Historia #32824 poruszyła kolejną strunę wspomnień w moim mózgu, więc ciąg dalszy historii studenckich.
Tamtymi czasy uczelnia dopiero co otworzyła studia doktoranckie. Aby zasłużyć na miano "studenta trzeciego stopnia" trzeba było wyrobić odpowiednią ilość punktów kredytowych za uczestnictwo w wykładach i seminariach. A że doktorantów niewielu, to dorzucono ich do zajęć fakultatywnych ostatnich lat studiów magisterskich, które, żeby było śmieszniej, prowadzili ich starsi znajomi z katedry.
Pierwsze zajęcia. Prowadząca (bardzo sympatyczna ale mało asertywna i raczej cicha dziewczyna) zaczyna prezentować temat, jednak w tle przez cały czas w tle słychać muzykę. Okazuje się, że w drugiej ławce rozsiadł się pan już-niedługo-będę-magistrem-więc-możecie-mi-naskoczyć w czapce z daszkiem i słuchawkach na uszach i sobie w najlepsze uskuteczniał "disko-błysko umcyk cyk", które słychać było jeszcze kilka rzędów dalej. Jakby tego było mało pewien Don Juan [D] nie mogąc znaleźć wolnego miejsca koło wybranki swego serca (albo organu trochę niżej) w trakcie wykładu usiadł na podłodze wystarczająco blisko aby skutecznie rozsiewać swój czar i rzucać żarcikami, z których to dziewoja co chwila się chichotała.
Prowadząca poprosiła o ciszę i uwagę raz, drugi, trzeci. Nic. Widać było, że dziewczyna jest coraz bardziej zawstydzona, co wywołało kolejną porcję chichotów. W połowie wykładu pan Umca-umca [U] wstaje i kieruje się do wyjścia.
Mój kolega [K], do tej pory siedzący spokojnie (nie chciał się koleżance w kompetencje wcinać, chociaż gotowało się w nim od jakiegoś czasu) nie wytrzymał. Wstał, przeprosił prowadzącą za zamieszanie i zaczął objeżdżać towarzystwo z góry na dół.
[U]- No co się rzucasz? Nie muszę tu siedzieć. Wykład nie jest obowiązkowy.
[K] w tym momencie wyrzucił z siebie monolog o kulturze i o tym, jak się powinno zachowywać na wykładach. Na końcu zapytał się:
[K]- Masz w tym roku taki a taki przedmiot?
[U]- No mam.
[K]- Tak się składa że ja prowadzę z niego ćwiczenia i całej grupie życzę powodzenia na pierwszej wejściówce. Poza tym już wam obiecuję, że zgłaszam się na ochotnika do pilnowania na każdym egzaminie, jaki będziecie mieć w tym roku.
Po sali rozległo się ciche "O k***a...". Panowie U i D usiedli grzecznie w ławkach, prowadząca dokończyła zajęcia w grobowej ciszy, a na następnych zajęciach w ramach przeprosin czekały na nią kwiaty i czekoladki. Przykro tylko, że niby dorosłych i niby inteligentnych ludzi trzeba strofować jak dzieci.
studia
Cudne! Fajnie, że bez piąchopiryny da radę jeszcze czasem chamstwo tępić :)
OdpowiedzPiąchopiryna - piękne! :)
OdpowiedzTo jest efekt wpuszczania plebsu na uczelnie. Tak z 50% obecnych studentów nadaje się co najwyżej na kasę do biedronki ale nowa matura produkuje tysiące idiotów z papierkiem którzy potem psują rynek pracy. Bo teraz najcześciej pracodawcy nie wystarczy że przyjdzie do niego młody, chętny do pracy, ogarnięty cżłowiek, którego szybko przyuczy do zawodu i będzie miał dobrego pracownika. Nie. Teraz musi się mieć PAPIER. Bo jak nie studiowałeś niczego, nawet zasranej socjologii czy kulturoznawstwa to niechybnie jesteś nic nie warty...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2012 o 18:51
Samą prawdę mówisz Oliwa, wypada tylko przytaknąć. Bydło nawet wpuszczone do Wersalu pozostanie bydłem :)
OdpowiedzA ja sie zastanawiam co za ,,magistry'' minusuja Oliwe... No ale taka jest prawda, studia juz od dawna sa dostepna dla kazdego, nawet jesli ta osoba nie ma predyspozycji.
Odpowiedz@olakowalska - chyba jesteś tu nowa. Oliwa to specyficzny osobnik. Minusy lubi bardziej, niż plusy, więc dajemy mu minusy, żeby miał radochę :)
OdpowiedzFajnie fajnie, ale dlaczego za chamstwo jednego buraka odpowiadac ma cala grupa? Milo, ze kolega pomogl prwadzacej, ale niezbyt milo, ze stosuje przy okazji odpowiedzialnosc zbiorowa.
OdpowiedzKultura wymaga również pomocy kobiecie a nikt nie kwapił się wstawić za prowadzącą i kolegów utemperować więc reszta ma nauczkę, aby reagować na takie zachowania zawczasu. Po drugie nic tak nie temperuje jak presja otoczenia. A po trzecie jako że studentów jest setka a wykładowca jeden to studia nie mają szans być fair.
OdpowiedzJa też jakoś nigdy nie byłem za odpowiedzialnością zbiorową...
OdpowiedzXenopus, problem w tym, ze takich cwaniaczkow i tak nic zwykle nie rusza. A na koncu wyglada to tak, ze oni i tak wszystko maja w ****, a po lbie obrywaja inni. Proste.
OdpowiedzOdpowiadać? Jak mają coś między uszami to wejściówki zdadzą a i na egzaminy chodza przygotowani. Czy może jestem już tak staromodny, że i to nie obowiązuje?
Odpowiedz@nisza Akurat utrata popularności w grupie, bo przez nich trzeba będzie włożyć więcej wysiłku w zaliczenie przedmiotu może takich cwaniaczków ruszyć.
OdpowiedzNie ODPOWIEDZIALNOŚĆ a prewencję,grupową zaś ponieważ na wygłupy owych dwu kretynów mogła zareagować cała grupa.Taki manewr jest dość popularny by ukształtować konsolidację grupy.Prędzej czy później im się to przyda,choćby do protestów.
Odpowiedz"Bo chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom". :D
OdpowiedzNie rozumiem takich ludzi, wykłady obowiązkowe nie są, to po co przychodzić i przeszkadzać wykładowcy i innym? Niepojęte dla mnie... Jedna prosta rada. Zrobić egzamin, całkowicie adekwatny do poziomu wykładu (a nie wątpię że ten był na odpowiednim poziomie ;D) i dać tyle pilnujących (nie wątpię, że byście koleżance pomogli) żeby nie szło ściągać. Byłabym całkowicie zaskoczona, gdyby panowie U i D zaliczyli ;P Jest również wtedy szansa, że ci którzy nie przeszkadzali, umieli by jednak więcej, a jak nie to cóż, mogli też zareagować i tamtych uciszyć jeśli przeszkadzali. A trochę pokory każdemu się przyda, czy to monograf, czy obowiązkowy wykład.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 czerwca 2012 o 12:31
i doje.bać im na ćwiczeniach. Głupotę trzeba tępić bo się mnoży! Dodaj, że nie lubisz sera w BigMacach i żeby dobrze coli nalali a nie jak zwykle pół kubka lód.
OdpowiedzBrawo dla towarzysza [K]. Komunizm jeszcze się w niektórych pustych łbach mocno trzyma.
OdpowiedzNie rozumiem, co tacy ludzie w ogóle robią na studiach. Przecież nie są obowiązkowe. Studiują ci, którzy chcą, a jak się idzie na studia, to chyba po to, żeby się czegoś nauczyć i zdobyć dyplom. Moim zdaniem to logiczne. Dlatego nie mogę pojąć, co tacy ludzie tam robią.
OdpowiedzNiestety, od gimnazjum zaczyna się nam wmawiać, jakie to studia są ważne, żeby się dostać, skończyć, mieć papierek. A potem i tak po studiach każdy pracodawca stwierdza, że nie masz doświadczenia. Oczywiście można robić praktyki, czy pracować w wakacje, jak najbardziej - jest to wskazane. Ale sama kończę teraz studia, które w zasadzie są zapchaj-dziurą, stratą czasu, energii i nerwów. A zaraz po maturze wyglądały naprawdę obiecująco/ ciekawie. Gdybym mogła wybierać jeszcze raz teraz (a nie kiedy się ma pstro w głowie i mało myśli o przyszłości), to zaraz po maturze poszłabym do pracy, a na studia zaocznie - i to nie na kierunki ogólne, tylko typowo zawodowe. A tak teraz tracę czas na nadrabianie tego kursami, doszkalaniem się we własnym zakresie, a i tak przy szukaniu pracy, pracodawcy pozdrawiają mnie środkowym palcem...
Odpowiedzmam nadzieję, że ci dwaj wejściówki nie zaliczyli
Odpowiedz