Pracuję w restauracji.
Co dzień przychodzi dużo najróżniejszych Gości, ale w 99% są to ludzie przesympatyczni, z poczuciem humoru i ogólnie cudowni. Niestety pozostaje ten mały odsetek ludzi, którzy nie przychodzą zjeść, tylko zrobić awanturę. Obojętnie z jakiej przyczyny, ma być głośno i dużo inwektyw. Pewnego dnia:
Goście, z pozoru sympatyczni zamawiają bardzo dużo różnych potraw. Chcą wszystkiego spróbować, toteż każdy z nich dostaje pusty talerz, a na środek stołu stawiane są dania. Zjedli przystawki, rozpływają się w zachwytach.
Zjedli zupy, to samo.
Dostają talerze na dania główne.
Nagle przywołują mnie do stolika, wyraźnie niezadowoleni.
-Proszę pani, te talerze są brudne i śmierdzą. - Ja karpik, patrzę na śnieżnobiałe talerze, patrzę na ludzi...
-Jak to?
-Proszę powąchać i obejrzeć. - Facet podaje mi talerz, oglądam wnikliwie, on namawia do wąchania, no to wącham. Nic nie czuję, a węch mam mocno wyostrzony.
-Najmocniej państwa przepraszam, one są czyste i niczym nie śmierdzą...
-Ależ śmierdzą! Straciłem apetyt! Co za syf!... - I tak dalej drze się w najlepsze, inni ludzie już zdążyli się zainteresować.
Podchodzi gość z innego stolika, ja jestem przerażona. Bierze mi z rąk talerz, ogląda, wącha.
-Pan ma jakiś problem ze sobą? - pyta awanturnika.
-One są brudne...- Tamten mówi już z mniejszą pewnością. Gość odchodzi do swojego stolika.
-Czyli rozumiem, że mam państwu nie podawać dań drugich? - pytam w zasadzie retorycznie. Widzę już, że tamci mają ewidentnie nastrój na awanturę.
-Ależ proszę podać. - Facet nagle ugrzeczniony, już mu talerze nie śmierdzą.
-To wymienię talerze.
-Nie potrzeba już. - Nie wiem o co chodzi, jestem skołowana. Podaję dania drugie, jedzą, zachwyty, talerze wylizane do czysta.
Podaję rachunek.
-Zaraz, a dlaczego my mamy płacić?
-Bo zjedli państwo przystawki, zupy, drugie dania, wypili napoje... Za to się na ogół płaci w restauracjach.
-ALE MY DOSTALIŚMY BRUDNE TALERZE!!!! - Agresor mi się włączył. Już wiem o co im chodziło - chcieli wyłudzić darmowy posiłek...
-Przepraszam, ale będę zmuszona wezwać ochronę.
Zapłacili, sarkając, że więcej już nie wrócą, że syf, malaria, itp.
Zgadnijcie, kto nas wczoraj odwiedził?
Co się robi w takiej sytuacji? Możecie wyrzucić takich "klientów"? Czy obsługujecie modląc się, żeby tym razem nie robili problemów?
OdpowiedzRestauratorzy mają sposoby na takich delikwentów. Przy czym naplucie w jedzenie to najmniejszy wymiar kary. ;) W drastyczniejszych przypadkach w ruch wchodzi nawet płyn odpowiedzialny za przetrwanie gatunku, bądź np. owłosienie intymne. Lepiej nie denerwować kelnera, czy kucharza. :D
Odpowiedz@king_gr - nie sądze żeby normalni dorośli ludzie posuwali się do dodawania płynów organicznych do jedzenia... Zresztą w jaki sposób miałoby im to pomóc? Taka osoba prawdopodobnie zje i nigdy się o tym nie dowie, wiec nie wywoła to żadnej reakcji. Jesli zauwazy to ma święte prawo zgłosić to gdzie trzeba i w ten sposób restuaracja zaszkodzi tylko i wyłącznie sobie. No chyba że chodzi ci o jakieś dziwne uczucie "zemsty" że klient zjadł taki posiłek, ale w tym momencie to zniżamy sie do poziomu gimnazjum...
OdpowiedzNigdy nie robimy takich rzeczy. Najczęściej jak przychodzą kolejny raz, to podchodzę i grzecznie mówię, że niestety żaden z kelnerów nie jest w stanie państwa obsłużyć, bo są zbyt "wymagającymi" gośćmi. I koniec - zawsze spalają buraka, przepraszają i jest im mega głupio :D
OdpowiedzKiedyś oglądałem film dokumentalny, na którym kelnerzy, kucharze z UK wyjawiali swoje grzeszki. Stąd mój komentarz. Swoją drogą, nie chciałbym być na miejscu tych klientów. Edeta uwierz, byli dorośli, czy normalni - nie wnikam. Nie wiem w jakim celu to robili, pewnie ze złośliwości. Mam nadzieję, że nigdy nie trafie na taką osobę. Zresztą nie jestem piekielnym klientem ;)
Odpowiedzking ma racje, jak slucham opowiesci znajomych to wlos sie jezy... nie polecam zamawiac czegos 5 min przed godzina zamkniecia albo zwracac na wpol zjedzonego dania, bo nie bylo odpowiednio pryzbrane... szczegolnie w kfc na Orlenie w Gdansku...
OdpowiedzNiektóre "lokale gastronomiczne" robią wszystko, żeby zaoszczędzić. Np. zostawione przez klientów resztki jedzenia (warzywa) odkładają do pojemnika, by później zrobić z nich zupę. A co się mają zmarnować. A "dań dnia" unikajcie jak ognia. Często są przygotowywane z produktów nie pierwszej młodości.
OdpowiedzDopóki nie sprawiają problemów, to się ich obsługuje :) Ale jakiś mały wyskok, czy awanturka - się ich pozbywa :D
Odpowiedzchodzą takie śmierdzące żłoby po ziemi i nie da się co jakiś czas na toto nie trafić.. że też im uszy ze wstydu nie poodpadają robiąc takie chu*owe akcje..
OdpowiedzNajgorsze, że stresują innych ludzi w pracy. Kelnerzy muszą być uśmiechnięci i uprzejmi, więc takie sytuacje skutecznie utrudniają pracę :/ Mam sporo opowieści o tzw "trudnych klientach" :D
OdpowiedzTo dawaj :) Bo jak czytam po raz setny o moherze w autobusie to mi się niedobrze robi.
OdpowiedzJa akurat historie o moherach lubię, ale za to trochę nudzą mnie wszelkie lekarskie opowieści. Są różne gusta :) Ale o kelnerskich utarczkach też bym chętnie poczytała :)
Odpowiedzwłaśnie że z restauracji i z lekarskich są najlepsze i najciekawsze, pozdrawiam i dawaj więcej tych historyjek
OdpowiedzZgaduję, że dostojny Dalajlama XIV na niezapowiedziany obiad? :D Jest jakaś nagroda za zgadnięcie?
OdpowiedzDrugie podejście też piekielne, czy już w miare normalnie?
OdpowiedzW miarę normalne, ale raczej już nikt nie będzie chciał ich obsługiwać, bo to typ klienta "kelner ma stać nade mną non-stop, nie ważne, że musi ogarnąć inne stoliki". No i nie zostawią nawet grosza napiwku, za to o cenę muszą się potargować. Żenujące, ot co.
OdpowiedzMogli nie wracać, nikt by za nimi nie płakał.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2012 o 19:30
Shineoff> ty, jako osoba ktora siedzi w tym na codzien moze bedziesz w stanie mi cos wytlumaczyc. powiedz mi prosze, dlaczego ludzie ktorzy nie maja kasy na sile chca jesc w barze, restauracji, pizzerii? kurde, nie stac mnie to tam nie ide, chyba jasne, nie? ja tez raz ze swoja 2 polowka bylismy lekko piekielni dla nowej dziewczyny w pizzerii ktora odwiedzamy dosc czesto, ale to bylo na wesolo. otoz dziewczyna nas obslugiwala naprawde wspaniale, bylo widac ze naprawde sie stara, zeby klient wyszedl zadowolony. po calej naszej "uczcie" poprosilem o rachunek, kiedy dziewczyna go przyniosla powiedzialem ze nie mamy pieniedzy i zapytalem czy mogli bysmy w zamian pozmywac, albo posprzatac. dziewczyna strasznie sie zmieszala, widac bylo ze to jej pierwsza taka sytuacja, zaczela sie lekko jakac i jednoczesnie wycofywac do kuchni informujac nas ze musi zapytac sie kierownika. kiedy schowala sie na zaplecze podszedlem do dziewczyny ktora stala za barem (znala nas juz od dluzszego czasu) i po krotce przedstawilem sytuacje. dziewczyna z baru zawolala nowa kolezanke i wszyscy zaczelismy sie serdecznie smiac, nikt do nikogo nie mial pretensji, a nowa kelnerka dostala dosc spory napiwek. teraz juz nas pamieta :) mozna byc piekielnym, a jednoczesnie zostac milo zapamietanym? MOZNA :D
OdpowiedzMożna używać dużych liter na początku zdań? MOŻNA :P
OdpowiedzHehe, dobry żart zrobiliście :D Myślę, że ci ludzie MAJĄ kasę. Tylko za każdym razem liczą, że im się "upiecze".
OdpowiedzKasę mają, ale są skąpi i wszędzie kombinują, żeby mieć tej kasy jeszcze więcej.
OdpowiedzKubaxius> mozna, tylko jest to lekko problematyczne kiedy stracisz palca a na dodatek masz zje*ana klawiature... wiec przepraszam, ale rowniez prosze o wyrozumialosc, ok?
OdpowiedzOj i ja opisze podobnych klientów a raczej cholerną wielką tupeciarę ,zasraną damulkę pracującą w urzędzie Miasta a jak była cichą myszką Rozliczeniową z restauracji to chwała CI BOŻE, że mnie nie ułapała ta wstrętna zołza.
OdpowiedzNie rozumiem
OdpowiedzNie tylko ty...
Odpowiedza talerze chociaż czyste tym razem dostali?
OdpowiedzTak, tym razem po prostu narzekali, że drogo i chcą rabacik dla "stałych gości" . Poważnie, szczęka mi zjechała do kolan :)
OdpowiedzJako rabacik powinni dostać tym razem brudne talerze:P
Odpowiedzalbo i w ramach "rabaciku" papu jest tym razem bez talerzykow... :D
Odpowiedzteraz wszędzie pełno złodziei - i to po obu stronach zarowni ci co sprzedają (restauracje cos za cos ale najczesciej cena nieadekwatna do jakosci / wielkosci, itd aby tylko wyludzic od klienta) i w druga strone sie zdarza - tylko ze restauracja ma latwiej wystarczy wprowadzic zasade z barów szybkiej obslugi - najpierw zaplata i dopiero posiłek!
Odpowiedzno to stary gratuluje ci obycia w lokalach... jezeli ktos podalby mi karte dan i od razu powiedzial ze mam zaplacic "na dzien dobry" to nigdy wiecej by mnie w danym lokalu nie zobaczyli. jak chcialbym byc traktowany w ten sposob to poszedl bym do mc donalda alb kfc, a nie do miejsca w ktorym zostawiam pare moich ciezko zarobionych zlotoweczek...
OdpowiedzHm właśnie dziś przeczytałam taką samą historie na onecie, czyżby kroili z piekielnych? ;D
OdpowiedzJa też przeczytałam ten artykuł na onecie...Brak pomysłu na artykuł? Kim jest ta tajemnicza Paulina? :P Żal.pl
OdpowiedzTeż to przeczytałem.Onet osiągnął dno,plagiatowcy zasrani.
Odpowiedzhttp://biznes.onet.pl/jak-kombinuja-klienci-restauracji,18572,5184816,1,news-detal Dla potomnych :)
Odpowiedzhttp://biznes.onet.pl/jak-kombinuja-klienci-restauracji,18572,5184816,1,news-detal Możesz ich pozwać :P
OdpowiedzHEJ :) Zgodziłam się na publikację, więc nikogo pozywać nie będę, bo nie mam za co. Natomiast o podpis sprawa się "rypła", bo miało być to troszeczkę inaczej podpisane. Ehhhh.....
OdpowiedzShineoff tak się po troszeczku myślałam, że może jednak za zgodą. :) Pozywać faktycznie nie ma za co, komu by się chciało. Masz ochotę powiedzieć coś o tym podpisie?
OdpowiedzMiało być podpisane wyłącznie moim imieniem. Wtedy wszystko byłoby anonimowe. Jednak po pewnym czasie zmienili to na nick i że historia z Piekielnych - niby nic wielkiego, ale celowo prosiłam żeby nie podawać źródła, bo uważam, że to moja sprawa i moja własność intelektualna, nie należąca do portalu ani nikogo innego...
OdpowiedzHistoria jest w angorze :) z 16.07 strona 30
Odpowiedz