Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia opowiedziana przez jednego z wykładowców na mojej uczelni. Jak wiadomo niektórzy…

Historia opowiedziana przez jednego z wykładowców na mojej uczelni.

Jak wiadomo niektórzy studenci są zbyt leniwi, aby chodzić na wszystkie zajęcia. W tym przypadku jeden z nich nie pojawił się ani razu na wykładzie w ciągu całego semestru. Niestety, nadeszła sesja, a co za tym idzie wypadałoby pójść do prowadzącego po wpis.

Aby dokładniej zobrazować sytuację chciałbym powiedzieć, że na naszym wydziale znajduje się pokój "Świętej Trójcy". Mowa tu o trzech najbardziej dowcipnych wykładowcach jakich znam. Historia działa się, w momencie gdy jeszcze nie mieli wspólnego pokoju. Dla ułatwienia nazwijmy ich XXX, YYY i ZZZ ;)

Akcja właściwa:

Biedny student nie wiedząc co go czeka, wszedł do pokoju z pytaniem czy zastał pana XXX, bo chciałby otrzymać wpis.
Jedyną osobą, która była w pokoju był właśnie poszukiwany wykładowca. Ale po co od razu się przyznawać "Tak, to ja", dużo lepiej jest

powiedzieć "Niestety go nie ma, ale wie Pan ja akurat mam do niego sprawę więc możemy pójść razem i go poszukać". Jak się domyślacie właśnie rozpoczęła się wesoła zabawa kosztem nieświadomego studenta.

Pan XXX poszedł szukać sam siebie do pana YYY.
[XXX]: "Nie widziałeś może przypadkiem XXX? Student przyszedł po wpis do niego."
YYY najpierw zdziwiony, po chwili zrozumiał całą sytuację.
[YYY]: "Nie.. nie widziałem, ale też mam do niego sprawę więc pójdę z wami".

Historia powtórzyła się z Panem ZZZ, który widząc, że cała trójka jest w komplecie zaproponował, żeby pójść do pokoju, bo może już wrócił.
Po powrocie Pan XXX usiadł w swoim fotelu. Obrócił się na nim o 360 stopni po czym powiedział "Witam. Jestem XXX. W czym mogę pomóc?"

Nie chciałbym być na miejscu tego studenta ;)

---

Przy okazji taka mała perełka z jednym z w/w Panów:
Zebranie katedry. Kierownik mówi do zgromadzonych osób, że potrzebuję dwóch odpowiedzialnych chętnych, którym powierzy ważne zadanie. Pan YYY otarł ręką czoło i powiedział "Uff.. Całe szczęście. A już się bałem.".

Uniwerek

by localhost
Dodaj nowy komentarz
avatar wolfikowa
8 8

urban legend ale dobra :)

Odpowiedz
avatar BigGirl
4 4

Cóż, niekoniecznie urban legend ;) W trakcie studiów byłam naocznym świadkiem podobnej sytuacji, a o dwóch kolejnych słyszałam, jednak u nas prowadzący nie byli tak dowcipni, a już z pewnościa nie byli wyrozumiali ;)

Odpowiedz
avatar coffewithmilk
8 8

sama miałam 4 wykłady w tym semestrze, na wszystkich byłam, ale za nic nie wiem jak mój wykładowca wygląda. jego twarzy nie potrafię zapamiętać.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
3 3

Tylko jego czy masz problem z zapamietywaniem twarzy wogole?

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
3 5

Z twarzy podobny zupełnie do nikogo ;-) Ta przypadłośc ma nawet swoją nazwę - prozopagnozja. W skrajnych przypadkach delikwent nie rozpoznaje nawet członków swojej rodziny.

Odpowiedz
avatar coffewithmilk
2 2

Tylko jego. Twarze bardzo dobrze zapamiętuję, imiona gorzej.

Odpowiedz
avatar czytanka
4 8

Mój brat też miał sytuację, że nie przyszedł na żaden wykład. Nie musiał jednak udawać, że nie wie, jak wykładowca wygląda. Mieli zaliczenie w formie testu wyboru. Ustrzelił maksimum. Do dziś nie wie, jakim cudem.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
3 3

A reszta piszacych tez miala tak dobre wyniki? Bo jesli tak to moze prowadzacy dorzucil do zmiennych wynikow jakas skladowa stala... ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
-4 4

Historyjka fajna, ale piekielność na poziomie zerowym. Minus.

Odpowiedz
avatar szypty
0 0

Można spytać, jaki kierunek i gdzie, bo też mam na uczelni wesołkowatą trójkę która dzieli pokój, dwóch profesorów i doktor;p.

Odpowiedz
avatar localhost
0 0

Akcja działa się w Łodzi. Nie chciałbym zdradzać szczegółów ze względu na to, że Panowie mogą to czytać ;) Ale w razie czego w pokoju jest trzech doktorów :P

Odpowiedz
avatar Chaos
1 1

Niekoniecznie urban legend, bo sam miałem jakieś 10 lat temu ciekawą historię: Kumpel, studiujący na innej uczelni niż ja, musiał odebrać wpis od jednej profesor.Czasu nie miał, więc poprosił mnie. No i wchodzę do gabinetu babki i mówię, że szukam pani prof. S-n. Ona duże oczy (pierwsze skojarzenie - student-widmo). Dopiero jak wyjasnilem, że ja tu po wpis dla kolegi, a w ogóle to z innej uczelni jestem, to nerw jej jakby trochę puścił.

Odpowiedz
Udostępnij