Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Im starsza jestem tym częściej w szpitalu. Ale jeszcze za dzieciaka, kiedy…

Im starsza jestem tym częściej w szpitalu.

Ale jeszcze za dzieciaka, kiedy miałam lat kilka-kilkanaście, trafiłam na "poleżynki" do szpitala w Wołominie. O tym jak się tam nami opiekowano, można książki pisać. Nie wiem do końca dlaczego tam wtedy trafiłam, bo oprócz standardowych badań w stylu EKG nic ciekawego się nie działo. Oprócz...

Leżałam w pokoju czteroosobowym, ale było nas tej nocy tylko dwie. Zestawiłyśmy łóżka i zaczęłyśmy, jak to smarkate, straszyć się nawzajem duchami, bolesnymi badaniami, tym że od leków zielenieją zęby, i że w tych łóżkach na pewno umarło mnóstwo ludzi. Sami pewnie rozumiecie jak to wyglądało.

W którymś momencie naszą rozmowę przerwało... miałknięcie. Do naszej sali wkroczył KOT. Duży, tłusty kot. Połaził po pokoju, pomiałczał przy oknie, po czym wyszedł.

KOT. W szpitalu. Oczywiście, obie uznałyśmy ze jest to manifestacja złych mocy i resztę nocy leżałyśmy drżąc schowane pod kołdrami.

Teraz śmieszy mnie to niesamowicie, tylko... Kto do cholery wpuścił kota do szpitala? Leżałyśmy na 4 piętrze, czemu nikt go nie wyrzucił? Kot w szpitalu pełnym dzieciaków, które mogły być chore, uczulone, po operacjach, roznoszący pchły i zarazki po pokojach, załatwiający się byle gdzie.

Kot został znaleziony dopiero DWA dni po tym zdarzeniu i wyrzucony przez którąś matkę. Przez ten czas..? Diabli wiedzą. Fakt, że nikt z personelu tego kota nie zauważył, dość dobitnie świadczy o tym jak ta placówka funkcjonowała.

służba_zdrowia

by Tarija
Dodaj nowy komentarz
avatar vfm
6 6

Ja czasami w swoim mieszkaniu nie mogę znaleźć kota który wiem, że tam jest (taki koci talent, dość rozpowszechniony wśród sierściuchów), to jak ma go znaleźć personel szpitala który o jego obecności nie wie?

Odpowiedz
avatar Tarija
3 7

Tylko ty pewnie nie masz krat w okach, sprzątaczek, dyżurów na korytarzach, no i recepcji przy drzwiach.

Odpowiedz
avatar vfm
4 4

Nie piszę o samym wpuszczeniu kota, tylko o samym znalezieniu go jak już go ktoś wniósł/wpuścił (sprzątaczki nie mają nic do tego, w każdą dziurę na pewno nie zajrzą)

Odpowiedz
avatar Zielonkawa
1 1

Ja kupując w sklepie mięsnym produkty, przy dużej liczbie klientów zobaczyłam dużego psa (nie wiem jaka rasa), który sobie normalnie chodził po sklepie. A sklep nie taki duży.

Odpowiedz
avatar Halkalta
1 1

Czyżby szpital w Trójmieście? Moja rodzicielka pracuje w jednym i wiem, że mają swoją "Balbinę". Spasiona kotka, która normalnie porusza się po budynku, ludzie ją dokarmiają, mile widziana. Chociaż nie wiem jak jest teraz, bo niedawno nocą wskoczyła jakiemuś pacjentowi pod kołdrę i była niezła afera z tego powodu, dziadek podobno zawału prawie dostał.

Odpowiedz
avatar Nira
2 2

Tak z innej bajki, miło poznać fankę Ludzi Lodu :)

Odpowiedz
avatar Nira
0 0

jak już tak chciałyście straszne i o nadprzyrodzonych zjawiskach historie, są koty które zwiastują rychła śmierć w szpitalach- przesiadują czy są w pobliżu pacjenta, który ma odejść. Ja osobiście kociarą jestem i nawet takiego w szpitalu nie bałabym się pogłaskać, zwłaszcza że jak zauważyła autorka do zabiedzonego daleko mu było :)

Odpowiedz
avatar Tarija
0 6

To że zabiedzony nie był to nie znaczyło ze nie mógł być na coś chory, a tam były dzieci świeżo po operacjach.

Odpowiedz
avatar Ena68
0 0

@Tarija: Na oddziale dziecięcym szpitala w Częstochowie lat temu - dzieści,była kotka. Nie raz z małymi. Zadbana,odpchlona,hołubiona przez personel i pacjentów. Dzieci nauczyły ją nawet wycierać łapki o wycieraczkę. I wszyscy zgadzali się w kwestii,że jest dobrym duszkiem dzieci i całego oddziału. Natomiast czytając Twoje opowieści mam wrażenie,że nie za bardzo lubisz i ludzi i zwierzęta. Taka ogólnie na " nie" jesteś. Dobrze Ci z tym?

Odpowiedz
Udostępnij