Od lat niemożebnie wk...wia mnie polska przypadłość narodowa pt. "Nie mam wydać reszty i co mi pan zrobi". Lekko licząc w 3 przypadkach na 4 kupując cokolwiek za gotówkę mogę być pewny, że sprzedający zażąda końcówki, a jeśli nie będę jej miał, to z obrażoną miną (i z ciężkim westchnieniem osoby, której robię osobistą przykrość) zacznie szukać drobnych, albo odmówi sprzedaży.
Dzisiejszy dzień rozwalił mnie na maxa. Wyszedłem z roboty coś zjeść, mając też w planach zakup wyborki, w celu uprzyjemnienia sobie oczekiwania na żarcie. Idę więc do kiosku, biorę gazetę, po czym wyciągam 50 złotych i chcę płacić, niestety paniusia na widok rzeczonej pięćdziesiątki wyrywa mi gazetę i warczy "nie mam wydać!". Ok, pies ci mordę lizał, kupię gdzie indziej. Niestety, w drugim kiosku sytuacja się powtarza. Lekko już wk...wiony porzucam myśl o gazecie, bo trzeba by daleko szukać i maszeruję do knajpy, coby sterany robotą organizm kebabem z frytami pokrzepić. Zamawiam więc koryto i wyciągam nieszczęsną 50-tkę, żeby wymiany pieniężno-towarowej dokonać. No i w mordę jeża, oczywiście panna robi gały, i proponuje, żebym poszedł gdzieś rozmienić!!! To mi hamulce puściły i zapytałem panny zbierającej zamówienia, czy uzbieranie 32 pln przekracza możliwości tego biznesu, bo ja próbuję zapłacić banknotem o wartości pięćdziesięciu złotych a nie pierdyliarda talarów ekwadorskich. Panna na to, że nie ma i to nie jej robota, żeby mieć.
Trzasłem więc drzwiami i wróciłem do firmy głodny i wściekły. No i pytam się, czy jesteśmy jakimś wybranym przez Boga narodem nieudaczników, żeby nie móc ogarnąć tak prostego problemu, jak zapas drobnych w kasie? Czy jest to problem jakiejś niemocy umysłowej, czy zwykłego lenistwa?
1. żeby nie było, że nie wiem o czym mówię: jestem współwłaścicielem dwu sklepów, i u nas ZAWSZE mamy wystarczająco drobnych żeby wydać resztę, a nawet poratować tych, co nie mają na parkometr. Nawet nie wiecie jakie to proste, wystarczy kontrolować ilość drobnych i odpowiednio wcześnie zamawiać w banku nowe.
2. mieszkałem parę lat w kraju, który jest ulubionym przedmiotem żartów zakompleksionych Polaków, którzy jeżdżą jak po burej suce na rzekomym debiliźmie jego mieszkańców - czyli w USA. I co? Nico, przez te parę lat NIGDY nikt nie odmówił mi sprzedaży wymawiając się brakiem drobnych, mało tego, NIGDY nie poproszono mnie o końcówkę, bardzo się dziwiąc, gdy z własnej inicjatywy taką wręczałem. Widać kretyni, co nie wiedzą, gdzie Polska leży, ale ogarniają, że posiadanie drobnych do wydania reszty to zasrany OBOWIĄZEK SPRZEDAWCY. Można? Można.
kraj nasz ogólnie
W stu procentach się zgadzam!! Też kiedyś pracowałam dorywczo w sklepie i tez ZAWSZE miałam drobne, a jak nie miałam to sama biegałam rozmieniać...Łaskawcy w dupę kopani, wydac nie mają, to nie sprzedadzą, a potem - sklep zamknięty z powodu niskich obrotów... No jak mają być wysokie, jak sami sprzedawcy odmawiają sprzedaży?
OdpowiedzKilkakrotnie pytano się mnie przy płaceniu, czy nie chciałabym wymienić drobniaków na grubsze pieniądze, gdy sprzedawcy widzieli, że im się monety kończą, więc odpowiem: można.
OdpowiedzPo pierwsze wyjdź na dwór i ochłoń, po drugie często jest tak, że po prostu nie ma jak wydać. W supermarketach kasy są wieczorami zdawane do sejfu, więc rano nie ma drobnych. Czy ty na stacji paliw też byś się domagał zwrotu 1 grosza. U mnie na stacji klienci nie zwracają uwagi na takie różnice typu 5 groszy, bo po prostu przy innym zatankowaniu im się zwróci. Tak samo stacja paliw czy taki kiosk nie ma przychodów z takich grosików...
OdpowiedzJeszcze nie widziałem sytuacji w której to kupujący "może być winien grosika"!
OdpowiedzA to się często zdarza właśnie na stacji. Podczas większego ruchu nie ma po prostu czasu na szukanie drobnych.
OdpowiedzMożna, ale czemu się na obsługę denerwujesz? To obowiązek WŁAŚCICIELA/ SZEFA a jak taki stwierdza że on nie zapłaci za "rozmiane" w banku/nie zamówi, to potem różnie bywa. Ja byłam kelnerką w hotelu i zawsze z koleżankami rozmieniałyśmy własne pieniądze na "wszelki wypadek", bo odgórnie do banku księgowa mogła jakoś rzadko jeździć i nic na to się poradzić nie dało. A raz jak dostaliśmy nowego szefa to dał nam zakaz przynoszenia własnych portfeli na stanowisko... bo tak- więc nie było jak swoich drobnych przynieść.
OdpowiedzDokładnie! Nie wiem dlaczego sprzedawcom się obrywa za zaniedbanie ze strony szefa.
OdpowiedzBo to nie zawsze zaniedbanie szefostwa, a lenistwo sprzedawców, poza tym jest wiele sposobów poinformowania klienta, że nie mamy drobnych. Nie trzeba zawsze wybierać tego najbardziej chamskiego.
OdpowiedzW pewnych delikatesach zamiast groszy wydaje drobną resztę cukierkami które od tej reszty mają mniejszą wartość rzeczywistą.
OdpowiedzPsim obowiązkiem właściciela/ szefa firmy jest przede wszystkim takie zarządzanie personelem osobowym, żeby sam się nie musiał martwić o brak drobnych w kasie. Jeśli jest inaczej to i szef i personel do dupy a firma do upadku rychłego (bo to pewnie tylko wierzchołek góry lodowej nieudolności)!
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 19:22
Jak się ma właściciela dbającego o to - super. Większość niestety ma to gdzieś. Więc pretensje do pracowników, którzy np. są sami na sklepie/na barze (nie bardzo mają możliwość gdziekolwiek wyjść pieniądze rozmienić. No i nie każdy trafia osobę, która ma 'końcówkę' czy kogoś, kto chce zamienić drobniaki na większy nominał) są po prostu wredne i nieuzasadnione. Bo często wina nie leży po ich stronie.
OdpowiedzMieć można szefa, nie właściciela, chyba że jest się niewolnikiem ;)
OdpowiedzZgadzam się w 99%. Ze wszystkich narzekań na Polskę i Polaków, jakie zdarzyło mi się spotkać na tym portalu to jedno rzeczywiście wydaje się polską specjalnością. Za ten jeden procent niezgodności odpowiada jeden sprzedawca w USA i jeden w Kanadzie, którzy też wielkie fochy strzelali, gdy płaciłem drobnymi monetami (za każdym razem była to kwota jednego dolara z centami zapłacona monetami o nominałach do 10 centów).
OdpowiedzJa się zgadzam - czasem drobnych nie ma...Szef nie zadba, no żywcem nie ma skąd wziąć... Ale można jakoś ładnie do klienta, a nie z pretensjami, że się bezczelny ośmielił z grubymi chodzić... Ja chodziłam w poniedziałki rano na plebanię do proboszcza - po niedzielnych mszach zawsze miał pełno 1-2-5 złotówek, albo nawet i drobniejsze nominały, i chętnie wymieniał 200-300 zł, bo jemu się tych drobnych nie chciało do banku nosic i zamieniać...
OdpowiedzNie wiem gdzie wy zakupy robicie, ale takie sytuacje zdarzyły mi się może ze dwie czy trzy w życiu. Jak pracowałam w sklepie to pilnowałyśmy, żeby drobne były w kasie. Raz dla odmiany nie miałam "papierków", ale za to ze 30zł w 2- i 5 -złotówkach. Jak przyszło do wydawania reszty klientce to mnie okrzyczała, że jej drobnicę daję :] Tak jakbym jej miedziaki rzuciła.
OdpowiedzCóż, 30 zł to jeszcze nic, jednak kiedyś za drobne zakupy spożywcze (kilkanaście złotych) zapłaciłem stówką i dostałem resztę w dwu- i pięciozłotówkach. Niezbyt wygodne było noszenie tego w portfelu, ale co poradzić :P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 17:06
Jakieś pół roku temu w sklepie kasjerka każdego po kolei uprzedzała, że w kasie ma same drobne i prosi o możliwie odliczone kwoty. Kobieta przede mną kupowała przecier pomidorowy. 1. Słownie jeden. Za niecałą złotówkę, płaciła dwusetką. Kasjerka spojrzała i jeszcze raz powiedziała, żeby dała drobniejsze... Reszta była we wszystkich nominałach bilonowych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 19:09
A ja jej wtedy wydałam o ile pamiętam 10 zł reszty w monetach 1+2+2+5. Wszelkie "papierki" 10- i 20-złotowe były dosłownie na wagę złota pod koniec dnia.
OdpowiedzAż mi się przypomina akcja z 'marketu nie dla idiotów' gdzie na moich oczach 1200+ złotych zostało zapłacone samymi monetami.. Nawet kierownik zmiany wyglądał jakby miał się załamać.. a tu wg prawa odmówić sprzedaży nie można, i trzeba liczyć..
OdpowiedzAutor tak się zbulwersował, że aż strach, jeszcze trochę i rozprawi się ze sprzedawcami, jak M. Douglas w filmie "Upadek". Czy wszyscy czytelnicy gazety na literę "W", są aż tak bardzo sfrustrowani? A ja tam ludzi rozumiem, że nie mają wydać, szczególnie w dniach, gdzie wszyscy biorą wypłatę, z bankomatów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 17:36
I co najwazniejsze...co by sie nie dzialo, sprzedawca nie moze odmowic sprzedazy :)
OdpowiedzA tym bardziej "moge być winna grosika" jest zwyczajną formą kradzieży na którą przymykamy oko.
OdpowiedzAutor ma racje, mieszkam od wielu lat w UK i NIGDY nie zdarzyla mi sie sytuacja, zeby sprzedawca nie mial drobnych zeby mi wydac, NIGDY nikt nie poprosil o odliczona kwote albo odliczona koncowke, zeby bylo latwiej wydac. Za to jesli sprzedawca ma sam bilon zamiast banknotu, to ZAWSZE pyta czy nie mam nic przeciwko ze wyda mi w drobnych i ZAWSZE przeprasza za taka sytuacje.
OdpowiedzDwóch, debilizmie, trzasnąłem.
Odpowiedz