Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miałam dobre chęci i chciałam się leczyć. W czasach licealnych naszą szkołę…

Miałam dobre chęci i chciałam się leczyć.

W czasach licealnych naszą szkołę raz w tygodniu odwiedzała ′pani psycholog′, z którą można sobie było porozmawiać. O tak, była wybitnie pomocna.

- Przez półtora godziny spotkania z nią dowiedziałam się o problemach wszystkich ludzi z klasy (czy przypadkiem nie powinna tego zachować dla siebie?);

- kiedy powiedziałam jej o problemie z agresją i nerwicą uznała, że mi to ′taki mam temperament′;

- na moją kolejną sugestię, że mam problem z tym, że mój chłopak nawet raz na jakiś czas wypije piwo, bo byłam wychowywana w domu z alkoholikiem i boję się powtórki z rozrywki uznała, że ′nie powinnam chłopakowi zabraniać, bo jedno piwo to nic złego′. Tak, WIEM TO.

- już zrezygnowana, powiedziałam jej, że miałam ciężkie dzieciństwo, prawdopodobną depresję (teraz już wiem, że mam ją na pewno) i ogromny problem z bliskością, zasugerowała mi, że to ′dojrzewanie i z pewnością mi to minie′.

Odpuściłam sobie dalsze wizyty u tak kompetentnej pani psycholog, która chyba robiła kursy internetowe żeby mieć uprawnienia. Do psychologów zraziłam się bardzo.

psycholog od siedmiu boleści

by lolsotrue
Dodaj nowy komentarz
avatar Hebi
3 3

Moja rada - spróbuj za jakiś czas poszukać innego psychologa - wbrew pozorom udaje się znaleźć takich i z powołania i dobrych w jednej osobie ;) Co do problemu z alkoholem... niestety wiem co czujesz - szczególnie boleśnie, bo na rodzinnych imprezach przecież nie można nie wypić, prawda?

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
1 1

Ze mną jeszcze tak źle nie jest. Pozwalam chłopakowi pić piwo, nawet w mojej obecności. Ale ma później zakaz zbliżania się do mnie. Niby wiem, że nie jest pijany, ale opory mam. Bo pił... Tak, mój ojciec za kołnierz nie wylewał (nie, nie bił nas, nie urządzał awantur; tylko mama się denerwowała i płakała).

Odpowiedz
avatar ukalltheway
0 0

Mój prawie nie pije, a jak pije więcej/mocniejszy alko to rzadko m.in. dlatego, że ma doły później, że jedna impreza w większym gronie się mało ciekawie zakończyła...m.in. dla mnie też :P więc on miał dodatkowy stres oprócz ''swoich'' problemów związanych z samym spotkaniem oraz dlatego, że też ma przypadek w rodzinie m.in. nie wylewania za kołnierz więc powiedzmy, że ma 'blokadę' przed takimi rzeczami.

Odpowiedz
avatar lolsotrue
1 1

było to kilka lat temu, teraz kończę studia i próbuję znaleźć kogoś naprawdę dobrego, bo przez problemy z samą sobą psuje mi się związek i ogólnie życie ;/ ja mam tak, że na przykład chciałabym wesele(kiedyś, w przyszłości) bez alkoholu, bo się boję afer. niestety, nie przegada się.

Odpowiedz
avatar Hebi
1 1

Co do wesela sama uknułam sobie pomysł - ot zrobię obiad w restauracji dla najbliższych, a po obiedzie "papa" tydzień miodowy z partnerem, który rozumie moją niechęć do alkoholu :)

Odpowiedz
avatar lolsotrue
-1 1

to również mój pomysł, ale mój ukochany chciałby wielkie wesele z pompą - co mnie dziwi, bo z reguły jest odpowiedzialny i nie wydaje kasy na pierdoły.

Odpowiedz
avatar MistrzSeller
-4 4

Większość psychologów jest beznadziejna. U mnie nie potrafili dostrzec czegoś tak banalnego jak niska samoocena. O fobii społecznej już nie mówiąc.

Odpowiedz
avatar BordoKropka
0 0

bo to psycholog była a nie psychoterapeuta. Ci muszą się szkolić dalej, a także powinni (choć nie wiem czy jest to obowiązkowe) sami swoją psychoterapię przejść. No i mieć swojego supervisora żeby nie zwariować od nadmiaru problemów innych osób. Niestety często i tak zranionymi ludźmi zajmują się "magistry" ze Niepublicznej Uczelni Jeszcze Wyższej Niż UJ Bo Tam Same Głąby

Odpowiedz
avatar Weltschmerz
0 0

jest obowiązkowe. przyszły psychoterapeuta musi sam przejść terapię, za którą musi też zapłacić, nie wspominając o kosztach samego kursu, dlatego w szkole nie sposób trafić na kogoś, kto ma "coś więcej" niż tylko mgr.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
0 0

A moja psycholożka co mnie zraziła najwyraźniej była też psychoterapeutą bo po drugim/w trakcie drugiego spotkania zaczęła mi wdrażać psychoterapię w życie...

Odpowiedz
avatar saksofonistka
0 2

Psycholog szkolny (liceum). Pani zatrudniona na pełen etat. 1. Przychodzi do pierwszych klas we wrześniu. Jej sztandarowy tekst: "Mówcie do mnie Daisy" - podobno to takie czułe przezwisko nadane przez uczniów (skąd? Gdzie? Jak?). 2. Gabinet psychologiczny łączy się z biblioteką. Co zrobić żeby spotkać panią psycholog? Iść do biblioteki, na pewno je tam ciasto. 3. Mamy dwa budynki. Nigdy nie widziałam żeby wyszła z bibliotecznego (dużo mniejszy). Kończę drugą klasę. 4. Z historii szkoły (nauczyciele już się z tego nabijają) wynika, że nikt nigdy nie poprosił tej pani o pomoc. Podsumowując: Pani spędza radośnie dnie na plotkowaniu i konsumpcji. Nie pomaga uczniom (niby można przyjść porozmawiać, ale kto będzie się zwierzał przed osobą, która raczej opinii zaufanej nie ma). Mogłyby być prelekcje (bezosobowe, dla całych klas). Jakieś spotkania itp., ale po co? Łatwiej jest siedzieć na tyłku.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
0 0

Ja się zraziłam do swojej psycholożki bo była zbyt ciekawska jak dla mnie (chociaż może musiała, bo tak to miła dość i podobno dobra) oraz tym, że aż nadto naciskała na moje plany na przyszłość typu kiedy chcę wyjść za mąż, znaleźć pracę, założyć rodzinę itd...a ja wtedy nawet chłopaka nie miałam, co dopiero małżeństwo, dzieci...jak twierdziłam zgodnie z prawdą, że nie wiem to naciskała ''ale jak to nie wiesz? masz już 20 lat, na pewno masz jakieś plany! - yy...no nie wiem... - na pewno coś musiałaś myśleć, planować, nie sądzisz, że już czas pomyśleć o przyszłości?'' itd. a pan psychiatra (ta sama przychodnia) tym, że jak poprosiłam o antydepresanty (zaburzenia lękowo-depresyjne) to od razu mi dał skierowanie do szpitala ekhm, bo rzekomo miałam próby samobójcze czy coś takiego (przyznałam się psycholożce, że czasem miewałam myśli ''samobójcze'' i takie z cyklu ''co by było gdyby'' zresztą do dziś czasem sobie wizualizuje jak skaczę z balkonu np ale to raczej kwestia wyobraźni i walniętego myślenia bo w życiu bym się nie targnęła - jak to ironicznie brzmi - na swoje życie bo wiem, że nie ma odwrotu, ja swoje wywalczyłam po porodzie, cenię je mimo, że czasem mam dzień ''z dupy'' i nastrój iście wisielczy) i jebs skierowanie -_-, a pomyśleć, że wtedy jeszcze się nie cięłam...później trochę ale to raczej takie...nie wiem jak to nazwać bo względnie tępym nożykiem, raczej dla samego faktu sprawienia sobie bólu odreagowania a nie pochlastania łapy do krwi. (przede wszystkim dlatego, że boję się widoku krwi - na pobieraniu potrafiłam odlatywać do tego mam niski próg bólu na takie rzeczy, więc moje ''rany bojowe'' są porównywalne do lekkiego przecięcia ręki/skóry/drobnego skaleczenia) Ech. Aż strach myśleć co by pomyśleli jakby zobaczyli strupki i blizny na ręce ;) bo jednak delikatnie ślady są. Pewnie by mnie przymusowo zamknęli :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 8 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2012 o 0:17

avatar Sewera
0 0

Ja podsłuchałam przypadkiem, jak psycholog szkolny referowała wszystko co powiedziałam jednej z nauczycielek.

Odpowiedz
avatar Evve
0 0

Dlatego nie ufam psychologom :(

Odpowiedz
avatar sinilohikaarme
0 0

Ja z kolei mam raczej dobre doświadczenia z psychologiem. Prosiłam o pomoc, bo mój wtedy chłopak groził samobójstwem. Otrzymałam ją zarówno dla niego, jak i wsparcie dla mnie, bo jakby nie patrzeć - dla mnie też było to straszne i ciężkie przeżycie... Sprawa była bardzo delikatna, a psycholog wtedy pomógł. Skończyło się wszystko dobrze, a ja porozmawiać o tym z panią mogłam nawet długo po zakończeniu sprawy - po prostu kiedy tylko potrzebowałam...

Odpowiedz
Udostępnij