływa. Kobyła rozwaliła automatyczne poidło. Woda leje się pewnie już parę ładnych godzin. Zakręcam zawór i nieźle wkurzona szukam ochroniarza. Siedzi w kanciapie, ten co pierwszego dnia. Dialog:
- Nie widział pan, że woda zalewa nam stajnię?
- Tą pierwszą? Widziałem. Po 2:00 gruchło.
- Dlaczego pan chociaż do mnie nie zadzwonił?!
- Miałem dzwonić, jak coś się z koniem. W sensie jak się koniu coś dzieje. Koniu nic się nie działo, bo się przeszłem i paczyłem, to żem nie dzwonił.

Oprócz zwracania uwagi fantastycznym panom, codziennie interweniowałam u szefa. "Eee tam, przesadzasz."
Po potopie zagroziłam, że zwolnię się z roboty, jak czegoś z tym burdelem nie zrobi, bo boję się o zwierzęta, obiekt i własne zdrowie psychiczne.

Dzień czwarty.

Szef postanowił wpaść na kontrolę. Przyjechał przed północą. Dzwonił do bramy, dzwonił, dzwonił... 00:40 otworzono mu. Wjechał. I nic. Nikt nie wychodzi, nie pyta, czego tu, etc. Szef wchodzi do kanciapy, a tam ochroniarz (palacz-śpioszek) ogląda TV na cały regulator i nawet nie raczy spojrzeć, kto go zaszczycił swoją obecnością.

Dzień piąty.

Dzisiaj ja zarywam nockę, z dzielnym wsparciem Mojego Mężczyzny, bo musimy przypilnować przybytku i inwentarza. Ale przeżyjemy.
Jeszcze chyba upiekę ciasto i porozwieszam transparenty, balony i serpentyny.
Od jutra wraca nasza poprzednia ochrona! ;D

"ochrona"

by Ventarron
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
19 21

wooow stajnia z ochroną na miejscu. NA BOGAAAATO...W jednej stajni gdzie pracowałam, był po prostu monitoring, alarm i dojeżdżająca firma, a w drugiej byłam JA z widłami + dwa bojowe psy xD

Odpowiedz
avatar Ventarron
14 14

Przez ostatnie 4 lata mieliśmy dwie próby podpalenia, trzy próby kradzieży koni, cztery włamania, za pierwszym razem wynieśli nam całą siodlarnię, w tym sprzęt pensjonariuszy. Monitoring i alarmy nie zdawały egzaminu, także dlatego, że obiekt jest od tyłu otwarty (pastwiska). Od 1,5 roku nie ma psów stróżujących, po tym jak za każdym razem traciły życie w parszywy sposób. Jednego jakiś sku*wysyn najpierw postrzelił, a potem dobił cegłą, następny zarobił kosę, a ostatnie dwa zostały otrute. W okolicy szefa postrzegają jako nie wiadomo jak nadzianego i stąd tyle zachodu i nienawiści. Po kradzieży podjęliśmy decyzję o wynajęciu ochrony, co było strzałem w dziesiątkę, bo nigdy więcej nic poważnego się już nie stało, oprócz utraty naszych czworonożnych przyjaciół. Od paru dobrych miesięcy na szczęście jest względny spokój.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 20:23

avatar Bryanka
5 7

Rany boskie to gdzie ta stajnia jest o.O W jakichś slumsach? Z doświadczenia wiem, że z wioskowymi trzeba w zgodzie żyć, a ZWŁASZCZA z księdzem proboszczem, bo inaczej kicha i interes zagrożony. Jak sama stajni pilnowałam nocami (zresztą mieszkałam tam) to obsesyjnie robiłam nocne obchody, ale tam się nigdy nic nie działo. Dobra okolica, a i jeden z psów obronnych był, że tak powiem, SPECJALNY. Rasowy, wielkości młodego lwa i nauczony, że nie jemy tego co obcy daje i to co leży, jemy tylko jak "pani" miskę przyniesie. Poza tym to była dosyć konkretna rasa, z konkretnymi predyspozycjami do ochrony dużych powierzchni. Ten pies i drugi pies, bardzo ostry w mojej obronie, wystarczały na okolicznych pijaczków. Zresztą raz w sklepie słyszalam, że właściciel stajni X trzyma "Diabły, a nie psy". xD Pewnie jakby specjalista przyszedł to by do psów czymś strzelił, ale myślę, że załatwiłby prędzej tego ostrego psa niż "specjalnego". W każdym razie miałby trochę z nim klopotów.

Odpowiedz
avatar Ventarron
10 10

Mamy okolicę wybitnie popegeerowską. Gdyby można było, okoliczni mieszkańcy rozkradliby wszystko. Jest duże bezrobocie, ale niestety dobrego, uczciwego stajennego wynalazłam dopiero po pół roku poszukiwań. Z sąsiadami ze wsi żyjemy dobrze, pomagamy sobie, dzieciaki przychodzą do stajni, a babuleńki za przejażdżkę bryczką częstują mlekiem i masłem. Czasem im w szkodę wejdą nasze konie, czasem nam ich krowy ;D Okolicznych pijaczków natomiast uwielbiam! Jeśli zostaniesz sponsorem wina, to skoszą trawę, naprawią siatkę, pomalują ogrodzenie i zrobią świetnie jeszcze milion rzeczy, a przy tym przyniosą i oddadzą każdy grosz, który przypadkiem znaleźli ;) Niestety nasze psy były zawsze tylko "ostre", i to nasz błąd, z którego zdaję sobie doskonale sprawę. Obecnie są trzy wałęsacze podwórkowe, które na noc zamykam, ale może namówię wyższą władzę na jeszcze jednego, właśnie takiego prawdziwego stróża, jakiego opisałaś;)

Odpowiedz
avatar NicksNac
2 2

@Ventarron To wy tam przewalone macie jak ktoś wam psy zabił sioda wynosił i konie chcieli kraść o.O Ale cóż zawiść do bogatego ...(mówię o twojej 1 wypowiedzi )

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2012 o 20:46

avatar linka007
32 32

swoj czy wrog - chyba bym zdechla ze smiechu

Odpowiedz
avatar Sailor
13 13

Ciekawe co by się stało gdyby odpowiedziała, że wróg? "A to przepraszam"?

Odpowiedz
avatar gateway
15 15

I może właśnie przez takich kretynów ludzie generalizują i nazywają wszystkich ochroniarzy "ścierwo". Moja mama pracuje w ochronie i słyszy takie teksty prawie codziennie...

Odpowiedz
avatar Trooper
2 14

Praca w ''ochronie'' to chyba największy syf po posadzie sprzątacza. Kiedy ma się licencję to pół biedy, bo wtedy jesteś prawdziwym ochroniarzem, masz przy sobie broń i musisz być co najmniej średnio rozgarnięty. Szopki zaczynają się przy ochroniarzach bez licencji. Firmy ochroniarskie oszczędzają na tych pracownikach, jak tylko się da, więc na porządku dziennym są ogłoszenia typu ''Przyjmę ochroniarza z GRUPĄ INWALIDZKĄ, EMERYTA lub RENCISTĘ na UMOWĘ ZLECENIE''. Dlatego też tacy pracownicy z reguły są nic nie wartym zapychaczem miejsca, bo po pierwsze nawet gdyby chciał to nie może nic zrobić poza wciśnięciem napadówki lub użyciem PROŚBY SŁOWNEJ, a po drugie nawet gdyby mógł to nic nie zrobi, bo na śmieciowej umowie nikt nie będzie ryzykował. Przepracowałem trochę w takim bagnie i nigdy więcej - już wolę zamiatać ulice.

Odpowiedz
avatar Fenantren2
6 14

Troszkę się pomyliłeś. Pracownik ochrony bez licencji może, jak każdy inny człowiek, ująć osobę na gorącym uczynku. W tym celu może użyć m. in. chwytu obezwładniającego, gazu łzawiącego, pałki(tu się mogą przyczepić). Jest to tzw. ujęcie obywatelskie i/lub obrona konieczna. Jednak fakt faktem, że gros ochraniaczy bez licencji to dziadki na emeryturze, osoby z grupą inwalidzką opłacani marnie(czasem nawet 3zł/h), a na dodatek pracujący po 250-300 godzin w miesiącu. Osobiście znałem jednego rekordzistę, który wykręcił pewnego razu prawie 420 godzin (miesiąc ma ok. 720 godzin). Nic dziwnego, że jak taki dorwie się do "pustelni" to idzie w kimę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 18:02

avatar Fenantren2
-1 5

"Bzdury opowiadasz. Pracownik ochrony bez licencji NIE MA PRAWA naruszyć nietykalności cielesnej chyba, że SAM ZOSTANIE ZAATAKOWANY." Pisałem o obronie koniecznej. "W innym wypadku może tylko uniemożliwić osobie opuszczenie obiektu i wezwanie policji." Oraz o ujęciu. "Żeby używać pałki typu Tonfa trzeba mieć przeszkolenie" O tonfie nic nie pisałem. "a pałki teleskopowej i gazu łzawiącego nie możesz wnieść ze sobą na obiekt jeżeli nie posiadasz licencji pracownika ochrony." A co jeżeli oba widnieją w ewidencji danego obiektu jako broń obiektowa, hmmm? Faktycznie istnieje pewne prawne nieporozumienie w zakresie użycia chwytów obezwładniających, pałek gumowych i teleskopowych, pistoletów gazowych/hukowych wiatrówek, ponieważ te ŚBP przysługują wyłącznie licencjonowanemu pracownikowi ochrony zgodnie z ustawą o ochronie osób i mienia, jednocześnie nie będąc zabronionymi do użycia przez każdego obywatela ujmującego przestępce na gorącym uczynku. Wyżej wymienionych środków MOŻNA użyć z wyczuciem, bo jednak i kłopoty można przez nie mieć. Żaden normalny policjant, sąd, prokurator nie zrobi krzywdy ochroniarzowi, który użyje narzędzi i siły fizycznej adekwatnie do sytuacji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 18:45

avatar Trooper
-1 7

''A co jeżeli oba widnieją w ewidencji danego obiektu jako broń obiektowa, hmmm?'' A czytać umiesz ? Na broń obiektową musisz mieć papiery(czyt licencję). Tak sobie nawet by mógł ktoś miniguna wpisać na listę i dawać cieciom. ''Żaden normalny policjant, sąd, prokurator nie zrobi krzywdy ochroniarzowi, który użyje narzędzi i siły fizycznej adekwatnie do sytuacji.'' Bzdury opowiadasz. Jeśli nie masz licencji to pracownika ochrony obowiązują zasady BHP, gdzie jest jasno napisane, że pracownicy obiektów nie mogą posiadać niebezpiecznych narzędzi typu gaz łzawiący, nóż, pałka teleskopowa/tonfa itd. itp. Używając tych narzędzi automatycznie zostajesz pociągnięty do odpowiedzialności, więc przestań już te farmazony cisnąć...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

1. Ujęcie obywatelskie może zostać dokonane nawet przez pracownika bez licencji. Piękna teoria, niestety do zastosowania w praktyce jedynie przy łapaniu pięciolatków w markecie. Każdy inny sobie z takim stróżem poradzi i to nie siłą, a krzykiem;). 2. Kłócicie się o pałkę teleskpową, a ten rodzaj pałek jest ZABRONIONY w ochronie. Pałki ochroniarskie to PAŁKI WIELOFUNKCYJNE, a ile funkcji ma baton?? Owszem, jest to dośc popularnie narzędzie wśród ochroniarzy, ale jest to sprząt prywatny, używając którego zawsze, ale to zawsze należy liczyć się z możliwością podpadnięcia pod przekroczenie uprawnień (dlatego prawdziwy zawodowiec woli pójśc na akcję z gołymi rękami niż z batonem). 3. Trooper, poza tymi drobnymi wpadkami masz generalnie rację, zaś pan Fenantren2 wyraźnie jest hobbystą - entuzjastą, który o prac w ochronie wie tyle, ile dane mu było sie dowiedzieć pilnując marketu i, być może, obstawiając dożynki;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

,,Dla ułatwienia narracji nazwę ich ochroniarzami''.Trzeba było nazwać ich ,,ochraniaczami'',każdy by wiedział o kogo chodzi,a nie dotykało by to prawdziwych ochroniarzy.Co do treści historii najbardziej rozwalił mnie koleś,który się zapytał ,,Czy pospać nie można?''.Dobrze,że na takie pomysły nie wpadają ratownicy nad morzem,czy strażacy na nocnej służbie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 23:14

avatar miss_vicious
2 4

ochroniacz - zaiste piękne i jakże adekwatne określenie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Prawdziwy ochroniarz za dużo w zyciu przeszedł, żeby się nazwami przejmować;). A między sobą podział mamy jazny: jest licencja - jest ochroniarz. nie ma to jest cieć. Oczywiście obie grupy mają swoje podkategorie, ale to może jakąs historyjkę spłodzę kiedyś, bo duzo by o tym mówić;).

Odpowiedz
avatar Pasacio
2 4

Jako psy do stróżowania polecam Jużaki ( Owczarek Południoworosyjski ) strasznie inteligentne i oddane psy. W Rosji pilnują baz atomowych i rezydencji Putina. Nie ma lepszych psów do pilnowania ,

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Niestety tak to zazwyczaj bywa ze wszystkich wrzuca sie do jednego wora czyli portierow, recepcjonistow, strozow czy cieci ( jak ci w historii) Ostatnio znajomy ochroniarz z licencja opowiadal mi ze robil jako szatniarz na muzeum gdyz taniej bylo zaangazowac w to ochrone niz utrzymywac szatniarza. Dla wielu ochrona to niepotrzebny wydatek, pierwszy w kolejce do cięcia kosztow a wiec zatrudnia sie firmy ktore biora obiekt za pieniadze na granicy oplacalnosci i daja smieciowe umowy badz zatrudniaja emerytow i rencistow albo inwalidow z grupami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2012 o 19:54

avatar konto usunięte
0 0

Proszę cię. mam licencję od lat. mam też doświadczenie jak mało kto, bo dobrze ponad setkę obiektów zwiedziłem w życiu. Muzea i galerie też mi nie obce. Tak w kraju jak i za granicą. Oczywiście warunki zatrudnienia to jedna sprawa, ale takie "fuchy" jak szatnie, to my często sami, z nudów robimy, tyle roboty jest. Oczywiście sa obeikty, gdzie nie ma na to czasu, bo takie młyn jest, że nie ma kiedy taczki załadować, ale też wtedy nikt tego nie wymaga od ochrony. Natomiast takie cudeńka jak muzea, parkingi, czy całkiem sporo recepcji to praca tak nudna, że człowiek albo spi, albo sam sobei pracę dodatkową wynajduje, żeby nie zwariować z nudów;).

Odpowiedz
avatar Morphomenelaos
3 3

Niezłe kwiatki, ale już to o paleniu w pobliżu siana/słomy naprawdę mnie zmroziło - gościu powinien był w trybie natychmiastowym na kopach z tej roboty wylecieć za taką bezmyślność. Często zdarza mi się zapalić po jeździe, kiedy jestem u konia, ale to zawsze w wyznaczonym miejscu i się z petem do stajni nawet krok nie zbliżę. Ryzyko pożaru lub podpalenia i tak jest wystarczające, i chyba nie ma właściciela stajni/zwierzęcia, któremu by snu z oczu nie spędzało od czasu do czasu. Nigdy nie pracowałam, ale byłam za to przez jakiś czas pensjonariuszką w ośrodku z zatrudnioną ochroną, w najmniejszym stopniu nieprzeszkoloną i niezapoznaną, jeśli chodzi o zachowanie przy koniach - przeżycia niezapomniane. I dla mnie, i dla zwierzaka. Od nagłego wyskakiwania zza krzaków koło maneżu w czasie mojej/innego pensjonariusza jazdy, po ignorowanie zupełnie obcych ludzi, którzy wchodzili sobie radośnie do stajni, np. między ubierane w korytarzu konie (niektóre kopiące/gryzące), pozwiedzać, pomimo wyraźnego zakazu wstępu nieupoważnionym osobom, wiszącego na drzwiach wielkim napisem... Jak sobie przypomnę wszystkie przeboje z panami z ochrony (choć kilku z nich to byli fajni i ogarnięci faceci, ale niestety przeważali ci mniej fajni i mocno mniej ogarnięci), to się powyższym historiom nie dziwię niestety...

Odpowiedz
avatar ankka
2 2

Niektórzy myślą że każdy koń jest jak ,,rumaczek z bajki,, tzn. głaskaj a on zarży i grzywą zaczepie. W wielu stajniach są konie co to całe powinny być w czerwonych wstążkach, ale ludzi nie obchodzi że na wielkiej kartce z wielkimi literami pisze ,,Kuń gryzie nie dotykać a najlepiej nie patrzeć,, ale później się tłumaczą ,,bo ja tylko marcheweczkę,, lub ,,bo myślałem że on nie jest taki zły,,

Odpowiedz
avatar Morphomenelaos
4 4

Co racja, to racja - nie chcę generalizować, ale naprawdę bardzo mało z tamtych 'zwiedzających' rzeczywiście umiało się odpowiednio zachować... A właśnie te "jabłuszka i marcheweczki" do szału mnie doprowadzają najbardziej, bo ja dokarmiania mojego konia nie toleruję - pal sześć, jeśli to jest faktycznie jabłko/marchew, ale zdarzyło mi się przyłapać delikwenta podającego młodemu... bułkę z serem i wędliną! Tabliczki "nie dokarmiać" ludzie mają zasadniczo głęboko w d... ale i na to sposób w końcu się znalazł. Zamieniłam tabliczkę "nie dokarmiać" na "KOŃ Z GRZYBICĄ - KWARANTANNA!!!". Przekaz trafił. Znaczenia czerwonych wstążek myślę, że laik niestety by nie załapał... Ba, z przykrej autopsji mogę potwierdzić, że i na regionalkach, i na ogólnopolskich rozprężalniach sporo takich, co ich znaczenia nie łapią. Albo nie chcą uparcie załapać.

Odpowiedz
avatar ankka
2 2

Ten z dnia trzeciego, od razu popełnił błąd. Przecież jeśli woda ,,stała,, to koń mógł się poślizgnąć, a to mogło grozić poważnymi kontuzjami więc miałaś kolejny argument( mojej koleżance tak załatwili konia na dobre kilka miesięcy, bo za mało dali słomy do boksu a z podłożem w boksie słabo i koń się poślizgnął) PS: Wow naprawdę rzadko słyszy się o ochronie w stajni, ale to może dobrze bo kradzione konie zazwyczaj trafiają ,,na mięsko,, a to była tragedia zwłaszcza że konie to kosztowne zwierzaki, a stamtąd raczej konia się nie odzyska.

Odpowiedz
Udostępnij