Estetycznie nie będzie, uprzedzam wszystkich, którzy zdecydowali się spożyć przed monitorem posiłek ;)
Babcia moja ze strony naszej macierzy wychowała się w czasach aranżowanych małżeństw. Tak za pośrednictwem swata. Historia, którą ufetowała mnie, wówczas nieletniego, przydarzyła się którejś z jej licznych sióstr.
Otóż niedoszły pan młody w towarzystwie swego swata odwiedził był potencjalną narzeczoną, tęże siostrę właśnie. Na pozór wizyta przebiegała dobrze; spodobał się, ustalenia szły w pomyślnym kierunku. Pokazał też, że potrafi zjeść i wypić, co pradziad mój był niezwykle cenił, mawiając po staropolsku: "jak kto je, tak pracuje" :)
Pech zrządził, że potrawą, którą potraktowano miłych gości, były knedle ze śliwkami. Knedle po wiejsku, wiadomo: nie supermarketowe groszki, tylko bomby nuklearne, z potrójną śliwką wewnątrz, zalane kwaśną, gęstą jak krem śmietaną z cukrem, którą nożem prawie można było krajać.
Panowie obaj obżarli się ponadprzeciętnie, nawet jak na ówczesne standardy. A śliwki, wiadomo, wpływ na jelita śmiertelnika mają bardzo dobroczynny...
Młody, obudziwszy się w nocy obok swego swata, poczuł, że cosik go "na wnątrzu prze". Wyszedłszy za potrzebą, w sieni nie strzymał: narobił, niestety, do ogromniastych butów ojca swej bogdanki. Przewietrzywszy się co nieco, zaliczył też parokrotnie, już na spokojnie, budkę z serduszkiem i wracać do łoża począł.
Droga wypadła mu przez kuchnię, gdzie zobaczył niedobitki onegdajszego poczęstunku. Pojadł więc mało-wiele, a czego nie dojadł, swatowi swemu donieść chciał. Po ciemku jednak i wpółpijany jeszcze alkierze pomyliwszy, ani zauważył, że wszedł do łóżka swojej pannie... Uchylił pierzyny, ale nie w głowie, a w nogach i usiłował nakarmić knedlami nie jej krasne usta, a... cztery litery:
- Staszeeeek! Jedzże! Knedli żem ci przyniósł!
Panna, również knedlami suto nakarmiona, popiardywała sennie. Ten, biorąc to za dmuchanie, rozzłościł się, mówiąc:
- Czego dmuchasz! Wszak to już zimne!
Panna się ponoć obudziła i larum uczyniła okrutne, intruza wedle siebie widząc.
Miłościwie spuśćmy zasłonę na to, co rozegrało się później, nam wiedzieć wypada jedynie, że ręki panny nie otrzymał.
Obyczaje wczoraj i dziś
:)
Odpowiedz:)
Odpowiedz:P
OdpowiedzAnegdotka zgrabna, ale to stary witz jest, a nie wspomnienia babci.
OdpowiedzJeżeli tak, tom nieświadom tego, że babcia opowiedziała mi stary witz. Gdzież bylibyśmy, gdyby nie internet pozwalający nam wyjaśniać to, co od dzieciństwa niepojęte i zastane?
OdpowiedzStare dobre czasy, gdy nie było internetu, telewizji itp... Był czas na snucie takich opowieści i podtrzymywanie kontaktów osobistych a nie przez skejpa. Jeśli masz więcej takich historii - przekaż je swoim dzieciom.
OdpowiedzCiekawa logika, wedle której jedno drugie wyklucza. Plus odporność na ironię. Może dlatego -643 pkt. za komentarze.
OdpowiedzNie bardzo rozumiem ten atak - snucie opowieści rodzinnych (obojętnie czy z życia wziętych, czy będących rodzajem rodzinnej "biblioteczki mówionej") uważam za cenne. To co odebrałem za autoironię (rzecz cechująca osoby inteligentne) było w istocie ironią we mnie wymierzoną. No cóż - przeceniłem cię. Dwa posty powyżej pisałem z pełną sympatią do tego stopnia, że pokusiłem się poczytać inne twoje historie. I tu zonk - historyjka o prababci zaczerpnięta już nie ze zbiorowej mądrości ludowej, ale z annałów światowego dramatu przedstawiona jako osobiste doświadczenie. Może zatem ten atak to strach przed demaskacją?
OdpowiedzHistoria autentyczna, nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Może sam podzielisz się jakimiś historiami?
OdpowiedzStyl pisania masz waćpan zaisty ;D
OdpowiedzWdzięczen jestem waćpannie, że honor mnie swymi słodkimi słowy czyni :)
OdpowiedzStyl może i zacny aleć historia do rzyci. Lubo też z rzyci :P
OdpowiedzTak i zajebiście pasujący ten styl na piekielnych. Bo że historia ma tu tyle do szukania co gówno w butach, to już pisał nie będę...
OdpowiedzPodsumował Piekielny, mający 100% historii zarchiwizowanych i narzekający na cenzurę.
Odpowiedz@IsaacWinetu powiedział gimnazjalista nieumiejący regulaminu portalu przeczytać i pyszczący o cenzurze. Zazdrość, że Nidaros po 5 minutach do archiwum nie poleciał? Naucz się pisać to też nie będziesz do archiwum podróżował.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2012 o 22:17
Świetnie to jest opisane :))
OdpowiedzDzięki :)
OdpowiedzOtóż to, opis zacny. ;-D
OdpowiedzTja.... wkładanie pannie knedli z potrójną śliwką (o śmietanie i cukrze nie wspomnę) w rzyć, zaiste piekielne jest, milordzie (jak mawiał mistrz yoda) :))
OdpowiedzŚwietna historia, inna niż reszta. I super styl. Czekkam na więcej :)
OdpowiedzWcale, ale to wcale nie piekielna.
Odpowiedzhttp://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2532148 - ufetować... A historia typu "Z mchu i paproci", tudzież "O czym szumią wierzby"...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2012 o 11:29
Że babcia opowiadała, to wierzę, mój dziadek też lubił takie bajki pleść i twierdził, że to szczera prawda :) Tylko że ja tę opowieść czytałam dziecięciem będąc, jako jedną z wielu bajek :) Moim zdaniem - fake na 100%
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2012 o 12:05
Zeby popełnić fake, trzeba wiedzieć, że to fake; przytoczenie czegoś w dobrej wierze nie może być odebrane, jako fake. Powtarzam: nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem.
Odpowiedztakich historii brakuje na Piekielnych :)
Odpowiedz