Mam ostatnio pecha co do otaczających mnie osobników..
Sytuacja- poszukiwanie partnera na wesele.
Zaprosiłam kolegę z roku, jednak zmieniłam zdanie...Może w tej części historii ja okażę się piekielna, ale..
1. No chyba nie muszę zakładać marynarki, ani inwestować w nową koszulę? Moja 4-letnia z łatą pod pachą i ciemną plamą na na kołnierzu (niespieralna) ze studniówki w zupełności wystarczy.(Koszule chyba nie kosztują majatku, zwłaszcza że kolegę stać na oryginalne wersje gier komputerowych, które funduje mu mama...)
2. Ale chyba ktoś mnie o tej czwartej rano odwiezie? Nie każesz mi przejść w stanie upojenia alkoholowego na dworzec znajdujący się 200 metrów od restauracji chyba, abym czekał na pociąg do domu? I co że jest co godzina?( Na pewno ktoś nie będzie pił i specjalnie pojedzie 30 km by odwieźć jegomościa, skoro ma pociąg który zawiózłby go pod dom..a nikt nie każe się opijać..)
3. Nie będę tańczył, bo debila z siebie robić nie będę.( To na *uj się zgodziłeś??)
4. A zaproś kogo innego, mnie tam specjalnie nie zależy..( tydzień przed weselem..)
I zaprosiłam, wpadając z deszczu pod rynnę...
Jako świadkowa, chciałam bardzo mieć partnera, wręcz desperacko.. Jako introwertyk posiadam mało znajomych, zaprosiłam wiec chłopaka, który na prawdę nie jest w moim typie, ale wydawało mi się że potrafi się zachować.. To nic że znałam jego mniemanie o sobie... Przeciętny chłopak który uważa się za przystojniaka, w dodatku genialnego- który uważa że zrobi karierę w Call Center (pracuje tam jako konsultant), zarobi pierwszy milion po studiach (jak zarobi? Tego zdradzić nie chciał) Uważa że kierunek Zarządzanie jest jednym z najtrudniejszych i najbardziej przyszłościowych, a jego gadane i inteligencja emocjonalna sprawia, że jest wymarzonym facetem, szwagrem, zięciem- a każdy z miejsca go kocha. Jego najambitniejszym planem na lato było umówienie się jednocześnie z trzydziestoma kobietami zaczepionymi na mieście- POWODZENIA. Co zrobił chodzący ideał?
DZIEŃ PRZED WESELEM NAPISAŁ SMSA, ŻE NIE MOŻE MI TOWARZYSZYĆ. Powodu rzecz jasna nie podał..I poinformował mnie łaskawie o tym po 3-cim moim smsie, i dwóch wcześniejszych telefonach, których nie odebrał.Okazało się, ze mimo iż jak mi obiecał, sprzeda bilet w dzień wesela który miał na mecz w Katowicach aby wrócić do miasta na wesele, nagle zmienił zdanie ot tak. A sam się pchał wiedząc że z chłopakiem nr. 1 mi nie wychodzi.. Więc skoro składał propozycje i sam sobie komplikował życie( nie kazałam zmieniać mu planów ani nie proponowałam towarzyszenia mi, sam na to wpadł) i wiedział jak mi zależy żeby nie iść samej, to co mam teraz o tym myśleć? Skur:iel i tyle..
Wroclove
Na serio nie trzeba miec partnera na wesele :) Ja poznalam fajnych ludzi i swietnie sie bawilam wlasnie jak bylam sama :)
OdpowiedzJak ja nienawidzę tej wymuszonej sztuczności w naszym społeczeństwie. Jestem sama to idę sama, po cholerę partner na przymus? To tylko zbędny stres. Byłam raz na weselu sama i świetnie się bawiłam (było jeszcze kilku samotników)
OdpowiedzTak się kończy łapanka.
OdpowiedzBo babom tylko wesele na myśli... ;)
Odpowiedzwidze ze nie zalapalisccie o czym była ta historia. a chodzilo o to, IŻ piekielni okazali się partnerzy - widzieli ze dziewczynie zalezy zeby pojsc z kims a wystawili do wiatru lub tez mieli dziwne oczekiwania - a NIE o to, ze trzeba miec partnera.
OdpowiedzNo i co, nie można pocieszyć autorki pisząc,że partner na weselu ie jest niezbędny?
OdpowiedzDałem plus bo jednak takie zachowanie jest piekielne. Po co ktoś się zgadzał jak nie miał zamiaru iść ?. Takie wystawienie jest chyba jedną z najgorszych rzeczy jaka może być. Z drugiej strony tak właśnie wychodzi szukanie na siłę. Miałem tak ostatnio jak na wesele do kolegi szedłem. Chciałem na siłę znaleźć partnerkę żeby nie pokazać się samemu, jednak w dobrym momencie się opamiętałem i zaprzestałem poszukiwań ( szkoda tylko że musiałem liczyć tylko na tańce z dziewczynami czy z żonami innych ).
Odpowiedzmiałam podobną sytuacje. na weselu siostry miałam bawić się z kuzynem pana młodego, w którym kochałam sie na zabój. wszystko było ustalone, ja szczęśliwa, jeszcze dzień wczesniej pojechaliśmy w jakichs sprawach organizacyjnych do jego rodziców i cicho sza. a w dniu wesela pan młody przyjeżdża i mówi, że okazało się, że tam ten ma dziewczyne i przyjdzie z nia albo w ogóle. ja załamana, więc ani mi cokolwiek w głowie, mama mi pomogła zorganizować kolegę. za to na weselu miałam okazję dowiedzieć się, że to było ukartowane przeciwko mnie, bo mamusia delikwenta jak zobaczyła że nie siedzę sama pod ścianą zagapiła się na nas jak ciele na malowane wrota
OdpowiedzUważam, że kierunek Zarządzanie jest przyszłościowy.
Odpowiedzudał Ci się żart :)
OdpowiedzZgodzę się z piekielnością historii i uważam zachowanie panów za naganne, ale nie mogę się zgodzić, że oczekiwanie odwiezienia do domu po weselu jest wygórowanym żądaniem. To raczej normalne.
OdpowiedzNajlepiej w życiu bawiłam się na weselu mojej przyjaciółki. byłam świadkową i przyszłam sama. Było super. Nie rozumiem tego ciśnienia na partnera na weselu.
OdpowiedzMoja znajoma z kolei nie rozumie, jak można samemu iśc na wesele. Ponadto jest zdania, że jak ktoś bierze osobę towarzyszącą na wesele, to od razu musi coś potem między nimi zaiskrzyc, że to zamieni się coś w poważniejszego itd itp. Próbowałem wyjaśnic, że wcale nie musi tak byc, ale koleżanka widac nie zrozumiała i uparcie przy tym tkwi. Ja to widzę tak : masz żonę/męża,narzeczoną/narzeczonego, chłopaka/dziewczynę, dobrego kolegę/koleżankę (pójśc nawet jako znajomi, niekoniecznie musi coś z tego byc), to jasna sprawa, że jak masz zaproszenie na wesele z osobą towarzyszącą nie zastanawiasz sie ani chwili. A jak jesteś sam/sama i dostajesz zaproszenie na wesele, idziesz sam/ sama na wesele, a nie łapanka, bo później są takie kwiatki. Samemu też sie można dobrze bawic, przekonałem się na studniówce, bo byłem sam:)
OdpowiedzPanowie fakt, piekielni. Ty trochę też.
OdpowiedzJa tez bylam swiadkowa na slubie i nie mialam partnera. Nawet nie wpadlam na pomysl, by tak zaciekle go szukac jak Ty. Wiecej smialosci na przyszlosc:)
Odpowiedz