Jako, że życie na studiach samo się nie opłaci, trzeba znaleźć prace. Najlepszy wybór – za granicą. Anglia, a dokładnie Londyn.
Pracuję tylko przez okres wakacji, więc zatrudniła mnie Agencja (Pracy oczywiście). W takich agencjach jest zasada, że fabryki zgłaszają swoje zapotrzebowanie na pracowników, a one dostarczają im taka ilość. Co oznacza, że tam gdzie każą tam idę. Zwykle pracownicy chodzą zawsze do tego samego miejsca, bo są już obeznani z pracą, itd. Ale czasami zdarzają się wyjątki.
Pracujeę w fabryce żywności, produkowane są produkty, które można zjeść biorąc od razu z półki. Niestety zostałam Wysłana na tydzień do fabryki, która zajmowała się rybami. Patroszenie, pakowanie, itp. Tyle w kwestii wyjaśnienia. Opiszę tutaj różnice jakie spotkały mnie w obu fabrykach. Uprzedzam. Będzie troszeczkę niesmacznie. Dla ułatwienia [FZ] – fabryka żywności, [FR] – fabryka ryb.
1. Higiena pracy.
[FZ] Przed wejściem na halę produkcji, pracownicy przechodzili szereg czynności dezynfekujących, których nie dało się pominąć. (ręce to się myje z 5 razy, zanim cokolwiek innego się zrobi).
Przed zabraniem się do pracy, każdy miał obowiązek założyć specjalny fartuch, na to foliowy fartuch i rękawiczki. Po zmianie produktu trzeba koniecznie zmienić foliowe okrycie.
[FR] Mycie rąk tylko raz, samą woda. Bo po co komuś dezynfekujące mydło. Rękawiczki? Jakie rękawiczki? Bardzo często ludzie pracowali gołymi rękoma. A i nigdy nie zauważyłam żeby ktoś mył ręce po wyjściu z toalety.
2. Kontrola.
[FZ] Mieliśmy własny dział kontroli, Co godzinę sprawdzane były aktualnie robione produkty. A co parę tygodni kontrola z zewnątrz.
[FR] Nikt nie sprawdzał co, kiedy i jak jest robione.
3. Pracownicy.
[FZ] Motywacja nie była potrzebna. Pracownicy z chęcią ze sobą rozmawiali, praca łatwa i przyjemna. Nawet radio nam włączają.
[FR] Najczęściej stosowane metody motywacji było „Ruszaj się ku*wa”, „Piz*o szybciej”, „Jak cię ku*wa pier*olnę, to ci się zachce szybciej robić”, „Bo wam przerwę zabierzemy”, „Jak się nie wyrobicie do xx, to zostajecie dłużej ale nie wpiszemy wam godzin” (płacone za godzinę).
Najbardziej urocze było to, że na takich kierowniczych stanowiskach byli Polacy.
4. Jakość produktów.
[FZ] Produkty robione na miejscu, zwykle jakieś składniki mieszanie też były na miejscu. To co spadło, choćby to było pudełko lub kontener, czy zapakowana szczelnie paczka rękawiczek, nie było, od razu do wyrzucenia. Linia czyszczona co 15 minut i po każdym produkcie. Jeśli coś nie zostało wysłane na czas trafiało do śmieci. Personel sprzątający cały czas pilnował porządku żeby nic nie przeszkadzało w pracy innym.
[FR] Ryba jak spadła, to powrotem do kontenera. Na ziemi leżały jakieś szczątki ryb sprzed tygodnia. Nikt nic nie sprzątał. Nie było zwrotów. A jak coś nie poszło na czat, to było pakowane jeszcze raz z inna data ważności...
Przestałam przychodzić do pracy po trzecim dniu „pracy w rybach” jak zobaczyłam jak jedna ze stałych pracownic dosłownie zwymiotowała na linię. Na te wszystkie ryby. Na co została wylana brudna woda z jakimś płynem i rybki zapakowane dalej.
Dowiedziałam się później, że ta kobieta tak od tygodnia, ale nie chcą jej dać chorobowego, grożąc zwolnieniem.
Takich rzeczy było więcej, ale na samo wspomnienie już mnie mdli.
Wyszłam. Sprawę zgłosiłam. Czekam na rozwój wydarzeń.
zagranica praca
przychodzi mi do głowy tylko jedno - ja pier***ę O_O
Odpowiedznigdy więcej ryb...
OdpowiedzJa tam złotą rybką bym nie pogardził..;)
OdpowiedzFabulous - nigdy wiecej niczego, jak Ci historie kazdego rodzaju jedzenia zaprezentuje. Zdechniesz wtedy
OdpowiedzMogłaś pokusić się chociaż o mały materiał dowodowy przed opuszczeniem pracy. Zgłoszenie poszło do kogo? Ichniejszy Sanepid, agencja pracy, czy szef-wszystkich-szefów zakładu rybnego?
OdpowiedzTak szczerze, to nie bardzo się znam w tamtejszych instytucjach. Wiec poszłam do agencji pracy, tam mi powiedzile że to nie ich działka i nic zrobić nie mogą. To poszłam do mojego przełożonego z pierwszej fabryki. Ten się sprawa zajął poważnie. I zaprowadził mnie do własnie czegoś takiego jak Sanepid (jesli się to tak tam nazywa) i tam opowiedziałam co widziałam. Pokiwali głowami. Ale usłyszałam, że nie wiadomo czy coś zrobią bo tamten szef ma znajomości i kupe kasy...
Odpowiedznigdy nie przepadałam za rybami...
OdpowiedzMasakra ;/ nie dość, że warunki okropne, to jeszcze ci pożal się Boże "kierownicy"... Też się na takich natknęłam. W większości są to dupki bez szkoły, często z wiosek tak małych, że nie znajdziesz ich nawet na mapie samochodowej Polski (nie obrażając normalnych mieszkańców wiosek, dodam jeszcze, że debili z większych miast jest równie dużo), a ich jedyną rozrywką jest obrabianie ludziom dupy, chlanie co weekend do nieprzytomności i ewentualne obicie komuś mordy. Tacy ludzie w Polsce byli niczym, a w Anglii kiedy dostaną trochę władzy to odbija im palma i uważają się za niemalże, króli, panów życia i śmierci. A ci Polacy, którzy nie mają wyboru i z różnych względów muszą pracować w takich miejscach i z takimi ludźmi, siedzą cicho, bo jak podskoczą za wysoko... to pracownika agencyjnego można wywalić szybko, łatwo i bez wysiłku. Koleżanka mi opowiadała, że pracowała w jakimś magazynie warzyw, czy czegoś w tym stylu i koleś - team lider dla jaj podszedł do jednej z agencyjnych i powiedział, że widział, jak ona pluła do skrzynek z warzywami (czego nie robiła). Laska przerażona, a on dla jaj poszedł po jakiegoś swojego przydupasa, wkręcił jej, że to jakiś główny menadżer firmy i jeszcze raz, to będzie zwolniona, a dziewczyna musiała się tłumaczyć, że jak to pluła, skoro nie pluła. Dla JAJ! Jakim trzeba być chorym sk*rwysynem, żeby dla głupiej zabawy tak okazywać swoją wUadzę? Działa to też w drugą stronę. Pracowałam kiedyś z kobietą, która w innej fabryce była team liderką - awansowała nie przez dupolizostwo i donosicielstwo, ale dzięki swojej własnej uczciwej pracy. Kiedy była zwykłym pracownikiem była lubiana i w ogóle, ale kiedy awansowała, to ludzie (głównie Polacy) zaczęli obgadywać za plecami. Wspomniała też o pielgrzymkach pracowników (także głównie Polaków) i litanii skarg: A bo Kowalska z siódmej linii to jest strasznie wolna! A ten Nowak to taki cwaniak i nic nie robi! Wreszcie kobieta nie wytrzymała, zmieniła pracę i stwierdziła, że woli być szeregowym pracownikiem i mieć mniej stresów w życiu. Na koniec ostrzegła, że jeśli kiedykolwiek i gdziekolwiek zdarzy mi się awansować, takie sytuacje mnie nie ominą.
OdpowiedzJest prosty sposób na unikanie takich debili-kierowników i zawistnych polaczków-pracowników - pójść do konkretnej pracy wymagającej wykształcenia i umiejętności. Z niewiadomego powodu nasi rodacy w UK uważają, że dla Polaków jest tylko praca fizyczna i nikt Polaka na porządne stanowisko nie weźmie, skutkuje to tym, że ludzie z jednym, dwoma, a nawet trzema (tak, znam taki przypadek!) fakultetami pracują w fabryce, sprzątają, zmywają i ciągle narzekają. Nikt im nie broni pójść do porządnej pracy za porządne pieniądze, niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego tak siedzą przywiązani do najgorszych prac za płacę w okolicach najniższej krajowej wśród zawistnych ludzi obrabiającymi im tyłki za ich plecami? Dlaczego nic nie zrobią żeby poprawić swoją sytuację? Pytam poważnie, ja tego nie pojmuję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2012 o 21:57
Bo nie znaja angirelskiego
Odpowiedz"Dupki bez szkoły" a jednak na kierowniczych stanowiskach, a po studiach ludzie przyjeżdżają i na zmywaku robią, bo nic nie umieją. Ja też jestem "bez szkoły" (w sensie nie poszłam na studia jeszcze), a gwarantuję Ci, że zarabiam dużo więcej od ludzi po studiach, którzy zapieprzają za minimalną stawkę ;/
Odpowiedz@BlackMoon - ale ty nie robisz w fabrykach, a niestety, z moich obserwacji wynika, że większość "supervisorów" fabrycznych to tacy co wykorzystują władzę, by pognębić pracowników, na stanowisko dostali się przez dupolizostwo i donosicielstwe, a w Polsce byli niczym. @mooz, teoria prosta, z praktyką gorzej. Sama próbuję znaleźć coś niefabrycznego, ale póki co bez efektów. Ale znam wiele osób z fakultetami, które robią np. przy kurczakach, bo przez 5 lat pobytu w Anglii nie nauczyli się języka! Bo po co, skoro zawsze znajdzie się jakiś jeleń do tłumaczenia...
OdpowiedzMyślicie, że to tylko ryby spadają na ziemię a potem z powrotem na linię? Nagminne jest to także w piekarniach, fabrykach mięsnych czy zajmujących się pakowaniem warzyw. Co prawda nie widziałam nikogo wymiotującego na linii, ale niektórzy także są tam z higieną na bakier.
OdpowiedzE tam,u nas tak samo jest:)
OdpowiedzMoże nie wszędzie. Bywałem w pewnej sporej piekarni, w której pracownicy po powrocie z toalety musieli stawać przed bramką i poczekać, aż szczotki umyją im buty od spodu, potem wkładali ręce w takie komory w ścianie, gdzie były spryskiwane jakimś środkiem dezynfekującym.
OdpowiedzCo prawda to prawda- raz przez 1,5 tygodnia pracowalam w Anglii w fabryce miesa, luuuudzie....Nie chcielibyscie wiedziec czego sie tam naogladalam!! Dosc powiedziec, ze ponad miesiac po tej przygodzie nie moglismy z Mezem patrzec na mieso. Pozniej zdarzylo sie pracowac jeszcze w dwoch fabrykach w Londynie ale tam juz bylo o niebo lepiej chociaz tez nie bez zastrzezen.
OdpowiedzCo do zachowań kierownictwa to mnie to nie dziwi. Proponuję wam czysto rozrywkowo zatrudnić się przez agencję, dorywczo w supermarkecie - 80% kierownictwa wyrwało się z czworaków czy jakiegoś innego rynsztoku, za grosz kultury i szacunku do ludzi.Dodatkowo przecieki o kontrolach sanepidu i inspekcji pracy, myszy(choć moim zdaniem był to karaluch) biegające po magazynie sprawiły, że mam poważny problem ze znalezieniem miejsc do robienia zakupów.
OdpowiedzPodejrzewam, że nie możesz podać nazw firm (żeby wiedzieć, co warto jeść, a czego się nie tykać za granicą albo z importu...)?
OdpowiedzWiesz,powiem Ci tak:Gdybyś widział i wiedział jak i co jest produkowane to nie tknąłbyś ponad 80%spożywki w zamian kupując kawałek ziemi na warzywka i karmę dla świnek.. Oczywiście nie wszędzie i nie wszystko jest ohydne,ale biorąc pod uwagę rzady pieniądza na uczciwość i first class raczej nie licz.
OdpowiedzNorma w niektórych fabrykach. A mogłabyś podać nazwę agencji, która Cię zatrudnia(może być priv), bo nie moge znaleźć pracy a z czegoś żyć trzeba :)
OdpowiedzHmm.. Przyznam, że właśnie większość wysokich stanowisk w "mojej fabryce" jest zajmowane własnie przez polaków i naprawde, anioły. Ale nie wszyscy tacy są. Przyznam, że proponowano mi tutaj już stała prace na wyższym stanowisku. Ale jak już zaznaczyłam studiować mi się zachciało. Zauważyłam, że moi kochani rodacy sprytni są. Pokazują że potrafią. Z ich pomysłowościa nic nie może się równać:) Daltego u mnie ich doceniaja. Połowa biura i wiekszośc menadzerów to są własnie oni. I traktują ludzi z szacunkiem. No niestety firm nie moge podać.
OdpowiedzNiby dlaczego nie możesz podać nazw firm?
OdpowiedzFABRYKA RYB? Ryb sie nie produkuje, a przetwarza.
Odpowiedz