Moi rodzice się rozwiedli. Głównie przez moją babcię - dręczyła mamę, ojciec nie reagował, toteż rodzicielka nie traciła czasu, no ale dość o tym.
Kiedy jeździłam do mojego taty w odwiedziny nieraz odwiedzałam babcię. Miałam może wtedy ze trzy latka, wiadomo dziecko chłonie jak gąbka. Toteż staruszka wpadła na iście piekielny plan.
W mojej obecności zaczęła wyzywać mamę i ojczyma. Od najgorszych. Gdy wracałam do domu od babci mówiłam na mamę "tępa głupia s*ko", "dzi*ka", "k*rwa", a na ojczyma "ch*j" "k*tas" i tym podobne.
A to, że babcia mnie tak uczy wydało się przypadkiem. Chciałam pogadać z mamą podczas wyjazdu do piekielnej, więc tata wybrał mi numer do mamy i tak sobie z nią "gawędziłam". Później musiałam rzucić gdzieś telefon. Mama nie zdążyła się rozłączyć i usłyszała jak była teściowa uczy mnie wyżej wymienionych określeń.
Przez pewien czas tata mógł mnie widywać tylko w moim mieszkaniu.
babcia...
"Tempa suko" czy "tępa suko"?
Odpowiedz"tempa szmiro" :P because "tępa" is too mainstream...
Odpowiedzsory, już poprawiam.
OdpowiedzNo patrz co za stary babsztyl, a jakieś konsekwencje zostały wyciągnięte?
OdpowiedzJasne, moja mama pojechała do niej i zrobiła jej awanturę. I tak jak pisałam - ojciec nie mógł mnie zabierać do swojego mieszkania, tak jak to zawsze robił. Mama zarządziła to na tak długo, aż nie miałam na tyle własnego rozumu, by babcia mi nic takiego nie gadała.
OdpowiedzMnie zaś babcia "straszyła" moim ojcem. Tata jest marynarzem i w domu nie raz nie było (i na ma) go po pół roku. Za każdym razem, jak wracał, babcia powtarzała: "Zobaczysz, przyjedzie ojciec i ci wleje", a ja cały przestraszony. Dlaczego tata miałby mnie "lać" na dzień dobry po rejsie, tego nie wiem do dziś. W każdym razie nigdy tego nie zrobił, ale strach przed jego powrotem poojawiał się zawsze. Skąd w ogóle pomysł, żeby straszyć dziecko ojcem?
OdpowiedzOdpowiedź do @Otsego - mój ojciec też pływał i nie było go w domu po 9 miesięcy nawet (jako "bezpartyjny" dostawał prawie wyłącznie długie linie). Mama też nas straszyła (brat starszy o 6 lat) ojcem, gdy za bardzo jej dopiekliśmy. Ale to raczej mamy się baliśmy, bo była "pod ręką" i karała na już (zawsze było za co, nigdy nie było znęcania się). Dziś, po wielu latach (mam 60-tkę na karku) rozumiem mamę doskonale - czasem musiała sobie pomóc w radzeniu sobie z nami.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 czerwca 2012 o 17:38
@Maborek - wiadomo, stary patent - ale co innego "dopomóc" sobie autorytetem ojcowskim w sytuacji w której naprawdę coś się przeskrobało, a czym innym utrwalanie wizerunku ojca-potwora bez najmniejszego powodu.
Odpowiedz