Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnych współlokatorach. Będzie dość długo, bo historia potrzebuje wprowadzenia w sytuację.…

O piekielnych współlokatorach. Będzie dość długo, bo historia potrzebuje wprowadzenia w sytuację.

Kilka lat temu kumplowałam się z dziewczyną, [M], z mojego roku. Ponieważ umowy na wynajmowane mieszkania nam się kończyły postanowiłyśmy zamieszkać razem. Znalazłyśmy dwie ′jedynki′ w mieszkaniu trzypokojowym. Miałam wtedy rybki, które z czasem dokonały żywota. Nie chciałam kontynuować tej drogi, więc rybki, po przedstawieniu współlokatorom warunków chowu, ustąpiły miejsca aksolotlowi (taka "wodna jaszczurka").

Aksolotl potrzebuje zimnej wody (najchętniej 16-19 stopni, max. 21), więc w swojej szufladzie w zamrażalniku miałam butelki z wodą, które w razie potrzeby umieszczałam w akwarium.
Butelki były płukane przed każdym włożeniem do chłodziarki.

Wszystko było dobrze do chwili, kiedy mieszkająca z nami para postanowiła się wyprowadzić i zwolnił się pokój dwuosobowy. Umówiłyśmy się z właścicielem mieszkania, że same znajdziemy kogoś na ich miejsce. Wspólne mieszkanie zaproponowałyśmy dwóm kolegom [P i G], z czego jeden, [G], od dawna był ślepo zakochany w koleżance (z czego ona radośnie korzystała). Pierwszy miesiąc mijał normnalnie, aż do chwili, kiedy P stwierdził, że butelki mu przeszkadzają. Zażyczył sobie ich dokładnego mycia, a najlepiej wyparzania. Wyparzanie w grę nie wchodziło, ale butelki zaczęłam przed każdym włożeniem myć w ciepłej wodzie płynem do naczyń.

Na wakacje porozjeżdżaliśmy się do domów, horror zaczął się po powrocie. P coraz częściej czepiał się mnie o butelki (mimo mycia), temat podchwyciła M, a za nią G. Kiedy tylko nie bylo mnie w kuchni butelki były wyjmowane z zamrażalnika i stawiane na parapecie (wewnątrz, co i tak było bez różnicy - był wrzesień). Doszło do tego, że chowałam je, żeby woda zamarzła, a kiedy tylko weszłam do pokoju, G wychodził od siebie i je wyjmował, a kiedy próbowałam znowu schować ten odpychał mnie od lodówki.

To nie wszystko. Zauważyłam też, że po powrocie do domu mój pokój wygląda inaczej niż przed moim wyjściem (np. zamknięte okno, które napewno zostawialam uchylone, bo pokój był maleńki). W drzwiach zostawiłam malutka karteczkę, która miała wypaść, kiedy ktoś je otworzy. Po powrocie karteczka leżała na podłodze. Nie widząc sensu w zwiedzaniu mojego lokum w trakcie mojej nieobecności, zostawiłam włączony dyktafon. W połowie października (a było już wtedy zimno na dworze) nagrało się np. wejście całej trójki i słowa:
[P] - to jak chce go chłodzić, to jej otwórz okno.
[G] - nie będzie miała potrzeby mrożenia butelek.
[M] - mądrego dobrze posłuchać!
Po czym słychać dźwięk otwieranego okna. Po moim powrocie termometr, który miałam w pokoju wskazywał ok. 12 stopni.

Pominę tu niewybredne komentarze na mój temat i grzebanie po szafkach. W takiej sytuacji zabroniłam współlokatorom korzystania z moich sprzętów. Dyktafon od tej chwili włączony był zawsze, kiedy mnie nie było, zawsze słychac było, że ktoś chociaż zaglądał do pokoju, żeby sprawdzić czy jestem w domu. Najwyraźniej po to, żeby sprawdzić czy można użyć miksera, co też się nagrało.

Powoli rozglądałam się za nowym mieszkaniem, aż pewnego dnia zadzwonił do mnie właściciel lokum, w którym mieszkałam. Chciał się ze mną spotkać, bo moi współlokatorzy się na mnie skarżyli:
- o to, że zamrażam butelki
- o to, że mój zwierzak BRUDZI (przypominam, że to zwierzę akwariowe, nie wychodzi na zewnątrz, a akwarium jest czyste, zadbane)
- o to, że słucham głośno muzyki i ich zagłuszam (bzdura, o to akurat mogłabym posądzić G)
- o to, że ciągle ktoś do mnie przychodzi (owszem, czasem wpadł kolega na 2-3 godziny, kilka razy koleżanka, ze 2 razy w tym czasie ktoś przenocował), co zabawne - w czasie, kiedy P i G z nami oficjalnie nie mieszkali, to właśnie G mieszkał u M "na waleta".

Dyskusja skończyła się krótką kłótnią (bo uczestniczyliśmy w niej wszyscy), a mi postawione zostało ultimatum: albo pozbywam się zwierzaka, albo się wyprowadzam. Postanowiłam sie wyprowadzić.

Dzień przed przeprowadzką wywoziłam już różne drobiazgi. Wszystko miałam już popakowane i ustawione na środku pokoiku (pokój 8 metrów, w nim duże biurko, komoda, wersalka, półki wiszące już od wysokości 30cm nad podłogą), więc był porządnie zagracony i, żeby dostać się do wersalki trzeba było skakać nad całym dobytkiem (sporo się tego zebrało). W czasie mojej nieobecności nagrało się kolejne wejście moich współlokatorów:
[P] - K***a, ale syf!
[M] - Jak można żyć w takim bajzlu? Ja pi****le!
[P] - Czas już, żeby się wyniosła.
[M] - Można to przyspieszyć...

A po chwili kolejne wejście, gdzie słychać śmiech i po chwili plusk wody okraszony głosem M:
[M] - I po zwierzęciu...

Jak się domyślacie, po odsłuchaniu tego serce mi stanęło. Bałam się, bo nie wiedziałam czego dolali do akwarium. Aksolotl kolejną dobę spędził w innym pojemniku w roztworze Hoftlera, zmienianym kilkukrotnie w celu wypłukania zwierzaka z ewentualnych toksyn.

Przy zdawaniu kluczy dowiedziałam się od właściciela mieszkania, że wiedział o tym zajściu, ponieważ moi przezorni, już ex-współlokatorzy, powiedzieli mu o wszystkim, żeby nie mieć później problemów. Wiedzieli, że wszystko się nagrywa, do akwarium wlali zwykłej wody.

I pomyśleć, że takich ludzi traktowalam kiedyś jako bardzo dobrych kolegów, takich, ktorych zaprasza się na wakacje.

Mieszkanie studenckie

by Elide
Dodaj nowy komentarz
avatar RainbowDash05
4 6

Biedny zwierzak... Nie wiem jak można być takimi debilami jak ci twoi ,,przyjaciele''

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2012 o 16:17

avatar Elide
0 2

Zdaje się, że po prostu 'nie pomyśleli'. Historii, pobocznych jest więcej, pewnie z czasem je dodam, bo zatruli mi kawalek życia przy okazji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 14

Nie mieszkaj z nikim kto nie jest twóim partnerem seksualnym, prosta sprawa.

Odpowiedz
avatar Elide
1 5

Brawo! ;) Obecnie stosuję się już do tej zasady, wtedy nie było takiej możliwości :)

Odpowiedz
avatar sandi2608
3 3

Czasem niestety trzeba - brak kasy na wynajmowanie mieszkania samemu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Nie zawsze trafia się tak źle :) Przemieszkałam z jedną dziewczyną 4 lata - w jednym pokoju - i nawet teraz, po "rozstaniu", nadal świetnie się dogadujemy :) Ale co pech, to pech, czasem trafi się na młotków.

Odpowiedz
avatar Elide
0 0

Rok wcześniej mieszkałam z ludźmi, których pierwszy raz zobaczyłam, kiedy się wprowadzaliśmy. Co prawda teraz kontaktu nie utrzymujemy, każdy poszedl w swoja stronę, ale rozeszliśmy się w bardzo dobrych stosunkach, w razie jakiegoś spotkania możemy ze sobą przyjemnie pogadać. Po wyprowadzce z felernego mieszkania mieszkałam z koleżanką znaną mi już wcześniej i to również nie zepsulo naszych relacji - ot, kilka miesięcy fajnych wspomnień, dalej mieszkanie z kumplem z podstawówki i tu również fajnie. Oczywiście, że się da! :)

Odpowiedz
avatar PooH77
2 6

sandi2608, cóż, stosując zasadę Oliwy, spowoduj, by Ci, z którymi musisz mieszkać, zostali twoimi partnerami seksualnymi:p...

Odpowiedz
avatar sandi2608
2 2

Nie wiem czy mój chłopak byłby zadowolony z takiego obrotu sprawy :P

Odpowiedz
avatar PooH77
0 2

sandi2608, oj tam, oj tam:). Jak byłyby to fajne dziewczyny to zapewne tak:p...

Odpowiedz
avatar OwcaInblack
0 0

Trzeci rok mieszkam ze swoją koleżanką ze studiów. Obecnego mieszkania także szukałyśmy razem, bo dobrze się znamy i nie mamy ze sobą żadnych problemów. Da się? Da się.

Odpowiedz
avatar bzowababa
6 6

bezmyślni złoścliwcy, upieprzyć komuś zycie, ot tak, dla zasady

Odpowiedz
avatar jass
4 4

a ja nie jestem w stanie zrozumieć (już pomijając inne kwestie) czemu przeszkadzały im butelki, które były w Twojej szufladzie?

Odpowiedz
avatar Ozaki
3 3

Czysta złośliwość.

Odpowiedz
avatar Elide
2 4

Bo: 1. lodówka obarczona dwiema, a maksymalnie czterema 1,5 litrowymi butelkami wody zaczynała pobierać ogromne ilości prądu (czego sama nie odnotowałam, a mieliśmy licznik przedpłatowy, więc łatwo byłoby zauważyć wzrost kosztów). 2. na butelkach wyjetych z akwarium były miliony bakterii, które grasowały po całym zamrażalniku, a moi współlokatorzy trzymali w nim np. mięso na kotlety. Tych rewelacji nie chce mi się nawet komentować, myślę, że wystarczy minimum zdrowego rozsądku, żeby wpaść na to, jaka to bzdura. Przypomnę tylko, że butelki były myte. 3. jeśli nie potrzebuję zamrażalnika, to mogłabym odstąpić swoją szufladę (poza butelkami miałam tam też jedzenie, aczkolwiek w ilości dla jednej osoby, więc niezbyt wiele) 4. aksolotl może być trzymany w temperaturze max. 21 stopni, więc jeśli przy uchylonym oknie woda nie przekraczała tej temperatury, to po co mi te butelki? Ot, fanaberia. Wychodzę jednak z zalożenia, że jeśli decyduje się na jakiekolwiek zwierzę, to staram się stworzyć mu warunki jak najlepsze potrafię. Nie zadowala mnie więc balansowanie na granicy tych 21 stopni, jeśli mogę mieć np. 19, które dla axa sa po prostu przyjemniejsze (im woda chlodniejsza, tym więcej w niej tlenu i axom oddycha się lepiej).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Mentalność stada. Znaleźli najsłabszą jednostkę i - mimo tego, że w pojedynkę żadne z nich nie zdobyło by się na gnębienie - jak te lemingi jedno za drugim coraz bardziej Ci dopiekali.

Odpowiedz
avatar obserwator
0 2

Lemingi albo szczury. W najpodlejszym w świecie ich wyścigu. Proponuję im zafundować wycieczkę zagraniczną w rejon Dikson. Kontakt z przyrodą, jedzenie z ekologicznych upraw, możliwość majsterkowania. Wszystko w zamian za pomoc w budowie linii kolejowej szerszej na...

Odpowiedz
avatar landora
2 2

W życiu bym nie wpadła na to, że UMYTE butelki z czystego akwarium mogą być ohydne (tak, przez samo "h"). Poza tym, trzymała te butelki w SWOJEJ szufladzie. I wreszcie, w zamrażalniku chyba nikt nic nie trzyma luzem, tylko w opakowaniach?

Odpowiedz
avatar Elide
8 8

Po 1 - butelki były w mojej szufladzie i nie miały kontaktu z ich jedzeniem. Po 2 - butelki były umyte. Po 3 - wszystkie produkty trzymane w zamrażalniku zazwyczaj są zapakowane? Po 4 - wszelkie mięso itp. trzymane w zamrażalniku przed zjedzeniem poddaje się obróbce cieplnej? (mięso na kotlety się... smaży?) Po 5 - wyobrażam sobie te galopujące po kolejnych pięterkach zamrażalnika bakterie... galopuja tak sobie, trafiają na owinięty w foliowy woreczek kawalek mięsa, odpakowują go, włażą do środka i bezczelnie walą kupsko. Na kotleta. I przede wszystkim 6 - Zanim przyniosłam aksolotla do domu powiadomiłam o moich planach moich ówczesnych współlokatorów (czyli M. i parę, która wtedy z nami mieszkała), wiedzieli "z czym to się je" i nikt nie miał nic przeciwko. Ba! M. nawet bardzo chętnie zajmowała się akwarium, kiedy ja wyjeżdżalam (dbała o temperaturę i karmiła zwierzaka, z odwiedzającym ją wtedy G.). Sytuacja zmieniła się, kiedy na miejsce mieszkającej z nami pary przyszli P i G. P po jakimś czasie stwierdził, że on się na zwierzaka nie godził (???!). Przed wakacjami sugerował nawet, że się go w ciągu wakacji pozbędę. Sajgon zaczął się po wakacjach, kiedy P. zrozumiał, że się nie pozbędę. Tak, zwierzak był tam wcześniej i miałam w poszanowaniu co też P. o tym myśli. Wiedzial gdzie się wprowadza, bo wcześniej nas odwiedzał i zwierzaka znał.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
-5 5

Fakt, przywaliłam ortem, mea culpa, mam nadzieję, że nastanie chwila gdy zostanie mi to wybaczone. A co do butelek - wiesz, kuweta moich świnek morskich też jest umyta, świnki czyste, chcesz ją potrzymać w zamrażarce? Bo ja nie. Ba, znacznie bardziej czysty jest ludzki mocz, ale to nie umniejsza faktu, że nie chciałabym sików w lodówce. I nie rozumiem oślego uporu autorki dotyczącego chłodzenia butelkami, skoro mogła np. zainwestować 1,59 zł w torebki foliowe, jakieś 6 zeta w foremki do lodu i chłodzić akwarium wkładając do środka zawiązaną torebkę śniadaniową z lodem w środku. Albo robić cokolwiek innego, co nie obrzydzałoby ludzi, z którymi mieszkała.

Odpowiedz
avatar Elide
1 5

Spróbuj np. latem schłodzić 112 litrów kostkami lodu tak, żeby temperatura nie przekraczała 21 stopni (a dodam, że staram się, żeby była jeszcze niższa ze względu na dobro zwierzaka). Wysyp z kuwety zawartość, umyj ją i wstaw mi do zamrażalnika. Jeśli czujesz taka potrzebę, wstaw mi również umyty, zamknięty pojemnik z moczem - niech się mrozi. Przypominam, że wpółlokatorzy mieli czas na protesty ZANIM kupiłam aksolotla. Współlokatorzy, którzy wprowadzili się kilka miesięcy po jego zakupie mieli prawo się nie wprowadzać, nikt ich nie zmuszał. Dodam, że przez moment (tak, moment, bo jak zobaczyłam co robią zaprzestałam) pakowałam te butelki do worków używanych w spożywce, "na zamek", tak, żeby już nie mieli się o co czepić. I tak bylo źle.

Odpowiedz
avatar Arya
2 4

A czy przypadkiem bakterie nie zamarzają? Nie wiem, może głupie pytanie, ale tak mi się wydaje...

Odpowiedz
avatar Elide
3 3

Specem od bakterii nie jestem, ale z moich informacji (zebranych chociażby na lekcjach biologii) wynika, że bakterie mogą przeżyć minusowe temperatury, ale będa zahibernowane. Nie będą więc w stanie wędrować po kotletach, wydalać, ani sie rozmnażać.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
2 2

A więc to tak się dzieje, że chorujemy! Bezczelne bakterie "walą kupska na kotlety"! Urzekło mnie to określenie :) Uważam, że Elide ma rację przede wszystkim w kwestii tego, że to oni wprowadzali się do mieszkania, które ona już zajmowała ze zwierzakiem. Jak im nie pasiło, to fora ze dwora. Sama hoduję szczury i zawsze swoim potencjalnym współlokatorom wyjaśniam wszystkie kwestie z tym związane i jeśli komuś nie pasuje, to się nie wprowadzam. Prosta sprawa.A włażenie komuś do pokoju ot tak? Nie rozumiem. Oczywiście, czasem i ja muszę wejść do pokoju współlokatorki i ona do mojego,ale w jakimś konkretnym celu,nie po to,żeby się przespacerować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Bydło nie przyjaciele... A właściciel nie lepszy, skoro wiedział, co zamierzają zrobić i dał im jeszcze na to przyzwolenie...

Odpowiedz
avatar Elide
4 4

No niestety wlaściciel zawiódł mnie na całej linii. Już pal licho, że z dnia na dzień postawił mi takie warunki (chociaż o zwierzaku wiedział i przeciwwskazań dotychczas nie widział), ale właśnie to, że wiedział i słowem nie pisnął.

Odpowiedz
Udostępnij