Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na wstępie pragnę z góry przeprosić za to, że będzie to następna…

Na wstępie pragnę z góry przeprosić za to, że będzie to następna niezbyt odkrywcza historia o piekielnej szkole i okrutnej młodzieży. Jednocześnie wyrażam nadzieję, że gimnazjaliści nie zdążą posłać tej historii do archiwum przed zachodem słońca. Choć tym razem nie będzie o uczniach gimnazjum; bohaterami są trzej chłopcy z liceum ogólnokształcącego, w którym z założenia należałoby już reprezentować jakiś poziom.

Opowieść znana mi jest dzięki mojej mamie, która pracowała w tym liceum. W szkole tej naucza pewna pani, na potrzeby historii nazwijmy ją panią Jolą. Pani Jola słynie z tego, że potępia w czambuł młodocianych palaczy tytoniu. Szkoła w kwestii palenia określa dość jasne zasady: palisz - pal, twoje zdrowie, pieniądze twoich rodziców, nas to nie interesuje, ale rób to poza terenem szkoły. Jeśli uda ci się ubłagać woźnego, żeby wypuścił cię na przerwie z budynku - droga wolna, ale na terenie szkoły palenie jest zakazane, zakazane i jeszcze raz zakazane - zgodnie zresztą z rozporządzeniem z dnia 15 listopada 2010 roku. Grono pedagogiczne przygotowało szereg atrakcji dla delikwentów przyłapanych na paleniu w ubikacji: a to kwiatki we wszystkich salach oczekują na podlanie, panie sprzątaczki też nie muszą harować przez całe popołudnie, można się przyłączyć do zespołu organizującego jakąś akcję albo ważną uroczystość, żeby zająć ręce i nie myśleć o ′dymku′. W przypadkach osób nagminnie nie stosujących się do zasad są jeszcze rozmowy z wychowawcą i rodzicami, w ostateczności obniżenie oceny ze sprawowania. Sposobów na nałogowców istnieje mnóstwo, a pani Jola jest bezwzględna, jeśli chodzi o łamanie tego konkretnego zakazu. Dla ścisłości - sama jest osobą niepalącą.

Trzy lata temu pani Jola objęła wychowawstwo w klasie pierwszej. Dwadzieścioro siedmioro zwyczajnych, nie rzucających się w oczy uczniów i trzy czarne owce, którym pani Jola od początku nie wróżyła dobrej przyszłości. ′Czarne owce′ (lub jak kto woli ′czarne barany′) - tym nadajmy imiona Michał, Darek i Kamil - były dość lubiane w klasie, nauczyciele z kolei traktowali tych chłopców jak zło konieczne. Uparcie nie uczyli się, w życiu klasy udziału nie brali, pyskowali, byli bardzo niesympatyczni w kontaktach z gronem pedagogicznym. Jeśli wierzyć przekazowi mojej mamy - jeden z nich nawet przyszedł kiedyś do szkoły niezbyt trzeźwy. A palili na potęgę.

Początkowo jeszcze wychodzili na papierosa poza teren szkoły, ale kiedy któregoś razu uciekli z zajęć przed południem - zostawiwszy w szatni plecaki, w których i tak niewiele nosili (tak, woźny czasem wypuszcza uczniów, pod warunkiem, że zostawią coś swojego w szkole - dla pewności), woźny przestał reagować na ich prośby. Przenieśli się zatem do szkolnej ubikacji. Przyłapani raz - zostali odesłani przez panią Jolę do pomocy przy sprzątaniu sal po lekcjach. Kary oczywiście nie odbyli - zmyli się przed czasem. Przyłapani drugi raz - mieli wziąć udział w przygotowaniu Święta Niepodległości. Szczerze mówiąc, bardziej przeszkadzali niż pomagali. Za którymś z kolei razem pani Jola napisała liściki do rodziców chłopców z prośbą o przyjście do szkoły. Darek i Kamil pokornie przyjęli te karteczki z rąk wychowawczyni, natomiast Michał bezczelnie na jej oczach podarł liścik i stwierdził, że szkoda czasu jego matki na takie fanaberie przewrażliwionej nauczycielki, która nie ma chyba innych problemów. Jednak udało się pani Joli ściągnąć na rozmowę rodziców wszystkich chłopców. Rozmowa chyba niewiele dała, bo na drugi dzień znowu przyłapano ich na paleniu w toalecie. Bawili się w ten sposób przez półtora semestru. Im bardziej pani Jola walczyła z ′czarnymi owcami′, tym większy czarne owce stawiały opór. Chłopcy byli w stosunku do wychowawczyni opryskliwi, ośmieszali ją przed kolegami, mówiąc, że jest stara, brzydka, nikt jej nie chce i dlatego wylewa swoje frustracje na uczniów. Raz w ramach zemsty rozsypali zawartość jej torebki po sali - niczego na szczęście nie ukradli. Oczywiście palili dalej.

Pod koniec roku wszyscy trzej mieli zagrożenia z języka polskiego. Michał - pewne zagrożenie, dwaj pozostali mogli się jeszcze wybronić, ale wobec zaistniałej sytuacji pani Jola postanowiła nie dawać im tej szansy. I wtedy zadziałali naprawdę ostro. Pewnego dnia pani Jola, wyszedłszy ze szkoły po lekcjach, zastała swój samochód porysowany i pomazany sprayem. Ktoś przedziurawił jedną oponę, zgasił kilka papierosów na masce, a za wycieraczką zatknął kartkę następującej treści: "Myślisz że możesz bezkarnie udupić naszych kómpli? Nie z nami te numery suko. Wiemy o tobie wszystko. Wiemy gdzie mieszkasz gdzie robisz zakópy i gdzie twoja wnuczka chodzi do pszedszkola. Anuluj te zagrorzenia bo inaczej porozmawiamy. Kómple nas prosili żeby śmy tego nie robili, ale my nie damy nimi pomiatać. Koledzy z osiedla". Pani Jola, nauczycielka z prawie trzydziestoletnim stażem, nie dała się nabrać na "kolegów z osiedla". Wystarczyło przejrzeć kilka wypracowań, porównać charakter pisma i rażące błędy ortograficzne, żeby ustalić autora groźby - okazało się, że to Michał, który pisał tak, jakby w życiu nie widział słownika i miał zaświadczenie o dysleksji. Próba zastraszenia się nie udała - przepraszam za tę dygresję, ale trzeba być idiotą, żeby takie ′listy′ pisać odręcznie.

Na drugi dzień chłopcy ′profilaktycznie′ nie zjawili się w szkole. Niestety jeden dzień to za mało, aby pani Jola zdążyła zapomnieć o całym zajściu. Kiedy następnego dnia przekroczyli progi liceum, wylądowali w gabinecie dyrektora. W ich obecności pani Jola zadzwoniła do rodziców. Musieli też podać nazwiska "kolegów z osiedla", którzy w rzeczywistości nie istnieli. Kiedy nie mieli już innego wyjścia, zaczęli sypać jeden na drugiego - potrafili sprzymierzyć się przeciwko pani Joli, ale jakoś zabrakło im umiejętności zjednoczenia się, kiedy przyszło im bronić samych siebie.

Michał nie zdał do następnej klasy. Nieciekawą sytuację miał też z kilku innych przedmiotów. Darek i Kamil za karę nie otrzymali możliwości poprawienia zagrożeń i spędzili urocze wakacje z językiem polskim. Podobno zmienili się, kiedy zdali poprawkę. Pytanie - na jak długo?

by HerrAndreas
Dodaj nowy komentarz
avatar tapson
2 2

A to nie jest tak, że liceum nie jest rejonowe i mogą ucznia stamtąd wywalić, czy tam przenieść czy cokolwiek? U mnie w LO zawsze grozili jakimś kontraktem (generalnie pisemna deklaracja, że już będzie się wzorowym uczniem) jeśli ocen lub zachowania się nie poprawi a następnie po złamaniu kontraktu wydalenie.

Odpowiedz
avatar nisza
2 2

Nie wydaje mi sie, aby to bylo tylko za palenie. Przeczytaj historie uwazniej ;) Powiedz mi, jak skutecznie zmusisc kogos np. do sprzatania, kiedy on sie zawezmie i bedzie siedzial z zalozonymi rekami? Kiedy ma wszystko gleboko w d.. i nie zamierza kiwnac palcem? Takie sposoby dobre sa na ludzi do jakiegos tam stopnia poslusznym nakazom, jesli natomiast ktos w rzeczywistosci uzna, ze nie zamierza NIC a NIC zrobic, nie zmusiz go. Bo jak? Przywiazesz do maszyny, ktora bedzie wymuszala ruch jego konczyn? Ci trzej z historii dodatkowo byli nieuprzejmi i zachowywali sie skandalicznie, nie uwazam wiec, ze zaslugiwali na druga szanse. Chyba,ze za rok. Ale skoro przez wszystkie miesiace w trakcie trwania roku szkolnego nie robili zupelnie nic, a na dodatek zachowywali sie w sposob uwlaczajacy kulturze i normom, to ja naprawde nie rozumiem, dlaczego nagle maja byc traktowani jak ktos, komu sie najzwyczajniej nie powdiodlo lub mial jakies problemy.

Odpowiedz
avatar Skirlex
1 1

Oooook.Odniosłam to jedynie do palenia - bo osobiście uważam, że uczeń, który wyzywa nauczycielkę i zachowuje się jak zwyczajny bandyta powinien zostać wyrzucony ze szkoły. Nie rozumiem czemu tak się nie stało, dlatego pewnie nie wzięłam pod uwagę, że pani Jola zrobiła to za całokształt. Mimo wszystko uważam, że istnieją inne środki by nie było trzeba dopuszczać do takiej sytuacji. Co do mojego przyczepienia się o skuteczność tych kar - w historii jest napisane, że chłopacy po prostu zmyli się i nie zrobili tego co powinni. I co? Uszło im to na sucho? Nie przyszli i nie mieli żadnych konsekwencji z tego powodu? Nie dziwię się, że w takim wypadku zaczynają pozwalać sobie na więcej. W mojej szkole nad tymi chłopakami stałoby kilku nauczycieli pilnujących wykonanie zadania, w przypadku nieposłuszeństwa również z ich opiekunami. I tego się czepiam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2012 o 14:35

avatar HerrAndreas
1 1

Konsekwencją była, jak zakładam, ta bezowocna rozmowa z rodzicami. Aczkolwiek trudno mi się wypowiadać, nie było mnie przy tym.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 5

Pytanie - czy rodzice zapłacili za remont samochodu?

Odpowiedz
avatar HerrAndreas
1 1

Zapewne musieli - pani Jola raczej by czegoś takiego nie darowała.

Odpowiedz
avatar koniecikropka
1 7

Nie rozumiem dlaczego uczniowie nie mogli wychodzić w czasie przerwy zapalić na podwórko?? Przecież szkoła, to nie obóz. Powszechnie wiadomo, że w obecnej chwili bardzo dużo licealistów pali papierosy, to jest uzależnienie, chce się palić i tyle. Dałabym mocne, bo zachowanie chłopaków było piekielne, jednak gdyby mogli wyjść na długiej przerwie zapalić poza terenem szkoły, to sytuacje opisane w ogóle nie miałyby miejsca. Dyrekcja szkoły ewidentnie robiła im na złość, a nauczyciele pewnie jarali sobie w oknie w pokoju nauczycielskim.

Odpowiedz
avatar olakowalska
0 6

Uczniowie nie moga wychodzic ze szkoly poniewaz odpowiadaja za nich nauczyciele. Wyjdzie takich dwoch, cos im sie stanie i odpowiada za to szkola. To jest wbrew prawu i tyle.

Odpowiedz
avatar koniecikropka
1 1

Ok. Niech będzie. W mojej szkole było zupełnie inaczej, chociażby dlatego, że nawet salę gimnastyczną mieliśmy w innym budynku i musieliśmy przejść przez ulice bez nauczyciela. Trochę to śmieszne, licealiści traktowani na równi z przedszkolakami.Nie uważam, że w wieku licealnym byłam już dorosła, ale przechodzić przez ulice umiałam. Jednak z tego co mi wiadomo, to jest takie rozporządzenie, że jeżeli pozwalają na to warunki atmosferyczne, to umożliwia się uczniom spędzania przerw na świeżym powietrzu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2012 o 16:25

avatar HerrAndreas
0 0

Napisałem, że woźny wypuszcza czasem uczniów, jeśli zostawią coś 'w zastaw' - plecak, bluzę - żeby miał pewność, że wrócą. Legalnie mogą wychodzić tylko uczniowie, którzy mają zwolnienie od nauczyciela albo od rodziców i wpiszą do specjalnego zeszytu, że zostali zwolnieni. Ale skoro uczniowie zostawili te plecaki i zwiali - woźny stracił do nich zaufanie.

Odpowiedz
avatar NaLegalu
1 1

Zeby nie bylo szopki z tym ze ze szkoly wyjsc nie mozna to niebyloby tematu. Uczniowie poszliby, zapalili i wrocili. Znam to ze swojego doswiadczenia, tyle ze z gimnazjum do ktorego kiedys uczeszczalem. Im bardziej nauczyciele tepili palaczy, pilnowali zeby nikt nie wyszedl itd. tym wiecej osob spoznialo sie na lekcje, palilo w toaletach czy tam zwiewalo przez okna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2012 o 14:17

avatar tapson
0 2

U mnie w LO na szczęście nie było problemów z wychodzeniem ze szkoły w czasie lekcji (ot chociażby dlatego, że 2 lata sklepik szkolny był w remoncie, a kupić coś czasem sobie w ciągu dnia trzeba, ale generalnie u nas po prostu nie było z tym problemu, każdy już na tyle duży, że powinien wiedzieć jak w razie czego przejść przez ulicę po pasach, które znajdowały się tuż za bramką) i karani byli tylko Ci którym nie chciało się 50m przejść i wyjść poza teren szkoły.

Odpowiedz
avatar Bruxa
-1 1

A Pani Jola zgłosiła groźby, znieważenie i zniszczenie mienia gdzie trzeba, czy tak się to rozeszło po kościach?

Odpowiedz
avatar HerrAndreas
1 1

Z tego, co mi wiadomo ona i rodzice tych chłopaków się w tej kwestii dogadali. Jak - tego już nie wiem. Ale zakładam, że oskubała mamusie i tatusiów z forsy.

Odpowiedz
avatar Skirlex
-1 1

I tu też się przyczepię.. Jeśli oskubała ich z forsy to nie nadaje się na wychowawczynię i nauczycielkę. Darowanie komuś następnych wykroczeń, tym samym pokazywanie, że ze wszystkiego idzie wyjść obronną ręką (obronną stówką?) jest mało wychowawcze.. Nie mówiąc już o upatrzeniu sobie okazji i wzięciu kilku banknotów.

Odpowiedz
Udostępnij