Robiąc porządki, znalazłam zdjęcie z mojego przedszkola, z grupy „starszaków”. Popatrzyłam na swoją dwadzieścia lat młodszą buzię, na inne dzieciaki i na chłopca, którego twarz kiedyś w akcie złości zamazałam. Przypomniałam sobie, dlaczego i nasunęła mi się na myśl taka refleksja - drodzy rodzice, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi na trudne tematy i nie pozwalajcie, żeby wynosiły z domu wasze uprzedzenia.
Dzieci są okrutne, to fakt nie do podważenia.
Mieliśmy żółwia w przedszkolu. Duduś mu było, z tego, co pamiętam. Karmiliśmy go sałatą i pomni na słowa pani przedszkolanki, że żółwie niekoniecznie lubią być miętoszone przez grupę pięciolatków, przez większą część dnia zostawialiśmy w spokoju,. Duduś miał się dobrze, na ferie, święta i długie weekendy był brany do domu przez kogoś z nas, czy raczej naszych rodziców. Nie było mu źle.
Wczesną wiosną do naszej grupy dołączył chłopiec. Nie pamiętam, jak miał na imię – Waldek, Włodek, Wojtek? W każdym razie chłopiec był chory. Pani powiedziała nam, żeby go nie męczyć, bawić się raczej spokojnie, a nie w jakieś berki. Nie pamiętam już, co mu dolegało – białaczka? Jakieś tajemnicze coś, co pięciolatkom nie mówiło absolutnie nic, oprócz tego, że jest poważne, na pewno śmiertelne i totalnie zaraźliwe.
Pewnego poniedziałku po wejściu do sali odkryliśmy, że Dudusiowi się zdechło w czasie weekendu. Oczywiście wielki płacz, wszak odszedł nasz przedszkolny przyjaciel. Pani schowała go do pudełka, całą grupą poszliśmy zakopać go gdzieś pod płotem na placu zabaw. A potem komuś się przypomniało, że widział w piątek, jak Waldek całuje Dudusia. To na pewno Waldka wina! Waldek zaraził Dudusia białaczką i dlatego Duduś umarł!
Waldek został wyklęty. Nikt się z nim nie bawił, nikt nie chciał siedzieć z nim przy stoliku, stać w parze. Nawet leżakowanie było problemem, bo nikt nie chciał leżeć obok niego.
Tłumaczył nam, że to nie tak. Że ma chorą krew i nie mógł zarazić Dudusia pocałunkiem. Często płakał, bo byliśmy dla niego zwyczajnie podli – tak podli, jak tylko dzieci być potrafią. Dlaczego pani przedszkolanka nie reagowała widząc takie nagłe odrzucenie przez grupę, tego nie wiem. Dlaczego nikt z rodziców nie wyjaśnił nam, że białaczką nie da się zarazić nie tylko żółwia, ale w ogóle nikogo - tego też nie wiem.
Waldek krótko przed Wielkanocą trafił do szpitala i tam zmarł. Nie wyobrażam sobie, jak bardzo musiał cierpieć w ostatnich dniach swojego życia nie tylko z powodu choroby, ale też z powodu piekła, które zgotowaliśmy mu my, bezmyślne pięciolatki.
dzieci
Straszne :( Płakać się chce. Nie ma co winić dzieci, bo dzieci z reguły nie lubią odmienności, a chorych ludzi się boją. Wina 100% Pani przedszkolanki, która nie zareagowała ;(
OdpowiedzPrzedszkolanki, ale rodziców też. Dziwię się na przykład mojej mamie, która starała się mnie wychować na człowieka pozbawionego uprzedzeń. Dziś nie potrafiła mi wyjaśnić, dlaczego wtedy nie zareagowała i pozwalała wierzyć, że żółw zaraził się białaczką od chłopca...
OdpowiedzMyślałam, że rodzice nic nie wiedzieli. Ja tam nie mówiłam, że bijemy koleżankę, która była cyganką. Choć uraz do cyganów mam do tej pory. Ale to inna historia, bo ona była złodziejką, kilka razy złapaliśmy ją za rękę.
OdpowiedzCóż mogła nie zareagować, bo miała prawo nie być tego pewna - jeśli to było te 20 lat temu, to wtedy akurat pokutowało myślenie, że rak to zabójca, w dodatku zaraźliwy... Co nie zmienia faktu że źle zrobiła, że dała dzieciakom się pastwić...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2012 o 23:48
Sojlex Dziecko drogie. Nie wypisuj takich bredni, bo to po prostu wstyd. Skąd teoria, że 20 lat temu ludzie-idioci uważali raka za chorobę zakaźną - nie wiem, ale podejrzewam, że wyssałeś ją sobie z palca. No i ten denerwujący ton klasowego mądrali "...wtedy akurat pokutowało myślenie...". Guzik wiesz, co wtedy pokutowało, synku, bo cię jeszcze przez długi czas na świecie nie było. A rak to nadal - w większości przypadków - choroba śmiertelna. Bez względu na to jakie przekonanie pokutuje w twojej głowie. (Tak na marginesie: ćwierć wieku temu, wyobraź sobie, ludzie chodzili do szkół, umieli liczyć, czytać, pisać, mieli kolorowe telewizory, samochody, magnetowidy, wiedzieli co to kino, chadzali do lekarzy, robili USG, prześwietlenia, a nawet badali krew i poddawali się skutecznym operacjom, było nawet coś takiego jak ambulans reanimacyjny. 20 lat to nie tysiąclecie, niestety.)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 1:11
Mocne, bardzo mocne.
OdpowiedzHistoria wzruszająca . Ps.Fajne imię dla żółwika-Duduś.Mój kolega ma takie przezwisko.
OdpowiedzMój żółw miał na imię Oskar. Był samicą. :D
OdpowiedzNenek a jak to sprawdziłaś? Bo ja miałam żółwia o imieniu Bobek, ale nigdy się nie dowiedziałam jakiej jest płci ;)
OdpowiedzPorównaliśmy z wetem dwa moje żółwie. Toudi (starszy) był samcem, a Oskar (młodsza) była samicą. Imię dostała zanim poznaliśmy płeć, jak była malutka ;D
OdpowiedzKurde...normalnie pociekły mi łzy...od kiedy sam jestem ojcem takie historie powodują u mnie palpitacje
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2012 o 21:35
Nie umiem sobie wyobrazić, co czuło to dziecko.
OdpowiedzA wystarczyło kilka słów wyjaśnienia od przedszkolanki, która na pewno miała autorytet wśród dzieci...
OdpowiedzSerce się kraje na samą myśl.. :(
OdpowiedzStraszne. Bardzo, bardzo mi szkoda tego chłopca, ale szkoda mi też Ciebie droga autorko i twoich przedszkolnych kolegów (przynajmniej tych którzy pamiętają tę historię), bo mi było by bardzo źle ze świadomością takiej historii. I na nic by się zdały rozsądne skądinąd, tłumaczenia, że przecież dzieci nie rozumieją. I tak było by mi przykro, tak jak i zapewne jest przykro Tobie. Nieco podobna historia miała miejsce w mojej podstawówce. Nie aż tak tragiczna na szczęście, ale i tak przykra. Chodziła ze mną do klasy pewna dziewczyna (nazwijmy ją M.), razem doszłyśmy na początku trzeciej klasy i jako dwie nowe szybko się dogadałyśmy, jednak aż do opisanego wydarzenia nasze stosunki były bardziej koleżeńskie niż przyjacielskie. Ale była też i ona-córka pani wicedyrektor (niech będzie B.), do której prawie wszystkie dzieciaki się podlizywały. Ja za nią nie przepadałam, a moja koleżanka wręcz jej nie znosiła, ale nie okazywała jej na co dzień niechęci. Niestety to działało tylko w jedną stronę, bo B. uprzykrzała jej życie na każdym kroku. No i któregoś dnia, jakoś w połowie czwartej klasy, przekonała wszystkie dzieciaki żeby w ogóle się do M. nie odzywały. Tego dnia nie było mnie w szkole. Kiedy przyszłam następnego dnia rano, M. siedziała zgaszona pod klasą, a mnie tuż po wejściu do szkoły zgarnęła delegacja która miała mi wyjaśnić co się dzieje i dlaczego mam z M. nie rozmawiać. Na klasowy ostracyzm M. zasłużyła sobie zbrodniami równie straszliwymi, co nie prawdziwymi, toteż przed koleżankami zagrałam piękne oburzenie, a tuż po dzwonku zaprowadziłam M. za rękę do swojej ławki. I tak już zostałyśmy w jednej ławce do końca podstawówki i przez całe gimnazjum. Powiedziała mi po wielu latach, że choć miała kompletnie w nosie te wszystkie dzieciaki, to i tak nigdy w życiu nie było jej tak źle, jak tego dnia gdy nagle wszyscy zaczęli traktować ją jak powietrze, a ona nie miała pojęcia o co im chodzi...
OdpowiedzEch mnie też tak potraktowano w gimnazjum... Na szczęście po 1. klasie zmieniłam szkołę,
Odpowiedza mi autorki nie szkoda. Ani trochę. Szkoda mi tylko dzieciaka, który nie dostał szansy dorosnąć, a i to krótkie dzieciństwo miał nieciekawe.
OdpowiedzCo za historia! Z reguły nie wierzę w historie z czasów przedszkolnych a tym razem się wzruszyłem. Mam dziecko w przedszkolu i tym bardziej jestem skłonny uwierzyć w realizm opisanych zdarzeń. Mocny plus!
OdpowiedzAż łezkę mam ..
OdpowiedzO Matko.. po raz kolejny usprawiedliwie "piekielne dzieciaki" po prostu dziecieca glupota a moze bardziej nieswiadomoscia, ale realnej glupoty przedszkolanki i rodzicow nie zrozumiem.. Wspolczuje Ci tego ciezaru, ktory jak widze nie daje Ci spokoju do dzis.
OdpowiedzEch... Niestety z moją matulą pracuje taki jeden babsztyl, który nie reaguje w sytuacjach, kiedy np. dziecko z "bogatej rodziny" (ta, jasne, bardzo bogatej i wpływowej, już to widzę) dręczy psychicznie czy fizycznie dziecko po prostu słabe. Czasem znajduje w grupie kozła ofiarnego, na którym inne dzieciaki jeżdżą jak po łysej kobyle. Niestety, nic nie można z tym zrobić, bo babiszon (powiadam wam, sam jej głos potrafi doprowadzić człowieka do szału) wszystkim liże, bez przeproszenia, dupę. Czasami aż się nóż w kieszeni otwiera, ale co zrobisz... Strasznie szkoda mi nierwów matuli, która musi się z tym cholerstwem na co dzień użerać i radzić sobie z dzieciakami, które przyjdą "po niej" (a są strasznie zniszczone), a jeszcze bardziej szkoda dzieciaków :/
OdpowiedzMocne... Tym bardziej, że sama doświadczyłam w dzieciństwie od rówiesników okrucieństwa. Z błahego powodu: ruda, gruba i w okularach. To była męka przez pół szkoły podstawowej. Potem, po kiklku latach, chłopcy, którzy mnie wyzywali zaczęli sobie pluć w brodę. Ale uraz do okrutnych, wyzywających tylko po to by sprawić komuś przykrość dzieciaków został.
OdpowiedzTo nazywasz błahym powodem? To aż 3 powody do nienawidzenia przez inne dzieciaki!
OdpowiedzŁezka się w oku zakręciła...
OdpowiedzTez mam zdjęcie, z którego wydrapałam twarz jednego z chłopców. Jednak w moim przypadku słusznie, do tej pory nie wiem, dlaczego darzył mnie tak bezinteresowną nienawiścią :/ Co do Twojej historii to bardzo szkoda chłopca, mam nadzieję, że jego dramat skończył się, jak tylko opuścił te przedszkole.
OdpowiedzTak, opuścił. Jak poszedł do nieba.. Ludzie czytajcie uważniej.
OdpowiedzGah! Ale wpadka. To wszystko przez to, ze czytam w pracy, gdy nikt nie patrzy nie doczytuję...
OdpowiedzCzy tylko mnie rodzice i dziadkowie potrafili tak wychowac, ze nigdy w zyciu nikogo nie obrazilem, nie wysmiewalem sie? Za to przez stres zwiazany z ciaglymi problemami z pieniedzmi w rodzinie, ciaglymi klotniami rozpadajacego sie malzenstwa rodzicow, mialem delikatna nadwage, a wszystko to przyprawione alergia i astme. Piekla, jakie inne dzieci, rowniez za to, ze chcialem sie uczyc, by nie odmienic los rodziny, nie zapomne do konca zycia. Teraz z radoscia obserwuje, jak na portalach spolecznosciowych nieswiadomi mojej niecheci, dodaja mnie, i rozkoszuje sie ich wyksztalceniem (ledwo skonczona zawodowka/marne liceum), zawodem (sa zawody fizyczne, ale godne, oni wykonuja takie, do ktorego kazdy sie nada, nie trzeba zadnych umiejetnosci, a co za tym idzie, malo platne), czesto juz dzieciaci, pracujacy nie po to, by zyc, ale by egzystowac z dnia na dzien. Chichot losu, ze gdy ja cierpialem, oni zyli, za to ja teraz zyje po trzykroc bardziej niz oni, gdy oni, jak widze po ich smutnych oczach, cierpia.
OdpowiedzTo tak jak Bill Gates kiedyś powiedział, żeby szanować nerdów w szkole, bo to oni będą ci kiedyś wypisywać czeki :D
OdpowiedzWkurza mnie usprawiedliwianie piekielnych dzieciaków. Dzieci potrafią być głupie, okrutne i po prostu złe (chociaż w tym wypadku chyba tylko głupie), tak samo jak umieją być ciepłe i współczujące. Gdyby okazały chłopcu troskę i zaopiekowały się nim, też uznalibyście to za zasługę rodziców i wychowawczyni?
OdpowiedzMasz błąd w rozumowaniu, pięciolatek to tylko dziecko. Dziecko nie jest świadome pewnych odruchów, część rzeczy robi jeszcze instynktownie. I tak samo, jeżeli w grupie jest odrzucony osobnik to dzieciaki będą podążały za grupą i izolowały się od niego, bo 'kto nie jest z grupą jest przeciw niej'. Podejrzewam, że nawet gdyby któryś rodzic ukierunkował jedno dziecko i ono zaprzyjaźniłoby się z tym chłopcem to również zostałoby odrzucone z grupy. Tutaj musiałaby nastąpić interwencja kogoś z autorytetem, kto mógłby podziałać na całą grupę, na przykład przedszkolanka. Już abstrahując od dzieci - Ludzie też poddają się presji społeczeństwa jako ogółu, w nagłych wypadkach. Na przykład kiedy grupa ludzi ucieka z jakiegoś miejsca, bardzo prawdopodobne, że widząc uciekającą grupę każdy człowiek instynktownie również najpierw podejmie ucieczkę, a dopiero potem zacznie zadawać pytania. Ot prosty mechanizm obronny, świadectwo tego, że nadal pozostajemy zwierzętami i nie uciekniemy całkowicie od naszych instynktów.
Odpowiedz@Ajhgkbvhjjlvuygfu, właśnie dlatego, że mam sporo empatii i w pewnym sensie zajmowałam się ofiarami takich zjawisk, będę bez wahania wytykać tę sytuację autorce. Dlaczego? Bo historie, które słyszałam, często się różniły, ale zawsze był tam jakiś pedagog czy rodzic, który mówił "one młode, nie rozumieją"... a potem pozwalał na to, by znęcanie się działo się dalej. Po prostu nauczycielowi było łatwiej tak to sobie tłumaczyć, zamiast zareagować odpowiednio. Teraz tutaj bronicie autorkę, a za rok czy dwa, jeśli wasze własne dziecko okaże się takim malutkim oprawcą, też będziecie się za nim wstawiać. Historia jeszcze kilka razy się powtórzy. I w ten sposób, taką pobłażliwością, tego zjawiska się nigdy nie zwalczy. I owszem, mam ochotę autorkę wdeptać w chodnik: bo jej się należy. Jak się tak za nią wstawiacie, mam przed oczami ofiary, za którymi nikt się nie wstawiał.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 11:02
SatiacjaSemantyczna, Ty w wieku pięciu lat na pewno byłaś bardzo dojrzała emocjonalnie i nie popełniałaś absolutnie żadnych błędów, a potem całe swoje dotychczasowe życie byłaś super uczciwa, zawsze dobra, sprawiedliwa i uczynna, stawałaś w obronie uciśnionych sama niejednokrotnie stając się ofiarą prześladowań? Coś jak skrzyżowanie Maki Teresy, Joanny D'Arc, Martina Luthera Kinga i Pollyanny?
Odpowiedzhmmm, ja, jak miałam pięć lat, to wprawdzie nie gnębiłam rówieśników, ale za tego typu zachowania miałam przewidziane różne kary. Za to ty pewnie jesteś jednym z pierwszych owoców tzw. "bezstresowego wychowania". Narobiła bigosu, i jeszcze się oburza, jak to się jej wytyka, bidulka...
OdpowiedzI znowu udowadniasz, że wiesz lepiej...
OdpowiedzNo ale tutaj Satiacja ma calkowita racje. 5-ciolatki to nie male debile, albo zwierzeta, ktorym nie wytlumaczysz. Po 5-ciu latach wychowania powinno sie miec swiadomosc, ze obrazanie i izolowanie kogokolwiek jest niedopuszczalne.
OdpowiedzZastanawiam się co dać;plus czy minus?Historia rodem niemalże z antycznej tragedii,łzawa,z retrospekcją.Tylko czemu miała służyć,bo spoglądając na komenty to chyba wyłacznie retrospekcji.A ta w owym wypadku nawet gdy po owej zastanowieniu zmusiła do zadumą nad całością dotychczasowego postępowania niezbyt zasługuje na plus.Na minus różnież nie,bo przecież każdy z Nas miał podobne momenty w życiu które jeśli nie stanowiły punktów zwrotnych to skłaniały do zadumy.Jedyne co zasługuje na niewielki plus to wrażliwość autorki historii,ale szczyptę wrażliwości posiada przecież każdy z Nas.I jeszcze jedno:"Przemądrzały pięciolatek bawi 5 minut,po następnych 5 staje się dokuczliwy" - przykre to ale prawdziwe.
OdpowiedzDobra, wsadź sobie tego plusa, czy minusa do kieszeni i nie zawracaj głowy.
OdpowiedzGratuluję, wyżaliłaś się na piekielnych, sumienie już czyste? Z całą mocą potępiam waszych wychowawców i rodziców.
OdpowiedzLubisz się karmić negatywnymi emocjami? Uważaj, bo są ciężkostrawne. Autorka była wtedy dzieckiem, dostała bardzo istotną lekcję i myślę, że nawet po dwudziestu latach wyciągnęła z niej wnioski. Tamtemu chłopcu nikt życia nie wróci, stało się to, co się stało, czasu nie cofniemy. Ale skoro pojawiła się tutaj ta historia to o czymś to świadczy, może wcale nie jest to takie bezsensowne? Nigdy nie wiesz kto przeczyta ten tekst i kogo ruszy sumienie, może ktoś głębiej zastanowi się nad swoim życiem i nad tym jak traktuje innych ludzi. Dla mnie historia na plus, ku przestrodze.
OdpowiedzWychowawców raczej nie,bo cóż może wychowawca,co najwyżej pogadać z rodzicami.Za to tych ostatnich jak najbardziej masz prawo.
Odpowiedzco z tego, że była dzieckiem? Razem z resztą rówieśników powinna wtedy ponieść karę. Dzisiaj pewnie umieściła to, żeby naczytać się, że "była dzieckiem niewiniątkiem bez mózgu i nie ma co mieć wyrzutów sumienia". Owszem, ma. I niech żyje z tą świadomością, że z towarzystwem zatruli ostatnie chwile choremu dziecku. Może dzięki temu będzie jako dorosła miała oczy szerzej otwarte na takie zjawiska.
Odpowiedz@SatiacjaSemantyczna - skąd w Tobie tyle jadu? Nie napisałam tego, żeby sobie ulżyć, oczyścić sumienie, mieć historię na głównej, przeczytać, że byłam tylko niewinnym dzieckiem, czy cokolwiek. Napisałam to na początku historii - rodzice, nie pozwólcie, żeby dzieci wyniosły z domu wasze uprzedzenia. Nie chodzi nawet o czyjąś winę, tylko o fakt, że dorośli gadają przy dzieciach głupoty, nie zdając sobie z tego sprawy, a potem mamy żółwia zarażonego białaczką przez pocałunek. Myślisz, że przedszkolaki zdolne by były do takiego rozumowania? Sądzę, że kiedy Waldek dołączył do naszej grupy, któryś durny rodzic powiedział swojemu durnemu dziecku, żeby na niego uważało, bo się zarazi i nie trzeba było nic więcej. Zastanawiam się tylko, dlaczego jego rodzice pozostawali bierni na nasze jawne odrzucenie. Jeśli on w domu nic nie powiedział, dlaczego przedszkolanka nie zwróciła rodzicom uwagi, że coś się dzieje? Zgadzam się, że za takie postępowanie cała grupa powinna dostać równo po dupie, ale z drugiej strony NIKT nie uświadomił nam, że nasze postępowanie było zwyczajnie moralnie złe. Skąd pięciolatek ma wiedzieć takie rzeczy? Dziecko w przedszkolu dopiero uczy się życia w społeczeństwie. A wyrosłam, myślę, na człowieka otwartego, empatycznego i tolerancyjnego, może trochę naiwnego i dlatego mam nadzieję, że twoje komentarze nie są efektem wrodzonej złośliwości, tylko po prostu odreagowujesz ciężki dzień.
Odpowiedzgroszkowa, każdy, nawet największy buras, siebie samego uważa za "człowieka otwartego, empatycznego i tolerancyjnego". A moje komentarze są efektem tego, że brałam udział w wolontariatach związanych z bullyingiem, i wierz mi, poznałam dorosłych, którzy dwadzieścia lat po takich przygodach walczą z depresją, tragicznie niską samooceną, problemami z interakcjami z innymi ludźmi, ba, ogromnym problemem jest skala samobójstw u dzieciaków! A problem się bagatelizuje, bo sprawcami i ofiarami są dzieci! I chociaż przede wszystkim potępiam tutaj rodziców i przedszkolanki, Ciebie nie zamierzam głaskać po główce! Zniszczyliście młodemu ostatnie chwile życia, teraz żyj z tą świadomością, być może nawet przyłożyliście rękę do rozwoju choroby, bo stres też swój wpływ ma. Gdyby wygrał z chorobą, dzisiaj byłby dorosłym o wielu problemach psychicznych. I wszystko dzięki "pięcioletnim niewiniątkom, które przecież nic nie wiedzą" oraz ich tępym jak cegły rodzicom. Serio, gdybym znała Twoich rodziców, po tej historii bym im ręki nie podała.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 5:35
Satiacja, w Twoim rozumowaniu jest luka. Nie dostrzegasz, że z pewnego punktu widzenia autorka i inne dzieciaki są także ofiarami w tej sytuacji? Tak, są ofiarami dorosłych, którzy nie potrafili wyjaśnić im, że robią źle. Ty zajmowałaś się ofiarami prześladowań. A zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że Ci, którzy w dzieciństwie prześladowali kogoś, tak jak autorka, też potrzebują pomocy? Nie bez powodu dzieci nie odpowiadają przed sądem za swoje czyny. Pięcioletnie dziecko jest nieświadome tego co robi, nie potrafi jeszcze przemyśleć swojego zachowania i stwierdzić, że nie powinno tego robić. Dopiero rodzice mogą go tego nauczyć, im wcześniej tym lepiej. A to, że niestety większość rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele muszą swoim dzieciom wytłumaczyć, skutkuje takimi historiami.
Odpowiedz@ dzastice, nawet tak nie pie*dol. Te, jak to nazywasz, "ofiary", nie dorastają w poczuciu, że coś z nimi jest nie tak, nie wpadają w depresje, nie popełniają samobójstw, za to są bronione juz wcześniej: przez pedagogów i rodziców, którzy są pobłażliwi wobec ich zachowań. To "moimi" ofiarami nie miał się kto zająć! Bo odwrócili się od nich rodzice i pedagodzy. Jedyna "kara" twoich "ofiar" to całkowicie opcjonalne wyrzuty sumienia. Trzeba być idiotą, żeby to porównywać. Obrzydza mnie taka zamiana miejsc między katem a ofiarą. Właśnie to próbuję wam powiedzieć: tak, to wina rodziców i pedagogów, że NIE REAGUJĄ i NIE PIĘTNUJĄ znęcania się w szkole.
OdpowiedzWidzę, że naprawdę mówisz o czymś, o czym nie masz pojęcia. Moja ciotka jest psychoterapeutą i prowadzi w tej chwili cztery przypadki w których "sprawca" wpada w taką samą depresję, ma takie same problemy adaptacyjne jak i ofiary. Właśnie z powodu wyrzutów sumienia. Nie usprawiedliwiam prześladowców którzy robią to ŚWIADOMIE, bo to wyłącznie ich wina. Ale pięcioletnie dziecko, któremu rodzice nie wytłumaczyli co jest złe, a co dobre, absolutnie nie jest świadome swoich czynów i nie powinno być za nie potępiane.
OdpowiedzPo prostu, do pewnego momentu się z Tobą zgadzam. Ale przesadzasz, a to w żadnej sytuacji nie jest dobry pomysł.
Odpowiedz@dzastice, w ten ostatni post ci po prostu nie wierzę. Po pierwsze, rzadko kiedy sprawcy mają poczucie winy: bo myślą, że ofierze się należało, tak jak w tej historii, na zasadzie szatańskiego efektu halo. Po drugie, nie wiem, jak trzeba byłoby być pobłażliwym, żeby leczyć te smarki z wyrzutów sumienia, które słusznie powinny mieć. I jakoś dla nich znajduje się opieka, a dla "moich" dzieciaków nie? Gdzie tu jest sprawiedliwość?
OdpowiedzProszę bardzo, nie wierz sobie. Pomoc znajdzie się dla każdego, osoby odbywające psychoterapię po prostu się na nią zgłaszają, więc nie wiem o co Ci w tym momencie chodzi. I nadal nie wiesz co mam na myśli, choć napisałam Ci to już dwa razy. W tej i w wielu innych sprawach winni są Ci, którzy nie zareagowali. Którzy nie powiedzieli dzieciom, że to, co robią jest złe. Po latach wyrzuty sumienia za coś, co zrobiło się nieświadomie są aż nadto wystarczającą karą, nie rozumiem czego Ty jeszcze chcesz?
Odpowiedzchcę, żeby bullying wreszcie zaczęto uważać za problem. Zobacz, że w Polsce nikt się tym na poważnie nie zajmuję, a potrzeba jest ogromna. Chcę, żeby zaczęto bullying piętnować, a nie zbywać problem, bo dotyczy dzieci. Po prostu nie wystarczy powiedzieć, że nauczyciele i rodzice zawiedli: to jest oczywiste. Po prostu trzeba mówić wprost: zachowanie dzieci było obrzydliwe, trzeba było je wtedy natychmiast skorygować.
OdpowiedzJa Tobie gratuluję,normalnie taki z Ciebie wymiar sprawiedliwości,znawca i Bóg wie kto jeszcze. Gówno wiesz o dzieciach,nie traktuj ich jak rozumnych dorosłych.Nie potrafisz zrozumieć kilku faktów.
OdpowiedzHistoria piekielna. A żółwik wam zdechł prawdopodobnie od jedzenia sałaty, gdyż ta jest dla niego bardzo szkodliwa. Także i gadowi zafundowaliście długą, piekielną śmierć...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lipca 2012 o 15:53
Dzieci nie są złośliwe. Są złe.
OdpowiedzSąsiadka z akademika opowiadała mi kiedyś jak w podstawówce ze znajomymi wykluczyły ze swojego kółka wzajemnej adoracji dziewczynkę tylko dlatego że nie miała we wrześniu nowego piórnika na nowy rok szkolny. Niestety klasa czy grupa dzieci jest jak stado psów - musi być w niej ustalona hierarchia, kryteria jej ustalania bywają różne.
OdpowiedzPopłakałam się...
OdpowiedzJa nie zamazuję ale jedną osobę mam dokładnie wydziurkowaną cyrklem dookoła także jest tam puste miejsce. Za dwulicowość i oszustwa no i bardzo przypie...y się charakter. || Co do historii: małe dzieci są durne. I zawsze były.
OdpowiedzNie zawsze,czasem są poprostu perfidne.Powielają zachowania rodziców.
OdpowiedzStraszne, aż płakać się chce. Pewnie teraz przedszkolaki są jeszcze gorsze a wszyscy znajomi dziwią się, że nie chcę jeszcze mojego 3latka posłać do przedszkola
OdpowiedzEh, aż mi się płakać zachciało. Przedszkolanka powinna wytłumaczyć dzieciom na czym polega ta choroba, że ten chłopiec nikogo nie zarazi...Małym dzieciom nietrudno jest taką rzecz wytłumaczyć, jeśli zostawi się coś bez odpowiedzi dzieci są bardzo okrutne...
OdpowiedzKoszmary, które prześladują nas przez całe życie... Nieraz przypominają się w niespodziewanym momencie. Trudno mieć pretensje do dzieci, bo to tylko dzieci, ale wyrzuty pozostają. Mam nadzieję, że chłopiec znajduje się w lepszym miejscu. A my, cóż - pozostaje dalej żyć. Nie popełniać tych błędów ze swoimi dziećmi. Pozdrowienia dla Autorki. Mimo wszystko - miło przeczytać podobne refleksje.
OdpowiedzTeż się może kiedyś tutaj wyspowiadam.
OdpowiedzZawsze powtarzam, że dzieci to najokrutniejsze stworzenia na Ziemi. Najgorsze jest to, że ze swojego okrucieństwa zdają sobie sprawę dopiero po latach, chyba, że dorośli ich uświadomią wcześniej. Jak sobie przypomnę kilka historii z podstawówki, to mi wstyd za siebie...
Odpowiedzheh skąd ja to znam... Mnie też odrzucono w podstawówce i gimnazjum, obecnie idę do technikum może tu mnie zaakceptują... I no cóż odrzucono mnie bo zawsze się od innych różnię, nie jestem pod żadnym względem normalna, ale ja to olałam jedyne co mi z tego przyszło to nerwica i okropnie zryta psychika, a w czasach gimnazjalnych byłam agresywna, wredna i złośliwa ;/ Do teraz mi to zostało, oraz pajam nienawiścią do wszystkich prócz dzieci do lat 4... Taka smutna prawda. O tym co z psychiką robi odrzucenie przez grupę mogę się rozpisać na co najmniej kilka stron :P
Odpowiedzgroszkowa, czytasz to? Jeszcze się zastanawiasz, "skąd we mnie tyle jadu"? Poczytaj z kilkadziesiąt takich historii: będziesz wiedziała.
OdpowiedzNie muszę czytać takich historii, bo dwukrotnie znalazłam się po drugiej stronie - raz, kiedy dzieci w podstawówce (I albo II klasa) uznały za stosowne ponabijać się ze mnie, kiedy rozeszła się wieść, że moi rodzice się rozeszli (teksty typu "twój tata cię nie kocha" śnią mi się do dziś po nocach) i drugi raz w gimnazjum, gdzie jedyną reakcją wychowawczyni było "widocznie sobie zasłużyłaś". Któregoś zimowego dnia wróciłam do domu bez kurtki i w kapciach i powiedziałam, że więcej do szkoły nie pójdę. Z diagnozą zaburzeń adaptacyjnych ostatni semestr gimnazjum spędziłam w psychiatryku. Jestem jedną z tych osób, o których pisałaś wyżej w komentarzu, rozpaczliwie szukającą akceptacji i nadal, mimo 26 lat na karku i całkiem udanego małżeństwa zmagającą się z nawrotami w sumie nieuzasadnionej depresji. Nie staram się wybielić, bo po latach mam świadomość, że to, co zrobiliśmy, było niewybaczalne. Z drugiej strony, wtedy nie wiedziałam tego, co wiem teraz. Muszę żyć z tym, co zrobiłam, bo choć miałam tylko 5 lat, byłam jedną z tych, które zniszczyły dzieciakowi ostatnie chwile życia. Jemu to życia nie zwróci, ani moje wyrzuty sumienia, ani ta historia, ale może dotrze do kogoś, kto ma już dzieci i uchroni przed popełnieniem tego błędu, jaki przed dwudziestu laty popełnili nasi rodzice i wychowawcy, pozostając biernymi na nasze zachowanie.
OdpowiedzJeżeli sobie tej swojej historii teraz nie zmyśliłaś (a pewnie tak było, bo ja raz czytałam wypociny osoby białej podającej się za czarną, gdy mówiono o rasizmie?), to nie masz prawa dziwić się na moje oburzenie i potępienie. Poza tym, mogę to tylko podsumować jednym słowem: karma.
OdpowiedzWidzę, że jesteś jedną z tych osób, które lubią udowadniać, że wiedzą lepiej. Nie znasz mnie, nigdy mnie nie spotkałaś, więc co daje ci prawo już po raz drugi w komentarzach udowadniać mi, co było motywem do napisania tej historii? Wiesz lepiej, znasz mnie lepiej, siedzisz w mojej głowie, żeby twierdzić, że zmyślam i usiłuję się wybielić? Więc czemu to robisz? Nie zmyślam, nie mam powodu, żeby to robić, to po pierwsze. Po drugie, najwyraźniej nadal nie rozumiesz sensu tej historii, więc wyjaśnię to specjalnie po raz kolejny - uprzedzenia wynosi się z domu. Nie można pozwalać, żeby nasze dzieci przejęły nasze uprzedzenia. Obojętność jest zła. Nie możemy być obojętni na krzywdę wyrządzaną innym. Nie chodzi o mnie, mój udział w tej historii i twoje osobiste uprzedzenia. Ta historia miała być przestrogą dla innych i idealnym jej podsumowaniem jest komentarz Bukimi i lucionas. Jeśli nadal nie rozumiesz - przeczytaj jeszcze raz i jeszcze, a potem zejdź ze mnie z łaski swojej.
Odpowiedzoj, już żyłka ci pęka? Kolejna, która opisuje historie ze swojego, bądź co bądź, prywatnego życia, a potem popłakuje "nie znasz mnie! nie masz prawa mnie oceniać!". No przykro mi, umieszczając tu tak osobistą historię dałaś mi to prawo, chociaż poznać cię i tak nie miałabym najmniejszej ochoty. Czemu to robię? Bo gardzę takimi jak ty. Gardzę sytuacjami, kiedy wiadomo, że nikt nie wstawił się za ofiarą, a mimo to, choćby po latach, wstawiają się za sprawcą. To, że miałaś pięć lat, przenosi odpowiedzialność z ciebie na twoich pedagogów i rodziców, ale nie wyczyszcza ci sumienia. Ja jedynie kładę na to emfazę. Przy okazji, właśnie dlatego, że byłaś sprawcą, ani ofiarą, nie masz najmniejszego moralnego prawa do tego moralizatorskiego tonu i "pouczania" innych tą historią. Sorry, naplułabym twojej matce w twarz za to, że cię tak wychowała i pozwoliła, żebyś tak się zachowała. O, i masz lekturę na dobranoc: http://www.figa.pl/Przewlekly-stres-przyspiesza-rozwoj-choroby-nowotworowej-a1393
OdpowiedzNie napisałam nigdzie, że byłam czynnym sprawcą. Byłam dzieciakiem, który poszedł za tłumem, co nie umniejsza mojej winy, to po pierwsze. Po drugie, wyrzuty sumienia mam i to wystarczy. Nie zasługuję na to, żeby mnie "wdeptać w chodnik" i piętnować, miałam pięć lat i nie wiedziałam, jakie takie zachowanie może mieć skutki. Po trzecie, nauczyłam się czegoś z tych zdarzeń i nigdy bym podobnego błędu nie popełniła, a również moje przyszłe dzieci będą uczone tego, że bycie w jakimkolwiek stopniu "innym" nie równa się w żadnym wypadku z byciem "gorszym". Po czwarte - byłam również ofiarą rówieśników. Mam jeszcze te słodkie anonimy, które dostawałam, a w których szkolni "koledzy" życzyli mi długiej i bolesnej śmierci. Do dziś nie wiem, co takiego im zrobiłam, oprócz bycia grubą okularnicą i chrześnicą pani od angielskiego. I też nikt się za mną nie wstawił. Wtedy chyba pierwszy raz pomyślałam, że wiem, jak musiał się czuć Waldek. Nie oczekuję, żeby ktokolwiek się za mną wstawiał i głaskał po główce, tak samo, jak nie oczekuję, że ktoś będzie przerzucał całą winę na rodziców i wychowawców. Rozumiem, że ta historia zabolała Cię tym bardziej, że jesteś osobą niepełnosprawną i z racji tego w swoim życiu byłaś dręczona, szykanowana, wyśmiewana. Byłam tam, znam to, wiem, jak to boli. Nadal mam zwyczaj przepraszania za to, że żyję, tak mnie w gimnazjum wytresowali. Dlatego owszem, mam prawo, nie tylko moralne, do moralizatorskiego tonu i pouczania tą historią, bo byłam po obu stronach barykady i już nigdy nie chciałabym się znaleźć w żadnej z tych sytuacji. Bo ja nauczyłam się na swoim błędzie i mam nadzieję, że do kogoś to trafi. A ton twoich komentarzy i zawarta w nich agresja pozwala mi mniemać, że Ty również byłaś i ofiarą i oprawcą. Internet jest pięknym miejscem, łatwo wsadzić komuś szpilę i nie ponieść za to żadnych konsekwencji. Zastanów się nad tym, zanim napiszesz kolejny komentarz i pamiętaj proszę, że nie byłam jedną z osób, które śmiały się z Ciebie, więc możesz przyhamować w wyrażaniu swojej złości.
OdpowiedzU, widzę, że już prześmigałaś moje historie, żeby poszukać czegoś, do czego mogłabyś się przyczepić. Niska zagrywka jak na kogoś, kto uważa się za alfę i omegę. Po pierwsze: owszem, mam osobisty stosunek do tej sytuacji, ale to ze względu na moich podopiecznych. Dostałaś kiedyś wiadomość o treści "nie mogę już tego dłużej wytrzymać, nie chcę już żyć"? Rozmawiałaś kiedyś z dzieciakiem, który zaczynał panikować i płakać, jak chciało się go zaprowadzić do szkoły? Nie wiesz, jaka to bezsilność, kiedy jedyne, co możesz w tej sytuacji zrobić, to namówić ich na załatwienie skierowania do psychologa, a potem zwrócenie się do organów, które w tym kraju mogą zareagować lub nie, a najczęściej nie reagują. A najgorsze jest to, że te dzieci potem potrzebują, a nie zawsze otrzymują, wieloletniej pomocy psychiatry lub psychologa, podczas, kiedy ich sprawcy nie dostaną nawet porządnego opie*dolu. I po tym, co widziałam, mam uwierzyć, że to, że okazjonalnie zakłuje cię sumienie, jest wystarczającą karą za to wszystko? Niedoczekanie. Przynajmniej jak spotykam takich hipokrytów jak ty, wiem, że moja praca była potrzebna. Chociaż po co ja się produkuję? Przecież wiem, z jakiego typu osobą dyskutuję. Wróć do swoich typowych zajęć: idź strasz dzieci na oddziale onkologicznym, kopnij szczeniaka, podpal kotu ogon, a potem bij się w pierś na piekielnych i czekaj na pochwały.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2012 o 13:12
Ech, nadal nie rozumiesz. Nie dostawałam takich wiadomości, nie prowadziłam takich rozmów, ja BYŁAM JEDNYM Z TYCH DZIECIAKÓW, KTÓRYM NIKT NIE POMÓGŁ i uwierz mi, nie trzeba mi tłumaczyć jak czuje się dziecko prześladowane. I nadal się leczę, poczucia własnej wartości chyba nie odzyskam, a ostatni akapit Twojej wypowiedzi jest dokładnie tym, czym tak bardzo się brzydzisz i gardzisz.
Odpowiedza co właściwie usiłujesz udowodnić? Nie mam racji, że te wyrzuty sumienia ci się należą? Nie mam racji twierdząc, że twoi rodzice i nauczyciele ponieśli sromotną klęskę wychowawczą, skoro doszło do takiej sytuacji? Powiedziałaś: mam wyrzuty sumienia. A ja na to, że słusznie, powinnaś je mieć.
OdpowiedzGroszkowa, na litość boską, przestań wreszcie przepraszać, że żyjesz, przestań się tłumaczyć. To nie ma sensu. Nie widzisz tego, nie rozumiesz? SS lubi przykopać leżącemu, więc robi wszystko, żebyś leżała. Tylko patrzeć, jak Ci wmówi, że Ty i Twoi rodzice świadomie zabiliście tego chłopca, a Ty przyznasz jej rację. Wpędzi Cię w takie poczucie winy, że przez rok będziesz miała doła. A ona ? Czym różni się od tych pięciolatków gnojąc teraz Ciebie i Twoją rodzinę? Chyba tylko tym, że jest o wiele gorsza - bo dorosła i robi to z premedytacją . Obarczając Cię odpowiedzialnością za jakieś wyimaginowane zbrodnie sprzed ponad dwudziestu lat czeka na rezultaty swojej "terapii". Najszczęśliwsza by była, gdybyś jeszcze dziś palnęła sobie w łeb nie mogąc znieść wyrzutów sumienia, których właściwie mieć nie powinnaś. Jeszcze nie widziałam tak destrukcyjnej, bezinteresownej nienawiści. SS - weź się w garść, do cholery. Przestań się wreszcie użalać nad sobą. Nie Ty jedna miałaś w życiu pod górę. I - zapewniam Cię - nie cały świat jest przeciw Tobie. Agresją i wyżywaniem się na innych nie rozwiążesz swoich problemów, obrażanie osób, których nawet nie znasz w niczym Ci nie pomoże. Przestań się karmić nienawiścią, czerpać z niej siłę do życia, bo zwróci się to przeciw Tobie. O wiele przyjemniej jest kochać.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 lipca 2012 o 2:23
A123456789@ tak, jeszcze ją pogłaszcz po główce i pozapewniaj, że dobrze zrobiła. Każdy musi żyć ze swoją przeszłością: ona też. Daję jej właśnie opier*ol, który lata temu powinni jej dać albo rodzice, albo przedszkolanki, a nikt tego przez te lata nie zrobił, bo wolą się pieścić z ofermą. Jaka to różnica, że miała pięć lat? To był ostatni gwizdek, żeby ją nauczyć, że tak się nie robi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lipca 2012 o 10:17
Problem w tym, że nikt jej nie op.....lał i nikt niczego nie uczył ani wtedy, ani przez długie lata, więc nie widzę powodu, by robić to teraz. "Groszkowa" zrozumiała pewne rzeczy sama, być może pod wpływem własnych przeżyć, ale zrozumiała. Co więcej, czuje się z tamtym wspomnieniem źle, choć NIE JEST NICZEMU WINNA (słyszysz "groszkowa"?) A Ty DZIŚ nie możesz grać roli "Temidy" domagającej się sprawiedliwości po latach, bo właściwie czego oczekujesz? Pokuty? Moim zdaniem "karę" (o ile w ogóle można myśleć takimi kategoriami) "groszkowa" poniosła już dawno, wyjątkowo dotkliwą.(Choć uważam, że powinni ją ponosić WYŁĄCZNIE dorośli.) Tylko, że Tobie chodzi raczej o ZEMSTĘ trwającą w nieskończoność. Na koniec historyjka: Miałyśmy w dzieciństwie z siostrą dwa miśki. Jeden był śliczny, mięciutki, z sympatycznym pyszczkiem, drugi miał krzywy nosek i nierówno osadzone ślepka. Nie podobał nam się. Dlatego fruwał po przedpokoju przemieszczany celnymi kopami, ku naszej wielkiej uciesze. Gdy zobaczyła to moja mama, podniosła zmaltretowanego miśka z podłogi, przytuliła, pogłaskała i przemówiła do niego czule: - Mój biedaku, mój malutki, jaki jesteś nieszczęśliwy, choć dam ci mleczka. - I nadal głaszcząc po łebku otuliła go kołderką. Nie usłyszałyśmy ani jednego słowa wyrzutu. Przez całe życie pamiętam, jak podle się wtedy poczułam. Później kochałam tego miśka najbardziej na świecie, żeby wynagrodzić mu krzywdy. Więc nie opi...ol, nie jałowe gadki, tylko PRZYKŁAD jest dla dzieci wzorem. Gdyby nie mądrość mojej matki, nie wiem kim byłabym dziś.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 lipca 2012 o 12:59
tak,pisałaś już tę historię w innym komentarzu, który potem usunęłaś. Nie bawię się w Temidę. Nie szukam żadnej zemsty, bo nikomu to nie pomoże. Podkreślam tylko, że to większy problem, niż się wydaje, nie wolno go bagatelizować, a te wyrzuty sumienia, które niby ma, jej się należą. Bullying zbyt wiele poniósł za sobą ofiar i za bardzo jest w tym kraju lekceważony, żebym milczała, gdy ten temat jest poruszany.
Odpowiedz@A123456789 - dziękuję za zroumienie. @SS - dziewczyno, zejdź ze mnie. Zajmij się kimś innym, kto w tym momencie aktywnie znęca się nad kimś słabszym (na przykład sobą, bo swoim zachowaniem co i rusz udowadniasz, że bliżej Ci do oprawcy niż ofiary), a nie kimś, kto popełnił totalną głupotę 20 lat temu, ale zrozumiał swój błąd i nigdy więcej go nie powtórzy.
OdpowiedzNo cóż, widzę, że się nie dogadamy. Pozostanę przy swoim zdaniu, a mianowicie, że małe dzieci nie są z natury złe. Jeśli robią coś złego wynika to z ich beztroski i niewiedzy. Lub zagubienia. LUB ZŁYCH WZORCÓW. Nierzadko nie zdają sobie sprawy, że postępują źle, bo nikt im tego nie uświadomił. Dzieci nie mają poczucia humoru, brakuje im empatii, wszystko biorą dosłownie. Wielu reakcji, zachowań, uczą się (lub nie) dorastając. Dzieci są też do bólu szczere, nie wiedzą co to hipokryzja, potrafią być również bezmyślnie okrutne, z naciskiem na bezmyślnie. Za to uważnie obserwują. TRZEBA IM POKAZAĆ CZYM RÓŻNI SIĘ DOBRO OD ZŁA. Jeśli tego nie wiedzą winni są zawsze dorośli. Są takie dwa znane porzekadła: "Czego się Jaś nie nauczy..." i "czym skorupka za młodu nasiąknie..." - zwykła mądrość ludowa, nie uniwersytecka, nie podręcznikowa, aktualna do dziś prosta prawda.
OdpowiedzMyślę, że 5-cio letnie dzieci nie byłyby w stanie ziać czystą nienawiścią bez żadnej przyczyny, jak najwyraźniej sugeruje tutaj SS. Odrzuciły chłopaka, bo bały się zarazić chorobą. Nikt im nie wytłumaczył, że nie da się zarazić białaczką. To trochę jakby oskarżyć lekarza, bo podchodzi do chorego w masce na twarzy. Jeżeli chodzi o karanie takich sprawców, to według mnie groszkowa już wystarczająco się nacierpiała. Nawet jeżeli nie było tej kary / op***dolu, czy czego tam trzeba. Kara ma sens, jeżeli skłania sprawcę do refleksji nad czynem, prowadzi do poprawy, lub uniemożliwia dalsze czynienie zła. Gdy oprawca zrozumiał swój błąd, wyraził skruchę i obiecał poprawę, kara staje się jedynie niepotrzebnym narzędziem do uciszenia ludzi, walczących o tzw. "sprawiedliwość na tym świecie". Po to są "zawiasy" w wyrokach sądowych. Daje się winnemu szansę na poprawę, grożąc jednocześnie, że to jego ostatnia szansa. Droga SS ( jeżeli to czytasz ), nie wskrzesisz Waldka staraniami o depresję jego oprawcy. Nie pomożesz tym nikomu. Jedynie sprawisz, że jedna osoba więcej będzie miała doła. To nie jest sprawiedliwość, biorąc pod uwagę, że groszkowa już dawno zrozumiała swój błąd. Obrażasz jedną z osób, które wrzucając takie historię walczą z tym bullyingiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 sierpnia 2012 o 13:44
Aż strach pomyśleć, ile takich zniszczonych psychicznie osób co roku kończy edukację i zostaje rzucone na głęboką wodę budowania kontaktów społecznych. Niech będzie, że 5-latki są bezmyślne. Niestety z wiekiem jest tylko gorzej. Bo o ile 5-latek będzie "podły" instynktownie, to dzieci w podstawówce, gimnazjum, a nawet prawie-dorośli z liceum potrafią być o wiele gorsi i to z premedytacją! To jest rak toczący cały system! Historie i komentarze czytają setki osób, wiele z nich na pewno jeszcze się kształci w szkole. Nie możecie uratować 5-letniego Wojtusia/Waldusia z historii, ale jak się dobrze rozejrzycie zobaczycie, że takich "Waldusiów" jest pełno wokół Was! Może nawet w Twojej klasie albo na korytarzu, który codziennie mijasz dziesiątki razy. Czemu tak trudno wyciągnąć rękę do osoby odrzuconej przez grupę? Gdy ktoś jest już "napiętnowany", czemu inni od razu dołączają do szarej masy? Boją się, że sami zostaną wykluczeni, za to, że przez chwilę porozmawiają z "tym odludkiem"? Co ciekawe, nierzadko tak się dzieje. Jednak podając rękę osobie "za grubym murem" możesz zyskać wiernego przyjaciela na lata, a przy okazji przekonasz się, czy Twoi dotychczasowi znajomi to tępe osobniki z szarej masy, gotowe w każdej chwili ukamienować ofiarę wskazaną przez "większość". Chcesz zmieniać świat? Zacznij od siebie, wyciągnij z bagna tyle osób, ile się da, póki im jeszcze głowa wystaje znad ten mętnej wody...
OdpowiedzNajmądrzejsza i najtrafniejsza wypowiedź pod tą historią. Szkoda, że w tym potoku głupot nie da się jej jakoś pogrubić, zaznaczyć, wyróżnić, żeby została bezwzględnie zapamiętana.
OdpowiedzStraszne :( Ja miałam problemy w podstawówce, bo byłam inna od reszty. Dobrze wiem, jaką traumą może się to skończyć. A tu jeszcze taka tragedia... Winni są dorośli.
Odpowiedzstraszna historia... wlasnie to jest najgorsze ze dzieci z jednej strony wiedza jak byc okrutnymi dla innych a z drugiej nie maja pojecia jak sie bronic przed tymi atakami, nie znaja same swojej wartosci tylko widza sie oczami innych dzieci.. oj chyba dlatego tak sie boje o mojego synka ktory od wrzesnia idzie do szkoly... mamusie i tatusiowie dowartosciowujmy swoje dzieci i mowmy im ze sa wyjatkowe zeby nie daly sobie nigdy wmowic ze jest inaczej...
OdpowiedzOj SS... trochę zapędziłaś się w taką małą krucjatę, opartą na agresji i innych dość negatywnych emocjach. Zastanawia mnie jak można zdziałać coś dobrego, bazując na czymś takim? Sam przechodziłem przez morze g*wna (od podstawówki, przez gimnazjum, aż do technikum ;/) i wykazywałem postawę podobną do Twojej (niech płoną i cierpią prześladowcy). Nic pozytywnego i konstruktywnego nigdy nie wyniknie z takiego podejścia.
Odpowiedzgrubo....
OdpowiedzGadanie, że to nie wina dziecka, jest bez sensu. Skoro wynika to z niewiedzy, to dzieci powinny się zachowywać znacznie lepiej, bo jeszcze nie poznały zła. Są zwyczajnie podłe.
Odpowiedzaż smutno się robi jak czytam komentarze idiotki z little pony w avatarku, Co ty jesteś białym rycerzem na koniu że bronisz tak biednych uciśnionych? jak kogoś tępili w gimnazjum licem przedszkolu gdziekolwiek to ma PECHA i w dupie mam jego depresję, mógł sobie na to nie pozwolić, mnie jakoś nigdy nie tępili bo na to nie pozwalałem a jak oni sobie na to pozwalają, to widocznie im to nie przeszkadza
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2012 o 5:23
Np trochę gościu przesadzasz. Często takie osoby po prostu nie muszą po prostu nic robić, tylko być. I raczej ciężko się przeciwstawić większej grupie ludzi, która specjalnie wybiera osobę słabszą psychicznie. Co do SS to zdecydowanie przegina. Jak było pisane wcześniej swoją nienawiścią sama staje się oprawcą. Zamiast nakręcać się lepiej spożytkowałaby tą energię właśnie na pomoc takim osobą. Nawet martwię się o to czy będąc tak negatywnie naładowaną powinna to robić.
OdpowiedzTakie są dzieci, niestety... "Władca much"
Odpowiedz