W jednej z wcześniejszych historii pisałam, że jestem przewodnikiem turystycznym. Przewodnik ze mnie wierzący, ale nie praktykujący :), bo pracuję w innej branży, a oprowadzaniem dorabiałam sobie w trakcie studiów, na chwilę obecną tylko od czasu do czasu biorę zlecenia (bardziej dla przyjemności niż dla zarobku). O takim właśnie zleceniu z przypadku będzie historia :) Będzie długo, ale i piekielnie!
Rok temu, przyjaciółka siostry w ramach pracy dla jednej z organizacji studenckich, organizowała trzytygodniowy projekt dla zagranicznych studentów z całego świata. W skrócie - 25 osób miało przyjechać, zobaczyć Polskę i przedstawić wrażenia w postaci filmiku, wystawy i wydanej po wszystkim broszury. Pomysł zacny, praktyka jednak poszła swoją drogą...
Problem pierwszy - na początku projektu zaplanowano 10-dniowy objazd po Polsce ze zwiedzaniem. Przewodnik był dogadany na długo przedtem, ale z jakichś powodów musiał zrezygnować. Organizatorka w panice poprosiła moją siostrę o pomoc w znalezieniu kogoś na zastępstwo i tak trafiło na mnie. Pracę lubię, oprowadzam w kilku językach, w tym po angielsku, a i na nadmiar kasy nie narzekałam, więc zlecenie wzięłam bez wahania. Żeby nie przedłużać wstępu i przejść do jądra piekieł tej historii, przedstawię jeszcze tylko grupę podopiecznych: wiek 18-25, narodowości rozmaite, w tym 7 Amerykanów (największa grupka), Niemcy, Francuzi, Włosi, Szwedzi, kilka osób z Azji i Afryki. Nigdy nie cierpiałam na żadne uprzedzenia, ale po wszystkim ciężko było mi wrócić do tego stanu...
Sytuacja I - Polski to trudna język.
Wszyscy w pakiecie startowym zostali wyposażeni w rozmówki polsko-angielskie (znajomość angielskiego była jednym z podst. wymagań wobec kandydatów). Powiedziałam uczestnikom, że wielu młodych Polaków zna angielski, ale na wszelki wypadek niech rozmówki mają przy sobie, a już w ogóle będzie miło jak nauczą się paru podstawowych słów/zwrotów typu: proszę, dziękuję, jak dojść do..., ile kosztuje...?, dzień dobry, do widzenia, itp. Z mniejszym lub większym trudem nauczyła się tego cała wycieczka... za wyjątkiem Amerykanów. Dlaczego? Odpowiedzi udzieliła mi natychmiast "liderka" ich grupki: bo to RASIZM! Niegościnność! To oni z wielkiego i wspaniałego kraju przyjechali robiąc zaszczyt naszemu zabitemu dechami zaściankowi, a tu nie mogą po angielsku?! Rozmówki na moich oczach poleciały w kosz, oczywiście reszta grupki ochoczo poszła w ślady "buntowniczki". Echhh...
Sytuacja II - Polska to seksistowski raj dla fanatyków!
Wycieczka obejmowała między innymi zwiedzanie kościołów i innych miejsc kultu religijnego. Dla formalności na początku wspomniałam, że nie wypada wchodzić do świątyń zbyt rozebranym, byłoby dobrze, gdyby każdy na wycieczkę spakował coś do zakrycia ramion, ew. dłuższe spodnie/spódnicę. Jak spod ziemi przed moją twarzą wyrosło wściekłe oblicze Amerykanki drące się w niebo głosy, że: nie po to JEJ kraj walczy o wolność na świecie, żeby ona w BURCE łaziła! Ona jest wolną osobą i nie da się polaczkowemu katolickiemu seksizmowi! Podburzona grupka przytaknęła pokrzykując, że to skandal i... następnego dnia na zwiedzanie dziewczyny stawiły się ubrane jak do pracy w klubie go-go, a ich rodaków prędzej wysłałabym na plażę, niż na zwiedzanie czegokolwiek. Jakoś nikt inny nie miał obiekcji do moich wskazówek i widziałam, że reszcie było jakby głupio. Cóż...
Sytuacja III - G*wien nie jadam!
Wiadomo, że przy takiej mieszance kulturowej, organizatorzy musieli wziąć bardzo pod uwagę nawyki żywieniowe uczestników. Jednocześnie chcieli, żeby każdy miał możliwość skosztowania regionalnych specjałów. Codziennie wieczorem przedstawiali możliwe menu na następny dzień (na ogół były to 2-3 wersje), żeby móc z wyprzedzeniem zgłosić zamówienie do miejsca, gdzie mieliśmy rezerwację na posiłek. Zadowolenie ogółu trwało krótko. Trzeciego dnia na ręce głównej organizatorki złożona została petycja podpisana przez... tak, zgadliście - Amerykanów. Ci z pełnym oburzeniem napisali, że nie będą jeść żadnych g*wnianych pierogów (tłumaczenie dosł.), ani tym bardziej innych obrzydliwości (w menu do tej pory schabowe, kiełbasa, zupy rozmaite i wariant wegetariański). Żądają hamburgerów, coli itp, bo są głodni... (nie, żeby złośliwość, ale większości przydałaby się akurat ścisła dieta). Organizatorom opadły ręce, zaprowadzili niezadowolonych do maka. Wreszcie mogli się najeść, chociaż utyskiwali, że drogo i mało, a pani przy kasie ma polaczkowaty akcent (tł. dosł.)
Sytuacja IV - Obóz koncentracyjny.
Zwiedzamy obóz w Sztutowie. Komentarz jednego z Amerykanów: jak się głupio daliście, to mieliście. U nas to by nie przeszło. My jesteśmy zbyt dumni, żeby nas ktoś do obozów wpakował. Pfff.
Chłopak dostał w pysk... od Niemki.
Sądząc po tym, że chwilę później grupka amerykańska zgubiła się i szybko została odnaleziona za jednym z baraków, gdzie poszli na papierosa - nie zrobiło to na nich wielkiego wrażenia.
Sytuacja V - That′s amore!
Wśród mojej "ulubionej" grupy zawiązała się parka. Ok, nikt nie broni, wakacyjna miłość to piękna sprawa... Gorzej, że zgubili się nam w trakcie zwiedzania jednego z kościołów (tj. wszyscy wyszli, ale stan osobowy pomniejszony o 2). Wracam więc do środka pełna nadziei, że może zachwycili się architekturą późnego gotyku... Nadzieje były to płonne. Zachwycili się bowiem nie witrażami, a konfesjonałem (fakt, że pięknym, bogato zdobionym, w drewnie rzeźbionym). Nie, nie natchnęło ich na gruntowną spowiedź, a na szybki numerek. Widoku męskich owłosionych pośladów wyglądających filuternie przez kratkę nie zapomnę baaaardzo długo (nie, EuroTrip nie oddaje pełni uczuć towarzyszących oglądaniu takiego obrazu...).
Sytuacji było jeszcze kilka, jak sobie przypomnę - dopiszę. Od siebie dodam tylko, że nie tylko ja byłam delikatnie mówiąc zniesmaczona ich zachowaniem. Reszcie grupy (całkiem fajni ludzie swoją drogą) było wstyd za kolegów i koleżanki zza Wielkiej Wody, a organizatorzy chyba stracili serce do przedsięwzięcia. Jakoś im się nie dziwię.
wielki świat w naszych skromnych progach
brawa dla tej Niemki...
OdpowiedzMa facet szczęście, że nie było tam Polaka patrioty, bo by z wieśniaka nie było co zbierać...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2012 o 16:34
satiacja to samo miałem pisać, aż się ucieszyłem, że buc po dzióbie dostał
Odpowiedzot, wiocha zza Wielkiej Wody przyjechała.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2012 o 17:28
Nie ma wiekszej wiochy niz rodacy w Nowym Jorku, polecam, zachowania tylko do pozazdroszczenia.
OdpowiedzSeera, dokładnie, wiecznie niezadowoleni i we wszystkim lepsi, pff... Ciekawe, czy kiedykolwiek zdadzą sobie sprawę, że wieśniactwo i buractwo nie jest cechą miejsc, które odwiedzają. To oni sami roztaczają wokół siebie taką aurę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2012 o 19:28
No hameryka jest zbyt dumna na wszystko . Ten naród to w większości idioci ... Tylko dla nich trzeba pisać instrukcje obsługi płatków śniadaniowych. Sam miałem "przyjemność" spotkać kilku Hamerykan hołota i podobni do przedstawionych w historii zero poszanowania dla czegokolwiek po za swoim Ipodem
OdpowiedzTo, ze autorka miała pecha i trafiła na buraków nie daje nikomu prawa oceniać calego państwa, na litość! Żeby było zabawniej, państwa tak ogromnego i zóżnicowanego, że generalizacja jest czystą ignorancją. Wielu z nas zna języki, historię, wielokrotnie zostawiamy po sobie dobre wspomnienia w Europie (np. typowe studenckie semestry na Starym Kontynencie) i ogromna część z nas NIE odżywia się na codzień w fast foodach. W każdym kraju znajdą się jednostki wybitnie trudne do współżycia. W większym kraju jest ich więcej. I tyle.
Odpowiedz@Mirame: racja. Ja raz spotkałem jednego, który nauczył się świetnie mówić po polsku tylko dlatego, że zainteresował go kraj pochodzenia kumpla ze studiów.
OdpowiedzJak polska kuchnia to g***, to boje się wymyślać określenia na amerykańskie żarcie...
OdpowiedzLaboratorium, tylko to mi przychodzi do głowy :)
OdpowiedzMaria Skłodowska-Curie miała mniej chemikaliów w laboratorium niż oni w żarciu.
OdpowiedzGMO wyżarło im mózgi. Nie wiem jak, ale... Gdzie się podziały słodkie dziewczynki pokroju Scarlett? (dobra, bardziej M., bo Scarlett była trochę... Ekhem, próżna)
OdpowiedzA w sumie to ciekawe, że im się nie spodobało skoro to tacy fani tłuszczu, bo polskie jedzenie słynie z tłustości i obfitości. Chociaż pamiętam jak przyjechał do znajomych w odwiedziny maly kuzynek. Zrobili wielkiego grilla, dzieciaki zajadały kiełbachy i karkówki, a młody zza Oceanu stwierdził, że on tego jeść nie będzie i że woli pizzę, albo hamburgera z Maca. Sprawę załatwiły same dzieciaki, bo po prostu młodego wyśmiały :P
OdpowiedzMoże dzieciak wolał specyfiki typu hamburger w proszku (zainteresowanych odsyłam do youtube). Mniam, mniam. :) O, albo takie Wieczne Frytki: http://www.youtube.com/watch?v=w5LG2gMqDoU (nie oglądajcie, jeśli coś jecie!) :D No przecież to lepsze, niż takie nasze, nic się nie psują, a zwykłe jeszcze by mu w brzuchu zapleśniały!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2012 o 19:35
@LittleSpitfire: Wytłumaczenie dlaczego te frytki się bardzo długo nie psują jest bardzo proste. Po pierwsze są przesolone, a sól konserwuje. Po drugie smaży się je na przegrzanym oleju a to wybija wszystkie bakterie.
OdpowiedzZapomniałem dodać. Po trzecie są suche, a woda jest niezbędna do rozwoju bakterii.
OdpowiedzMoja diagnoza - gąbczasta hamburgeroza mózgu (spongiosus atrophia cerebri)
OdpowiedzJeśli to był wyjazd studencki to w czym problem? Bierzesz od każdego adres uczelni w której się " uczy" i obiecujesz że jak się nie zachowją poprawnie to napiszesz do władz jakich buców przysłali za granicę. Może i rektor uczelni wywalił by to do kosza ale ONI byli by święcie przekonani ze coś Im grozi ze strony Ich szkół. Jeżeli ktoś zachowuje sie jak bydło to należy traktować go jak bydło.I już! Odwronie patrząc im bardziej właźisz komuś w d* tym bardziej ktoś Cie w tej d* ma...
Odpowiedzwyjazd był studencki, ale w sensie, że dla studentów, a nie delegatów uczelni. każdy wysyłał aplikację, do tego zdaje się esej i coś tam jeszcze. poza tym organizatorzy naiwnie myśleli, że mają do czynienia z dorosłymi i inteligentnymi osobami.
OdpowiedzInteligencja i ameryka ??? Hm... w większości przypadków bym polemizował...
OdpowiedzSlawcio ma rację ;p wystarczy tylko przeczytać ten artykuł. To się w pale nie mieści! xD http://niewiarygodne.pl/kat,1031991,title,Alarmujace-wyniki-badan-Oto-najglupszy-narod-swiata,wid,14577819,wiadomosc.html?smgajticaid=6ea58
Odpowiedz@olka - informacje z artykułu, który podałaś, pochodzą z tabloidu... Czyli wiarygodność na poziomie naszego "Faktu".
Odpowiedzjednego nie rozumiem - skoro ich nic nie interesowało, to po co przyjechali? łaskawie zaszczycić nasz kraj swoją obecnością i czekać na laury?
OdpowiedzGratuluję cierpliwości. Ja bym po całej wycieczce zaprowadziła tę cywilizowaną grupę do Maczka, przywiązała do siedzeń i zrobiłam im film "Siedem" live.
Odpowiedzhttp://www.causticsodapodcast.com/wp-content/uploads/2010/11/gluttony.jpg Szkoda kasy, tanio, łatwo, szybko by było metodą z "Shaun of the dead". :D
OdpowiedzOwe Niemce i Francuzy mają pludry i rajtuzy. Niechrześcijańską miłość głoszą i na wierzchu jajca noszą. Widać nie lubią tu Kaczmarskiego, skoro minusują.A szkoda, jego teksty zmuszają do myślenia - czynności obcej niektórym.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2012 o 0:25
Varyag, ludzie po prostu kontekstu nie łapią. Więc się nie dziw, że minusują. Ile osób zna tę piosenkę? Piosenek Kaczmarskiego jest mnóstwo i nie każdy musi wszystkie znać. Ja Kaczmarskiego uwielbiam i znam tę piosenkę, więc wiem, o co Ci chodzi. Ale nie wymagaj od wszystkich, żeby wszystkie aluzje literackie łapali.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2012 o 19:59
Zbieg okoliczności, ale zrobiłem komiks specjalnie na taką okazję.http://komixxy.pl/1117531/Zdenerwowany-Derp
OdpowiedzTaa, jasne. Hamburgerykanie na pewno by się nie dali do obozu wpakować. A że amerykańscy żołnierze byli brani w niewolę i do obozu w czasach drugiej wojny światowej to już nie istotny detal. "To oni z wielkiego i wspaniałego kraju przyjechali robiąc zaszczyt naszemu zabitemu dechami zaściankowi". Chciałbym dostąpić zaszczytu i kopnąć tą panią w tyłek. Zgaduję, że nie miałbym problemów z celnym wyprowadzeniem ciosu? Poza tym, prawdziwi amerykanie z tego co wiem aktualnie siedzą w rezerwatach i ćmią fajkę pokoju, a to co dzisiaj tam mieszka to zlepek Azjatów, Europejczyków, Afrykańczyków (którzy znaleźli się tam jako tania siła robocza czyt. niewolnicy) i ogólnie ludzi szukających lepszego życia. To tak jakbym miał rodziców Polaków, którzy by wyjechali do np. Australii gdzie urodziłbym się ja i nazywał siebie prawdziwym Australijczykiem. Fakt faktem, że my również za dużo nie wiemy o Stanach (np. ile mają stanów itp.), ale oprócz wiedzy o własnym kraju warto też coś wiedzieć o kraju do którego się jedzie. Nawet jeśli po powrocie wszystkie informacje zapomnimy.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2012 o 11:48
Zgadzam się! Poza tym, Amerykanie w czasie drugiej wojny światowej też mieli "obozy", w których trzymali bezprawnie obywateli pochodzenia japońskiego, bo bali się, żeby się w rzeczonych nie odrodziły patriotyczne uczucia, chociaż to byli w większości zasymilowani Amerykanie i z Japonią mieli niewiele wspólnego. Oczywiście nie były to obozy takie jak hitlerowskie, nikogo tam nie zagazowano, aczkolwiek były równie nielegalne i ubliżające ludzkiej godności, a niektórzy siedzieli w nich w okropnych warunkach, nie wiedząc nawet za co tam siedzą, dobre kilka lat. Kraj wolności i praw człowieka. Na pewno. Amerykanie sami nie wiedzą co się w ich kraju działo.
OdpowiedzMiałbyś problem z odnalezieniem stopy po kopnięciu.
OdpowiedzZa Hamburgerykanów potężny plus :)
Odpowiedz@madziowata to określenie gdzieś się już tu pojawiło ale nie wiem u kogo.
OdpowiedzStanów jest chyba 51, nie pamiętam. A przygotowywałam się do konkursu... I, ostatecznie, nie wiem jakie miejsce zajęłam. Pewnie żadne.
OdpowiedzSwoją drogą, jestem w stanie zrozumieć oburzenie na wieść o zakrywaniu ramion, głowy czy kolan przez kobiety przy wejściu do kościoła. To jest jeden z bardziej absurdalnych przykładów seksizmu, jednakże nikt chyba ich na siłę do tego kościoła nie prowadził? Jeżeli nie były w stanie zgodzić się na zakrycie pewnych partii ciała ze względu na sprawy osobiste to zawsze przecież mogły poczekać przed budynkiem. Wciskanie się tam na siłę w skąpym stroju, z nastawieniem 'wy mi będziecie zakazywać?!' to już ciężki przypadek buractwa. ;/
OdpowiedzPanowie też muszą (a na pewno powinni) mieć na sobie koszulkę i zakryte nogi wchodząc do kościoła oraz zdjąć ewentualne nakrycie głowy. Naprawdę nie trzeba być wierzącym i nie ma to nic wspólnego z seksizmem, to kwestia szacunku dla miejsca w którym ktoś coś wyznaje. I bez przesady, burki im nikt nie kazał nosić, zakrycie ramion nie jest chyba wielkim problemem. Po prostu puste, zarozumiałe Amerykańskie lalki, słowo "szacunek" w ich słowniku chyba nie występuje. Można się nabawić uprzedzeń, oj, można.
Odpowiedz@Mei To chyba jest też kwestia miejsca i ludzi którzy sprawują nad nim pieczę, nie zawsze, ale jednak spotykałam się z takimi sytuacjami, że mężczyźni do świątyni byli wpuszczani od progu, jak stali, natomiast bardzo pilnowano tego, aby kobiety zakładały coś na głowę. I o wiele częściej zdarzało mi się widzieć jak zwraca się uwagę kobiecie, aniżeli mężczyźnie. I tutaj rozchodzi się chyba o mentalność ludzi, niż sam szacunek do miejsca czy religii. Zaś co do drugiej części posta - To już prywatna sprawa każdego człowieka co uznaje za problem, a co nie w tej kwestii. Dla mnie byłoby to prawie tak samo uwłaczające jak założenie burki, co oczywiście wiąże się z omijaniem takich miejsc szerokim łukiem, ale prawda jest taka, że wchodząc na czyiś teren powinno się akceptować pewne zasady i chociaż spróbować się dostosować, a jeżeli nie ma się na to ochoty to po prostu należy wykonać w tył zwrot. (;
OdpowiedzA ja i tak ich oburzenia nie rozumiem, jeśli im to nie odpowiadało to powinni zapytać czy mogą poczekać przed wejściem, jak wchodziłam z siostrą do meczetu i musiałam założyć długą spódnicę do kostek (nogi muszą być całkowicie zakryte) oraz pan mnie tak zakutał chustą, że tylko twarz mi było widać i kawałek grzywki (ramiona, ręce, dekolt itd. też muszą być zakryte) to bez słowa sprzeciwu wzięłam te rzeczy z wieszaka dla zwiedzających, trzeba uszanować pewne zasady panujące w ''świętym'' miejscu jeśli chce się do niego wejść. Tak samo nie mogłyśmy mieć butów ale może i dobrze bo bym nie wyczuła jaki mięciutki dywan mają ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2012 o 13:45
Przyjaciel mój oprowadzał kiedyś znajomych Amerykanów po Warszawie w taki sposób - pokazywał im budynek i mówił: see this building? It's 200 years older than your country. Nie ośmielili się wyskoczyć z tekstami o wielkości swojego kraju.
OdpowiedzNo akurat w Warszawie to dużo takich budynków nie zostało, tak na marginesie. Ale za to po całej Starówce pełno tabliczek takich jak: Świętojańska, ulica od 1408 roku. Nie sądzę, żeby się czymś takim mogli pochwalić na Manhattanie.
OdpowiedzPo wstępie się domyśliłem że będzie coś o hamerykanach. Ale to przechodzi ludzkie pojęcie.
Odpowiedz"pani przy kasie ma polaczkowaty akcent (tł. dosł.)"- a jak jest "polaczkowaty" po angielsku?
OdpowiedzZgaduję, że chodziło o Polack, to dość niemiłe określenie, coś jak u nas szwab.
OdpowiedzWow, całe życie się człowiek uczy. Kilka lat mieszkam w Londynie i ani razu nie słyszałam/ widziałam takiego okreslenia.
OdpowiedzNo widzisz BlackMoon, kilka lat w Londynie to widać nie to samo, co całe życie w Stanach. Nie wiem skąd u Cibie ta przesadzona pewność siebie, ale czasem odrobina pokory nie zaszkodzi ;) http://en.wikipedia.org/wiki/Polack
OdpowiedzAle o co Ci w ogóle dziewczyno chodzi?! Zapytałam, bo nie wiedziałam. Dostałam odpowiedź, wygooglowałam sobie, rzeczywiscie tak jest, więc napisałam, że całe życie się człowiek uczy oraz, że nie słyszałam tego wczesniej mieszkając w Londynie. Teraz już będę wiedziała. A Ty mu wyskakujesz z moją nadmierną pewnoscią siebie. Wy tu mnie minusujecie i najeżdżacie na mnie dla zasady już, muszę być bardziej wredna chyba żeby chociaż zasłużyć na to.
Odpowiedzangielski angielskiemu nie rowny i okreslenie popularne w UK bedzie zupelnie nieznane w USA i odwrotnie.
OdpowiedzChodzi mi o to (dziewczyno), że Twoja wypowiedź sprawia wrażenie podszytej sarkazmem. Wyglądasz na bystre dziewczę, czemu nie wuguglowałaś przed zadaniem pytania...? Zresztą, nieistotne. Bez nerw szefie.
OdpowiedzLudzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Ale z tą Niemką mnie rozwaliłaś. Swoją drogą - fajna dziewczyna. Jako kraj osobiście nie przzepadam za Niemcami - kraje typu USA, Kanada mają u mnie większe poparcie jednak tym razem -,-...
OdpowiedzAmeryka,kraj gdzie obywatele mają kisiel z mózgu(Debbie Schlussel),który zrobiły im władze .Atakują wolne kraje ,twierdząc ,że są niebezpieczne dla ,,światowego porządku'',mordując przy tym miliony obywateli Bliskiego Wschodu.Teraz dopieprzają się do Iranu,ponieważ ten nie zgadza się na te frajerskie praktyki.I jakim cudem ten kraj ma mieć czyjeś poparcie.PS j.. POPiSSLDPSLRPP!
OdpowiedzCoraliex - "jako kraj" nie przepadasz za Niemcami? Kraje mają u Ciebie poparcie? Brzmisz jak dziecko Hetalii.
Odpowiedz@Nefariel Celna uwaga!Coraliex wypowiedział się jak towarzysz mówiąc o sobie w liczbie mnogiej.
OdpowiedzCóż, w średniowieczu mówienie o sobie w liczbie mnogiej miało podkreślać wyższość nad innymi. Dlatego w źródłach historycznych można przeczytać np.; "My Jagiełło..."
OdpowiedzAle Coraliex napisała, że jako kraj nie przepada za Niemcami, z czego wynika, że jest krajem, który nie lubi Niemców. Coraliex, gdzie leżysz na mapie, jeśli wolno spytać? ;) Przepraszam za nabijanie się, każdemu się może coś pokićkać czasami, ale wizja Coraliex jako kraju mnie rozbawiła.
OdpowiedzPolska kuchnia jest najlepsza, nie wyobrażam sobie jakie g**** oni jedzą... Nic dziwnego, że są szersi niż wyżsi o.O
OdpowiedzSpecjalnie założyłem konto, żeby napisać komentarz. Na początku, gdy tylko zobaczyłem wyraz - amerykanie. Miałem już piać, że jest Mnie Ciebie żal, bo musiałaś widzieć amerykana. A kończąc czytanie, jeszcze b ich nie nienawidzę jak ich nienawidziłem !!!
OdpowiedzWiesz, amerykana raczej nie trudno nie zauważyć:D
OdpowiedzJestem w szoku. I to głębokim. Bo gdybym ja usłyszał taki tekścik o Stutthofie, zabiłbym, na miejscu. I nie obchodziłoby mnie, kim jest ten gnojek. Dostałby w pysk.
OdpowiedzI oni serio ten numerek w konfesjonale....? @@ Normalnie ciężko uwierzyć....!
Odpowiedzszkoda słów, współczuję oprowadzania takiej grupy, ale pamiętaj kilka osób nie może być wizytówką całej społeczności, niestety miałaś pecha i trafiłaś na "wybrańców"
OdpowiedzZ wspomnień mojej wykładowczyni, która na wakacje często wyjeżdża na wschód: Kobieta w cerkwi bez chusty na głowie? Odkryte ramiona, nogi powyżej kolan? Mowy nie ma. Przy wejściu często można dostać kawał materiału, którym można się zasłonić, ale i ona, i cała jej rodzina (z mężem na czele) bardzo szybko zaczęli chować do plecaków odpowiednie ubrania na zmianę. Szacunek dla tradycji, miejsca czy kultu nie ma nic wspólnego z zaściankowatością. To raczej przejaw kultury osobistej, ale Amerykanie opisani w tej historii najwyraźniej tego pojęcia w ogóle nie znają.
OdpowiedzTa Amerykanka z historii Beryla zapewne nie zdaje sobie sprawy, że gdyby w jej pełnym wolności USA próbowała wejść do meczetu bez zdjęcia obuwia albo bez zasłoniętych ramion, to zostałaby bezpardonowo wyrzucona za drzwi przez brodatego muzułmanina w dzierganej czapeczce.
OdpowiedzJa na szczęście spotkałam się z osobą, która była miła i sympatyczna. Była trochę zadziwiona bezprzewodowym internetem (mieszkam na wsi, więc pewnie spotęgowało to efekt), ale z chęcią uczyła się o naszej kulturze. Nie każdy Rosjanin to pijak, a Polak to złodziej. Zależy to od mentalności osoby, oraz jej wychowania. Ta dziewczyna, była w Afryce, i pomagała tam dzieciom.
OdpowiedzNie dziwię się, że nie pasowało im jedzenie i język, ale na wzmiankę o tych obozach krew mnie zalała.
OdpowiedzJedzenie im nie pasowało, bo za mało tłuszczu było:D
OdpowiedzZ tego, co opisałaś potrafię jeszcze w jakimś stopniu zrozumieć niechęć do polskiego jedzenia. Oni są przyzwyczajeni do czegoś innego, nasze może im nie odpowiadać. Nie, to nie i tyle, ale robić z tego powodu taką awanturę? Za to, jak przeczytałem ten tekst w obozie koncentracyjnym, to szczęka mi opadła. Jestem pod wrażeniem zachowania tej Niemki.
OdpowiedzAngielski znam, ale nie umiem dobrze układać zdań w tym języku. Więc gdyby mi się przydarzyła taka sytułacja, to sądzę że kulturalne przyp*erdolenie w ryj wyraziło by to co mam na myśli lepiej niż "maj inglisz".
OdpowiedzGwoli ścisłości - obozy koncentracyjne to wynalazek nie niemiecki a amerykański właśnie. Po wojnie secesyjnej władze zwycięskiej Północy zamykały w nich żołnierzy Południa. Niemcy jedynie "udoskonalili" pomysł.
OdpowiedzMiałam wątpliwą przyjemność spotkać się z amerykanami w Grecji. Przy wejściu do cerkwi czy innych miejsc kultu zawsze udostępniane byłby chusty. Wszyscy zakładali je z uśmiechem i bez gadania - jedynie amerykanie mieli obiekcje- bo to "brzydkie i zaściankowe...
OdpowiedzWiecie... następnym razem mogą ich powitać nasze kochane dresy ;P
OdpowiedzSory ale polacy za granica to nie sa tacy swieci. Gdy bylam w brukseli i wsiadlam do autobusu, jechali tez polacy. Słyszałam tylko same przeklanstwa, a tak mi wstyd za nich bylo...
OdpowiedzA kto twierdzi, że Polacy są święci ? Mówimy tu o Amerykanach, którzy obrazili pamięć o tych ludziach i tragedii, jaka ich spotkała. Na resztę można jeszcze przymknąć oko, chociaż z tym kościołem zachowali się po chamsku.
OdpowiedzSo Murica
Odpowiedz