Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak przez tydzień odwiedzałam różnych specjalistów w nadziei, że ktoś…

O tym jak przez tydzień odwiedzałam różnych specjalistów w nadziei, że ktoś mi wreszcie pomoże.

Mam nadzieję, że długość Was nie odstraszy.

Niedawno był Finał Siatkarskiej Ligii Światowej, który skończył się dla Polaków wyśnionym złotym medalem po czterech genialnych spotkaniach, a dla mnie wskutek entuzjastycznego kibicowania - kłopotami zdrowotnymi. Tak się złożyło, że dopiero w porze meczu udało mi się wreszcie usiąść i coś zjeść. Niestety na efekty nie czekałam długo, zakrztusiłam się, trochę kaszlenia i myślałam po sprawie. Niestety następnego dnia cały czas miałam wrażenie, że coś mi siedzi w gardle. Z dnia na dzień było gorzej, dołączyła się duszność, a ja musiałam chodzić do pracy. Po pracy poszłam do mojej przychodni, stamtąd prywatnie do laryngologa, który dał mi skierowanie do szpitala na konsultacje, opisując wszystko na skierowaniu.

Spakowana udałam się na SOR do Szpitala Wojskowego. Czekałam jakieś 6 godzin by usłyszeć od dyżurnego gastrologa i pulmonologa, że:

1) On ma pacjentkę z dusznością (nie miał mnie na myśli).
2) Nie może się mną dziś zająć (była 21), bo jest jedynym specjalistą na dyżurze, a jeśli się mną zajmie, to bez wykwalifikowanej pielęgniarki, co może znacznie wpłynąć na jakość badania.
3) On mnie może położyć na oddziale (czyli na korytarzu, bez możliwości zgaszenia światła) i zrobi badanie następnego dnia rano.

Żaden z lekarzy na SOR-e nie zadał sobie trudu zebrania wywiadu, albo osłuchania mnie. Gastrolog był tak zmęczony, że zasypiał tłumacząc mi szczegóły planowanej gastroskopii, która trwała 5 minut, a czekałam na nią od 16 dnia poprzedniego. Wynik badania – nic nie ma, niech pani idzie do domu, a za 2 godziny proszę przyjechać po wypis...

Objawy, duszność, niemożność przełykania nasiliły się od soboty do wtorku na tyle, że miałam problemy z mówieniem i piciem. Kompletnie załamana, pojechałam ponownie do Szpitala Wojskowego. Byłam skrajnie wyczerpana nerwowo, do tego od paru dni nie byłam w stanie jeść.

Po raz kolejny nikt nie przeprowadził wywiadu, a lekarz nie miał najmniejszej ochoty mnie zbadać, twierdząc, że ma obiektywny wynik gastroskopii, a ja mam jedynie "subiektywne odczucie zalegania w gardle." Ponieważ nie miałam świstka od laryngologa, wysłał mnie do niego "dla pewności."

Od laryngologa usłyszałam, że "Pani chyba nie ma co robić i dlatego nam pani czas marnuje." Pożegnałam się i w drodze na SOR z bezsilności popłakałam. Lekarz na SOR potraktowałam mnie jak histeryczkę i zaczął wciskać, że mogę mieć stwardnienie rozsiane, sugerował konsultacje neurologiczną i psychiatryczną. Spytałam, czy może mi chociaż zrobić RTG. Nie zgodził się, twierdząc, że to bezcelowe.

Następnego dnia poszłam do pracy, blada jak trup, od soboty schudłam 4 kg (co było bardzo widoczne przy mojej wadze poniżej 50 kg). Zrobiłam najpilniejszą robotę i udałam się, już nie licząc na nic, do mojej przychodni. Lekarz mnie zbadał, zmartwił się okropnie i wystawił skierowanie z dopiskiem „PILNE” do szpitala pulmonologicznego.

Od razu mnie przyjęto, uspokojono, zrobiono RTG, dożylnie podano antybiotyk...
A co wyszło z RTG – podejrzenie ciała obcego w prawym oskrzelu. Natychmiast przyjęto mnie na oddział, a antybiotyk włączono w obawie przed zachłyśnięciowym zapaleniem płuc. Zastępca ordynatora powiedziała mi po przeprowadzeniu bronchoskopii, że już zdążyła zawiązać się infekcja, ale udało jej się wszystko z oskrzela odessać i jest dobrej myśli.

Jeszcze nie wiem, co zrobię, ale dopilnuję by lekarz, który zajmował się mną na SOR w Szpitalu Wojskowym poniósł konsekwencje. Nie wiem, czy z braku wiedzy, czy chęci, nie udzielił mi pomocy i zupełnie niepotrzebnie zastraszał i sugerował konsultacje psychiatryczną, gdzie wystarczyło mnie skonsultować pulmonologicznie i zrobić RTG. Strach pomyśleć, jakie skutki może mieć podobna niekompetencja w przypadku osoby, która faktycznie uwierzy słowom lekarza i nie poszuka, tak jak ja, dalszej pomocy.

Zabawne w tym wszystkim jest to, że nawet mój internista podejrzewał ciało obce w oskrzelu, bo ponoć to jedno z najczęstszych powikłań przy zakrztuszeniu. Dziwne, że doświadczony lekarz na SOR, gdzie takie przypadki na pewno nie należą do rzadkości, na to nie wpadł.

Szpital Wojskowy - SOR

by Chefin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
11 11

Wysmaruj skargę taką, żeby im wszystkim w pięty poszło. I zażądaj od konowała pisemnych przeprosin. Jak się trochę będzie musiał ukorzyć, to może na przyszłość pomyśli. Życzę zdrowia.

Odpowiedz
avatar bukimi
3 3

Ukorzyć? Pewnie ma szablon na takie okazje z wykropkowaną datą i nazwiskiem. I tyle go takie "przeprosiny" wzruszą...

Odpowiedz
avatar Fleurrr
6 8

Ja się na temat polskich lekarzy i w ogóle służby zdrowia to już nawet nie wypowiadam...

Odpowiedz
avatar Limonka
8 8

Współczuję, naprawdę. Mój ojciec przeszedł przez coś podobnego przy krwiaku na mózgu. W końcu skończyło się na tym, że zrobili mu tą cholerną trepanację czaszki. Lekarz, który odesłał go wtedy do domu z Pogotowia "bo to tylko złamany nos, a wymiotowanie krwią to normalne" już nie pracuje.. Więc postaraj się również uwalić pana konowała. Najlepszym sposobem jest nagłośnienie sprawy oraz złożenie skargi do dyrektora szpitala. Przede wszystkim przeprosiny publiczne j/w napisano przede wszystkim!:) I szybkiego powrotu do zdrowia życzę!

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 9

Oczami wyobraźni widzę nagłówek na pierwszej stronie brukowca: "SIATKARZE ZAMORDOWALI KIBICKĘ". Nie napisałaś co ci utknęło w oskrzeli.

Odpowiedz
avatar Iron86
-4 4

po kilku dniach na SOR? no tak i później ludzie się dziwią jak są traktowani. Skoro już przyjęli to powinni zająć się bardziej profesjonalnie - temu nie przeczę. Jednak przyjmować wcale obowiązku nie mieli. Skierowanie zapewne było do specjalisty a nie na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Jeśli było na SOR to wystawiał go idiota.

Odpowiedz
avatar syberyjski
2 4

Nie musieli przyjmowac... Jezeli zagrozone jest zycie lub zdrowie to podmiot leczniczy ma obowiazek udzielenia stosownej pomocy. W praktyce pod zagrozenie zdrowia mozna podciagnac praktycznie wszystko a w szczegolnosci wszystko "w srodku" pacjenta. Dusznosc sama w sobie jest stanem zagrozenia zdrowia, pacjent nie mogacy jesc i majacy dusznosc od kilku dni to już poważne zagrożenie zycia i wymaga natychmiastowej pomocy medycznej. Wydaje mi sie, ze pierwsze badanie obrazowe jakie nalezy zrobic w takim przypadku to RTG (koszt 25zl), a nie inwazyjna gastroskopie (120zl). Idac tym tokiem myslenia pacjenta ze zlamana konczyna nalezy otworzyc, zrobic zwiad i jak juz widac zlamana kosc to zaszyc i skierowac na oddzial zeby nastawili. Niby mozna ale chyba taniej, bezpieczniej i szybciej jest zrobic zdjecie. Jezeli dostepna jest metoda inwazyjna i nieinwazyjna i obie pozwalaja postawic diagnoze to zawsze wybiera sie ta nieinwazyjna jako pierwsza. A jezeli chodzi mylenie SORu z IP to jest to normalne. SOR to czesc "nagla" a IP "planowa" (oczywiscie w bardzo duzym uproszczeniu), zajmujaca sie rozprowadzaniem pacjentow po szpitalu. Problem stwarza to, ze czesto SOR i IP znajduja sie w tym samym pomieszczeniu (tj ze da sie przejsc przez IP na SOR i dla pacjenta jest to jedno i to samo). Zreszta to, ze na formularzu skierowania jest takie cos jak "Oddzial" nie oznacza, ze wszyscy to uzupelniaja. To informacja dla rejestratorki zeby mogla sprawnie przyjmowac pacjentow na Izbie i ew wolac lekarza pasujacego profilem do przypadku. O przyjeciu (lub odmowie) na konkretny oddzial decyduje lekarz w szpitalu a nie wpis na skierowaniu. Fajnie jak jest (podobnie jak kody ICD) ale nie zmusisz nikogo do tego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 sierpnia 2012 o 18:10

avatar konto usunięte
6 6

Ciekawe jak zachorujesz po zwycięstwie w meczu finałowym na IO;)!

Odpowiedz
avatar Chefin
8 8

Mam w planie trzymać się z daleka od wszelkich smakołyków i trunków w czasie trwania spotkań naszych siatkarzy. Jedyne, co mi w takim układzie grozi to utrata głosu, ale to jakoś przeżyję:)

Odpowiedz
avatar sempai
0 2

Wydaje mi się, że SOR nie powinien się czymś takim zajmować. Jak sama nazwa wskazuje to oddział RATUNKOWY a nie przychodnia... Tam powinni trafiać ludzie bezpośrednio po wypadku a nie ci ze skierowaniem. Potem się dziwimy, że SOR funkcjonuje tak a nie inaczej...

Odpowiedz
avatar TomKot
2 2

Jak nikt nie zareaguje, brutalnie - media. Wiadomo, media kochają takie rzeczy, jak zło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ty miałaś szczęście, ale strach myśleć w ilu przypadkach takie morderstwo się udało...

Odpowiedz
avatar velbekkomen
0 0

... i dlatego zwiałem spod opieki lekarzy w Szpitalu Wojskowym w Szczecinie - diagnoza kardiologa doprowadziła by mnie na cmentarz. ale muszę podziękować stażystce P. Marcie - to ona odkryła, ze mam serce trójprzedsionkowe...

Odpowiedz
avatar justek007
0 0

Przeżyłam bardzo podobną sytuację. Zakrztusiłam się ziarenkiem kukurydzy z puszki, przez pierwsze 2 dni coś mi w gardle przeszkadzało, po 2 dniach było gorzej (duszności, trudność w oddychaniu). Zaczęłam szukać pomocy, kilku laryngologów mnie odesłało z kwitkiem, na SORze laryngolog poświecił latarką w gardło i stwierdził, że mi się wydaje bo tam nic nie ma. Efekt był taki, że 10 dni (!) chodziłam z kukurydzą w oskrzelach. W końcu trafiłam na lekarza, który się mną zajął. Zrobiono mi bronchoskopię i było po wszytskim. Przez te 10 dni nie mogłam jeść, myśleć o niczym innym, przeżyłam kilka ataków lęku, że się uduszę... a po bronchoskopii i całej tej sytuacji jeszcze przez kilka miesięcy czułam w gardle jedzenie po każdym posiłku. Niedługo minie rok od całego zdarzenia i mogę powiedzieć, że dopiero niedawno przestałam panikować po każdym posiłku. Rok z życia wyjęty przez niekompetencję lekarzy.

Odpowiedz
Udostępnij