Historia sesyjna - jakich zapewne sporo tu będzie w tym miesiącu. ;)
Miałam w piątek egzamin ustny. Przedmiot całkiem ciekawy, prowadzony przez świetnego wykładowcę, do tego egzamin nie należy do najtrudniejszych - żeby go nie zdać, trzeba się wręcz postarać. Cały rok zgromadzony na korytarzu, jedni powtarzają, drudzy dyskutują - no norma.
W pewnym momencie pojawia się Ona. Dziewuszka nie z mojej grupy ćwiczeniowej, ale kojarzę ją z wykładów. Tak jak ja swoje nieobecności (z powodów zdrowotnych swego czasu liczne) zaliczam na dyżurach ciężką pracą, tak ona - chyba dekoltem... Ładnym, trzeba przyznać, ale to chyba nie o to chodzi. :)
Dość, że wkroczyła na nasz duszny korytarz w kusej sukienczynie koloru reklamowej truskawki, z dekoltem słusznym, umalowana odpowiednio do stroju. Panowie radośnie przykleili wzrok do jej walorów, ja z koleżankami zdziwiłam się nieco - no bo w sumie na egzamin tutaj wszyscy przyszli raczej na luzie...
Tajemnica wyjaśniła się szybko - dziewuszka zaczęła tłumaczyć koleżankom, że co prawda na wykładzie była dwa razy w ciągu roku, a podręcznika nie widziała na oczy, ale zda na pewno, bo po coś chyba ma ten tyłek w tej sukience i ten biust w dekolcie, prawda?
Zakończenie łatwo sobie dopisać, a potwierdziły je osoby, z którymi dziewuszka weszła na egzamin (profesor egzaminował po 4 osoby w jednym rzucie). Po wejściu do gabinetu dziewuszka usiadła - i na tym się jej rola jako równorzędnego partnera do rozmowy skończyła. Trzepotała rzęsami, niskim głosem mruczała "Wie pan, panie profesorze..." i eksponowała biust. Profesor westchnął, wziął jej indeks i rzekł w te słowa:
- Pani XX. Ja naprawdę bardzo nie lubię oblewać studentów i raczej tego nie robię, jak pani zapewne wie. Jednak dla pani zrobię wyjątek - w końcu skoro od czegoś ma pani te, hm hm, pośladki w tej pięknej, to prawda, sukience, to może pójdzie pani na przykład posiedzieć na nich w bibliotece? Zapraszam we wrześniu.
W indeksie piękne dwa, dziewuszka wystrzeliła czerwona z gabinetu, a my mamy sporo radości i przypomnienie, że jednak drzwi gabinetów nie są dźwiękoszczelne. ;)
A nie krzyknęła czasami do koleżanek i kolegów "Ten alfons wpisał mi dwóję", po czym usłyszał to profesor, zaprosił, poprawił na tróję z ripostą "Może i ja jestem alfons - ale o swoje dziwki dbam"? (Wiem. Suchar ze spiżarni)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2012 o 23:59
Hohoho, wyborny żart, milordzie.
Odpowiedzhttp://dowcipy.smieszne.pl/_dowcipy-o-studentach.php - znajdź sam.
OdpowiedzAkurat tę historię to zna każda uczelnia i każda przypisuje sobie autorstwo ;)
OdpowiedzTo to jest urban legend :P
OdpowiedzZastanawiam się czasem, po co ludzie w ogóle idą na studia. Faktem jest, że na każdym kierunku zdarzają się przedmioty zbędne, których uczyć się przez to nie chce, ale traktuję je jako trening pamięci czy choćby silnej woli (niełatwo czasem siedzieć przy książkach, kiedy z lodówki woła zimne piwo). Z ciekawości zapytam: Co studiujesz? I czy masz jakieś zdjęcia dekoltu koleżanki? :3
OdpowiedzTeraz się przyjęło że wypada mieć mgr przed nazwiskiem. Nieważne że studiowało się gotowanie na parze w Wyższej Szkole Lansu i Bansu, dyplom musi być.
OdpowiedzTo takie nielogiczne. Wolałbym w tym czasie zdobywać doświadczenie i pieniądze. Zaczął żyć na swoim, a nie na utrzymaniu rodziców. Ale wybrałem sobie zawód, o którym bez studiów to ja mogę co najwyżej w telewizji pooglądać ;)
OdpowiedzAkurat ten przedmiot nie należał do tych bezsensownych - a na moim kierunku jest nawet całkiem przydatny :) Zdjęcia dekoltu nie mam, jakoś nie pałam miłością do cudzych piersi ;) A co do kierunku - tu chodzi akurat jeden z najmodniejszych teraz, humanistyczny, taki, po którym każda lasencja zostanie oczywiście słynną prezenterką telewizyjną :P
OdpowiedzMatko w niebiesiech, tylko nie dziennikarstwo na UW. Dwa razy byłam tam na ogunach. Nie dość, że budynek może robić za przykład idiotyzmu (ile tam jest teraz instytutów, 10?), to jeszcze ludzie do wywieszenia. Raz trafiłam na świetną prowadzącą, za to ludzi z grupy chciałam odstrzelić, bo nawet nie za bardzo rozumieli, że "pięć zagadnień obowiązkowych i jedno do wyboru" oznacza, że na test warto by się pouczyć. Za drugim razem poległam w uświadamianiu pani magister, że ogólnoświatowe standardy kulturowe raczej nie istnieją. Usłyszałam, że jestem bezczelna i się nie znam, bo ona jest magistrem. Tak się złożyło, że ja też już wtedy byłam, ale to raczej do niej nie przemówiło.
OdpowiedzWerbenka, nie denerwuj się tak ;) Wiedziałam, na co się piszę: że kierunek będzie zapewne bezsensowny (chociaż poziom tegoż bezsensu mnie przytłoczył), ludzie "wylansowani" i supermodni, a wykładowcy pewnie różni... Nie zawiodłam się :P
OdpowiedzJedno, co dobrze od was wspominam, to rozmowy z Bralczykiem i Lewandowską na korytarzach. :D
Odpowiedz@Papercat, sporo chcesz dawać mądrości życiowych jak na kogoś, kto licencjat by zdobył najwcześniej za dekadę
OdpowiedzSatiacjoSemantyczna, skąd wniosek, że licencjat najszybciej za dekadę zrobię? Chyba nie z opisu w moim profilu, proszę cię...
OdpowiedzWerbena, bo Bralczyk i Lewandowska źródłowo są z polonistyki ;) I nie ma tu "od was" - moim macierzystym wydziałem jest właśnie Polon, a dziennikarstwo wzięłam jako ozdobnik do dyplomu :) Uważam, że kierunek jest zorganizowany bez sensu, przeładowany zbędną teorią (już widzę, jak przydaje mi się w życiu zawodowym informacja, że podatek stemplowy w UK zniesiono w 1855r.), wybitnie brak praktyki, wszelkie opłaty są wywindowane maksymalnie w górę, a wykładowcy w sporej części uważają studentów za wszy. Trzeba się mocno postarać, żeby nauczyć się tam czegoś przydatnego ;)
OdpowiedzPrzyznam szczerze, że dekolt niejednokrotnie pomógł mi w życiu (sytuacje typu unikanie mandatów, przepuszczanie mnie w kolejkach itp.), ale nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, aby pomyslec, że mogłabym zdać egzamin ubierając się tak... Panienka chyba nienormalna jakas, chociaż z drugiej strony to faceci są jak psy, zobaczą kawałek ciałka i tracą rozum... Nawet gdyby zdała ten egzamin to jak musiałaby się czuć później. Po co ktos idzie na studia skoro nie umie się nauczyć...
OdpowiedzHeheh, wiedziałam, że zostanę zminusowana, społecznosc piekielnych jest przewidywalna do bólu :D Aż się dziwię, że jeszcze się nie zaczął pojazd na mnie.
OdpowiedzBo tu siedzą wszyscy święci polskich internetów, a to co napisałaś zakrawa o pomstę do nieba ;D
Odpowiedzunikanie mandatów jest ok, ale zdawanie egzaminu za cycki już nie? No proszę Cię.
OdpowiedzNie, bo może wypadałoby cos mieć w głowie? Chciałbys, aby pani doktor przeprowadzała Twoją operację, która zdawała egzaminy na studiach cyckami? Po chu* tracic czas na studia skoro nie potrafi się nauczyć? A unikanie mandatów to po prostu oszczędnosc pieniędzy.
Odpowiedz@Papercat Widzę Waćpan, że po rewolucjach na joe, nadszedł czas na piekielnych? ;)
OdpowiedzJeśli przyszła na egzamin pewna, że go zda za pomocą cycków i tyłka, i wcale się z tym nie kryła, to sądzę, że potem nie miała by wyrzutów sumienia, a odczuwałaby dumę. :P
OdpowiedzA ja się zastanawiam, czy dziś na ustny wypada założyć sukienkę lub spódniczkę, momo że zapowiadane są upały, żeby tylko nie być posądzoną o zdobywanie ocen za ładne... oczy.
OdpowiedzOtóż to. Cała opowieść podśmiarduje zazdrością o urodę. Opis dziewczyny jest tak przesycony jadem, że reszta opowieści staje się przez to niewiarygodna. Zresztą, czy wspaniały wykładowca plótłby coś o wielozastosowaniowych pośladkach w pięknej sukience?
OdpowiedzSukienkę do kolan, z niewielkim dekoltem? Dlaczego nie. Istnieje różnica między przyzwoitym, kobiecym ubiorem a wyglądem lafiryndy.
OdpowiedzMężczyźni muszą na egzamin iść w garniturze, więc i kobiety mogą przecierpieć dłuższą sukienkę i mniejszy dekolt ;)
Odpowiedz"Dziunia"jak widać musiała ostro balować skoro przegapiła iż skończyło się przechodzenie za atrybuty wymienione w historii.
OdpowiedzAż mi się przypomniał doktor Radzio z PWr. Gość od przedmiotów humanistycznych więc na uczelni technicznej raczej do niego nikt nie przykładał większej wagi, z czego zdawał sobie sprawę. Gośc był w porządku, na zaliczenie trzeba było tylko 3 razy przyjść na wykład, a jak ktoś chciał wyższą ocenę to referat/przezentacja/kolokwium do wyboru, mówił, żebyśmy zaoszczędzony czas przeznaczyli na fizykę. Otóż miałem w grupie chłopaka, który mimo tego nie zaliczył przedmiotu... dwa razy pod rząd. Nie wiem jak wypadła trzecia realizacja kursu, możliwe że znowu nie dal rady przyjść na 3 wykłady
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lipca 2012 o 10:55