Lato jest. Wakacje. Siedzę z "Synu" w domu, zwiedzamy okolicę, gotujemy spracowanej Ślubnej obiady (te, które są łatwe do wykonania...;), dopiero w sierpniu jadę jako wychowawca na obóz.
Wczoraj przed południem pojechaliśmy na poranek do kina, żeby Ślubna mogła w spokoju poczytać, tudzież machnąć sobie jakąś maseczkę, czy coś.
Synu zawsze tym mocno przejęty: bajki jak bajki, ale cały rytuał: kupić bilet, popcorn, kapkę coli (co nas nie zabije, to nas wzmocni) - wszystko to dużo dla niego znaczy. Dla mnie zaś znaczy to 60 minut w klimatyzowanym pomieszczeniu (36 stopni w cieniu) i radość Młodego. :)
Na tych porankach są głównie dzieci. Dzieci w wieku przedszkolnym i późnożłobkowym, starsze wybierają już raczej filmy pełnometrażowe. W związku z tym, każdy opiekun z wyrozumiałością traktuje to, że dziecko niekoniecznie wysiedzi całą godzinę zahipnotyzowane jak sfinks z Piramidy Cheopsa.
Wczoraj dość spora grupa dzieci (w tym Synu) wyszła z krzeseł, usiadła na wykładzinie przed ekranem i tam sobie w pogodzie ducha oglądała wyświetlany program. Dodam dla upewnienia, że żadne nie gadało inaczej jak półgłosem i nie robiło scen. Ot, po turecku, trochę jak w przedszkolu.
Nikomu to nie przeszkadzało. Nikomu poza jednym dziadkiem, który przyprowadził na seans wnuczkę. Usiedli w bocznej części po drugiej stronie schodów, przy czym straszny dziadunio siedział między dzieckiem a przejściem. Taka izolacja na wszelki wypadek.
Dziadek oddychał głośno, sapał, wydawał świadczące o irytacji dźwięki i raz po raz komentował półgłosem, wygłaszając okrągłe zdania o niewychowaniu współczesnych dzieciaków. W sumie przeszkadzał bardziej, niż te maluchy.
W końcu rzekł do wnuczki:
- Idziemy. Dziadziuś ci kupi lody i bajkę na dvd. Tu z takimi rozwydrzonymi bachorami nie będziesz siedziała. To nie dla ciebie towarzystwo.
I wyciągnął protestującą dziewuszkę z sali. Zdaje się, że z żalu płakała.
Wysłałem milcząco 10 uncji pozytywnej energii do mojej matki i teściowej - babć, które nie zapomniały, jak to jest być dzieckiem.
Kino. A może starsi ludzie?
Tak trochę nie na temat, ale Twoja żonka ma szczęście, że tak się Synem zajmujesz by ona mogła odpocząć. Podziwiam, rzadko spotykane. :)
OdpowiedzTo jest po prostu świadome rodzicielstwo
OdpowiedzTo jest też naturalne, skoro mam długi urlop, a ona nie...
OdpowiedzDźwięki nie mogą być poirytowane? Ja bym powiedziała, że "poirytowany dźwięk" to urocza personifikacja. Ale co może wiedzieć gówniara po gimnazjum, nie?
Odpowiedz'słabe' za irytującego 'Synu'. Odmieniac Cię nie nauczyli?
OdpowiedzJest to przyjęta konwencja, wynikająca z tzw. dialektu środowiskowego (rodzinnego). O jej celowości i dystansie do tej formy informuje zastosowany w pierwszym użyciu cudzysłów. Pogardliwość tonu "odmieniać Cię nie nauczyli" - zbyteczna, wystarczyło stwierdzić, że uważasz to za błąd. Ciekawe, że ani krzty ustosunkowania się do samej sytuacji.
OdpowiedzKolega z branży? Polonista? Ja generalnie chłonę do obrony językoznawstwo jak gąbka i w konwencjach też siedzę - wytłumaczenie zaskakujące jak na tak bzdurny zarzut, szanuję :D
OdpowiedzKolega, owszem, z branży :D A mimo to mówiący spontanicznie, używający języka potocznego (i nie zamierzający się tego wstydzić), nie podłączający sobie słownika T9 do zwojów mózgowych i ogólnie będący człowiekiem, a nie monumentem :) Pozdrawiam wakacyjnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lipca 2012 o 11:04
Kolega "polonista" nie wie, że dźwięki raczej nie mogą być poirytowane? Tylko mi tu nie wyjeżdżaj z antropomorfizacją...
OdpowiedzW sumie racja. Powinno być raczej "świadczące o irytacji". Tak jak piszę, jestem człowiekiem :D Edytuję i dzięki za uwagę. Ponownie jednak zastanawia mnie ton: "kolega nie wie?"; "tylko mi tu nie wyjeżdżaj"... A tak prosto można pomóc konstruktywną krytyką wyrażoną bez wyżycia się na kimś.
OdpowiedzA może warto nauczyć dzieci,że w kinie/teatrze siedzi się na miejscach i ogląda....Ot taka lekcja dobrego wychowania,którą zapewne dziadek wyniósł z domu rodzinnego...a którego Twój niestety nie wyniesie.dsie biorą upierdliwe bachory,które przeszkadzają wszystkim,czy to na wczasach czy w restauracji czy własnie w kinie..
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2012 o 23:19
A może warto zastanowić się, dlaczego np. szkoła zaczyna się w 6 roku życia, kiedy to dziecko jest w stanie wysiedzieć 45 minut na lekcji? I zrozumieć, czemu w przedszkolach dzieci siedzą na dywanie, a nie w krzesłach? Najlepiej zamknijmy dzieci w domach, niech nie wychodzą do osiemnastki, żeby nie przeszkadzały w społeczeństwie, ale JAK inaczej mają się nauczyć, jak się funkcjonuje w przestrzeni publicznej? Tok myślenia: "posadźmy dziecko na 90 minut na karnego jeżyka, to wysiedzi 90 minut w kinie". Dodam, że jak pisałem, dzieci siedziały CICHO i GRZECZNIE. Proponuję lekturę tekstu o trzylatkach - zwłaszcza końcówki, gdzie piszą o koncentracji. http://polki.pl/rodzina_maledziecko_artykul,10008511.html I gratuluję, że pewnie Twoje dziecko urodzi się wyzębione, odpieluchowane i z doktoratem.
OdpowiedzZmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2012 o 16:00
Ja bym napisała: dźwięki poirytowania. Ale widocznie Autor miał inną wizję :]<br> A tak z innej beczki: fajnie ma Młody z takim Tatą :)
Odpowiedz