Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niecały rok temu zaczęłam studia. Taki moj los, że pochodzę z małego…

Niecały rok temu zaczęłam studia. Taki moj los, że pochodzę z małego miasta, gdzie uczelni nie ma, więc wypadało znaleźć coś do mieszkania w trakcie nauki. Gdzie najtaniej? W akademiku, rzecz jasna. Papiery złożone, miejsce przyznane, pokój przydzielony. Trafił mi akademik najdalszy z możliwych, dojazd zajmował mi 40 do 60 minut w jedną stronę. Trudno, można wcześniej wstać. Problem pojawił się inny.

Kiedy dojechałam na miejsce, okazało się, że pokój jest w opłakanym stanie. Rozpadające się łóżko, fotel jak po ataku wściekłych kotów, wszędzie walające się śmieci. Ktoś wyraźnie tam mieszkał. Sprawa zgłoszona do administracji, dziki lokator wypędzony, pokój doprowadzony do porządku.

Kilka dni później odkryłyśmy ze współlokatorką, że po pościeli coś chodzi. Zapewne część osób domyśliła się już, co. Pluskwy. Paskudztwo, które gryzie, pije krew i w skrajnym wypadku może doprowadzić do wizyty w szpitalu (słyszałam, że blizny mogą nigdy nie zniknąć). Znów wizyta w administracji, przeprowadzka tylko z najważniejszymi rzeczami i wielkie pranie. W pokoju dezynsekcja.

Na czym dezynsekcja polegała? Przyszedł kierownik akademika z najtańszym środkiem owadobójczym i spryskał pościel. Resztę płynu przyniósł nam na wszelki wypadek. Szkoda tylko, że ten "wszelki wypadek" odkryłyśmy już wcześniej. W nowym pokoju pluskwy były jeszcze gorsze. Ja spałam na krzesłach lub stole po 2-3 godziny na noc. Jedna ze współlokatorek nie spała wcale. Druga drzemała na górze piętrowego łóżka z nadzieją, że tam nic nie ma.
Rano kolejna wizyta w administracji i naprawdę wściekły kierownik. Sam znalazł nam miejsce w innym akademiku, pozwolił przenocować z czwartku na piątek (żebyśmy tego nie zaniosły i tam; w domu przeprowadziłyśmy wszystkie porządną dezynsekcję środkiem typowo przeciw pluskwom; w moim przypadku - przed domem). W całym akademiku zarządzono dezynsekcję.

Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Rok wcześniej także znaleziono w tym pokoju pluskwy i przeprowadzono dezynsekcję. Pokój miał być wyłączony z użytku. Powinien tam być przeprowadzony generalny remont, obejmujący m.in. zerwanie i tak odpadającej klepki oraz wyrzucenie wszelkich materaców, krzeseł czy innych obitych mebli, szafy też aż proszą się o wymianę. Nie był. Po tegorocznej akcji znów miał być wyłączony z użytku. I zgadnijcie, który pokój przyznano mi w tegorocznej akcji kwaterunkowej? Dokładnie ten sam. Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i mnie stamtąd przeniesiono. I tylko dzięki temu uniknęłam choroby psychicznej i kolejnych blizn (tak, to paskudztwo zdążyło dobrać mi się do nóg). Nie wierzę, że teraz tam nic nie ma.

Akademik

by Lunnayenne
Dodaj nowy komentarz
avatar MadDog
2 2

Moja ciotka, również doświadczona w tego typu "radościach", twierdzi że to paskudztwo nie wyłazi jak jest jasno, więc trzeba spać przy zapalonym świetle. Brrr, ale taka ilość o jakiej piszesz... aż mnie trzęsie.

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 0

Miałam w domu problem z pluskwami... cholerstwo naprawdę ciężko wytępić. A chleje tak, że szału można dostać. Tylko w moim przypadku żadnych blizn nie miałam. Ugryzienia wyglądały jak te po komarach.

Odpowiedz
avatar maborek
7 7

Dziewczyno, jeśli ktoś pisze zdąrzyło to trudno. Ale jeśli ten ktoś od kilku lat stara się o wyższe wykształcenie, to mnie telepie. Po prostu nie wypada!

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
0 4

Przepraszam bardzo, już poprawiam. Fakt, paskudny błąd. Naprawdę staram się ich nie popełniać i zdarza mi się to bardzo rzadko. Po prostu pokręciło mi się ze słowem "zdarzyć". Już wiem, co mi tak nie pasowało w tym zdaniu. Dziękuję za uwagę. Na pocieszenie dodam, że polonistyki nie studiuję i takich byków w szkołach sadzić nie będę :)

Odpowiedz
avatar sinus
1 1

podrzuć sprawę parlamentowi studenckiemu działającemu na uczelni. od tego są żeby bronić studentów

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Przypuszczam, że zamknięcie tego pokoju na 4 spusty i wyłączenie go z użytkowania nic by nie dało. Pluskwy mogłyby przełazić pod drzwiami, przez kratki wentylacyjne itp.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
1 1

Już uzupełniłam, że chodziło o remont. Pani w administracji sama nad tym ubolewała, że to taki wstyd, ale wiele poza zgłoszeniem tego zrobić nie mogła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Do nas przełaziły karaluchy, też nie wiadomo skąd. Poskutkowały takie zielone kratki na owady - rozebrałam je na części i ligniną z trucizną ze środka wyłozyłam góry szafek, miejsca pod szafkami i skrawki powiesiłam na kratkach wentylacyjnych - w dwa dni przestyały się pokazywać a te, które były, zdechły. Może na pluskwy też by podziałało

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

OK, poszło „mocne”, ale nie narzekaj na odległość. W dużym mieście czas dojazdu nieprzekraczający godziny jest jak najbardziej akceptowalny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Miałam do czynienia z tym cholerstwem w Anglii. Dom był wynajmowany po grupie Polaków, tak go zasyfili, że cholerstwo się zagnieździło. Łóżka wyrzucone-śpimy na materacu, ubrania praliśmy po 3 razy, bo przeczytałam gdzieś, że to robactwo może zostawić jajeczka i wykluć się po jakimś czasie. Kilka lat wcześniej czytałam jakąś książkę o wojnie i opis dziewczynki, która musiała spać na łóżku z pluskwami, nie spodziewałam się, że taka rzecz mnie w XXI wieku spotka :/

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 0

Wbrew pozorom to całkiem konkretny problem. I mitem jest że pluskwy żyją w brudzie. Mam matkę z zapędami pedantycznymi- odkurzanie 3 razy w tygodniu, ścieranie kurzy minimum raz na tydzień etc. A mimo tego to cholerstwo się zalęgło. Też trzeba było wywalić łóżko. Do tego zrywać listwy, rozkręcać gniazdka i tak dalej. Aha, pranie ciuchów raczej nie pomaga, no chyba że w temperaturze powyżej 60 stopni. Na niższe są odporne. Mieszkanie najlepiej zagazować, tyle tylko że trzeba się ewakuować na jakieś 48 godzin, no i później wszystko dokładnie umyć.

Odpowiedz
Udostępnij