Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

A tym razem ja będę tą piekielną w tej opowiastce. Sytuacja miała…

A tym razem ja będę tą piekielną w tej opowiastce.
Sytuacja miała miejsce za czasów, kiedy to byłam smarkiem w pierwszej klasie liceum (byłam rosłą dziewuchą wyglądającą co najmniej na pełnoletnią).
Piętro wyżej, tuż nade mną mieszkało emerytowane małżeństwo wraz z futrzastym pupilem, wrednym kotem, którego lubili puszczać na klatkę samopas. Zwierzę nie wiem w jakim celu było wypuszczane- czy to w celu wybiegania się, czy też załatwieniu potrzeb fizjologicznych, czy ku tym obu sprawom. W każdym razie sąsiedzi się ciągle skarżyli na obszczane wycieraczki, tudzież obsrane. Lecz właściciele kota nic sobie z tego nie robili udając greków w stylu: "Jak to? Nasz kiciuś? Niemożliwe! Proszę nie opowiadać bzdur!" i trzaskali drzwiami przed nosem.
Moja wycieraczka też nie była oszczędzona- była nieraz przez niekastrowanego grubego kocura oblana ciepłym moczem. Pewnego dnia i wredne kocisko na moją wycieraczkę nasrało. Moja mama jako, że jest osobą pokojową, więc nie zamierzała się wybrać do sąsiadów z opierniczem, żeby posprzątali po futrzaku, zanim przerobi go na kapcie na zimę- tylko wzięła szufelkę rzucając mięsem pod nosem i chciała to sprzątnąć. Wkurzyłam się i powiedziałam, żeby tego nie ruszała.
Wtedy akurat byłam o kulach, ponieważ skręciłam nogę w kostce i założyli mi szynę gipsową. Pokuśtykałam piętro wyżej, zapukałam grzecznie i otworzyła mi drzwi [Sa]- sąsiadka.
[Ja}- Proszę Pani, Państwa kot znowu narobił nam na wycieraczkę. Proszę nie wypuszczać kota na klatkę schodową, bo to nie kuweta. Byłaby Pani tak łaskawa sprzątnąć po swoim pupilu? Mi ciężko o kulach.
[Sa]- Nie wypuszczamy naszego kota! To nie nasz mruczuś! Proszę dać nam spokój!- i trzasnęła drzwiami przed nosem.
Wściekła nie dałam za wygraną i zaczęłam już nie pukać a natarczywie walić do drzwi bardzo wściekła. Tym razem otworzył [Sd]- sąsiad, mąż owej kobiety.
[Ja]- Proszę sprzątnąć gówno po swoim śmierdzielu, albo powiadomię administrację, bo jest zakaz wypuszczania zwierząt bez nadzoru na klatki schodowe a jak narobią to należy sprzątnąć po nich nieczystości!
[Sd]- Wyp******laj! Ja ci k***a dam!- i popchnął mnie a jego drzwi były tak usytuowane, że stojąc przed nimi miałam za plecami schody. Straciłam równowagę i omal nie spadłam ze schodów. Z rąk wypuściłam kule ortopedyczne i w ostatniej chwili złapałam się poręczy. Dziadek za to jeszcze rzucił do mnie kilka inwektyw i trzasnął drzwiami.
Sąsiadka i moja rodzicielka zaalarmowana wrzaskami, łomotem spadających kul po schodach i łomotem drzwi wyszły na klatkę schodową w pośpiechu zobaczyć co się dzieje. Mama pomogła mi podając kule i zeszłyśmy na dół. Byłam tak wściekła, że kazałam jej wrócić do mieszkania i nie sprzątać tego jeszcze, bo nie skończyłam z nimi. Weszłam za nią i oczekując odpowiedniego momentu wreszcie doczekałam upragnionej chwili, kiedy to weszli do mniejszego pokoju i włączyli radio Maryja na różaniec. A, że słuchali dość głośno wzięłam naszą wycieraczkę w garść złożoną w pół tak, żeby kocia niespodzianka nie zleciała podczas powolnego wchodzenia o kulach po schodach. Pod drzwiami sąsiadów rozłożyłam wycieraczkę, przyłożyłam stroną z gówienkiem do drzwi i wysmarowałam je nim od framugi do framugi, po czym wzięłam sąsiadów wycieraczkę (która była identyczna jak moja), zostawiłam im swoją z resztkami kupy ich pupila pod drzwiami, spokojnie zeszłam na dół, położyłam czystą wycieraczkę pod moje drzwi i wróciłam do mieszkania. Sąsiedzi oburzeni jak zobaczyli co się stało zaczęli dobijać się do moich drzwi. Powiedziałam mamie spokojnie, by pod żadnym pozorem nie otwierała. W końcu szarpanie klamki i łomot do drzwi ucichł. Jednak nie na długo... Do drzwi załomotała Policja. Powiedziałam mamie spokojnie, że ja otworzę. Oczywiście mundurowi przedstawili się i powiedzieli, że zostali wezwani, bo zakłócam spokój i zaśmiecam klatkę schodową. Wyjaśniłam mundurowym o co poszło i jak sąsiedzi mnie potraktowali. Rozmawiałam z nimi na klatce schodowej. Przy okazji zapukałam do sąsiadki, która potwierdziła moją wersję, bo widziała kupsko tłustego kociska na mojej wycieraczce, potwierdziła, że nikt inny nie ma zwierząt z naszej klatki i opowiedziała jak słyszała awanturę i łomot, po czym jak wyszła na klatkę zaalarmowana to moja mama zbierała kule ze schodów i podawała mi, bym mogła zejść. Opowiedziałam jak się zemściłam, gdzie mundurowi nie kryli rozbawienia, podziękowali za informację i wybrali się piętro wyżej, zrobili awanturę, pogrozili, że gdyby stała mi się krzywda to dziadek mógłby pójść siedzieć i wystawili mandat.
Od tamtej pory, pod dziś dzień mam święty spokój i już nie widziałam ani razu wrednego kociska na klatce schodowej.

sąsiedzi

by Carrotka
Dodaj nowy komentarz
avatar minus25
10 16

Historia plus i w ogóle popieram to co zrobiłaś, ale pamietaj że to nie "kocisko wredne" a ludzie idioci :)

Odpowiedz
avatar Carrotka
-3 5

Wiem. Ale w tym przypadku jakie zwierzę, taki pan. Bo co jak co, ale kocię mogło robić po kątach a upodobało sobie wycieraczki sąsiadów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Mięli, mięli aż zmięli. Litości!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2012 o 11:37

avatar PanKolega
1 3

Face, sam mam w klatce ze 3 sąsiadów mających taką samą wycieraczkę jak moja, standardową, plastikową, taką jakby niebiesko-czarną szachownicę. Podczas sprzątania klatek schodowych wszelkich widziałem mnóstwo takich opcji. Moim zdaniem czepiasz się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

Ciekawa sprawa, też mam kota, ale nigdy, ale to nigdy nie zdarzyło mu się załatwić nigdzie poza kuwetą. Prosty wniosek: albo ta opowieść to fake, albo kot nie miał w domu miejsca na załatwianie potrzeb. Generalnie to ludzie idioci a nie kot.

Odpowiedz
avatar bzowababa
0 0

mój kocurek nigdy nie załatwił sie poza kuwetą ale za to cicia ma większą wyobraźnię a juz na pewno nie załatwi się do niesprzątniętej kuwety więc to nie fake.. :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Jak nie ma dostępu do kuwety, a potrzeba jest to gdzieś trzeba. A tak na koci rozum rozum wycieraczka bardziej przypomina kuwetę niż kafle/lastryko. Jeszcze opcja, że kota nikt nie przyuczył i nigdy nie miał kuwety.

Odpowiedz
avatar Carrotka
-2 2

Elu- też miałam kota bardzo dawno temu. Ba! Kocura. Dość złośliwego, którego jak strącisz ze stołu- to do kapcia potrafił w odwecie nakupczyć. Ale cóż. Pewnie właściciele za często kotkowi w kuwecie nie sprzątali, więc puszczony samopas na klatkę, załatwiał tam swoje potrzeby. Nie mam pojęcia. Lecz zapewniam, że to nie jest fake. Siusianie było nagminnie i czasem komuś (bardzo rzadko) klocusia zostawił pod drzwiami.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 5

Ci ludzie mieszkają w mieszkaniu nad moim. Budownictwo nie jest klasy "mieszkania dźwiękoszczelne". Kichniesz w łazience a sąsiad Ci odkrzyknie "na zdrowie!". Jak ktoś słucha głośniej radia (a jak to starsi ludzie- przygłusi) to słyszysz. W nocy spokojnie słyszę jak sąsiadka spać nie może i krząta się po mieszkaniu. Ba! Nawet jak łóżko skrzypi. Mieszkasz sobie w domku a nie mieszkaniu z wielkiej płyty pewnie, to nie wiesz jak jest.

Odpowiedz
avatar Shineoff
1 1

Często wychodzę na "spacer" z kotem mojej Mamy na klatkę. Tak, żeby sobie powąchał nowe rzeczy i trochę się pogimnastykował (kastrat i to baaardzo duży). Jak ma potrzebę fizjologiczną, to nagle zrywa się i w te pędy biegnie do mieszkania i do kuwety :) Chyba się wstydzi tak przy ludziach :P

Odpowiedz
avatar Hebi
-1 1

Z całym szacunkiem dla autorki, ale... więcej szczęścia jak rozumu w tej historii wyszło. Niebiescy teoretycznie powinni mandat wystawić autorce za niszczenie mienia, a gdyby nie refleks to sądzę, że niewielką pociechą byłoby ukaranie sąsiada...

Odpowiedz
avatar Carrotka
0 2

Z całym szacunkiem, ale popierasz to, żeby mężczyzna podnosił łapy na kobietę? Uważam, że facet dostał słuszną nauczkę. Poza tym jakie niszczenie mienia? Ich własny kot za przeproszeniem się zesrał na klatce schodowej, właściciele nie raczyli tego sprzątnąć to im ku nauczce ich własne drzwi ufajdałam. Czyli zmusiłam ich do posprzątania po ich pupilu nieczystości. A jak wiadomo- w większości spółdzielni mieszkaniowych są regulaminy, które mówią o tym, by wychodzić ze zwierzętami na smyczy i nie puszczać ich bez nadzoru po klatkach schodowych, a nieczystości po nich sprzątnąć. Czyli ten syf, który byli zobowiązani sprzątnąć po prostu przeniosłam w inne miejsce. Więc dlaczego niby to ja miałabym dostać mandat? Nie moje zwierzę, tylko ich. Nie ja zobowiązana byłam sprzątnąć, tylko oni. Nie chcieli, to dostali lekcję.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2012 o 1:40

Udostępnij