Kształcę się w branży gastronomicznej. Restaurator, szef kuchni - te klimaty. Historia zasłyszana od znajomego z podobnego fachu.
Restauracja zakupiła w promocyjnej cenie parędziesiąt kilogramów borowików. Oczywistym zatem jest, że danie dnia zapełniła pozycja z wykorzystaniem ww. grzybów, trafiło więc na zupę borowikową.
Wieczór przed dniem włączenia oferowanej pozycji do sprzedaży, ekipa przygotowuje wywar, grzyby sparza, kroi i wykonuje szereg niezbędnych do wykonania tej zupy czynności, kocioł odstawiony do chłodni na noc, by się "przegryzł".
Następnego dnia, szef kuchni zjawia się na kuchni, zagląda do wypełnionego gara zupą, a tu szok. Grzyby zaczęły się samoistnie oczyszczać, powierzchnię zapełniło stado białych, wijących się larw.
Szef kuchni nakazał zmienić danie dnia. Na zupę-krem.
Blender poszedł w ruch.
knajpa
Białko jest zdrowe...
OdpowiedzZmiksowane robale Cię nie zabiją, ale ich odchody już mogą być niebezpieczne. A w takich grzybach może być dużo robalowych kup.
OdpowiedzCzasami jak posłucham albo poczytam historie kuchenne, to postanawiam już nigdy więcej nie jeść na mieście. Ale po kilku dniach dochodzę do wniosku, że skoro do tej pory mi nie zaszkodziło, to chyba następny raz przeżyje..
OdpowiedzSłowo - klucz: chyba.
Odpowiedz<rzygi>
OdpowiedzDelicious!
Odpowiedzto jak kroili te grzyby, że nie widzieli że robaczywe? :D a zupa pewnie i tak była smaczna. Jak jeździłam na wieś do rodziny i wujek wracał z grzybów z robaczywkami, to kładł je na piecu i te białe dziady od wpływem ciepła wyłaziły na wierzch, wujek nożem je zdrapywał i tak czekał do ostatniego robala. A potem to jedli.
Odpowiedzteż się zastanawiam, jak mogli nie zauważyć,że grzyby są robaczywe o_O
OdpowiedzNastępny argument, dlaczego nie jem grzybów ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2012 o 17:36
a jaki jest argument za tym "dla czego" uciekałeś z lekcji j. polskiego?
OdpowiedzZdajesz sobie sprawę z tego, że to ty popełniłeś błąd, a nie on? :)
Odpowiedzpoprawił... :) ale było "dla czego".
Odpowiedznadal jest niepoprawnie, tyle, że w zakresie składni
OdpowiedzChwila moment. Znajomy poinformował sanepid czy ograniczył się tylko do opowiedzenia ci tej historii?
OdpowiedzLepiej nie jeść w zakładach zbiorowego żywienia niczego, co zostało rozdrobnione na krem, mus, miazgę, albo w moknie dużej ilości gęstego sosu. Zastanówcie się: skoro da się coś zjeść w kawałkach, a kuchnia zadała sobie dodatkowy wysiłek, żeby to zmiksować, to zrobiła to tak sobie? Raczej ma coś do ukrycia :/
OdpowiedzDokładnie, ta sama zasada tyczy się mięs, nie zamawiamy steków mocno wysmażonych; sosów bolognese, lasagne i innych takich... Mięso w tego rodzaju wyrobach jest naprawdę wątpliwej jakości.
Odpowiedzbrzmi.sensownie
OdpowiedzLubię lasagne ;_; Od dziś tylko domowe ;_;
Odpowiedzindigo - zależy gdzie jesz, ja np. pracuję w knajpie dość długo i nigdy nie podałam klientowi czegoś czego sama bym ze smakiem nie zjadła. Więc kiedy w zestawie dnia mam kotlet mielony i słyszę takie komentarze o mięsie wątpliwej jakości tudzież przeglądzie tygodnia to mi się nóż w kieszeni otwiera, zwłaszcza gdy pomyślę o tym jak miło mi się stało i na małej maszynce mieliło kilkanaście kilogramów karkówki czy łopatki. Toteż Pani Naa i Panie indigo - bez uogólnień poproszę, bo nie wszystkie knajpy robią tak jak piszecie.
Odpowiedzjelonek, opieram te słowa o własne doświadczenia, spaghetti bolognese w knajpach, w których pracowałem, to świńskie skóry, mieszanki resztek mięs wołowego, wieprzowego, drobiowego, parówki (!), wygotowane podroby, nierzadko też te "oczęce" czy "rozrodcze" - więc naprawdę, zazdroszczę jakości potraw w lokalu, w którym pracujesz. tak gotuje sie dla kelnerów. niestety...
OdpowiedzJelonek, nie uogólniamy, mogą uwierzyć, że istnieją restauracje, w których jedzenie jest tylko świeże i najwyższej jakości. Może nawet w kilku z nich może się pożywić normalnie zarabiający człowiek... Ale, jak pisałam, LEPIEJ widzieć, co się ma na talerzu. Mniejsze ryzyko ;]
Odpowiedzto wszystko proteiny, a jak mięsko przegotowane to i odkażone. Pokazywali w tv, jak Indianie ameryki Płd., wcinali takie świeżutkie larwy wyrwane z pnia, duże, białe, tłuste:), mniej więcej na grubość palca dorosłego mężczyzny, to dopiero czad.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 lipca 2012 o 21:18
Najlepiej gotować w domu - przyjemnie, idealnie według swojego smaku i wiesz, co jesz.
OdpowiedzA mozna bylo po prostu krokiety zrobic:)
OdpowiedzPo pewnym filmie dokumentalnym na temat m.in. źródeł żywności (białka) ludzi w Afryce, doszłam do wniosku, że przecież, jak to moja babcia nieboszczka mówiła, nie wiadomo, od czego się tyje. Takie larwy grzybowe to nic innego, jak przetworzone przez ich układ metaboliczny grzyby - ten sam układ pierwiastków, tylko w nieco innej konfiguracji (więcej białka , mniej tłuszczów i węglowodanów). Elementy tworzące aromat nie zostają przetworzone, więc smak zupy borowikowej jest bez zmian (uwielbiam zupę ze świeżych borowików!). A nam (ludziom, przeszkadza świadomość, że ktoś przed nami to zjadł i my zjadamy tego konsumenta, mimo, że zwykle nie przeszkadza nam zajadanie konsumentów czegoś innego (vide - świnki, krówki, kury i kurczaczki i inne żyjątka). Zapomnijmy więc o ogniwie pośrednim i cieszmy się smakiem ! Przecież syntetyczne aromaty Wam nie przeszkadzają!
OdpowiedzWłaśnie w tym przetwarzaniu rzecz. Jedząc robaczywe grzyby zjadasz także wnętrzności tych robaków, ich - za przeproszeniem - odchody, także te już wydalone, i wszystkie toksyny, wyprodukowane przez ich organizmy. Wolę zakładać, że gdyby robaczywe grzyby były zdrowe, nasi przodkowie zaczęliby je jeść, i w lesie każdy szukałby takich, które mają robaków dużo - byłoby to częścią naszej kultury tak, jak jest szukanie grzybów bez robaków. Ewolucyjnie jesteśmy zaprojektowani tak, żeby unikać i brzydzić się tego, co szkodliwe, więc skoro widok wijących się robaków budzi obrzydzenie, bezpieczniej uznać, że istnieje powód
OdpowiedzBTW chyba się domyślam, czemu te borowiki były w cenie promocyjnej.
OdpowiedzW takim przypadku powinno się jeść wyłącznie robaczywe grzyby, bo one jako takie nie są dla naszego organizmu przyswajalne. Z wikipedii: Grzyby zawierają niewiele substancji odżywczych, ale cenione są ze względu na ich własności smakowe. Spożywa się je bezpośrednio (duszone, smażone, gotowane w postaci zupy) lub marynowane. Można je także suszyć i solić. Nawet jadalne gatunki grzybów, nieodpowiednio lub zbyt długo przechowywane, mogą być szkodliwe, to samo dotyczy zbyt starych lub "robaczywych" (opanowanych przez larwy owadów) owocników
OdpowiedzJasiu,co żujesz? Mięsko. A skąd masz mięsko? Przypełzło.
OdpowiedzSłyszałam całkiem sporo podobnych historii, dlatego zamawiam jedzenie tylko w miejscach gdzie jedzenie jest przygotowywane na oczach klienta...
OdpowiedzPowinni po prostu napisać w karcie "Bear Grylls Soup" ;)
Odpowiedzmieszkam na wsi i moja rodzina często wybiera się na grzyby, jak i wszyscy sąsiedzi wokół. my, jeśli zobaczymy robaczywego grzybka, wycinamy kawałki, w których widoczne są robale, a jeśli reszta jest zdrowa, zostawiamy. sąsiad natomiast kładzie grzyby na piec i czeka, aż robaczki wypełzną, co nie zawsze skutkuje i nigdy nie ruszyłabym takiego grzyba. ble ;c
OdpowiedzMam trzy pytania: - jak osoby krojące te grzyby mogły nie zauważyć robaków? - jakim cudem ze sparzonych grzybów robaki nie wyszły? - jeśli zupa była ugotowana i odłożona do "przegryzienia", to dlaczego robaki żyły ?
Odpowiedzjak już wspomniała Naa, rzeczone larwy musiały się po prostu wylęgnąć z jaj. historia jest zasłyszana, więc dokładnych szczegółów nie znam, ale znajomego podpytam i odpowiem!
OdpowiedzFAKE
OdpowiedzDokładnie te same pytania chciałam zadać. Tłumaczenie o wylęgnięciu się larw z jaj też ściema - w ugotowanej zupie byłyby ugotowane jaja!
Odpowiedzowszem,ale tam nigdzie nie ma napisane,ze ugotowali te zupe. napisal tylko,ze pokroili i odstawili na noc mnie dziwi,ze zamiast z duzego gara to wylowic chochla,to woleli miksowac
OdpowiedzBrzmi jak typowa urban legend. Nie wierzę w tą historię zupełnie. Nawet największy centuś by tak nie ryzykował.
OdpowiedzNo i się przegryzło.
OdpowiedzTo ciekawe, te larwy niewidzialne i nieśmiertelne? Nikt ich nie zobaczył przy krojeniu i przeżyły gotowanie?
OdpowiedzMogły być w grzybach złożone jajeczka, one chyba wytrzymują więcej, niż dorosły robak. Ja zrozumiałam, że grzyby były tylko wstępnie przygotowane do dalszej przeróbki - sparzenie kawałka to nie gotowanie, środek może zostać surowy.
OdpowiedzZupka a la Bear Grylls?
OdpowiedzHistoria zohydzająca żarcie,ale nie pierwsza ona i zapewne nie ostatnia.Jeśli chodzi o jedzenie to im mniej wiecie o jego przygotowaniu tym lepiej - nie przełknelibyście ani kęsa z fundowanej Wam popeliny.Patrząc na ten cały fundowany nam hłam przychodzi na myśl refleksja iż najlepiej kupić produkty i przygotować jedzenie w domu.Przynajmniej wiesz co bierzesz do ust.
Odpowiedz"chłam"?
OdpowiedzWspółczuje ludziom którzy to zjedli.Brr
OdpowiedzWiecie co? Człowiek potrafi zjeść wszystko, a to co jemy ogranicza tylko nasza psychika, która jest w tym przypadku wykształcona przez mamusię (a ona przez kulturę w której żyje). Dlatego też nie uważam za piekielne podanie robaczków, tylko to, że zrobiono to bez poinformowania konsumenta.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2012 o 21:01
Mam nadzieję, że chociaż te robale wyciągnęli jakimś sitem przed zmiksowaniem... Tak czy owak- brrr...
OdpowiedzTeraz mi sie przypomnialo jedzenie podawane w hotelu a Austrii. Dzien pierwszy danie miesne, nie wazne jakie do tego warzywko w postaci groszku konserwowego. Dzien drugi danie miesne, jako dodatek zamiast ziemniakow puree z groszku, dzien trzeci, zupa krem z groszku... Zaznacze, ze takie dania podawane byly tylko polakom. Ludzie innych narodowosci codziennie dostawali inne dania niz wszyscy polacy w calym hotelu ;)
OdpowiedzJakieś pelerynki niewidki, że te robaczki niewidoczne. Czy może ktoś ich nie chciał zobaczyć i zrobić sobie towar na zupę?Niemniej obrzydliwe, ale aż się dziwie, nie czuć tego w smaku?Ale pewnie doprawione ostro. Sam kiedyś byłem świadkiem co sie robi ze starym mięsem, z kurczaka w ziołach, robi sie kurczaka diablo, czyli bardzo ostrego, i ten smak przetrzymanego mięsa jest w większości niewyczuwalny, plus gruba warstwa panierki, dip, sos i wio!
OdpowiedzPrawda jest taka, że praktycznie każda rzecz, którą kupujemy w sklepie została w jakiś sposób zohydzona. Jestem przekonana, że z każdym jogurtem wcinam czyjąś spermę, w chlebie wołki zbożowe, a w napojach czyjąś ślinę, pleść z nadpsutych owoców itp. Dlatego po prostu przestało mi to już robić różnicę. Nie unikam jedzenia w knajpach, bo żeby to miało jakiś sens, musiałabym też sama wszystko gotować i to nie z półproduktów, tylko własnoręcznie doić krowy, mielić zboże na mąkę i tak dalej... Bo przy wszystkim ktoś mógł już majstrować i nic na to nie poradzimy :P
OdpowiedzAlbo raczej masz obsesję.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2012 o 13:49
oj tam wrażliwce, mój dziadek opowiadał,że jak był w Majdanku to o robaki w zupie się bili. (i nie były zmiksowane) Jeżeli gro osób przeżyło taka wielomiesięczną dietę, to talerz kremu nic człowiekowi nie zaszkodzi. A tak w ogóle, mój dziadek robił kiedyś sok (wiśniowy?), ale trochę mu się sfermentowało, więc postanowił dać mu się zrobić winem. No i zaległy się robaki w takim młodym winiaczu. Domownicy chcieli wylewać trunek, ale dziadek sprzeciwił się temu mówiąc "Ja nie cham, z robakami też się podzielę", po czym odcedził je przez gazę i skonsumował wino:) szalony chłop był z niego;]
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2012 o 3:20
Słowo, którego wymowa brzmi "gro" pochodzi z francuskiego i ma nieme 's' na końcu - poprawna pisownia: "gros". Argument: w nazistowskim obozie koncentracyjnym mieli gorzej i żyli jest zaiste przedniej jakości. Akurat w Majdanku, śmiertelność wynikająca z warunków życia, chorób, traktowania, wygłodzenia lub wychłodzenia była tak wysoka, że krematoria zbudowano tam jeszcze przed komorami gazowymi. Także puknij się.
Odpowiedzdobrze z grosem mój błąd, bije się w pierś. nie rozumiem jadu - "puknij się" z jakiej okazji? że przytaczam słowa mojego dziadka?
OdpowiedzSzlag mnie trafia jak slysze takie historie. Sama pracowalam w restauracji i nie bylo mowy o pluciu, dawaniu czegokolwiek innego co by obrzydzilo klienta do dania. Nigdy. Teraz mi sie przypomniala jedna historia i ja wrzuce tutaj :) btw jak zostac szefem kuchni? Chodzi mi o tytul, bo czeladnika juz mam
Odpowiedzlata, lata doświadczenia, trochę arogancji, pewność siebie, umiejętności i kiedyś się uda :)
OdpowiedzTyle czasu Unia promuje jedzenie robaczków. Widzę pierwsze sukcesy, teraz będzie z górki :)
Odpowiedzarogancje, pewnosc siebie i umiejetnosci mam :) ogolnie to chcialam miec papierek a nie tylko w kuchni zostac nazwana szefem kuchni
OdpowiedzWiem, mam parę lat opóźnienia z komentarzem, ale tak mi wyszło, że czytam stare historie ;) I jakby ktoś tu się kiedyś jeszcze przyplątał i poczuł obrzydzenie na myśl o robakach w zupie, to wiedzcie jedno - większość produktów spożywczych barwionych na czerwono (galaretki, cukierki, jogurty owocowe itp) barwiona jest koszenilą (E120) - a to nic innego jak suszone i zmielone małe, czerwone robaczki ;) Smacznego!
Odpowiedz