Lubicie do porannej kawusi zjeść migdałowego croissanta? Oto jak się je robi w większości kawiarni i cukierni:
1. Zbieramy croissanty, których nie udało nam się sprzedać. Bez różnicy czy puste w środku, czy z nadzieniem- człowiek nie świnia, zeżre wszystko.
Zebrane łupy przechowujemy zawinięte szczelnie w folię w lodówce (coby za bardzo nie było ich czuć), dopóki nie uzbiera nam się 30-60 szt. W niektórych placówkach trwa to tygodniami, uwierzcie...
2. Uciułane, zeschnięte, zmamrolone śmierdzielki rozcinamy w poprzek na pół i nasączamy obficie wodą z olejkiem migdałowym, żeby zabić smród
3. Takie rozmoczone kapcie smarujemy wewnątrz i z zewnątrz budyniem i sypiemy obficie po wierzchu migdałami lub wiórkami kokosowymi. Tak przygotowany specjał ładujemy do zamrażalnika, gdzie będzie czekał na odpiek.
Smacznego, Klienci!
gastronomia
Moze zamiast pisac o tym tu to zglos to do sanepidu?
OdpowiedzJak to dobrze, że nie mieszkam już w Pl, to naprawdę obrzydliwe co robicie. W kraju, w którym mieszkam obecnie, za sam taki pomysł stracilabyś prace i dostala wilczy bilet na resztę twojej kariery w gastronomii.
OdpowiedzObawiam, ze to nie pomysl Autorki, a wlasnie jej pracodawcy..
OdpowiedzSzlag mnie trafia na takie myślenie. Dobrze że nie mieszkam w Polsce. Raczej sami tego nie wymyśliliśmy...
OdpowiedzRaczej możecie coś z tym zrobić, tak? Napisać skargę do sanepidu nie jest trudno. I czytając ten portal, dziwisz sie jeszcze że się ciesze?
OdpowiedzNapisze skargę do sanepidu, i zanim przyjdzie kontrola, to nie będzie w firmie ani crossaintów, ani jej. A za coś żyć trzeba.
Odpowiedz@nisza, ale ona ten pomysł posłusznie realizuje i to ona go sprzedaje klientom! @bloodcarver o dziwce też powiesz, że za coś żyć musi? O płatnym mordercy? Autorka żyje m.in. z robienia i sprzedawania ludziom gównianego jedzenia.
Odpowiedzradziol, a co ty masz do dziwek? robią komu krzywdę?
Odpowiedz@Radziol - o dziwce nie. O prostytutce jak najbardziej. A co do gównianego jedzenia, to nie jestem pewien, czy takie rogaliki są istotnie gorsze od fastfoodów, zupek chińskich itp. Żyjemy w erze gdzie większość towarów i usług jest na jakimś etapie moralnie wątpliwa, i o ile nie musi się to nikomu podobać, o tyle nie mam zamiaru umierać przez to z głodu, ani autorce tego nie życzę. A jakim cudem niezapowiedziane kontrole tak często dają się trafnie przewidzieć, nie wiem. Ale za dużo się słyszy o takich przypadkach, żeby to była w 100% blaga. Niestety.
OdpowiedzZgadzam się, w mojej obecnej pracy bardziej usprawiedliwione jest wyrzucenie całej tacy ciastek, które spadły na ziemie (nieważne czy został na tacy czy nie) niż podanie ich klientom. Bez wyjątku.
OdpowiedzJak to dobrze,że nie pijam kawy i nie jadam croissantów.
OdpowiedzNie pijasz kawy?!? A kysz, heretyczko! ;)
OdpowiedzA no nie lubię.Chyba mnie za to nie spalisz na stosie ;)?
OdpowiedzNie. Jeszcze nie ;).
OdpowiedzA ja nie wierzę, tylko dlatego, że leża niby tygodniami. A pleśń? A grzyby? Gdyby autor(ka)- nie popatrzyłam kto pisał, stwierdził, że jest to robione na drugi-trzeci dzień to bym uwierzyła, tak to głupota. Pomyślcie sami- jak są zbierane tygodniami to musiałyby być pakowane oddzielnie, żeby jakimś cudem się pleśń nie pojawiła, jak są pakowane w jeden worek dorzucane kolejne to automatycznie dostaje się powietrze, co sprawia, że rozwija się pleśń i inne bakterie. Jeszcze inna sprawa gdyby były od razu przetwarzane i mrożone- tak to jedna wielka BZDURA.
OdpowiedzTakie wielotygodniowe przechowywanie byłoby pewnie droższe niż zrobienie nowych. Historia jest co najmniej mocno podkolorowana.
OdpowiedzCzy to historia z pewnej francuskiej naleśnikarni w Warszawie,która ma 4 lokale? (wolę nie pisać nazwy wprost żeby potem jakichś "ale" o oczernianie nie było)
OdpowiedzMoi Drodzy, nie napisałam takiej historii po to, żeby się pochwalić jaka jestem ekonomiczna. Chciałam ostrzec przed nieuczciwymi sprzedawcami. Opisana przeze mnie praktyka była stosowana w jednym z byłych miejsc pracy. Piekielny szef chyba dokonał lekkiej nadinterpretacji takiego przepisu http://chocolateandzucchini.com/archives/2006/03/almond_croissants.php . Kazał nam zbierać rogale do worków i przerabiać hurtowo po kilkadziesiąt sztuk. Olenko, croissanty, z których wykonywaliśmy "zgniłki" przyjeżdżały do nas zamrożone, więc nie wiem jaką chemią były traktowane, że nie pleśniały. Oczywiście, skarga do sanepidu poszła. Z tego co wiem, kontrola zapowiedziała się telefonicznie (jak to w Polsce nierzadko bywa), także był czas na wyniesienie wszystkich szpargałów poza lokal. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć poszczególnych etapów, ale byłam młoda, głupia i nieobeznana. Apeluję, drodzy Konsumenci. Nie jedzcie czegoś, co wzbudza Wasze podejrzenia. Wiem (w sumie to widzę w piekarniach), że podobną praktykę stosuje wielu nieuczciwych sprzedawców. Może na przerabianie rogali z dnia poprzedniego można lekko przymknąć oko, tak zbieranie po kilkadziesiąt sztuk jest sku***syństwem. Oczywiście, istnieje mnóstwo "trików" gastronomicznych na odświeżenie jedzenia stosowanych przez sprzedawców. Jeżeli chcecie poznać produkty, których dla dobra własnego żołądka nie należy kupować, możecie się do mnie zwrócić.
OdpowiedzOgromnie nalegam - opublikuj listę zakazanych produktów:). Będziemy zdrowsi.
OdpowiedzPonowny przemiał drożdżówek i rogali jest często spotykaną praktyką. Tam gdzie pracuje znajoma robi się z tego tzw. wianuszki, albo rynienki z aluminium z obficie owocową i kruszonkowaną babeczką.
OdpowiedzJak cukiernik z kilkiletnią praktyką muszę to z przykrością potwierdzić, tak jak sie robi popularne bomby (krem w dwóch poółówkach od pączka) Stare, tygodniowe pączki, nasącza się wodą z alkoholem i aromatem, ładuje krem, polewa czekolada - wio na sklep Jak się robi bajadere? Scinki z całego tygodnia z wiadra, woniejące już fermentacją? Przemiał, dosypki, aromat - czekolada, orzeszki, wio na sklep. Zdziwilibyście się co jest w maku, ale tego już wam oszczędze.
OdpowiedzPiasek?
OdpowiedzPodejrzewalam, ze bajaderki tak wlasnie sie robi (chociaz wyobrazenie sobie wiadra troche mnie odstrecza)...ale chyba i tak jeszcze nie jedna wsune:) meh - co nas nie zabije, to nas wzmocni a ja mialam szczescie nigdy sie po bajaderce nie rozchorowac. Moze to alkohol, ktory zabija co popadnie?:) taki juz ze mnie obrzydliwiec :P
OdpowiedzA niech to cholera! Ja to lubiłem, od czasu do czasu zjeść.
OdpowiedzVfm - mak, w tym maku często są takie malutkie bielutkie robaczki, co w tym maku żyja. Dorzucasz te stare śmierdzące ścinki, cukier, wbijasz jaja, sporo cukiernii kupuje jaja stłuczone (poobijane, zgniecione, odbijasz potem taki syf przez sito, lato w tym muchy łażą, też jest sito) zalewasz aromatami i dajesz taki paskudny mak, a dodam, że pracowałem w bardzo... Poważanej cukiernii, a słyszałem też, jakie rzeczy dzieją się w tych mniejszych, dlatego jem tylko babcine ciasta.
OdpowiedzTo prawda z tymi jajami - po praktykach na fermie kurzych jaj potwierdzam, że wszelkie stłuczki są odbierane przez przedsiębiorstwa cukiernicze
OdpowiedzWłaśnie upiekłam ciasto z owocami, pyszne; cukiernie będę omijać z daleka.
Odpowiedz