Co nowego na infolinii ostatnio modnej sieci komórkowej.
Wpada dzwonek.
No to lecimy, pierwsza rozmowa po dłuższej nieobecności w pracy.
W słuchawce specyficzny głos specyficznego [K]lienta... spokojny, opanowany ale czuć tą nutkę ironii i sadyzmu.
[K]: Witam serdecznie, otóż mam do pani pytanie
[J]: Słucham
[K]: Jest u mnie pan właśnie kurier z "ju-pi-es" i proszę mi łaskawie powiedzieć, czym ja mam tego chłopaczynę nakarmić, napoić i gdzie przenocować?
[J]: ...?
Klient równie spokojnym głosem oznajmia
[K]: Bo zanim przeczytam te wasze cholerne regulaminy i umowy miną wieki!
Po czym klient mówi to obecnego u niego kuriera
[K]: Pani konsultantka niestety postawiła panu wyrok... Proszę siadać. Wypuszczę pana gdy wszystko przeczytam. Panią też przetrzymam na linii a teraz idę po okulary i bierzemy się do lektury.
W tej sytuacji niestety powinnam pozostać na linii więc jeszcze chwilę czekałam, gdy klient wrócił, czas było szybko coś wymyśleć bo jak wiadomo, konsultanci są rozliczaniu z czasu rozmów.
[J]: Dlatego właśnie dajemy panu możliwość rezygnacji z usługi w ciągi 10ciu dni. Tak by mógł pan w spokoju przeczytać regulamin promocji...
[K]: Ale ja nie mam czasu bawić się w odsyłanie. Ja załatwiam wszystko od razu.
Po niespełna minucie usłyszałam tylko bunt kuriera a potem kłótnię z klientem. Klient sam się rozłączył i wnioskuję, że umowy nie podpisał.
"Rozmowa" zajęła nam prawie 20 minut.
Call Center
Jestem po stronie klienta i całkowicie go rozumiem. Klient ma prawo w spokoju zapoznać się ze wszystkimi dokumentami bez dodatkowego zawracania sobie głowy odsyłaniem czegoś. Mojej mamie kiedyś dostawca telefonii komórkowej wcisnął dodatkowy numer, który w ogóle nie był jej potrzebny i za który oczywiście trzeba było płacić, bo umowa była długa i napisana drobnym maczkiem, mama źle widzi bez okularów, kurier popędzał i też nie miałaby czasu wysyłać jakichś tam rezygnacji. Mnie wmuszono zaledwie jakieś durne granie na czekanie, które potem trzeba było dezaktywować osobnym telefonem. Operatorzy wykorzystują takie sytuacje i wpychają klientom niepotrzebne i dodatkowo płatne usługi, licząc na to, ze ktoś nie doczyta umowy, czegoś nie zrozumie itp.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2012 o 21:15
Popieram
OdpowiedzZauważ jednak, że klient ma regulaminy udostępnione w salonach i w internecie. Może je spokojnie przeanalizować w domu a dopiero potem zweryfikować tylko przy kurierze czy jest to promocja, któą wybrał. Myślę, iż każdy zdaje sobie sprawę z tego jacy są kurierzy. Śpieszą się, więc nie zawsze jest czas by ponownie to wszystko kartkować. Dodatkowym udogodnieniem (co z resztą jest zapisane w prawie konsumenckim) jest właśnie możliwość rezygnacji z usługi. Ponadto, klient musiał to zamówić drogą internetową sam na spokojnie a pod każdą oferta na stronie jest umieszczony pełen wykaz dokumentów z którymi mógł się zapoznać.
OdpowiedzTak, ale nie wszyscy są tego świadomi. Ktoś taki jak ja da sobie radę, ale osoby w wieku emerytalnym?
Odpowiedz@monitkowa Sprawdziłem przykładową ofertę na którą mam zamiar przejść po skończeniu obecnej. 41 stron drobnym drukiem. Po ujrzeniu liczby stron od razu stałem się podejrzliwy więc facet miał absolutną rację.
OdpowiedzAle czy ktos powiedzial ze Klient nie moze tego przeczytac???nikt mu nie zabrania ,tylko pytanie po co dzwoni na infolinię myśli ze to coś przyspieszy ? Nie lubie takich ludzi ,nie odpowiada umowa badz warnuki nikt nie zmusza do podpisywania,tym bardziej ze moze w ciagu10 dni zrezygnować. Dla takich to najlepiej zeby wszystko bo za darmo i zeby im jeszcze doplacac za to ze moga korzystac idiotyzm
Odpowiedz@Monitkowa - jeśli wzory umów wystawione w salonie mają cokolwiek zmienić, to pozwólcie klientowi je sobie wziąć, przeczytać, podpisać, a potem kuriera przyślijcie tylko po odbiór. Wtedy będzie można mówić o PONOWNYM czytaniu. Facet widział te konkretne papiery PIERWSZY raz, więc mówienie o ponownym czytaniu to przekłamywanie faktów na swoją obronę, nic innego.
OdpowiedzZgadzam się z Bloodcarverem, bo jaką ja mam gwarancję, że dokumenty dostarczone przez kuriera zawierają to samo, co umowy przeczytane na stronach internetowych? I nie chcę tu obrażać Monitkowej, ale siedziałam w tej branży i wiem, że zdarzają się niedouczeni sprzedawcy, którzy albo się nie znają, albo będą łgać w żywe oczy, byleby tylko produkt sprzedać i wyrobić normy. Więc się nie dziwię gościowi, że nie podpisze niczego bez przeczytania; tylko głupio, że akurat Monitkowej musiało się lekko oberwać Pana ironią.
OdpowiedzJeśli naprawdę oczekujecie od klienta podpisywania w ciemno, to jesteście wredne sk*rwysynki, wszyscy razem i każde z osobna. Niby wzór umowy jest udostępniony - ale jeśli ten udostępniony jest wiążący, to czemu nie pozwalają klientowi sobie wydrukować, podpisać i im wysłać? Wymieniłby się z kurierem, podał mu przeczytane, odebrał podpisane przez firmę, a jakby coś było inaczej, to umowa by była z mocy prawa nieważna bez żadnego odsyłania. Ale nie, klienta wkręca się w podpisanie papieru, którego na oczy nie widział, i jeszcze wmanewrowuje w nie czytanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2012 o 1:00
Ja tam nie rozumiem, czemu nie można wcześniej wzoru umowy która będzie podpisana przesłać emailem - do wglądu. Ze trzy razy już tak pogoniłem różne trelemorele...
OdpowiedzNo niestety nie mamy w pracy dostępu do maila
Odpowiedz