Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Lato, lato, a mnie co roku o tej samej porze przypomina się…

Lato, lato, a mnie co roku o tej samej porze przypomina się okropna historia za studenckich czasów.

Dokładnie 5 lat temu mieszkałam w jednym z większych miast Polski, wiadomo-studia. Fajnym trafem na kilka miesięcy przed wakacjami znalazłam dobra pracę, dlatego też postanowiłam zostać w mieście na wakacje i trochę dorobić. W międzyczasie przeprowadziłam się do nowego, studenckiego mieszkania (dziewczynę, z którą miałam dzielić pokój, znałam od jakiegoś czasu). W pokoju obok mieszkał chłopak, który z koleżanką dzielił mieszkanie od kilku lat i od razu załapaliśmy wszyscy kontakt.

Nikt nikomu nie wchodził w drogę, z koleżanką dogadywałyśmy się świetnie, wspólne posiłki, imprezy itp., itd, a obecności kolegi prawie w ogóle nie zauważałam, ponieważ cały czas spędzał w swoim pokoju i spotykaliśmy się generalnie w kuchni przy kawie i miłych rozmowach. Naprawdę był to fajny czas - okres letni, a wiec grill (mieliśmy do dyspozycji podwórko), poznałam też właścicieli, którzy to czasami na piwko wpadali.
No cóż, nic nie trwa wiecznie, ale tego co zgotowali mi współlokatorzy nawet Nostradamus nie byłby w stanie przewidzieć.

Jakiś czas później dostałam 2 tygodnie urlopu i postanowiłam pojechać w rodzinne strony. Za około 10 dni był termin płatności za pokój - całe 250 zł. Kiedy się pakowałam, przyjechał właściciel, chwilkę porozmawialiśmy i stwierdziłam, że mogę podlecieć do bankomatu i dać mu pieniążki zanim wyjadę, na co on stwierdził, żebym nie robiła sobie teraz kłopotu skoro spieszę się na pociąg i zapłacę po powrocie. Podziękowałam i pobiegłam na autobus, wyposażona jedynie w potrzebne ciuchy, cała reszta dobytku została...

Ciesząc się z pobytu w domku, po kilku dniach dostałam smsa od ′koleżanki′, że mogę zapomnieć o mieszkaniu. Dokładnie tak było napisane. Tknięta złym przeczuciem, na drugi dzień wsiadłam w pociąg i wróciłam do wspomnianego miasta próbując cały czas dodzwonić się do współlokatorów, niestety bezskutecznie. Miałam oczywiście swoje klucze, jednak nie pasowały - nic dziwnego, skoro zmienione zostały zamki. Dobijałam się chyba 2 godziny i mimo tego, że słyszałam kogoś w mieszkaniu, nikt nie otworzył. Zadzwoniłam do właścicieli - odebrała córka i powiedziała, że rodzice pojechali na wakacje (taa, w rozmowach mówili, że całe wakacje będą remontować swój dom), i że nie wie kiedy wrócą. Poprosiłam, aby im przekazała, żeby pilnie do mnie zadzwonili i nakreśliłam sytuację - szybko się rozłączyła...

Wymęczona zadzwoniłam do koleżanki z roku i przygarnęła mnie na noc, poszła też ze mną na komendę policji. Na komendzie oczywiście po 3 godzinach łaskawie mnie ktoś wysłuchał i poradził, żebym poszła do mieszkania raz jeszcze w towarzystwie świadka (czyli koleżanki) i dopiero jak to nic nie da, zwrócić się do nich. Tłumaczyłam panu, ze to nic nie da, zamki zmienione, a w środku mój dobytek, w tym laptop i aparat (wartość ok. 4000 zł., nie licząc ubrań, itp), ale to nic nie dało.

Ok, idę z koleżanką i sytuacja ta sama - udawanie, że nikogo nie ma. Ja już bliska płaczu, krzyczę, że zaraz będzie tu policja, a tu nagle telefon dzwoni.

[W]spółlokator
[J]a

[W]: Nie dobijaj się, bo to na nic, rzeczy nie odzyskasz, nie zapłaciłaś za pokój i rzeczy zostawiamy w zastaw!
[J]: Czy ciebie powaliło? Nawet jeszcze nie minął termin wpłaty!
I tu trzask - rozłączył się cwaniak.

Ja już cała w nerwach, na szczęście koleżanka zachowała trzeźwość umysłu i kazała zadzwonić do niego i nagrać rozmowę, zmuszając go, aby przyznał się, że przywłaszczył sobie rzeczy. Udało mi się wymusić od niego, aby powiedział zdanie mniej więcej takie:
′Sprzedałem twojego laptopa, aparat sobie zachowam, a ciuchów możesz szukać na śmietniku - i tu jego okrutny śmiech′.
No to mamy, lecimy na policję: złożyłam zeznania, wymieniłam listę swoich rzeczy i przypuszczalną wartość - wyszło jakieś 6,500 zł. Wspominam o nagraniu i przyznaniu się do winy. Policjant reaguje śmiechem i nawet go nie wysłuchuję, ja już totalne nerwy, pytam, kiedy ktoś ze man tam pojedzie (aby w asyście policji zabrać swoje rzeczy - miałam nadzieję, że sprzęt jednak tam jest), a policjant mi mówi, żebym wróciła pod mieszkanie i stamtąd wezwała patrol... no ręce opadają.

Tak zrobiłam, w międzyczasie zadzwoniłam kolejny raz do właścicieli - o dziwo odebrali - za radą policjanta powiadomiłam ich, że zaraz na ich teren wejdzie policja i że powinni przyjechać, na co pani odpowiedziała, że to nie jej sprawa i się rozłączyła... Wiedziałam już, że byli w to zamieszani... mili państwo, taa...
Na szczęście policjanci z patrolu byli ogarnięci, było ich aż czterech ;-) i wzbudzili respekt, bo drzwi natychmiast zostały otworzone.

Co ujrzałam? Nową dziewczynę, która była tak przestraszona, że postanowiła jak najszybciej wyjść, ale policjanci jej na to nie pozwolili - spisali wszystkich i nakazali mi szukać moich rzeczy. W mieszkaniu panowała grobowa cisza, a ja odzyskałam kilka ubrań (tych markowych nie znalazłam), jakieś bibeloty z kuchni i niestety to wszystko... Sprzętu nie było, lub był dobrze schowany - sprzedany. Resztkami sił powstrzymywałam się od płaczu, przypominając sobie, jak ciężko pracowałam, aby te wszystkie rzeczy sobie kupić, jednak byłam pełna nadziei - policjanci naprawdę zachowali się rzeczowo. Postraszyli wszystkich i kazali czekać na wezwanie na komendę, a na ich pytania o sprzęt, współlokatorzy odpowiadali, że ja nic takiego nie miałam, do tego nie umieli sensownie wytłumaczyć swojego postępowania...

Z miernymi resztkami dobytku wyszłam stamtąd i pojechaliśmy znowu na komendę uzupełnić zeznania. Panowie w radiowozie zapewniali mnie, że się nie wywiną, oni sporządzą taką notatkę, że w pięty im pójdzie. Na miejscu zrobiłam co trzeba, coś tam podpisałam i wróciłam do domu...

Po 2 tygodniach dostałam pismo o umorzeniu, ponieważ sprawcy nie zostali wykryci...

Jeszcze jakiś czas walczyłam o swoje - za radą policjantów doniosłam do urzędu skarbowego na właścicieli - wynajmowali kilkanaście mieszkań na czarno... Wiem, że zostali sowicie ukarani, ale co z tego? Co mogłam jeszcze zrobić, aby policjanci uznali ich winę?

P.S
Długi czas szukałam laptopa, na którym notabene były bardzo ważne dane - m.in. część pracy licencjackiej. Pomogli znajomi, szukaliśmy na portalach, daliśmy ogłoszenia - niestety na nic to...

Miasto na W wspollokatorzy policja...

by lola_2384
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nidaros
30 32

Faktycznie piekielnie. Najbardziej chyba kłopotliwie stracić laptop z pracą.

Odpowiedz
avatar Bryanka
31 31

A ja się zastanawiam PO CO? o.O To jest jakaś chora akcja...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
46 54

No myślę - może się mylę - że jak się z kimś mieszka, to chociaż w podstawowym stopniu się mu ufa. Myślę, że takiego sku*wysyństwa (przepraszam, ale inaczej się tego nazwać nie da) nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 22

OliwaDoOgnia nie wiem czy wiesz, ale wielu studentów tak mieszka. Nie każdego stać na na to żeby na okres studiów wynająć sobie całe mieszkanie, dlatego wynajmują pokoje. Nie każdy ma dzianych rodziców. lola_2384 strasznie Ci współczuję. Mam koleżankę, którą znajomi w taki sam sposób potraktowali więc wiem ile nerwów to kosztuje.

Odpowiedz
avatar Zgryzliwaxx
18 20

Historia faktycznie piekielna. Jak ludzie w ogóle mogą coś takiego zrobić innej osobie. A jak mieszka się z kimś to wiadomo, zostawia się tam swoje rzeczy. Można zamknąć pokój na klucz oczywiście, ale dla chcącego nic trudnego. Też studiuję i jak wychodzę z mieszkania to oczywiście zostawiam moje rzeczy, bo gdzie niby mogłabym je zostawić? Jednego się dziwię i jednocześnie dam Ci rade na przyszłość. Ja jeśli robię jakąś dłuższą/ważną pracę na kompie (np. tak jak teraz piszę pracę licencjacką) to zawsze, na wszelki wypadek, zapisuje sobie ją dodatkowo na mailu. Nie raz mi się zdarzyło, że komp mi się zepsuł i nie było czasu na bieganie z laptopem po informatykach, zresztą nigdy nie mamy pewności, że odzyskamy nasze cenne notatki. A tak to odpalam sobie innego kompa i ściągam pliki z maila czy innego przenośnego ustrojstwa. Różne nieszczęścia chodzą po ludziach, a jedna kopia pracy licencjackiej na laptopie to za duże ryzyko.

Odpowiedz
avatar soraja
18 22

Idąc twoim tokiem rozumowania, to każdy student powinien nie rozstawać się nigdy ze swoim dobytkiem, bo nie wiadomo czy współlokatorzy nie ukradną. Rozumiem że zgłaszasz się na tragarza i będziesz za każdym nosić jego graty, od stosu książek i ubrać, po monitor i lodówkę?

Odpowiedz
avatar AveLinux
0 0

@Zgryzliwaxx: Google Drive, Ubuntu One, Dropbox – nieco lepsze rozwiązania.

Odpowiedz
avatar Mixerro
23 25

"Co moglam jeszcze zrobic, aby policjanci uznali ich wine ? " o tym chyba decyduje sąd , nie można wystąpić na drogę cywilnoprawną?

Odpowiedz
avatar iks
23 23

Zgłaszałaś zażalenie na to umorzenie?

Odpowiedz
avatar lola_2384
15 17

Odwolywalam sie- na darmo, wyslalam wspollokatorom rowniez listy, gdzie nawolywalam ich w okreslonym terminie do oddania cenniejszych rzeczy, w przeciwnym razie sprawa trafi do sadu ( poradzil mi to zaprzyjazniony prawnik), dostalam tez smsa od nich, ze' przeciez ja tam nie mieszkalam i oni nie wiedza o co chodzi', mialam jako taka umowe jako dowod,niestety zostala w mieszkaniu- na szczescie inne wazne dokumenty odzyskalam.

Odpowiedz
avatar Reira
23 23

Mam nadzieję, że na drodze sądowej uda się coś uzyskać, zwłaszcza, ze masz nagranie na którym chłopak się przyznawał do przywłaszczenia Twoich rzeczy, a skoro się przyznał to świadczy też jako dowód, że jednak tam mieszkałaś. Trzymam kciuki, żeby się udało.

Odpowiedz
avatar Timothy
6 6

Kwestia nagrania jest śliska. Sądy uznają wartość tego dowodu wedle własnego widzimisię. By takie nagranie miało JAKĄKOLWIEK wartość to musi być na nim informacja dla obu stron o fakcie nagrywania. Inaczej - wyrwane z kontekstu zdanie, montaż, etc. Brak wiarygodności. Ale nie jestem prawnikiem, więc niech oni potwierdzą lub zaprzeczą. Współczuje. Sprawa śliska i niejednoznaczna.

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
10 10

To czy nagranie jest zmontowane czy jest "całością" to raczej da się wykryć po powołaniu biegłego... Tak mi się przynajmniej wydaje.

Odpowiedz
avatar khartvin
0 0

Czy do nagrania zostało coś domontowane można wykryć. Znacznie ciężej jest ocenić, czy coś nie zostało z nagrania wycięte.

Odpowiedz
avatar gateway
18 20

"Boże, chroń mnie od przyjaciół..." Dobrze, że skarbówkę na nich nasłałaś, chociaż tyle.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

@Trooper- to za każdym wyjściem na uczelnię czy do rpacy miała się pakowac? bo w pokoju, na który ma umowe, nie może zostawiać? Czy ty tez do pracy/ na studia wychodzisz z wszystkimi cennymi rzeczami za każdym razem? Na dłuższy spacer/piwo ze znajomymi równiez?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 19

Przepraszam bardzo, a za każdym razem jak chciała jechać do rodziców, miała pakować swoje rzeczy w setki walizek i oddawać komuś do przechowania? A może zamówić firmę przewózkową i wywieźć rzeczy razem ze sobą? Bo rozumiem, że jak się jest studentem i wynajmuje mieszkanie to we własnym pokoju nie można zostawić żadnych rzeczy a jak już się zostawi to nie dziwić się, że coś zostało ukradzione? To ja nie bardzo rozumiem Twojego toku myślenia. Czy mieszkanie było wynajmowane na czarno nikt nie ma prawa przywłaszczyć sobie nie swoich sprzętów. Czy mówimy o laptopie czy kubku do kawy.

Odpowiedz
avatar Trooper
1 35

@Margarott, przestań pieprzyć. Laptop mieści się w torbie, aparat można przewiesić na szyi. Do tego plecak/torba na zwykle pakowane rzeczy i możemy spokojnie opuścić lokum bez obaw o stratę co bardziej wartościowych rzeczy. Poza tym masz rację, że nie mają prawa sobie przywłaszczyć rzeczy. Tylko, że jak się mieszka na czarno to pozostali lokatorzy powiedzą - ona tutaj nie mieszkała i w żaden sposób nie udowodnisz przed sądem, że nie mają racji. Ewentualnych świadków podważą bez problemu i sąd odrzuci sprawę z braku dowodów. A zabieranie swoich wartościowych rzeczy to jest zwykłe racjonalne myślenie i tyle, powinno być pakowane w pierwszej kolejności, bo lepiej stracić ciuchy za 600zł niż laptopa za 4000. No ale autorka myślała inaczej :)

Odpowiedz
avatar Wredzma
7 21

Jak człowiek sam jest uczciwy, to innych o nic nie podejrzewa, dopóki się nie sparzy. Obwinianie dziewczyny za to że dała się oszukać, jest jak usprawiedliwianie złodziei i krętaczy. Może i była naiwna, ale to nie przestępstwo - pewnie też nie przyszłoby mi do głowy że z pozoru fajni ludzie mogą zrobić coś takiego.

Odpowiedz
avatar Trooper
4 20

Chyba nie umiesz czytać. Wyraźnie napisałem, że złodziei to nie usprawiedliwia, bo powinni ponieść konsekwencje swojego czynu. Chodzi tylko o to, że ''okazja czyni złodzieja'', a człowiek który jest rozsądny zna granice zaufania przypadkowym osobom. Nie trzeba kogoś podejrzewać o złe zamiary żeby być ostrożnym.

Odpowiedz
avatar Wredzma
2 14

Nie, niczego takiego WYRAŹNIE nie napisałeś, za to kopiesz leżącego aż (nie)miło. Jeśli sam jesteś taki przewidujący i nie dałeś się nigdy oszukać, to gratuluję, ale żeby tak było, trzeba by żyć na granicy psychozy i nikomu nie ufać. Ja wciąż uważam, że naiwność dobrze świadczy o człowieku, o ile w ogóle wiesz co mam na myśli.

Odpowiedz
avatar soraja
-4 16

A od kiedy 'typowo rozsądny człowiek' jest równoznaczne z 'bogaty ważniak wynajmujący samodzielnie mieszkanie'? Terminy ci się pomyliły. Ci tzw. obcy ludzie to współlokatorzy - każdy kto mieszka w akademiku czy na stancji zostawia z nimi swoje rzeczy, a laptop jednak trochę waży. I w jaki niby sposób miałaby udowodnić że nie wynajmowała mieszkania na czarno? Jak ktoś wszedł do jej pokoju i ukradł drogi sprzęt, to z jakiej racji miałby oszczędzić umowę najmu?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 19

@Trooper to Ty pieprzysz jak potłuczony. Jak masz TIR-a do zabierania wszystkich swoich rzeczy gdziekolwiek nie jedziesz to moje najszczersze gratulacje.

Odpowiedz
avatar Trooper
0 22

Jeśli ty potrzebujesz TIRa żeby przewozić swoje najcenniejsze przedmioty to ich strata nie powinna być dla ciebie problemem, bo najwyraźniej jesteś dziana. Tak więc naucz się czytać albo przestań pieprzyć głupoty.

Odpowiedz
avatar Mieszczanka
3 17

Wynajmowała ten pokój, podpisała nawet na ten temat umowę. Zakładała, że to daje jej jakieś poczucie bezpieczeństwa i zamiast targać laptopa na wyjazd na którym nie był jej potrzebny postanowiła zostawić go w "swoim" pokoju. <br/> <sarkazm> Zdecydowanie jej wina, że ją okradli. <koniec sarkazmu>

Odpowiedz
avatar Trooper
-3 21

Dobrze, że oznaczyłaś ten sarkazm, bo jest tak kiepski, że bez tego bym go nie wychwycił.

Odpowiedz
avatar erha
4 12

Niestety, ale Trooper ma rację. Miałam na studiach mnóstwo znajomych, którzy mieszkali z kimś i żadne z nich nie zostawiało ważnych rzeczy, gdy wyjeżdżali. Owszem, jeździli z kupą bagaży, ale skoro się tyle zwiozło na stancję to trudno i tyle.

Odpowiedz
avatar Mirame
6 16

Jestem zdziwiona ilością minusów dla @Troopera... albo ja jestem tak cyniczna, albo ludzie tak łatwowierni, ale nie ma mowy, żebym wyjeżdżając na wakacje zostawiła w wynajmowanym mieszkaniu, do którego ktos jeszcze ma klucze, wazne dokumenty i drogi sprzęt... Nikt przecież nie mówi, że ma zabierać wszystkie ubrania, bibeloty czy resztkę pasty do zębów, ale laptop? Aparat? Ważne dokumenty? Jest coś takiego, jak ograniczone zaufanie. Jak widać na przykładzie historii - warto je czasami mieć :)

Odpowiedz
avatar Jezyk
-2 10

Ja tak samo nie wiem skąd tyle minusów nałapał, przecież mądrze pisze, a to że kopie leżącego to trudno, jestem przynajmniej pewien, że każdy kto to przeczytał nie postąpi jak autorka opowieści.

Odpowiedz
avatar Trooper
-4 12

@mirame, minusy wzięły się stąd, że wlepił mi go każdy kto potencjalnie może zostać ofiarą takiego numeru jak autorka historii, bo ufa ''znajomym''. Aczkolwiek spływa to po mnie, bo nie jestem tutaj dla plusów ;)

Odpowiedz
avatar lola_2384
6 14

Wiesz, to nie byli obcy ludzie, no moze poza wlasnie tym 'kolega', ale tak to juz jest: znamy kogos bardzo dobrze, przyjaznimy sie, a ta osoba z kolei tez sie z kims przyjazni ( kolezanka mieszkala z kolega kilka lat), wiec nie widzialam powodu, zeby czuc sie w jakis sposob zagrozona. Cos w stylu: przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem'. Sprzet byl schowany gleboko- wiem, to niczego nie tlumaczy, ale na wierzchu nie lezal, co do pracy- licencjat mialam dopiero za rok-jako osoba ambitna zaczelam sobie tworzyc juz jakies notatki wczesniej, materialy itp. fakt, bledem bylo, ze nigdzie dodatkowo tego nie zamiescilam, ale juz tego nie zmienie. Umowe na mieszkanie mialam- to wlasciciele nie dopelnili obowiazku zgloszenia tego, ze prowadza taka dzialalnosc. Trooper- ja ktos tu nie umie czytac to wlasnie Ty- kolejny raz podkreslam, ze to nie byly 'przypadkowe osoby' jak to napisales.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 18:33

avatar Chrupki
9 11

Wiecie, rady o zabieraniu swoich cennych rzeczy przy wyjeździe są dobre, ale taka sytuacja mogła się spokojnie zdarzyć w czasie jej pobytu w mieście. Mogła jechać na uczelnię i po powrocie zastać tą samą sytuację. Za cholerę tylko nie rozumiem, czemu policja to umorzyła. Tak samo jak nie rozumiem, czemu właściciele Ci nie pomogli, przecież to było kompletnie bez sensu.

Odpowiedz
avatar soraja
8 10

Przede wszystkim nie wszędzie można zabrać cenne rzeczy. Raczej mało kto jeździ z komputerem pod namiot czy na spływ kajakowy. Do domu też nie zawsze da się fizycznie zabrać - jeśli np. podróżuje się z psem/kotem, zwozi się do rodziców komplet książek po zakończeniu roku, przywozi na stancje tonę słoików z jedzeniem, to te kilka kg więcej robi ogromną różnicę.

Odpowiedz
avatar lola_2384
11 13

Sama sie nad tym zastanawialam Chrupki- moze dlatego, ze oni mieszkali tam kilka lat, a ja bylam 'nowa'? Z perspektywy czasu teraz wszystko wydaje sie prostrze- wiem, ze czesto im sie wspollokatorzy zmieniali, dziewczyna przede mna tak nagle sie wyprowadzila, troche to zastanawijace, ale po czasie niestety- moglam dac jakies ogloszenie, moze byli inni pokrzywdzeni?

Odpowiedz
avatar sparxx
12 12

Czytam te komentarze i przypomniało mi się takie zjawisko zwane "couchingiem". Znacie to? Obca osoba, nawet z drugiego końca świata przyjeżdża, często dostaje klucze do mieszkania, łóżko, dostęp do jedzenia w lodówce - i nic się nie dzieje. Żadnych kradzieży, morderstw - tak po prostu. Więc może jednak to z tymi, co ukradli dziewczynie dobytek coś jest nie tak?

Odpowiedz
avatar MofD21
7 7

Jak dla mnie to ze związkami międzyludzkimi coś jest ostatnio nie tak. Ludzie myślą tylko o swojej korzyści, a elementarna przyzwoitość to dla nich abstrakcja. Nie są godni zaufania i nie ufają innym, a tych bardziej ufnych uważają za frajerów, których można wykorzystać. I śmiem stwierdzić, że przykład idzie z góry...

Odpowiedz
avatar Vividienne
-2 2

"Żadnych kradzieży, morderstw" - jakieś oficjalne dane? Czytałam o couchsurfingu parę razy, i zawsze nie mogę się nadziwić ludziom, którzy się na to decydują. Osobiście nie mogłabym zasnąć wiedząc, że w moim mieszkaniu śpi zupełnie obca osoba, która może mi w nocy wynieść cały dobytek, albo - co gorsza - zrobić krzywdę mojej rodzinie.

Odpowiedz
avatar Sniezka
1 1

Jakiś czas temu z grupą znajomych (ok 15 osób) mieliśmy przyjemność gościć w akademiku naszego kolegi, który studiował na drugim niemal końcu Polski. Akurat okres majówkowy, więc dużo osób z jego akademika pojechało do domów, a my mogliśmy spać w ich pokojach (oczywiście za ich zgodą, na odpowiedzialność kolegi). Mam wrażenie, że jedynie laptopy wzięli ze sobą, natomiast na miejscu pozostawiali pełno innych rzeczy. Bardzo miło mnie zaskoczyło takie zaufanie, bo byliśmy dla nich zupełnie obcymi ludźmi (znajomi kumpla). Nic nikomu nie zginęło i mam wrażenie, że mieli jeszcze ładniej w pokojach po naszym wyjeździe ;) Podsumowując, nie ma reguły- ruletka. Ja nawet jakbym mniej znała współlokatorów to i tak bym zostawiała swoje rzeczy, przecież wszędzie nosić ich ze sobą nie będę. Co prawda nie zwoziłabym na miejsce zbyt dużo tych zbędnych (np złota biżuteria), ale komputer to podstawa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

podobanie jak z moim ostatnim noclegiem w hostelu - dormitorium dziesiec osób, my we trzy zamykałyśmy swoje klamoty na kluczyk, a siedmioro Hiszpanów z nami mieszkających zostawiało walizki pootwierane, portfele na stole, telefony podłączone do ładowarek... Ruletka, ruletka - na kogo trafisz nigdy nie wiesz. Btw, często w hostelach nocuję i nigdy mi nawet sznurowadła nie zginęły.

Odpowiedz
avatar Agness92
7 7

nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale trudno mi uwierzyć, że można być takim skur*synem. to mi się po prostu w głowie nie mieści.

Odpowiedz
avatar elbeen
3 5

nie miałaś jakiś kolegów, którzy pomogli by inaczej załatwić sprawę? miasto na W to Wrocław?:)

Odpowiedz
avatar Capitalny
7 9

Ja bym załatwiał to na drodze mniej oficjalnej... Skoro miałaś dane właścicieli mieszkania i swojej "koleżanki", to kilkukrotne pozbawienie ich szyb w oknach (również tych wynajmowanych mieszkań) lub przerysowanie auta mogłoby ich zastanowić czy jednak nie taniej będzie Ci te rzeczy odkupić. Zawsze tej pozostaje wynajęcie kilku "kolegów" celem bardziej bezpośredniej konwersacji...

Odpowiedz
avatar xdmarian
9 11

Smutne ale prawdziwe. Jak moja siostra pojechała 1. raz do Australii (teraz stara się tam o pobyt stały) była ogromnie zdziwiona, że ludzie zostawiają wózek z zakupami na ulicy i idą do sąsiada na kawę a zostawienie w centrum handlowym laptopa nie jest niczym dziwnym. Taki mamy kraj.

Odpowiedz
avatar Vividienne
3 5

A przecież Australia to była kolonia karna!

Odpowiedz
avatar Sailor
4 4

Może współlokatorzy wtajemniczyli w swój plan właścicieli i podzielili się pieniędzmi ze sprzedaży Twoich rzeczy? A tę część pracy licencjackiej powinnaś na wszelki wypadek mieć skopiowaną na jeszcze jakiś nośnik poza laptopem.

Odpowiedz
avatar razzor91
6 8

Kurde,ja to jestem chyba za nerwowy,ale ja na twoim miejscu nająłbym jakiś karków,żeby wpadli tam do mieszkania,dali im skierowanie na chirurgie i wynieśli wszystko. Nic by Ci nie udowodnili z braku dowodów,bo żyjemy w porąbanym kraju pełnym porąbanych ludzi...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

Nie lubię takich rozwiązań, ale w tym przypadku nie widzę innego wyjścia, a nawet zapłaciłbym im za więcej niż jedną wizytę, żeby najpierw przekonali parkę do zwrotu dobytku bądź pieniędzy.

Odpowiedz
avatar Harold
1 1

Nie polecałbym tego typu rozwiązań, bo to nie jest aż takie proste jak się wydaje, jeśli się nie wie z kim tak na prawdę ma do czynienia, bo widać że nie wie. Wiadomo że w naszym kraju dobrze jest mieć znajomości, więc jeśli ci współlokatorzy lub jedno z nich takie ma, chociażby w instytucjach wymiaru sprawiedliwości - to są tylko przypuszczenia. Mógłby zostać jej postawiony zarzut podżegania, czyli nie dość że dostała by po d..ie, to jeszcze dostaliby ci których wynajęła, dodatkowo jeszcze od nich mogła by dostać po d..ie.

Odpowiedz
avatar Agrypina
0 0

Polecam piosenkę Closterkellera - "Na Nic To"

Odpowiedz
avatar bobylon89
2 2

W niedzielę jadę na tydzień do Berlina. Przez Twoją historię zaczynam bać się o swoje rzeczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Berlin to Berlin, w tamtejszych hostelach nigdy nic mi nie zginelo, nigdy nigdy, a jezdze od lat.

Odpowiedz
avatar Nefariel
1 1

Caron - wydaje mi się, że bobylon miał/a na myśli rzeczy, które zostaną w kraju.

Odpowiedz
avatar bobylon89
1 1

Dokładnie miałem na myśli rzeczy, które zostaną u mnie w domu, który dzielę z kilkoma osobami. Od dłuższego czasu z nimi mieszkam, ale czytając takie historie, aż strach. Zwłaszcze, że nie zamierzam brać laptopa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Naprawdę mi przykro z powodu Twojej straty. I z tego powodu, że już ciężej będzie Ci zaufać ludziom (chociaż może to i dobrze...?). Jak napisał (chociaż może i "napisała", ja tam nie wnikam:P) xdmarian, w Australii, ale też w innych krajach, normalne jest zostawianie różnych cennych przedmiotów, które później zastanie się w tym samym miejscu ;). Bardzo bym chciała, żeby tak też było w Polsce. Najgorsze jest to, że tym osobom, które są nie fair i które sprawiają, że mówimy "co za kraj!", jest naprawdę dobrze. Niektórzy nie mają i sumienia, i serca. Życzę pomyślnego rozwiązania sprawy, trzymaj się :)

Odpowiedz
avatar voytek
1 7

dlatego wlasnie TAK WAZNA jest UMOWA w formie pisemnej najlepiej spisana u notariusza!!! kiedy Polacy w koncu sie naucza ze na wszystko trzeba spisywac umowy pisemne - na prace, na wynajem, itd TO PODSTAWA w kazdym kraju!

Odpowiedz
avatar Gruba
4 4

Dokładnie. Z umową i dowodem osobistym wchodzisz do mieszkania natychmiast ze ślusarzem, a potem jeszcze zwrot za fakturę od ślusarza otrzymasz z pozwu cywilnego. Jakbyś "zaatakowała" natychmiast po wymianie zamka być może strat w sprzęcie by nie było.

Odpowiedz
avatar Vividienne
3 3

Primo: Podejrzewam, że autorka została zawiadomiona dopiero jak wszystko było już wyniesione. Secundo: Ludzie umowę traktują zazwyczaj jako zabezpieczenie przed nieuczciwością właściciela mieszkania, a nie współlokatorów, co z tego wynika - nie noszą jej ze sobą kiedy wiedzą, że współlokatorzy są w mieszkaniu; co za tym idzie umowa nic by w tym wypadku nie zmieniła. Tertio: W ciągu ostatnich kilku lat wynajmowałam już 6 mieszkań, gdybym z każdą umową chciała latać do notariusza to bym zbankrutowała. Ważne, żeby umowa nie zawierała niedozwolonych klauzul, notariusz nie jest konieczny, żeby była ważna.

Odpowiedz
avatar Gruba
1 1

Nie musi być od notariusza, ale warto ją trzymać gdzie indziej (np. u rodziców), bo właściciel też może przecież zmienić zamki.

Odpowiedz
avatar lola_2384
1 1

Pewnie, bo każdego studenta stać na notariusza :-)

Odpowiedz
avatar wiosenka
2 2

Nie wiem jak można jednego dnia być 'przyjacielem' a drugiego robić coś takiego.. co się dzieje z tym światem, strach komukolwiek teraz zaufać. Ale jak tak żyć, żeby nikomu nie ufać i nie wierzyć w żadne dobre intencje? Współczuję, bardzo, nie tylko skradzionych rzeczy ale całej tej chorej sytuacji

Odpowiedz
avatar Kanna
1 3

Współczuję.. Ja mieszkam w akademiku i mam wspaniałe współlokatorki ale jak czasem jechałam do domu na weekend to brałam laptopa mimo tego, że jeździłam z synem więc miałam dodatkowo wózek + dużą torbę na jego rzeczy. Lekko nie było, ale czułam się bezpieczniej;)

Odpowiedz
avatar Yasmin
4 4

Ja bym nie odpuściła. Zawsze możesz spróbować np. rozesłać maila do ich wszystkich znajomych na portalach społecznościowych z informacją, z kim się zadają. po drugie, próbowałabym z ich rodzicami się skontaktować, powinni coś wiedzieć i może są mądrzejsi niż dzieci? Szczerze mówiąc to w głowie się nie mieści takie chamstwo :( współczuję.

Odpowiedz
avatar Asoto
1 3

Imiona i nazwiska podaj, narobić im na portalach reklamy. Do tego możesz opisać sytuację na wykopie i poprosić o jakąś pomoc prawną od ludzi, na pewno ktoś pomoże :)

Odpowiedz
avatar bromba13
3 3

No cóż, sprzęt już raczej nie do odzyskania ale rzucę tu parę porad na przyszłość bo jak widać zbydlęcenie wśród polskiego społeczeństwa postępuje. Przede wszystkim wszelkie rachunki i faktury trzymać w domu rodzinnym (zakładamy, że układy rodzinne są prawidłowe). Jeżeli nie zrobił tego sprzedawca to spisać numery seryjne i też mieć gdzieś w bezpiecznym miejscu. Zdarza się, że sprawca się nie znajdzie ale np. podczas zatrzymania jakiegoś pasera, właśnie po numerach seryjnych, można odzyskać swoją własność. Niegłupie jest też oznaczenie go specjalnym markerem (tak jak rowery) lub w inny sposób. A co do pozostawiania sprzętu to albo zostawić go u kogoś zaufanego albo zapłacić i zostawić w depozycie bankowym lub jakiejś innej instytucji świadczące takie usługi. Przykre jest tylko, że żyjemy w takim trochę chorym kraju, w którym nie szanuje się czyjejś własności.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2012 o 23:11

avatar CukierekAlboWirus
2 4

hmm... ja sama bym była piekielna i po prostu po chamsku i przeciwko prawu wynajęłabym ludzi żeby się tam włamali i wzięli co wartościowsze rzeczy. A tak poważnie dlaczego nie walczyłaś dalej tylko dałaś sobie spokój? Takie coś powinno znaleźć się w sądzie, idź do prokuratury, słyszałam parę razy, że policja umarzała śledztwo a jak poszło się do prokuratora to winni zostali ukarani. Walcz dziewczyno no matko boska...

Odpowiedz
avatar he1986
0 0

A ja, bym chociaż wynajął, by temu koledze ktoś spuścił porządny wpie*dol gdzieś w ciemnej uliczce. I podczas całego zdarzenia, bym akurat koło luntrusa przechodził, uśmiechając się szyderczo. Wiem wiem, może się wydawać bajeczką, ale to pierwsze, co mi do głowy wpadło. Skoro i tak nie odzyskałbym swoich przedmiotów, na które ciężko pracowałem, to chociaż mała satysfakcja z obicia gęby frajera. Aż dziw bierze, że nagranie rozmowy nic nie dało. Luntrus przyznał się do winy, a że przedmiotów nie znaleźli, to sprawa zakończona? Bezsens.

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
1 5

Dla mnie to jest KOLEJNY dowód na to, że żyjemy w kraju bezprawia, gdzie organy ścigania chronią bandytę, a nie ofiarę. Przykłady? Chociażby Kilerów Dwóch (Zientarski, Otylia) o "mamie" Madzi nawet nie wspomnę (tę nawet Drzyzga zaprosiła i takim pełnym współczucia głosikiem z nią rozmawiała). W razie jakiegokolwiek zagrożenia nie ma w tym kraju się do kogo zwrócić. Nie ma. Ale jak sobie radzić? Samosąd? To nie jest wyjście. Ja nie mam pomysłu. Czuje się tylko w tym kraju nie dość bezpieczna. Bo wiem, że w razie, gdyby spotkała mnie krzywda, nikt mnie nie obroni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Po prostu słów brakuje, nigdy nie życzę drugiemu co mi nie miłe, ale w tym przypadku samo ciśnie się na usta "by ci ludzie stracili dorobek życia za to co zrobili ". Bardzo współczuję i życzę byś spotykała na swej drodze tylko dobrych ludzi.

Odpowiedz
avatar ToxicWaltz
-1 3

Im więcej czytam takich historii tym bardziej cieszę się, że wbrew namowom rodziców udało mi się przekonać ich do wynajęcia kawalerki z moim chłopakiem, a nie pokoju z innymi studentami. I przede wszystkim nie na czarno, tylko legalnie... Autorce współczuję, choć na jej miejscu na dłuższy wyjazd zabrałabym laptopa, bynajmniej niekoniecznie z obawy przed kradzieżą, ale jak dzieli się z kimś pokój to można mieć przeczucie, że sprzęt może zostać niechcący zalany, czy coś. Do wszystkich, którzy piszą o noszeniu sprzętu wszędzie - mam 19-calowego laptopa, który waży pewnie z dobrych 2,5kg. Nienawidzę go targać ze sobą gdziekolwiek, zresztą bałabym się, że ktoś mi go ukradnie na mieście albo gdzieś nim uderzę, ktoś w autobusie będzie na niego napierał... Nie, poważnie, wolę trzymać go w domu... A co innych cennych rzeczy... Dwie konsole mam spakować do plecaka? Płyty, perkusję elektroniczną, książki, dwie gitary też mam wozić za sobą w dostawczaku, którego nie posiadam? xd Jeśli sami lubicie pakowanie mułów na noszeniu całego dobytku to serdecznie Was pozdrawiam, ale to nie dla mnie :P Argumenty trochę z tylnej części ciała wzięte.

Odpowiedz
avatar Michelle
1 3

historia piekielna i współczuję, ale jednego nie rozumiem- jak mozna zostawić tak wartościowe rzeczy jak laptop czy aparat(no, aparat to jeszcze pół biedy, ale laptop z pracą licencjacką...). rozumiem zostawić ubrania i jakieś mniej wartościowe rzeczy, ale ja jakbym miała laptop to nigdy bym go nie zostawiła z ludzmi, których nawet za długo nie znam. co innego przyjaciółka, którą znam kilka lat.

Odpowiedz
avatar bromba13
2 2

Wiesz... dane z laptopa można skopiować a niektóre aparaty są dużo droższe niż przenośny sprzęt komputerowy (to tak, żeby nie było powtórzeń). Pomyśleć, że np. w takiej Danii zostawisz coś gdzieś, to zostawią znalezioną rzecz w tym samym miejscu (żeby łatwiej ją odzyskać bo przecież szuka się w tych miejscach gdzie się było) ewentualnie wiadomość gdzie odebrać.

Odpowiedz
avatar plytkozerca
-1 1

A gdyby historia była np. o gitarze elektrycznej to też byś tak pisała?

Odpowiedz
avatar bromba13
1 1

Tak, niektóre gitary też są cenniejsze od laptopów. A o ile czytałeś wcześniej, mnie nie chodzi o zabieranie cennych rzeczy ze sobą za każdym razem, tylko o rozsądne ich zabezpieczenie. Akurat wiem, że zabieranie za każdym razem całego swojego dobytku jest nierealne ale doświadczenie, również na tym konkretnym przykładzie, uczy nas że nie wszystkim można ufać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Znaczy prokurator umorzył? Masz nagranie to skarb dla prokutarora. Odpowiednia rozmowa (przesłuchanie i chłoptaś by się może wygadał).

Odpowiedz
Udostępnij