Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niestety, z racji roku urodzenia miałam (nie)przyjemność załapać się do gimnazjum. W…

Niestety, z racji roku urodzenia miałam (nie)przyjemność załapać się do gimnazjum. W przybytku owym gabinet swój miała pani stomatolog. Dzieciaki mogły leczyć się u niej za darmo, ale na początku roku rodzice mieli dostarczyć podpisany świstek, czy się na to zgadzają, czy nie. Kiedy owe orzeczenia rozdawano, nie było mnie w szkole, ale nic straconego; od dawien dawna miałam "własną" dentystkę, a brak dostarczonej zgody jest w końcu równoważny z jej brakiem na leczenie leczenie w ogóle.
Otóż, jak się okazało - nie.

AKT I

W środku lekcji do klasy weszła asystentka dentystki i nakazała, że "wszystkie dzieciaki, które nie dostarczyły orzeczenia, mają iść do gabinetu, bo brak kartki oznacza zgodę" (SIC!). Pomyślałam sobie, że po drodze (całe 3 piętra) wszystko wyjaśnię. Wytłumaczyłam kobiecie, że mam już dentystkę, do której regularnie chodzę. Stwierdziła, że to i tak będzie tylko rutynowa kontrola stanu uzębienia, więc nie będzie to miało żadnego wpływu na moje dotychczasowe leczenie.

Wchodzimy do gabinetu (ja i moje dwie koleżanki). Padło na to, że na fotel usiadłam ostatnia, ale obie (co ważne) cały czas były w gabinecie.
Dentystka pogmerała mi w zębach, po czym stwierdziła, że mam powierzchowną próchnicę zęba i trzeba będzie wiercić. Ja na to, że nie zgadzam się na zabieg, co zbyła słowami "jak już usiadłaś, to ci go zrobię, nie będziesz mi tu pyskować". Wybór miałam prosty - albo siedzieć cicho, albo zrobić burdę i wyrwać się z fotela.

Niestety był to mój ostatni rok, w którym walczyłam o czerwony pasek, coby się dostać do dobrego liceum, więc wybrałam to pierwsze, żeby nie psuć wywalczonej cudem oceny z zachowania.

No więc siedzę, a dentystka pyta się, czy chcę znieczulenie.
Tu, co ważne, odmówiłam, jako, że nigdy wcześniej znieczulenie nie podziałało na mnie jak powinno (jak się okazało w późniejszej części historii potrzeba było poczwórnej dawki, żeby mój organizm w ogóle zaczął na nie reagować).
Dentystka przyjęła to do wiadomości, po czym wykonała zabieg, zaplombowała ubytek, wszystko cacy.

AKT II

Budzę się w nocy, z potwornym bólem wcześniej wierconego zęba. Jakoś wytrzymałam do ranka. Wtedy to przyznałam się rodzicom, że dałam sobie rozwiercić zęba bez ich wiedzy i zgody. Tatko mój, wyczulony strasznie na przepisy prawne, wkurzył się niemożebnie, że mimo braku zgody, wykonano zabieg. Pojechał do szkoły, znalazł dentystkę, która, kolokwialnie mówiąc, spieprzyła sprawę i zawarł umowę, że pojedzie ze mną do "porządnego" dentysty, a ona pokryje koszty leczenia. Przystała na te warunki, więc padre w te pędy wrócił do domu i zabrał mnie do lekarza.
Wynik - zgorzel, leczenie kanałowe, usuwanie korzenia i nieskończone zdziwienie dentysty, jak można było otworzyć ząb i widząc, że nadaje się do poważnego leczenia, tak o, zaplombować go, że niby "wszystko w porządku".

Tak czy siak, słowo się rzekło, po naprawieniu zęba, tata pojechał poinformować panią doktor, że jej niekompetencja wyniosła nas ok 300 zł, które zobowiązała się pokryć (dostarczając jej rachunek z dokładnym kosztorysem). Jak nietrudno się domyślić piekielna dentystka sadystka uznała, że nic takiego nie mówiła i chcemy ją okraść.
Rodziciel dość mocno się zirytował i oznajmił, że skoro nie można się dogadać polubownie, to sprawa skończy się w wyższej instancji, bo nie dość, że kobieta popełniła błąd w sztuce, to jeszcze wykonała zabieg bezprawnie (nie miałam wtedy jeszcze skończonych 16 lat, żeby mieć choć minimalne prawo decydować o sobie od strony prawnej).

Żeby udowodnić pierwszy aspekt potrzeba było mojej karty leczenia, którą to tata otrzymał.
I tu pojawiła się jeszcze jedna niezgodność - pani doktor wpisała, że podała mi 2ml leku znieczulającego w jednej ampułce.
Tu dopiero ostatecznie się pogrążyła, ponieważ:
a) sfałszowała dokumentację lekarską wpisując, że w ogóle podała mi znieczulenie
b) podana dawka leku, według biegłego mogłaby znieczulić konia na dwa dni
c) nie istnieją ampułki owego leku o wartości 2ml, jedynie 1,7ml

Sprawa skończyła się sądzie.
Smaczki?
Zastraszenie dziewczyn, które były wtedy w gabinecie, żeby zeznawały na jej korzyść.
Tłumaczenie, że nie zauważyłam, kiedy dawała mi znieczulenie, bo lampa świeciła mi w oczy (SIC!).
Wykłócanie się, że przecież byłam dorosła (SIC! vol.2), więc miała prawo wykonać mi zabieg bez zgody rodziców (już nawet nie skomentowałam, że mojej zgody również nie miała).
+ Na jaw wyszło fałszowanie dawek podawanych dzieciom, w celu wyłudzenia pieniędzy od NFZ.

W każdym razie sprawę wygraliśmy, a dentystka musiała zwrócić koszty mojego leczenia + sądowe (jak to było? chciwy dwa razy traci?).

Ostatnio byłam też odwiedzić stare, szkolne mury.
Zerknęłam na drzwi od gabinetu stomatologicznego. Na tabliczce widniało nazwisko zupełnie niepodobne do tego, którym podpisywała się felerna pani doktor.

gimnazjum

by FaceOfInsane
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar FaceOfInsane
31 33

To nie zmienia faktu, że bez zgody rodzica/opiekuna nie ma prawa wykonać zabiegu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 29

Tak, tak danilek- złodziej też ma swoją normę, którą musi wykonać, żeby zarobić. Obojętnie, czy jest zgoda osób okradanych, czy nie... Sorry, ale takie myślenie to sobie możesz o kant dupy potłuc, bo idąc dalej tym tokiem myślowym dojdziemy do momentu, kiedy wchodząc np. do sklepu meblowego z zamiarem kupienia fotela sprzedawca sprzeda nam "dodatkowo" cały komplet mebli z drewna dębowego za 20000zł, bo on musi wyrobić normę, żeby dobrze mu zapłacili. No to co, że ty nawet nie masz takiej sumy pieniędzy, się kategorycznie nie zgadzasz i chcesz kupić jakiś fotel za "marne" 200zł?! On musi i już, a tym masz gówno do gadania! Bo on ma normę... Tak więc jeśli stomatolog wykonał zabieg bez zgody rodziców, bez zgody osoby "leczonej" (właściwsze słowo to ofiary pewnej poje*anej baby, która tylko zupełnym przypadkiem została uznana szkolnym, czy jakimkolwiek stomatologiem), w dodatku składając fałszywe zeznania i idąc w zaparte- popełnił przestępstwo i powinien ponieść karę(co się stało). Cóż- i tak ma szczęście trafiając na dość wstrzemięźliwą osobę, bo co niektórzy nie mają takiej anielskiej duszy i by nie wytrzymali i kolokwialnie mówiąc z piąchy w ten krzywy ryj przypier*olili, żeby dać nauczkę...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2012 o 8:21

avatar Jorn
9 11

Poszedł plus, bo rzeczywiście piekielnie było. Tylko z tym "minimalnym prawem decydowania o sobie od strony prawnej" coś Ci się pomyliło, bo nie ma granicy 16 lat. Ograniczoną zdolność dokonywania czynności prawnych nabywa się w wieku 13 lat.

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
13 15

16 w tym przypadku. Na pewno, bo to było jednym z głównych punktów oskarżenia.

Odpowiedz
avatar bukimi
18 18

Od 13 lat są "drobne czynności prawne, wchodzące w część codziennego życia", a zgoda na zabieg na pewno takim nie jest.

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
14 14

Faktycznie od 13-go roku życia, do ukończenia 18 lat człowiek posiada według prawa cywilnego ograniczoną zdolność do czynności prawnych. Jednakowoż ustawa o zawodzie lekarza w art.34 precyzuje, że do wykonania zabiegu osoby, która nie ukończyła 18 lat niezbędna jest zgoda rodzica/opiekuna. Jednak jeżeli ten nieletni ukończył już lat 16, wymagana jest również jego zgoda.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Aaaa to dlatego ja nie miałam nic do powiedzenia jak mi migdały niedawno usuwali ;)

Odpowiedz
avatar tudeski
18 18

Jakbym czytała o swoim gimnazjum. Nie wiem czy zatrudniają niekompetentne dentystki bo jest taniej, czy rzeczywiście płacą im od zabiegu. W każdym razie mojej siostrze sadystka szkolna naliczyła 7 (SIEDEM!!) zębów do leczenia i to najlepiej od razu, po co jakaś tam zgoda, na nic tłumaczenia że ma swojego dentystę. Na szczęście jakimś cudem uciekła z fotela tortur i u normalnego dentysty ( i to nawet nie prywatnego) okazało się że ma zupełnie zdrowe zęby. Jak zachęcić dzieciaki do dbania o zęby? Omijać szkolne gabinety...

Odpowiedz
avatar Otaku
15 17

Przypomina mi się własna gimnazjalna dentystka - i KANAŁOWE bez jakiegokolwiek znieczulenia.

Odpowiedz
avatar Mocca
13 13

Miałam to samo, o zgrozo cała się spociłam na tym fotelu i nie wiem jak wytrzymałam ten ból.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

ja miałam w wieku 8 lat zęba stałego do rwania, bo uciekałam z fotela z powodu panicznego leku przed bólem. bo nikt nie wpadł na to, by dziecku znieczulenie zrobić... do dziś każdy ubytek tylko ze znieczuleniem

Odpowiedz
avatar olakowalska
12 14

Ja do dentystki chodzilam jeszcze w podstawowce i chyba juz wiem, czemu ,,nagle okazalo sie" ze mam mase zebow do leczenia. Nigdy znieczulenia nie dostalam, formowke zawsze mialam wciskana na sile (i niewazne, ze mam przy tym rozorane dziasla) a i tak musialam kazdy zab poprawiac prywatnie. W szkolach chyba specjalnie zatrudniaja rzeznikow zamiast stomatologow.

Odpowiedz
avatar MadDog
7 7

Takich którzy nigdzie indziej roboty by nie znaleźli...?

Odpowiedz
avatar nighty
7 7

Przypomina mi to naszego szkolnego dentystę, któremu nawet ktoś sprayem napisał na drzwiach "Sadysta". I było to całkiem blisko prawdy : facet NIENAWIDZIŁ dzieci. Wizyta u niego prędzej czy później kończyła się jego wrzaskami na durnotę dzieci które piszczą, krzyczą, marudzą, wiercą się, zamykają buźki a niektóre wymiotują (jak ja po spędzeniu godziny w gabinecie słuchając jak facet wrzeszczy na inne dziecko. Pomyliły mu się osoby i wezwał mnie zamiast innego dziecka. Za co na mnie oczywiście nawrzeszczał). Co ciekawe, jak dzieci przychodziły z rodzicami, to był człowiek normalnie do rany przyłóż : a to dowcipem rzucił, a to obiecuje naklejki dla grzecznego pacjenta, a to po głowie pogłaszcze... Najpierw próbowali mu dać asystentkę, żeby trochę go hamowała, dzieci uspokajała, etc. W końcu ona została, jego wyrzucili. A potem gabinet stomatologiczny w szkole zamknęli. Natomiast w mojej mamy szkole dentystka jest tak przyjaźnie nastawiona do dzieci ( i osób z dentofobią), że sama tam chodzę jak mam jakiś mniejszy problem z zębami...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

To mnie za dzieciaka szkolny dentysta lakowal zeby, coby mniej podatne na prochnice byly. W swojej genialnosci zapomnial tylko wspomniec o jednej drobnostce: jesli sie tego nie powtarza, to zeby sa narazone na prochnice bardziej. I to sporo bardziej. Dziekuje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lipca 2012 o 20:37

avatar Roksiaa
0 0

Babsko wszystko robiło tylko po to, by wyłudzić pieniądze .. Ale od kiedy w Gimnazjach są dentyści i gabinety stomatologiczne? Pierwsze słyszę.

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
1 1

Nie uściśliłam - gabinet był umiejscowiony w przylegającej do budynku gimnazjum podstawówce.

Odpowiedz
avatar Roksiaa
0 0

Ah! Już rozumiem, dziękuję za odpowiedz.

Odpowiedz
avatar Orzemek
0 0

Szczerze mówiąc , kara pieniężna dla takiej osoby to za mało. Spiepszyć jej zęby do granic możliwości i kazać jej się leczyć , tak jak ona to robiła.

Odpowiedz
avatar Draxi
4 6

hmmm nie wiedziałem że ostre światło w oczy oprócz oślepienia daje też efekt znieczulający

Odpowiedz
avatar FaceOfInsane
6 8

No co Ty? Toż nowa reforma służby zdrowia obejmuje nowy typ narkozy! W końcu żarówki są tańsze, niż zatrudnianie anestezjologów :D

Odpowiedz
avatar Lina
0 0

O mamo, też miałam taką szurniętą dentystkę w szkole. Pewnego dnia zgonili nas tam całą klasą na jakiś generalny przegląd. Nie było żadnych świstków dla rodziców, nas też nikt nie pytał o zgodę. Broniłam się rękami i nogami, bo miałam swojego dentystę, u którego nawet byłam równo tydzień wcześniej i nie znalazł nic niepokojącego. Pani i tak wepchnęła mnie na fotel, poszarpała, podrapała metalowym drapakiem po zębach i stwierdziła, że... w każdym jest dziura. Nie dość, że nie była to prawda, to jeszcze najadłam się wstydu przy sporej części klasy (bo wpychano nas do gabinetu sporymi grupami, więc reszta dzieciaków praktycznie wisiała nad fotelem i dentystką). Na szczęście nikt nie próbował mi tych urojonych ubytków leczyć. Może refundowano tylko przegląd, a nie leczenie. Kto wie?

Odpowiedz
avatar Kamisha
0 0

Chyba każdy, kto chodził do dentysty w podstawówce, ma jakieś traumatyczne przeżycia... Dentystka w mojej szkole rozorała koleżance wiertłem wargę, bo się zagadała... A asystentka miała wąsik i sama z siebie była postrachem :( Po tym jak mi dentystka wywierciła dziurę na 3/4 zęba miałam taki uraz do stomatologów, że dopiero po 15 latach poszłam ponownie, no i cóż, wyrywanie. Dziękuję bardzo...

Odpowiedz
avatar starapurchawa
0 0

W moim liceum też była dentystka, u każdego znajdowała zęby do leczenia, ja niestety jej zaufałam. U koleżanki znalazła chyba 5 zębów do leczenia, ona sprawdziła ze swoim lekarzem i ani jeden ząb nie był nawet nadpróchniały. A ja się u niej leczyłam, po latach zastanawiałam się czy faktycznie moje zęby były w tak opłakanym stanie... Od 10 lat na ani jednej kontroli nie wykryto u mnie próchnicy, nawet najmniejszej, a o zęby dbam tak samo jak kiedyś. Pewnie miała płacone od zęba ;)

Odpowiedz
avatar GorzkaKawa
0 0

Dla odmiany- ja miałam świetną dentystkę w podstawówce :) Kobieta do rany przyłóż.

Odpowiedz
avatar Czarnuch
0 0

Jak czytałam jakiś czas temu tą historię to miałam dziwne przeczucie, że opisujesz dentystkę z mojego gimnazjum. Po Twojej najnowszej historii doszłam do wniosku, że rzeczywiście chodziłyśmy do jednego gimnazjum :D

Odpowiedz
Udostępnij