Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To będzie historia o szacunku do samego siebie i cenieniu własnej wartości.…

To będzie historia o szacunku do samego siebie i cenieniu własnej wartości.

Rzecz działa się w początkiem lat ′90 w małym miasteczku, z którego się wywodzę. Miałem wtedy z 12 lat, mój brat 10. Były to czasy pierwszych upadków zakładów przemysłowych. W mieście rosło bezrobocie. Rzesze zwolnionych z pracy siedziało przed barem "Zacisze" czyli lokalną pijalnią piwa i narzekało na ciężki los, bezrobocie i wyzysk kapitalistyczny.

Mój tato miał znajomego emerytowanego stolarza. Taki pacjent-przyjaciel rodziny. Był on naprawdę świetnym specem w swojej działce i miał z dawnych czasów warsztat przy domu. Jedyne co mu niedomagało to siła fizyczna - z racji wieku.

Tato mój zamówił u niego wykonanie małego domku na działkę. Konstrukcja i poszycie z drewna. Miał to wykonać u siebie z pomocą syna, a następnie po przetransportowaniu mieliśmy to złożyć. On jako majster, a ojciec i my z bratem do noszenia materiału i przytrzymania.

Pech chciał, że ojciec na kilka dni przed montażem skręcił nogę w kostce. Wizja, że my z bratem damy sobie sami radę, nie wydawała mu się realna. Pokuśtykał więc w moim towarzystwie pod bar "Zacisze" i zaproponował bezrobotnym pracę przez 2-3 godziny w charakterze pomocnika stolarza dla dwóch osób. Płacić chciał za to uczciwe pieniądze (nie pamiętam dokładnie ile). Do dzisiaj pamiętam ten szyderczy śmiech jakim zareagowali tam zgromadzeni na tę propozycję. Jeden z nich po tym jak się uspokoił powiedział, że nie po to uczył się w szkole zawodowej, by teraz za kimś materiał na budowie nosić.

W efekcie domek budowaliśmy w składzie - majster, ja, brat i tato z gipsem na nodze. Daliśmy radę.

Małe miasteczko początkiem lat ′90

by fak_dak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bronzar
4 14

Daję 'mocne', ale muszę napisać, że potrafię zrozumieć taką postawę. Po pierwsze ludzie Ci jeszcze noża na gardle nie mieli. Każdy pewnie dostał jakąś odprawę i miał troszkę grosza. Druga sprawa bezrobocia jeszcze dobrze nie posmakowali, a trzecia to, że jeszcze mieli nadzieję, że niedługo znajdą sobie znowu pracę. W takich okolicznościach (na dzisiejsze) ile mogli dorobić za kilka godzin pracy u Twojego ojca? 30 zł? 50 zł? A jaką różnice taka kwota by im sprawiła?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 17

A mi to przypomina sytuację z dnia dzisiejszego, gdy dookoła słyszę lament "nie po to kończyłem studia żeby pracować na kasie w sklepie"... I tacy co tak jęczą mają takie samo podejście - co im zmieni te nędzne 1500 złotych, przecież to ledwo na jedne nowe raybany starczy, łatwiej będzie jak mamusia kupi.

Odpowiedz
avatar fak_dak
13 15

Wiem, że oni jeszcze nie do końca rozumieli co znaczy bezrobocie, brak pieniędzy. Byli przyzwyczajeni, że "im się należy". Bolesne zderzenie z rzeczywistości przyszło pewnie niedługo później bo do dzisiaj w moim rodzinnym miasteczku bezrobocie jest bardzo wysokie. Ciekawe ilu z nich dzisiaj chętnie nosiłoby deski przez 2-3 godziny za 50zł?

Odpowiedz
avatar gecko
9 11

Ja z pocałowaniem ręki wzięłabym nawet 10 godzinne noszenie desek za 50 zł...

Odpowiedz
avatar wolfikowa
5 7

@OliwaDoOgnia: jest tylko jedno "ale". Jeśli wszyscy godzą się pracować za 1500 to nigdy nie będą proponować większych stawek. Ale ja nic nie mówię, to sama chwilowo pracuję na 1/2 etatu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Z jednej strony - racja. Ale mi bardziej chodzi o to że tak narzekają ludzie którzy tak naprawdę nadają się właśnie do takich robót, a na "studia" (pokroju kulturoznawstwo) poszli żeby nie musiec isc do roboty po maturze tylko jeszcze sobie 4 latka na koszt mamusi poimprezować. No i teraz imprezują na jej koszt dalej bo przecież co oni moga po tych studiach, w domu kultury chyba pracować. A to przecież dla nich za mało bo oni by chcieli od razu robić trzydniowe festiwale i żeby im za to płacili jednorazowo 20 tysięcy.

Odpowiedz
avatar kayetanna
4 6

@OliwaDoOgnia - ja jestem na kulturoznawstwie Europy Środkowo-Wschodniej, ale nie po to, aby imprezować, tylko że miałam pewien konkretny plan. Tylko jak to bywa, bolesne zderzenie z rzeczywistością: okazało się, że studia te wcale nie uzupełniają mojej wiedzy, a języki to też marny poziom. Teraz robię te studia, tylko ,aby mama była szczęśliwa, ja chciałam je rzucić po pierwszym roku i iść do pracy (miałam propozycję pracy w przedszkolu jako asystentka, dobrze płatnej jak na to, że bez wykształcenia). Mama się oburzyła, że studia zaoczne to nie studia (bzdura) i dalej tkwię na nieprzyszłościowych studiach. Do czego piję? A do tego, że przeraża mnie mentalność ludzi. Uczelnie produkują magistrów bez umiejętności, pracodawcy poszukują dwudziestopięciolatków z trzydziestoletnim doświadczeniem, a "magistry" mają o sobie zbyt wysokie mniemanie. W takiej sytuacji pracodawca może sobie pozwolić na głodowe pensje, bo jak nie Ty to inny będzie to robił. Ale cóż, świata nie uleczę :P |Piszę o tym, bo mnie to boli, za uczciwa jestem na te czasy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

"W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem!"

Odpowiedz
avatar Xenopus
11 13

Jestem naprawdę ciekawa na jakiej zasadzie te dyplomy i studia się dewaluują od pracy fizycznej czy pracy na kasie? Moja znajoma, wykształcona, inteligentna, mająca kursy podyplomowe pracuje jako ekspedientka w odzieżowym a swój wyuczony zawód wykonuje z doskoku na zlecenie. Jakoś jej korona z głowy nie spadła. Oczywiście nie uważa, że jest to najbardziej optymalna sytuacja ale gdy pojawiła się okazja stałej pracy nie kręciła nosem tylko podwinęła rękawy i ruszyła do roboty. W życiu bywa różnie ale trzeba sobie radzić a nie biadolić, że "nie ma pracy dla kogoś z moim wykształceniem".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Zgadzam się. Sytuacja na rynku pracy jest dość trudna, więc trzeba się chwytać tego, co akurat ma się pod ręką, a nie kręcić nosem, że "ja po studiach to nie będę pracował na kasie, a w ogóle to najlepiej jakby pracodawcy się ustawili po mnie w kolejce". Żadna praca nie hańbi (tzn. nad tym można by polemizować, ale biorąc pod uwagę normalne oferty, to powiedzenie jak najbardziej słuszne).

Odpowiedz
avatar Michi
7 7

To samo mieliśmy z ojcem przy wycince drzew na działce na mazurach. Żaden z lokalnych pijaczków nie chciał się podjąć pracy za 100zł + ciepły posiłek i napoje(bezalkoholowe). Może za 6-7 godzin pracy to nie jest wielka stawka, ale pijaczki z podwarszawskiej miejscowości przywiezieni na miejsce wykonali tą pracę za tą samą stawkę i pomogli później wszystko powywozić z własnej inicjatywy. Po wszystkim stwierdzili, że gdyby trafiła się jeszcze jakaś praca, to oni chętni i rzeczywiście chętnie co jakiś czas pracowali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

Przecież to całkiem przyzwoita oferta, jakieś 14 czy nawet prawie 17 zł/h, w tym jeszcze posiłek. Rozumiem, jak ktoś by nie mógł pracować przy tym, bo np. z kręgosłupem jakieś problemy. Ludziom się w głowach poprzewracało, chciałoby się rzec.

Odpowiedz
avatar alijons
1 1

Autorze a co to za miasto, Bolków może? Też małe, są działki z domkami. I Zacisze, jednak teraz restauracja z pysznymi plackami ziemniaczanymi

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
1 1

z plackami to bar "Rekin" na rynku:) za miesiąc jadę do tego miasteczka na owe placki i ruskie pierogi. Między innymi, oczywiście ;)

Odpowiedz
avatar szuszka
0 0

Czy ta mala miejscowoscia jest PRGD? Bar "Zacisze" to prawdziwy relikt ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Może to Wieleń albo GD?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lipca 2012 o 22:24

avatar Sewera
-5 5

Zależy co to znaczy "uczciwe pieniądze". Ludziom się wydaje, że dadzą kilka złotych za godzinę, i to są uczciwe pieniądze bo przecież menel jest przyzwyczajony do biedy.

Odpowiedz
avatar symplicja
0 0

Ja mam jednak dzikie wrażenie, że chodzi o Jaworzno ;>

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

bar "zacisze"? małe miasteczko? ;) czy to nie Zebrzydowice?

Odpowiedz
Udostępnij