Zakupy w markecie.
Stoję grzecznie w kolejce do obsługi na dziale mięsnym, przede mną pani, o wschodnich, azjatyckich rysach twarzy. Na migi pokazuje ekspedientce, aby odważyła jej pół kilograma łopatki wieprzowej. "Transakcję" przerywa druga ekspedientka, czyszcząca w tym czasie krajalnicę, i wywiązuje się dialog:
- Zośka, nałóż jej tej na mielone, ona i tak się nie zna!
Ja kopara w dół, ale tu następuje riposta obcojęzycznej klientki:
- Siezna, siezna! - I odchodzi obrażona.
PS. Mięso, przeznaczone do dalszej sprzedaży pod postacią mięsa mielonego, jest zazwyczaj drugiej, a często i dwudziestej świeżości. Ot, normalka, nic się nie zmarnuje.
market
Odpowiedź mnie rozwaliła. XD
OdpowiedzMnie jeszcze bardziej, coś niesamowitego, z takim klasycznym, miękkim: śzna, śizna! :D
OdpowiedzHaha, jakie podejście! :D Co się będzie dziać w takich sklepach jak nastąpi nawał kibiców na Euro?
OdpowiedzNiestety takich tłuków za ladami jest coraz więcej.Skąd się te ćwoki dziurawe biorą?Odpowiedź jest brutalnie prosta!To Moi Mili rządowy program aktywizacji dzięki któremu bezrobotny tłuk uczy się obsługi kasy i staje za ladą...Tak więc wiadomości minimalne,chęci także - ważne by wypłata była.Powyższa sytuacja to żywcem wzięty "instruktaż młodej".
OdpowiedzNie wszyscy bezrobotni to tłuki ;) ale dużo w tym prawdy.
OdpowiedzHagen, już tłumaczę skąd się biorą. W moim miejscu pracy nowi pracownicy są przyjmowani na zasadzie "papierów na niepełnosprawność" (tzn. praktycznie darmowy pracownik, bo dofinansowanie na niego idzie do kieszeni kierownika) Trzech ostatnich: Nr 1. Żółte papiery, lekka niepełnosprawność, nie mył się, gadał przy klientach o gwałtach, nie wydawał całej reszty, pożegnany po miesiącu z powodu kradzieży z kas i towarów (udokumentowane na kamerach-fajki, batoniki, wódka i piwo), wywalony z poprzedniej pracy za kradzież 1500zł. Ale miał papiery, więc kierownik wybrał go wśród naprawdę wielu fajnych kandydatów. I po miesiącu musiał go wywalić. Nr 2. Nie chcę być wredny, ale to prawie niewidomy chłopak, który na szkoleniu, przy obsłudze klienta spytał przyjmując pieniądze: a to 10gr czy 20? Z nosem praktycznie na monitorze bo z daleka (pół metra) nie widzi. Nr 3. Jeszcze go nie widziałem, bo dopiero się szkoli, ale już chodzą żarty o tym jak liczył kasę na kalkulatorze: a jak się dodaje grosze? I papiery też na niedowidzenie. Wiem, to jasne, że każdy chce pracować, ale nie każdy powinien stać na kasie. Dodam, że za braki towaru które ukradł nr 1 zapłaciliśmy też i my :/ Pracuje się coraz ciężej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2012 o 21:41
Do Hagen W takim razie dobrze że teraz jest pełno młodych licencjatów i inżynierów bez pracy to będą mogli się zatrudniać przy sprzedaży wędlinek.Jakość obsługi na pewno znacząco się poprawi no i tych mniej wykształconych "ćwoków" jak ich nazwałeś nie będzie trzeba zatrudniać.Same plusy,nie ma co ;)
Odpowiedz