Pewnego lata razem z przyjacielem Krystianem z pogotowia, nie mając pomysłu na urlop, postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Zapisaliśmy się jako letni ratownicy nad jeziorem - poza Polską - jako wolontariusze w zamian za zakwaterowanie, wyżywienie itp.
Podstawą dostania się było zdanie testu z języka angielskiego i pierwszej pomocy. Poszło gładko i z racji naszego stażu byliśmy na liście pierwsi i ustanowili Krystiana "szefem" grupy. Do grupy dostało się dziesięć osób, w tym dwie panienki - ponoć ratowniczki.
Na miejscu przemieszano nas z kilkoma tubylcami, którzy jak my zgłosili się jako letnia pomoc (osoby były różne, od tylko przeszkolonych z pierwszej pomocy po jednego chirurga, który chciał odpocząć od rodzinki :)).
Na trzeci dzień pobytu dosiadły się do nas wyżej wspomniane "ratowniczki". Łosia i Osia były szczupłymi, uroczymi brunetkami.
My między sobą dużo rozmawialiśmy o pracy - cóż, nie da się ukryć, że na takie niepłatne wyjazdy rzucają się głównie zawodowi napaleńcy. ;) One z kolei zawsze gdzieś tam starały się wciskać jakieś luźniejsze tematy, różne głupotki typu ładna pogoda, pyszne jedzenie, itp. Na początku myśleliśmy sobie, że może tu praca, tam praca, a to jednak wakacje i nie chcą non stop rozmawiać o robocie. Łapaliśmy się na ich zagadywanki bo przecież my też zwariować nie chcemy. Może napaleńcy, ale w końcu nie szaleńcy!
No i po tygodniu dotarli wszyscy, dostaliśmy karty ze swoimi "rewirami" i godzinami służb - jezioro duże, 20 ratowników ledwo starczyło żeby upchać wszędzie ze zmiennikami, a na jednym stanowisku 2-3 ratowników. Dziewczyny aktywnie pomagały póki stawialiśmy budki i urządzaliśmy w środku tak, aby jak najbardziej przypominało to gabinet "zabiegowy" (przyznać muszę, że warunki były dość... partyzanckie, ale to w końcu miała być tylko pierwsza pomoc).
Udało się, wszystkie plaże zostały otwarte, wieść gruchnęła i zaczęli ludzie walić bramami, a ci którym się czekać nie chciało, płotami (lub ew. dziurami w nich, które specjalnie na tę okazję powstały - same oczywiście). Ja i Krystian dostaliśmy dużą plażę, ale za to we dwóch (duże plaże były obsadzone 3 ratownikami, ale "my doświadczeni sobie poradzimy"). Dziewczęta dostały malutką plażę niedaleko naszej (były one przerywane pasami zieleni różnorakiej).
Dwa tygodnie upłynęły nam lajtowo. Ludzie jak to ludzie - wpadali na kretyńskie pomysły podtapiając się dla zabawy lub zakopując po szyję w piachu i skacząc po tym (zakopią takiego po szyję, a później skaczą po nim - a na wykrzykiwanie zakopanego "nie mogę oddychać" radośnie pochichują do momentu, kiedy ten nie traci przytomności). Dzieci się gubiły, bo dorośli mieli własne ścieżki, mimo codziennego przeczesywania plaży i tak każdego dnia trafił się ktoś ze szkłem lub innym przedmiotem wbitym w ciało i takie tam.
Ale nastał taki dzień, że wieczorem, po zamknięciu plaż pracownicy dwóch sąsiednich nie zjawili się nam w ośrodku. Dzwonimy do budki (każda budka miała telefon i co godzinę informowała ośrodek czy na danej plaży wszystko jest ok), ale nikt nie odbiera. Wtedy spojrzano w rejestr i okazało się, że pracownicy tych dwóch plaż nie zgłaszają się już od godziny 16 (dlaczego nikt tego nie zauważył - nie wiadomo)! W kilka minut została wysłana delegacja w składzie nasz polski koordynator, szef ośrodka i dwóch ichniejszych ratowników.
I wieczorem okazało się... Otóż na plaży dziewcząt, Ośki i Łośki, zaczęła topić się ciężarna. Brzuszek miała już wysoki, można spokojnie rzecz przedporodowy. Dziewczęta wytargały panią z pomocą przypadkowego turysty i nieudolnie zabrały się do pierwszej pomocy.
Spanikowane ratujące bez sprawdzenia oddechu zabrały się za uciskanie klatki piersiowej kobiety. Wiadome jest, że u ciężarnych ciśnienie i przepływy wszelakie rozkładają się inaczej niż u ludzi w stanie, w każdym razie, nie odmiennym. Szybciutko okazało się, że pani po prostu straciła przytomność i dopiero silne uciski na klatkę piersiową zaburzyły rytm jej oddychania (spróbujcie uciskać sobie klatkę piersiową niezgodnie z rytmem swojego serca to zrozumiecie - oczywiście żartuję, niech nikt tego nie próbuje!).
Pani zaczęła się krztusić, charczeć, dusić, a dziewczęta zadowolone z rezultatów swojej pracy (no przecież odzyskała oddech! Co z tego, że wcale go nie utraciła?) odsunęły się kawałek.
Turyści pomogli pani wstać, a dziewczęta zadowolone wyprostowaniem kryzysowej sytuacji zaczęły się oddalać.
Chlust.
W wyniku, prawdopodobnie, stresu pani zaczęła rodzić. I tu niespodzianka, teraz pani naprawdę przestała oddychać i padła jak martwa na piasek. Ośka niezrażona z pędem rzuca się na kolana tuż przy pacjentce, Łośka za to... Nogi za pas! Osia dostrzegła, że pani nie oddycha, rozczapierzyła jej jamę ustną i widzi - jest powód, pani zalepiła sobie gardło gumą do żucia czy jakimś innym karmelkiem. Co by zrobił każdy myślący człowiek w takiej sytuacji? Oczywiście wyciągnąłby torujący tlen przedmiot z gardła w prosty i nieinwazyjny sposób. Ale nie Osia...
Ta miała ochotę na coś ekstremalnego!
Wyciągnęła więc z kieszeni długopis, pozbawiła go wkładu i zamknięcia, biorąc zamach zaczęła celować w szyję chcąc zrobić dziurę na tlen (czyli tracheotomię bo tak się owa czynność nazywa). Legenda i seriale medyczne głoszą, że aby wykonać taki zabieg wystarczająca jest w rzeczywistości obudowa długopisowa, która bez przeszkód zgodzi się wtargnąć w tchawicę poszkodowanego i doprowadzić mu tlen do płuc ratując mu życie - bo przecież jak wiadomo, długopisy zostały specjalnie do tego celu stworzone! Ej, w serialach się udaje! A na poważnie, te wszystkie nasadki to wiecie, gdzie można sobie wsadzić. Czymś takim możemy co najwyżej przebić się do przełyku i dobić konającego.
W tym momencie przybiegła Łosia ciągnąc za sobą poczciwego doktorka, który obejmował straż na plaży po lewej (my znajdowaliśmy się po prawej). Lekarz rozgonił towarzycho, przywrócił martwą z zaświatów i zabrali ją do szpitala.
Dziewczęta nie wróciły tej nocy do ośrodka, wyszło na jaw, że żadna z nich nie ma najprostszego przeszkolenia medycznego, zgłosiły się bo chciały darmowych wakacji, a wujaszek jednej załatwił im potrzebne pozwolenia (no a co, dziewczyny młode, niech z życia korzystają).
Jestem pewien, że tego porodu pani nigdy nie zapomni, a jej dziecko po latach kiedy usłyszy tę historię powie: no co ty mamo, nie kituj!
Przecież nie każdy wychodzi cało spod ręki polskiej terrorystki z długopisem w ręku...
Niech mi ktoś powie, że seriale okołohausowe nikomu nie szkodzą.
Letnia praca
biorę długopis i lecę na miasto ratować ludzi. będę super tępą kapą.
Odpowiedzsuper-pen-man ;)
OdpowiedzChcesz? Mogę Ci pożyczyć. Mam tyle długopisów i ołówków, że mogłabym obdzielić połowę społeczności piekielnych, kto chce?
OdpowiedzO Boże...
OdpowiedzCa za kretynki. Mogły tą kobietę wraz z dzieckiem na tamten świat wyprawić idiotki cholerne.
OdpowiedzŻe co proszę?! Idiotki, po prostu idiotki!!
Odpowiedznie no uwielbiam taki historie Naoglądała się ostrego dyżuru w jakimś odcinku było o długopisie
OdpowiedzNie oglądam takich seriali to też ciężko mi odnieść się do źrodła
Odpowiedzw którymś odcinku House'a było też, ale to był długopis z nożykiem zamiast wkładu :P
OdpowiedzNie mam wykształcenia medycznego, ale jak widzę, co czasem mówią w takich serialach, to aż mnie skręca.
Odpowiedzno już na seriale nie wyklinajcie... to wina idiotów, każdy myślący człowiek zakłada, że House nie jest poradnikiem medycyny. pewnie, że gadają bzdury, ale nie chodzi w nich o wartość edukacyjną.
Odpowiedz32 stopnie na dworze, a mnie zmroziło jak doczytałam do fragmentu z długopisem, aż bałam się czytać dalej. Co za skonczone, nieodpowiedzialne kretynki
OdpowiedzJak poprzedniczka, tak samo bałam się czytać jak dobrnęłam do fragmentu z długopisem. Całe szczęście idiotka nie wykonała zabiegu... jezu, zabiłabym je na miejscu biednej ciężarnej. Mam nadzieję, że przez to wszystko nic nie stało się dziecku oraz kobiecie.
Odpowiedznieprzytomni nie zabijaja...musialem
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2012 o 3:04
"spróbujcie usikać sobie klatkę piersiową niezgodnie z rytmem swojego serca to zrozumiecie"- chyba ci chodziło o "UCISKAĆ"... A za historię [+]! A odnośnie naszych "ratowniczek"- Ja mogę zrozumieć, że ostatnie, co w głowie dziewczyny miały tofaktyczna praca, ale czy ten pożal się Boże wujaszek miał dysmózgię, czy też może mózgu w ogóle nie miał wysyłając 2 kretynki bez żadnego przeszkolenia do- jakby nie patrzyć- pracy?! "Bo młode, to niech się wyszaleją"- taa? To szkoda, że nie załatwił im pracy przy rozbrajaniu min. A nóż by jedna wybuchła... Ja rozumiem, że dzisiejsze pokolenie jest wychowane "bezstresowo", że młodość musi się wyszumieć, ale ktoś, ktokolwiek powinien wykazywać zdolność do logicznego myślenia i zareagować. A co by było, gdyby owego ratownika z plaży obok nie było? Prawdopodobnie kobieta ze swoim jeszcze nienarodzonym dzieckiem by zmarła. A co do Housa- to jest jeszcze w miarę ogarnięty (nie mówię mądry, bo czasem faktycznie dają po uszach takimi łacińskimi nazwami, że uszy więdną normalnemu pacjentowi. Pomijając już faktyczne mindfucki począwszy od uzależnionego od Vicodinu Housa, po jego załogę...) "serial medyczny" (jakoś dziwnie to brzmi, nie?). Dobrze, że nie oglądały, dajmy na to 'Na dobre i na złe'- to, co tam czasem pokazywali to już jest w ogóle patologia (kiedyś oglądałem, to wiem). Bo zakładam, że z 'Daleko od noszy' nic nie wyniosły/nie oglądały...
Odpowiedza mnie się wydaje, że ich zachowanie bylo własnie najbliższe "daleko od noszy" pod względem merytorycznym ...
OdpowiedzAaa fakt, przepraszam! Zaraz poprwawię :) Ale powiem Ci, że już kilkakrotnie jeździłem na takie "wakacje" i zawsze zdarza się ktoś tak wciśnięty po znajomościach bez wiedzy właściwie żadnej :( Organizatorzy nie są w stanie odsiać takich. Co do seriali to nie oglądam, co by się nie ogłupić. Napisałem okołohałsowe bo nie znam za duzo tytułów ;)
OdpowiedzMongol, "nóż" to jest do krojenia, w wyrażeniu przez ciebie użytym (4 linijka drugiego akapitu po prawej stronie) powinno być "a nuż" :)
OdpowiedzJa mam pytanie: czy te idiotki, inaczej nazwać ich nie mogę, poniosły jakieś konsekwencje?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2012 o 23:23
Autorze, genialnie opisujesz te historie z swego życia wzięte :) Jutro odbędzie się mój pierwszy dzień praktyk na SORze i czytając te wszystkie teksty rozrzucone po necie, ciekawym co też może mnie tam czekać poza (zapewne częstymi) wycieczkami z próbkami krwi, względnie innymi wydzielinami pacjentów ;) Wracając jednak do przytoczonych "ratowniczek" to przeraża fakt iż tak naprawdę było to szczęście w nieszczęściu. Zapewne ma jakąś rodzinę, grono znajomych czy innych osób mogących się w jej obecności zwyczajnie zadławić... brrr i być przytomnym przy próbie ratunku z Jej strony ;) "dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane" a czasem jak widać i prosta droga do trumny. "od braku wiedzy gorsza jest zła wiedza" Pozdrawiam!
OdpowiedzWidziałam na własne oczy jak doktor Burski w na dobre i na złe stosował tę samą metodę, i nawet pamiętam, że się zastanawiałam, czy przypadkiem ktoś nie będzie chciał tego powtórzyć. A jednak, są takie "mądre" przypadki!
OdpowiedzNawet niekoniecznie z seriali mogły mieć taką wiedzę. Przeszły obowiązkową godzinę czy dwie szkolenia z pierwszej pomocy na kursie na prawo jazdy i uważały się za alfy i omegi.
OdpowiedzNie wiem czy na kursach prawka ktoś mógłby ich tego nauczyć (tego z długopisem). Sam prowadziłem kursy w szkołach jazdy i nie wpałdbym na to, ale ja przecież generalnie nie wpadam na takie głupie pomysły. ;)
OdpowiedzMnie na studiach ratownictwa medycznego na pierwszym roku semestru drugiego uczono o ratunkowej cesarce i przytoczono przykład gdzieś ze śląska ratowniczki która się tego podjęła nożem kuchennym ;) Różnych mam wykładowców i czekam na coś co mnie jeszcze zdziwi
OdpowiedzTeż to znam a z pierwsza pomocą styczność miałam tylko na PO i na kursie. Tak wiec ten długopis to wcale nie taka rzadkość.
OdpowiedzŁośka przynajmniej po kogoś poszła... Ale Ośka? Boże, widzisz i nie grzmisz! (~Grzmię, ale puste nie przewodzi prądu)
OdpowiedzW filmie Coffee and Cigaretes jest taka scena, gdzie Tom Waits usprawiedliwia przed Iggy Popem swoje spóźnienie w podobny sposób (wypadek na drodze + dziecko + tracheotomia). Nigdy nie sądziłam, że wyjdzie to poza fikcję filmową. (Swoją drogą polecam obejrzeć ten fragment, a jeśli ma ktoś ochotę, to cały film).
OdpowiedzA ja naiwnie zakładałem że ludzie nie są aż tak głupi....
OdpowiedzSą głupsi.
OdpowiedzFikcja filmowa zblizyła się niebezpiecznie do realnego życia i mamy efekty. W przychodniach coraz wiecej ludzi , którzy rzucaja fachowymi terminami, które mają się do stanu faktycznego jak Komorowski do ortografii i szukja u siebie egzotycznych chorób, jesli lekarz nie wie co to jest. W życiu natomist mamy: długopis w tchawicę , transfuzja zapomocą rurki i igły, wysysyanie jaduz rany, operacja na wyrostku robaczkowym z książką i scyzorykiem ( tu ponoć jakis austrlijczyk dał radę sam sobie zrobić ale szcegołów nie znalelem). Ludzie czerpią wiedzę nieuporządkowaną i toz najgroszych źródeł ,ale to się jeszcze długo nie zmieni, mnijmy nadzieję ,że niewielu przez to zginie.
OdpowiedzPo pierwsze, z tego co wiem tracheotomia to wprowadzenie rurki do tchawicy, by powietrze nie musiało iść nosem i krtanią. Nie wiem czy długopis faktycznie by zadziałał, ale widać jakąś analogię. ;p Co do transfuzji, to przetoczenie krwi lub innych płynów rurką, a igła jest wbita by rurka weszła w żyłę, więc nie wiem o co ci chodzi. O.o Natomiast wyrostek to specyficzna sprawa - jeżeli nie ma pomocy, to nawet osoba nieprzeszkolona z tą książką medyczną i scyzorykiem jest lepsza niż nie robienie niczego. Taka osoba może cię zabić albo uratować, a wyrostek może się tylko wylać i cię zabić.
OdpowiedzScena z tracheotomią pojawia się w wielu filmach, nie tylko okołomedycznych. Z tego co udaje mi się przywołać z odmętów pamięci, nawet na ekranie, nikt nie próbował przebijać tchawicy nasadką. Zawsze najpierw, ten ktoś dokonywał przebicia/nacięcia tchawicy jakimś narzędziem, dopiero potem umieszczał tam ów przedmiot. Nadaje to podwójnie ponurego wydźwięku powyższej historii, wyobrażenie sobie dziewczęcia, dziobiącego długopisem szyję ciężarnej, mrozi krew w żyłach.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2012 o 12:38
W 'Pile', bodajże piątej czy szóstej, facet wbił sobie ten długopis wszyję bez żadnego cięcia. ;p
OdpowiedzNa całe szczęście, że nie miała żadnego scyzoryka, nie jestem taki pewien czy w takiej sytuacji by z niego nie skorzystała...
OdpowiedzNieeee... ludzie nie mogą być aż tak głupi... prawda?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2012 o 17:32
Mogą i cały czas to udowadniają.
OdpowiedzNiestety co jak co, ale głupota ludzka potrafi być naprawdę bezgraniczna i wściekle zaskakująca.
Odpowiedz@Agness92 też wierzyłem że ludzie nie mogą być tacy głupi ..no cóż straciłem wiarę w ludzi
OdpowiedzDziewczyna wbijająca długopis w szyję, jakbym widział horror o.O
Odpowiedznie przypominam sobie takiej sytuacji w hausie, za to pamiętam że moja babka od biologii w liceum mówiła nam że właśnie można to zrobić długopisem. miałam do niej zaufanie, wydawała się w porządku nauczycielką
OdpowiedzU mnie tak samo, tylko ze strony nauczyciela PO. Naciąć i wsadzić choćby rurkę od długopisu. W sumie, gdybym była gdzieś na jakimś totalnym zadupiu bez dostępu do pomocy medycznej, i miałabym w gardle jakiś nieusuwalny zator, to wolałabym być ratowana tak, niż wcale...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2012 o 19:44
Jakby mnie taka miała "ratowac" to wole się spotkac ze stwórcą. Amen
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2012 o 14:45
Całą tę opowieść czytałam w stanie przedzawałowym, martwiąc się, czy ciężarna pani i dziecko przeżyły.
OdpowiedzJak to dobrze, ze druga z "ratowniczek" udala sie po rozum do glowy(czytaj: specjaliste) Pytanie tylko co chciala osiagnac Osia wbijajac dlugopis na oslep w gardlo nieprzytomnej rodzacej kobiety...
OdpowiedzJedna rzecz mi spokoju nie daje. Czy na plaży, w słoneczną, ciepłą pogodę ratownicy siedzą w ubraniach? A ludzi wyciągają z wody też będąc w ubraniach? Bo tak sobie myślę, że jak panienka wyciągnęła z kieszeni ten długopis, to musiała mieć jakąś kieszeń (w spodniach, w koszuli, w kamizelce...) Ale może naoglądałam się seriali "okołosłonecznopatrolowych", gdzie wszystkie ratowniczki występują w obcisłych kostiumach kąpielowych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2012 o 17:05
Hehe, nie biegaliśmy tam bynajmniej w bieliźnie. Koszulki nie miałem co prawda, ale spodenki, w których mogłem mieć dugopis, marker wodoodporny, notatnik (plastikowy), pasek do którego przypięty był stetoskop i takie tamd uperelki podręczne. Dziewczyny też miały spodenki i górę od stroju (taką ładną czerwoną z logo ośrodka ;)).
OdpowiedzA, to przepraszam bardzo. No ale rozumiesz, wszystko - te seriale. Człowiek głupieje od nich i już.
Odpowiedz"(spróbujcie uciskać sobie klatkę piersiową niezgodnie z rytmem swojego serca to zrozumiecie - oczywiście żartuję, niech nikt tego nie próbuje!)." Mam jakieś takie dziwne przeczucie, że niejedna osoba jednak spróbuje :)
OdpowiedzŁomatkobosko, skąd się takie stworzenia biorą... ja tam słyszałem (na PO), że tracheotomii nie robimy, bo możemy z delikwenta zrobić denata. W sumie jak by mi ktoś miał zamiar taki "zabieg" wykonać, to bym szybciej na zawał zszedł. Taką jakąś fobię dot. śmierci przez poderżnięcie gardła mam.
OdpowiedzZaszczurzony, mam do ciebie pytanko. Na studiach mieliśmy taki przedmiot jak pierwsza pomoc i uczono nas, że w nagłych przypadkach można przeprowadzić tracheotomię grubymi igłami do iniekcji, np. takimi 1,2, wbić kilka igieł pod chrząstkę tarczowatą w krtań (przepraszam, jeśli mylę nazwę, ale anatomia trochę już uleciała :( ). Zakładając, że mam takie igły pod ręką, czy faktycznie można tak umożliwić oddychanie?
OdpowiedzNie robić bez odpowiedniego wykształcenia. To już zaawansowane techniki ratowania życia i zwykły ratujący prosto z ulicy nie musi jej znać i używać.Jeśli nie ma oddechu z jakiegoś zatykającego powodu, osoba nieprzytomna i w ogóle umarł w butach, utrzymać krążenie (uciskać) i nie robić nic więcej (tzn wezwać fachowców ;)). Jak przebijesz się do przełyku oskarżą o nieumyśle spowodowanie śmierci - bo grzebanie igłami przy szyi klienta jest niebezpieczne. :)
OdpowiedzNie chcę psuć radosnego hejcenia tych nieodpowiedzialnych dziewczyn, ale na lekarskim np. na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym też uczą o tej tracheotomii za pomocą obudowy do długopisu. Jest o tym wspominane nie tylko na wykładach, ale jest też w wielu podręcznikach np. do anatomii. Nie wykluczam, że informacja jest przestarzała czy coś, ale chcę zaznaczyć, że nie każdy próbujący tego manewru musi być bezkrytycznym fanem House'a :P
OdpowiedzHmm, ale wątpię, by kazali wbijać DŁUGOPIS w krtań, prędzej najpierw rozciąć czy coś, i włożyć długopis. Bo jakoś nie widzę, by plastikowa obudowa długopisu mogła się przebić bezboleśnie i skutecznie do krtani.
OdpowiedzBezboleśnie to się chyba nic przebije ;) Nas serio uczono o przebiciu przedniej ściany tchawicy obudową długopisu, skuteczności nikt nie sprawdzał, więc lepiej było nie kwestionować ;)
OdpowiedzNo dobrze, ale zapewne użycie obudowy do długopisu jest poprzedzone jakimś nacięciem na odpowiednią głębokość i w odpowiednim miejscu. Pokaż mi książkę od anatomii, która mówi o wbijaniu nasadki od długopisu w szyję... nie spotkałem się z czymś takim jak długo żyję.
Odpowiedz@Progresywna Może nie jestem na ukończeniu, ale nie spotkałam się z czymś takim... pamiętam za to dokładnie jak pani doktor na anatomii wyjaśniała nam że ratunkowa tracheotomia to bzdura, ewentualnie konikotomia i to właśnie poprzedzona nacięciem (poziomym o ile mnie pamięć nie myli, w poprzek więzadła), i to też przeprowadzona przez kogoś kto umie.
Odpowiedzostatnio czytałam wytyczne rko, i pamiętam, że było tam napisane że w razie wątpliwości czy oddech jest prawidłowy - pompować. Poważne powikłania zdarzają się niezwykle rzadko. I tak mnie jeszcze jedno zastanawia, w jaki sposób uszkodzony zostanie przełyk? Bo przecież z anatomii wynika, że (patrząc od przodu człowieka :) ) najpierw jest tchawica, a potem, bliżej rdzenia, leży przełyk.
OdpowiedzWystarczy, że machniesz za mocno i przebijesz się aż do przełyku (nie trzeba dużo, to ok 1cm dalej i mamy trupa). To wcale nie jest takie ciężkie do zrobienia jak to wynika z rysunków anatomicznych (nie to żebym próbował ;)).
OdpowiedzAleż owszem można to robić długopisem, ale tuż po przecięciu skóry skalpelem, ale trzeba być inteligentnym, żeby wiedzieć i ciąć w ten sposób aby nie uszkodzić tętnicy wieńcowej ani przełyku, dopiero po prawidłowym cięciu można użyć długopisu. No ale nie trzeba nawet rozprawiać o tym, gdzie ciąć czym ciąć lub co wsadzić, wystarczyło przecież wyciągnąć tej Pani gumę z jamy ustnej!
OdpowiedzEeeej ale jak to nie działa? Mój światopogląd legł w gruzach ;( (Osobiście numer pt scyzoryk + rurka (czy to od długopisu czy napojów) widziałem w Housie, Ostrym Dyżurze, Chirurgach i paru innych domyslnie Nie medycznych produkcjach...)
OdpowiedzMój nauczyciel od Przysposobienia obronnego też nam próbował wcisnąć w ramach nauki pierwszej pomocy tracheotomie długopisem. Stwierdziłem że jak będę umierał to lepiej niech mnie nie ratuje.
OdpowiedzU nas stwierdził, że można, ale tylko wtedy, gdy delikwent jest już martwy ;)
OdpowiedzMam takie pytanie. A jest w ogóle możliwe aby ktoś zakładając że umie to zrobić, zrobił ten zabieg scyzorykiem i długopisem i czy będzie to działało?? tak tylko z ciekawości pytam, nie żebym chciał próbować.
OdpowiedzJeśli ktoś WIE CO ROBI mógłby zrobić coś podobnego za pomocą jakiejś rurki i scyzoryka, powiedzmy taką `polową` konikotomię, ale wbijając coś chamsko nie da rady. Człowiek nie jest w stanie wbić co do mm z użyciem dużej siły przedmiotu w takie miejsce.
Odpowiedzdlaczego mnie to nie dziwi? Ludzka głupota do mnie nie przemawia ;/ Już wszystko czytałam, słyszałam i nigdy nie mogę zrozumieć, dlaczego mnie to nie dziwi... Jestem jakaś dziwna. A co do historii to myślę, że za dużo filmów i seriali :)
OdpowiedzI oto, dlaczego pokłóciłam się prawie ze znajomym, gdy ten powiedział, że lekcje PO to strata czasu...
OdpowiedzTo nie seriale szkodzą, tylko debilizm niektórych osób.
OdpowiedzRozumiem, że tracheotomię należy wykonywać jedynie w odpowiednich warunkach, ale co z konikotomią? Z teorii wydaje się być raczej łatwa i niegroźna, gdyż nacina się jedynie skórę oraz więzadło tarczowo-pierścieniowe, które stanowią raczej cienką błonę.
OdpowiedzGdzieś wyżej się do tego już odniosłem. Pozwól, że zacytuję sam siebie: Jeśli ktoś WIE CO ROBI mógłby zrobić coś podobnego za pomocą jakiejś rurki i scyzoryka, powiedzmy taką `polową` konikotomię, ale wbijając coś chamsko nie da rady. Człowiek nie jest w stanie wbić co do mm z użyciem dużej siły przedmiotu w takie miejsce.
OdpowiedzK, dzięki za odpowiedź. Nie znalazłem jej nigdzie powyżej wcześniej, najwyraźniej nie dość uważnie przeglądałem komentarz.
OdpowiedzCoś takiego było w Pile V :D Powinny obie ponieść jakąś karę.
OdpowiedzNa 'piekielnych' wchodze tylko wtedy gdy laduje mi sie jakis film z Sieci, ot, zeby zabic czas. Moglabym na Cracked. com ale tam nie ma "zaszczurzonego". Panie! Pan ksiazke powinien napisac. Kupie z najwieksza przyjemnoscia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lipca 2012 o 2:52
Patrząc na to tak to każdy film/serial może szkodzić. Telewizja też jest dla ludzi którzy choć w minimalnym stopniu potrafią myśleć.
Odpowiedz