Lat temu naście, kiedy pracowałem od wczesnych godzin porannych, zaszedłem do osiedlowego sklepiku śniadanie kupić . Przybytek otwierany był o 5.30, brakowało kilku minut do tej godziny.
Z daleka widziałem, że przed drzwiami stał już i oczekiwał na otwarcie wrót znany na osiedlu "menelik". 9 na 10 jego zakupów było na kreskę, dług chyba oddawał, bo zawsze na zeszyt coś dostał. Generalnie panie sklepowe nie robiły problemów, tylko alkoholu nie kredytowały. Wtedy wychodził zły i coś burczał pod nosem o bezwzględności pań z obsługi, które nie rozumiały potrzeb organizmu pana M. Oczywiście i tak wracał za każdym razem w to samo miejsce.
Zanim doszedłem do sklepiku pani (H)ania otworzyła drzwi i koleś wpadł do środka. Ja za nim. I klasyczne zamówienie:
(M)enel: Ja by chlebek chciał. I mleko mi daj, złociutka. Na zeszyt, jak można.
(H): Może być i na zeszyt, ale jeszcze nie dostałam chleba, za pół godziny będzie, panie Ryśku. I mleka też nie mam, za wcześnie jest.
I tu, Rysiu, wpadł na genialny w swej prostocie plan...
M: To mi daj dwa wina, kochanieńka - więc pani Hania sięga po dwie butelki tego wyśmienitego trunku...
Szkło nawet lady nie dotknęło, a M przechwycił je sprawnie i schował za pazuchę, jednocześnie robiąc zwrot o 180 stopni i srrrruuu! do wyjścia.
H: 7.60 plus kaucja, panie Ryśku!
M: No przecie mówiła, że da na zeszyt! To dopisze do rachunku. Ja muszę jakoś dzionek przetrwać!,
Cóż...trzeba przyznać, że sprytny był...i chyba na dietę zdecydował się przejść. Na owocową. A dokładniej, patrząc na etykietę winka- wiśniową.
A to, że sprzedawanie alkoholu na kredyt jest nielegalne, to do takich meneli nie dociera... "Na zeszyt" pod pewnymi warunkami można legalnie sprzedawać jedzenie i inne produkty pierwszej potrzeby, ale nie wina, piwa, wódki. Sklep kiedyś karę dostanie, splajtuje i tyle tego będzie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 14:32
Strasznie wkurza mnie ten "menelik". Menel, żul, pur, żłopciuch, chlejus, pijak - nie zdrabniajmy tych określeń, bo to wypacza sens tych słów. Nie ma w menelu nic pieszczotliwego i słitaśnego, to jest patologia i nie umniejszajmy jej przez używanie zdrobnieniusiek.
OdpowiedzOj tam, czepiasz się:p. Może powinienem to wsadzić w cudzysłów, bo wcale nie miałem zamiaru gościa na piedestał wynosić, to miało być raczej lekceważące.
OdpowiedzNo czepiam się, od tego jestem :P
OdpowiedzDobra, dziadu kalwaryjski, edited;).
OdpowiedzO, jak piknie :D
OdpowiedzTeraz czujesz się jak wśród swoich:P?
OdpowiedzTak, lubię ludzi którzy nazywają rzeczy po imieniu :)
OdpowiedzOho, czyli zdolność kredytową (i płynność finansową) miał, skoro mu na zeszyt dawali :P
OdpowiedzA ja sie pytam: Czemu nic nie zrobiles tylko patrzyles sie spokojnie???
OdpowiedzZa winem będę biegał? Pomyśl, motłochu, zanim się odezwiesz. Znany na osiedlu żul, zawsze kasę oddaje...coś ci świta? Nie? Nic dziwnego, skoro masz trociny zamiast mózgu...
Odpowiedz