Piekielna z góry, ponownie.
Niedziela (znowu), pora obiadowa.
Łomotanie do drzwi, rzut okiem przez wizjer, otwieram przygotowana na wszystko.
- No, w końcu! (bez dzień dobry)
- Dzień dobry, słucham?
- Bo ja się dowiedziałam kim jesteście i CHCĘ, żebyście do nas codziennie po pracy przychodzili!
Myślicie, że to zaproszenie na herbatkę i ciasteczka w ramach ocieplenia stosunków sąsiedzkich? Optymiści ;).
Piekielna posiadła informacje, że oboje pracujemy w sektorze medycznym, więc postanowiła zorganizować dla siebie i męża prywatną przychodnię 24/7 - pełen serwis (zaznaczam, że oba przedstawione jednym tchem przypadki nie wymagały natychmiastowej wizyty domowej ani na ostrym dyżurze)
- Niestety, nie ma takiej możliwości, bo nie jesteśmy z rejonu, ale proszę się jutro udać do gabinetów (tu poleciłam dwa solidne w odległości ok. 300 metrów). Gdyby kiedyś pani miała jakiś nagły problem, to oczywiście proszę przyjść, nie odmówimy. Do widze...
- Jak to, to nie jest nagły problem? Blisko macie, zaraz mi przyjdziecie, czekam, bo jak nie to...!
Uprzejmie pożyczyłam Piekielnej miłego dnia i zamknęłam drzwi.
Kolejne popołudnie upłynęło pod znakiem donośnych narzekań, tym razem z wtrąceniami pod adresem grupy zawodowej.
Wyjaśniam: nigdy nie odmawiamy pomocy sąsiadom w przypadkach nagłych lub drobnych, tym mniej sympatycznym również. W praktyce nie mamy prawa świadczyć regularnych usług bez skierowania, a ze skierowaniem tylko i wyłącznie w danym rejonie (miejsce zamieszkania to nie nasz rejon, a specjalistów dyżurujących całodobowo nie brakuje, wliczając pobliski szpital).
Później dowiedziałam się, że mało który okoliczny gabinet z radością przyjmuje zlecenie pod tym adresem, a w sobotę definitywnie zrezygnował kolejny specjalista, stąd genialny pomysł Piekielnej.
W jakim rejonie? Rejonizacji już od kilkunastu lat nie ma. Ciekawe, czy reszta historii jest równie „prawdziwa”?
OdpowiedzW Polsce nie ma, ale istnieje jeszcze reszta świata ;) Pani mogłaby mieć świadczone usługi w naszym rejonie, gdyby miała takie życzenie, skierowanie i ochotę pokonać kilka kilometrów - jej prawo i jej wybór. My natomiast nie mamy prawa świadczyć WIZYT DOMOWYCH poza rejonem naszej działalności - są od tej zasady wyjątki. Nie jest to do końca sztywna rejonizacja, ale swoisty podział i organizacja pracy innych gabinetów. Wyobraź sobie sytuację, że jeździsz na wizyty domowe w mieście wielkości Warszawy - pół dnia tracisz w korkach, spóźniasz się i twoi koledzy po fachu mają dokładnie tę samą sytuację ? Nie rozsądniej jest wyznaczyć rejon do powiedzmy 10 km ? Dodatkowo jedno z nas nie ma uprawnień do wizyt domowych. Pominęłam tłumaczenie całęgo systemu w historii, bo nie uznałam ich za bardzo istotne.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 lipca 2012 o 10:42
ja tak nie na temat... ale Twój avatar mnie rozłożył :)))
Odpowiedz@Nissa jeżeli opisujesz sytuację z zagranicy to chyba nie byłoby wielkim wysiłkiem zaznaczenie tego w opisie historii?! Komentarz @Jorna ma sens bo większość czytelników Piekielnych niejako "z marszu i z urzędu" dopasowuje historię do polskich realiów. Zresztą sam zamierzałem skomentować opisywaną rejonizację. A tak na marginesie - świetny pomysł na avatar. Hiacynta jest rewelacyjna!
Odpowiedzross13, Piekielni inteligentne bestie - domyślili się, albo czytali moje poprzednie historie. Następnym razem dopiszę ;) Hiacynta pozdrawia ;)
OdpowiedzDzień dobry, wizyta domowa? Oczywiście, 200 zł się należy.
OdpowiedzChwila! Moment! Z tego co mi wiadomo przysługi się nie NALEŻĄ, a jedynie mogą zostać wyświadczone z dobrego serca i woli ofiarodawcy. Czy może ja się jednak mylę?
OdpowiedzJesteś lekarzem - lecz mnie za darmo; Jesteś murarzem - wybuduj mi dom; Jesteś rolnikiem - daj mi za darmo warzywa i owoce; Jesteś łobuzem - spraw mi bezpłatnie wpier#$ol Co z tym ludźmi się porobiło... Jeśli coś potrafisz, to masz obowiązek świadczyć dla nich usługi. Żadnego "proszę", "dziękuję". Masz tak robić i koniec! Świat się kończy!
Odpowiedz