Historia w której piekielni byliśmy my strażacy.
Wczorajsza burza połamała trochę drzew w mojej miejscowości, pech chciał że złamała też sporą lipę u sołtysa. Oczywiście, mając na wyposażeniu piłę motorową, pomagaliśmy ludziom usuwać te drzewa.
Po pewnym czasie tam gdzie pomagaliśmy gospodarzowi usunąć drzewo owalone na dom pojawił się sołtys(kto czytał moje wcześniejsze historie wie że się bardzo nie lubimy) i woła: "Hej, usunelibyście u mnie drzewo, co się owaliło na stodołę."
Naczelnik na to do innego strażaka:"Heniek słyszałeś coś? Bo ja nie."
Sołtys poszedł dalej szukać pomocy, a wystarczyło dodać tylko jedno słowo-"PROSZĘ".
Magiczne słowo
Ok, możecie sołtysa nie lubić, ale to jest chyba wasz pieprzony obowiązek, żeby pomagać w takich sytuacjach. Tak więc masz rację - wy byliście piekielni
OdpowiedzOK. Co twoim zdaniem ważniejsze, usuwanie drzewa obalonych na domy czy na stodołę? Poza tym tak - strażak usuwa drzewa stanowiące zagrożenie. Jeżeli stodoła była pusta, mogli ton zrobić po długim czasie. Z historii wynika, że sołtys żądał by zrobić to już teraz w tej chwili. -.-
OdpowiedzOtaku, jedno i drugie jest ważne. Ale raz, jak już usuwają wiatrołomy, to niech usuną wszystko. Dwa, obalone drzewo zawsze jest zagrożeniem. W lesie nie robiłem, a wiem że jak się drzewo złamie, choćby i całkowicie, to się włókna napinają. Jak źle takie coś natniesz, to całe napięcie "puści" a drzewo wystrzeli nie wiadomo jak, w kogo i gdzie...
OdpowiedzMoże w stresie o tym zapomniał? Nie powiedział "usuńcie mi to raz, raz!" tylko wręcz zapytał czy to zrobicie. No, chyba że sołtys to szuja co wam uprzykrza codziennie zycie :P
OdpowiedzTo raczej typ szuji bo uprzykrza nam życie, co prawda nie codziennie, ale kiedy ma do tego okazję.
OdpowiedzZareagowaliście chamstwem na brak chamstwa.
Odpowiedz-byście, to jednak tryb przypuszczający, to było pytanie, a nie rozkaz...
OdpowiedzCoś mam dziwne wrażenie, że nawet gdyby powiedział proszę, to byście jego drzewo zostawili na koniec.
Odpowiedz