Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewnego maja kilka lat wstecz, po 8-miu miesiącach nauczania j. angielskiego na…

Pewnego maja kilka lat wstecz, po 8-miu miesiącach nauczania j. angielskiego na zastępstwo stwierdziłam, że wszystko pięknie i świetnie, tylko cała ta otoczka mi nie pasuje. Zamiast uczyć języka, miałam przykaz uczenia "pod maturę", czyli nie praktycznie, a tylko tak, by było zdane. Nie ukrywam też, że strona finansowa miała tu wielkie znaczenie.

Postanowiłam więc się przebranżowić i poszukać pracy gdzieś indziej. Z racji nabywanego wykształcenia (filologia) i dotychczasowej pracy (szkoły językowe plus liceum), miałam dość ograniczony wybór pod względem spełnianych wymagań i doświadczenia.

Nie poddawałam się jednak i pewnego dnia natrafiłam na ogłoszenie pewnego wydawnictwa czasopism branżowych (czyli dla lekarzy, weterynarzy, budowlańców, kosmetyczek itp.) Pozycja - specjalista ds. marketingu. Wymagania w miarę spełniałam, w ogłoszeniu było podane, iż doświadczenie nie jest konieczne. CV wysłane, przyszło zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną.

I się zaczęło.

Wszystko grzecznie i cacy, pytania ogólne, sprawdzenie mojego CV, dotychczasowe doświadczenie, zainteresowania i... na koniec perełka - test psychologiczny. No ok, udaję, że rozumiem dlaczego na to stanowisko jest wymagany. I dostałam 125 pytań (tak/nie) w stylu (prawie dokładne cytaty, ciężko to zapomnieć):
- wchodząc do pomieszczenia od razu czuję jego charakterystyczny zapach
- po schodach wchodzę szybko
- wakacje uwielbiam spędzać na opalaniu
- weekend to dla mnie jedna wielka impreza
- wolę windę
i tak w ten absurdalny deseń.

Przy 20-tym pytaniu zaczęłam wątpić, przy 90-tym już się tylko uśmiechałam. Dojechałam do końca, oddałam i postawiłam na tym krzyżyk.

Parę dni później - telefon z gratulacjami, bo przeszłam do drugiego etapu (wow) i zaproszenie na 2-gą rozmowę.
No ok, termin dograny, jadę.
To było jedno z najciekawszych spotkań jakie miałam - pani, która je przeprowadzała w pełni zdawała sobie sprawę z mojego braku doświadczenia, a jednak nie dawała mi odczuć, że przez to jestem gorsza, tylko tak prowadziła rozmowę i zadawała pytania, że wszystko wydawało się bardziej na logikę, niż wiedzę i doświadczenie z zakresu marketingu (bo tego nie miałam).

Po tygodniu telefon z gratulacjami zaproszeniem na kolejną rozmowę. Hmmm, żeby nie było praca miała być za podstawowe wynagrodzenie plus premia od sprzedanej powierzchni reklamowej w magazynach (taaaa, tego się dowiedziałam na 2 spotkaniu), ale cały przebieg rekrutacji wyglądał jakbym co najmniej aplikowała na głównodowodzącego sił zbrojnych.

No ok, termin dograny, jadę.
Przede mną komisja złożona z trzech kierowników różnych magazynów (dwóch panów i jedna małpa w czerwonym - serio, nic na to nie poradzę). Cała trójca zaczęła naprzemiennie udowadniać mi, iż się nie nadaję bo nie mam doświadczenia i wiedzy z marketingu. Małpa w czerwonym posunęła się nawet do zadania mi pytania w stylu - proszę wymienić przynajmniej sześć znanych i dużych firm budowlanych. Ja w myślach do siebie - spokojnie, spokojnie, wdech i wydech, trzymaj język za zębami + a ile ty małpo znasz branżowych czasopism dla nauczycieli j. ang?? Po godzinie nie wytrzymałam i grzecznie powiedziałam, że doświadczenia w marketingu nie mam, wszystko jest ładnie napisane w moim cv, które leży na stole i o ile kojarzę to nie było takowe doświadczenie wymagane.
Koniec przesłuchania.

Na całości postawiłam krzyżyk. W międzyczasie byłam na rozmowie w międzynarodowej firmie, gdzie przynajmniej wymagany był biegły j. angielski, a na którą to dyrektor się spóźnił pół godziny, wszedł bez ani me ani be ani przepraszam, po czym zaczął się chwalić, jaki to on nie jest ważny, na jakich spotkaniach on nie bywa i w ogóle to czułam się nie na miejscu siedząc, bo pewnie powinnam stać i bić mu brawo.

Po ok. tygodniu kolejny telefon z wydawnictwa z zaproszeniem na CZWARTĄ !! rozmowę kwalifikacyjną. Ponieważ całość dyndała mi już luźno koło pasa, spytałam się pana czy tym razem będzie to poważna rozmowa czy znowu mi ktoś będzie udowadniał, iż nie nadaję się i nie mam odpowiedniego (niewymaganego) doświadczenia do tej pracy za najniższą krajową? Pan, z lekka urażony, odparł, iż oczywiście będzie to wszystko na poważnie i będzie to już ostatnia rozmowa.
No ok, termin dograny, jadę.

Dzień dobry, srutu tutu, ble ble ble i pierwsze "poważne" pytanie pana:
- Proszę sprzedać mi ten długopis. - i pan wyjmuje z kieszeni koszuli pogryziony, stary długopis. Nie wytrzymałam. Ciśnienie mi skoczyło, poziom jednostek wkur*u w krwi również i oczywiście "sprzedałam" mu ten długopis, cały czas w myślach wymyślając se od kretynek.

Po tygodniu telefon. Dostałam pracę! Odmówiłam. Pani nie potrafiła zrozumieć dlaczego.

rozmowy kwalifikacyjne

by anndab7
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar michel87
1 9

Jak za kilka lat będę szukał pracy mam nadzieje że przez taki cyrki jak ty nie przejdę...

Odpowiedz
avatar anndab7
0 6

Tego Ci życzę.. oraz dla pewności dużego poczucia humoru, autodystansu i autoironii/sarkazmu, bez tego najwidoczniej ani rusz.

Odpowiedz
avatar sasa666
13 17

Nie zrozumiałeś chyba historii. Było napisane, że nie wymagają doświadczenia, a tu traktują jak śmiecia na kolejnych rozmowach. Luksusem jest odmówienie pracy. FrancuzNL czy autorka napisała gdzieś, że marzy o 5000 zł? Nie. Może mi też powiesz, że marze o milionach, bo odmówiłam pracy za całe 3zł/h!

Odpowiedz
avatar anndab7
7 11

sasa666 - dokładnie o to mi chodziło. Nie wymagałam 5000 tysięcy, nigdzie nie pisałam, że jestem cudowna, w jakim stopniu mój węch sprawdza czy jestem odpowiedzialna? Jedyne co wymagałam to trochę szacunku do mojej osoby (jak chyba każdy szukający pracy) i rzetelności ze strony potencjalnego pracodawcy.

Odpowiedz
avatar ryba
4 6

Test TAK/NIE miał pokazać, czy nie jest leniwa? Daruj sobie, bo to nawet śmieszne nie jest.

Odpowiedz
avatar whateva
-2 4

Anndab, 5 milionów to nawet z doświadczeniem byś nie dostała.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Test Tak/nie nic nie udowadnia. Ale już nie rozumiem, co jest nie tak z testem z długopisem. Pracodawca mógł chcieć sprawdzić pomysłowość. Z historii nie wynika, jaka to była oferta pracy.

Odpowiedz
avatar Aganiok
4 6

ostatnio koleżanka studiująca psychologię musiała kogoś zanalizować na zaliczenie, więc ja wypełniałam ankietę z identycznymi pytaniami (jeszcze "czy czujesz, że jedzenie jest przesolone dopiero, kiedy ktoś ci o tym powie?" ;D), podobno jest to ankieta ułożona przez ważnego gościa blabla. A co do reszty; kilka razy spotkałam się z tym, że kazali mi coś sobie sprzedać lub przekonać, ale wiedziałam, że ta praca będzie miała taki charakter. Tobie mogła zasygnalizować to ta sprzedana powierzchnia reklamowa.

Odpowiedz
avatar anndab7
0 4

A wiesz, to pytanie brzmi jakoś dziwnie znajomo :)

Odpowiedz
avatar hukasz
0 0

Pyt. o przesolonym jedzeniu faktycznie pochodzi z FCZ-KT, ale te przytoczone przez Autorkę - nie (skoro są przytoczone niemal dosłownie). Wygląda to na inny kwestionariusz, ale jak wspomniała Korowiowa, badanie cech osobowości przy rekrutacji jest osobliwym pomysłem. Być może pani na 2 spotkaniu była psychologiem, a nie kierownikiem w tej firmie.

Odpowiedz
avatar Aganiok
6 8

no właśnie... i ta ankieta ma na celu obliczyć (tak tak, bo wyniki są tam liczone z jakiejś tabelki ;P) jaka jesteś. dosyć psychodeliczne ;)

Odpowiedz
avatar Hitokiri
0 0

Przynajmniej nie kazali ci miauczeć, albo skakać jak żaba.

Odpowiedz
avatar anndab7
2 6

Ha, ale to mi przypomniało, jak na jakieś innej rozmowie dostałam wewnętrzny test firmy, w którym były zadania typu: Ułóż nazwy warzyw z podanych literek: r a m w e c h albo Wykonaj następujące działania matematyczne: 78 - 2 + 15 itp. Było to pośrednictwo pracy na rynkach zagranicznych...

Odpowiedz
avatar Korowiowa
6 14

Ten test, który wypełniałaś, to prawdopodobnie Kwestionariusz Temperamentu FCZ-KT. I jest to narzędzie psychologiczne, i nie, nie dlatego, że ułożył je "jakiś ważny gość", ale dlatego, że został poddany ogromnej ilości testów diagnostycznych i okazał się statystycznie rzetelny i trafny. To nie odpowiedź na pytanie o przesoloną potrawę decyduje, czy dostaniesz pracę w marketingu, czy nie, tylko wynik w poszczególnych skalach, na który składają się odpowiedzi, a które określają twój poziom 6 głównych cech temperamentu. To tak w skrócie. Może dla Ciebie to było głupie i śmieszne, jednak jest to powszechnie stosowany test i co najważniejsze, naukowo potwierdzony.

Odpowiedz
avatar anndab7
3 11

Wierzę Ci na słowo - uważam jednak, że każda w miarę inteligentna osoba jest w stanie ten test 'oszukać'. Np, gdybym chciała wyjść na osobę aktywną, pełną życia i energii, co to bez towarzystwa innych aktywnych ludzi żyć nie może, to na pewno na wszelkie pytania w stylu wolę windę / wakacje spędzać leżąc na plaży / weekend w domu z książką / a seks w pozycji na misjonarza odpowiedziałabym 'nie'. :)

Odpowiedz
avatar Korowiowa
11 13

Jasne, test można oszukać - trzeba się na tym mocno skupić, żeby odpowiedzi w poszczególnych skalach były spójne:) (tak jak sara1310 napisała, nie jest to tak łatwe, jak by się wydawało) No i zazwyczaj ten test wypełnia się np. w poradniach psychologicznych w celu doradztwa zawodowego lub wychowawczego, więc nikt nie ma interesu w tym, żeby go oszukiwać, większość chce mieć prawdziwy wynik. Jeszcze się nie spotkałam z użyciem go w celach rekrutacyjnych, trochę kiepski wybór, są lepsze narzędzia:) no ale cały ten proces rekrutacji, który opisujesz był mało profesjonalny:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2012 o 15:35

avatar Rael
1 3

Na cwaniaka co chce oszukać test psychologiczny są sposoby. W bardziej zaawansowanych kwestionariuszach (NEO PR) jest "skala kłamstwa" i chcąc "dobrze wypaść, zawsze się na tym wyłożysz.

Odpowiedz
avatar sara1310
5 11

Spośród wielu skal zawsze jest taka, która pokazuje w jakim stopniu chcesz oszukać/wypromować się w teście :) pamiętaj, że nad nim siedział sztab ludzi i to wcale nie głupich :)

Odpowiedz
avatar Byczek1995
5 11

Czyli jeśli mój temperament im się w tabelkach nie zmieści to znaczy że nie mogę taki być?

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

Cztery rozmowy kwalifikacyjne na pracę w marketingu... Albo to była rzeczywiście praca za 3000 podstawy na rękę na początek albo z rynkiem pracy jest jeszcze gorzej niż myślałam (a wydawało mi się, że myślę o nim jak najgorzej).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Mam dziwne wrażenie, że chodziło o pracę w TELEmarketingu;P

Odpowiedz
avatar Sharifa
-1 7

Skoro nie zamierzalas przyjmowac tej pracy to po co umawialas sie na czwarta rozmowe?

Odpowiedz
avatar elcede
0 2

Nie bardzo widzę co w tej rekrutacji piekielnego. To że 4 etapy, czy że testy psychologiczne? Może mieli dużo kandydatów i chcieli wybrać najlepszego. Poczytaj sobie jakie pytanie padają na rekrutacjach do najlepszych firm takich jak google to dopiero powiesz że one sa głupie no bo jak byś np odpowiedziała na pytanie: ile piłek tenisowych zmieści się w autobusie? Ale takie pozornie głupie pytania mają swój cel. I lepsze to niż takie jak w innej historii napisanej tutaj gdzie szef pyta czy na szkoleniu przeszkadza ci dzielenie z nim łóżka.

Odpowiedz
avatar anndab7
1 1

elcede - masz rację. Ale jak sama napisałaś - "najlepszych firm". To wydawnictwo w żadnym takim rankingu się nie pojawiało. Patrząc na zdjęcia z wnętrza różnych oddziałów firmy Google i warunki pracy oferowane, mogłabym nawet odpowiadać na pytania o piłkach :) Sama jestem teraz pracodawcą i nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło sprawdzać kompetencje potencjalnych pracowników pytaniami o ich kubki smakowe czy czułość nosa. No chyba, iż szukałabym degustatorów win :)

Odpowiedz
avatar Meliana
0 2

I dobrze zrobiłaś, bo z takimi oszołomami nabawienie się nerwicy to tylko kwestia czasu. A wszystkim mniej lub bardziej popierającym takie praktyki u pracodawców proponuję się zastanowić, czy wieloetapowa rekrutacja w stylu konkursu, z testami psychologicznymi (wybieranymi na chybił, ale to szczegół), praktycznymi i kilkuosobową komisją to wszystko oceniającą, jest aby na pewno adekwatna do proponowanej pracy na szeregowym stanowisku sprzedawcy (bo de facto niczym innym to nie było), bez doświadczenia i pewnie za najniższą krajową + prowizja. Naprawdę, bądźmy poważni i szanujmy się nawzajem. To, że pracodawcy mogą sobie na to pozwolić ze względu na sytuację na rynku, to nie znaczy, że należy im przyklaskiwać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Kolega aspirujący na przedstawiciela handlowego też miał "konfrontację" z przyszłym kierownikiem, który mu próbował udowodnić, że się do niczego nie nadaje (nie dał się). W tego typie pracy trzeba mieć twardą skórę i zawczasu wolą to sprawdzić.

Odpowiedz
avatar anndab7
0 2

No nie dałam się - przeszłam tą całą dziwną rekrutację, dotarłam do ostatniego etapu, który też przeszłam i potem im pokazałam jaka jestem twarda :) Może dodam, iż pani była bardzo oburzona i przez dobrych 5 minut próbowała mnie jednak namówić na zmianę zdania, bo to taka fajna praca. Jak już widziała, że jednak nici z tego to zaczęła ostrzejszym tonem, iż tak nie wolno, bo oni już maja dla mnie papiery i umowę przygotowaną i jak ja mogę odrzucać taką cudowną i ciekawą pracę. No jakoś mogłam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Rozumiem, też odrzuciłam ostatnio ofertę, ale z kolei rekrutacja wydawała mi się zbyt prosta. Trzy różne panie dzwoniły do mnie i rozmawiały w różnych językach, każda przez ok. 30 minut, jednak czuć było, że potrzebują kilkudziesięciu ludzi na gwałt i chcą zatrudnić wszystkich, którzy się zgłosili. Ogólnie im trudniej się gdzieś dostać, tym trudniej wylecieć, zupełnie tak jak ze studiami ;)

Odpowiedz
avatar Adam_1791
0 2

Nie wiem po co odmówiłaś, skoro coś takiego przeszlaś

Odpowiedz
avatar liberiana
0 0

Za ile mu byłaś stanie sprzedać takowy długopis? Może i ja kupię?:P

Odpowiedz
avatar anndab7
0 0

Już nie pamiętam, ale pamiętam za to przemożną walkę, żeby mu tego długopisu nie wsadzić w .... :) Ale jak potrzebujesz, to poszukam jakiegoś w podobnym stanie i ponegocjujemy :P

Odpowiedz
avatar Jess_Rabbit
0 0

taka ekrutacja ze standardowym "sprzedaj mi to.." jest powrzechna i całkiem rozsadna. Mój tato potrafil takiej komisji sprzedać siano w ladnym woreczku mowiac ze jest to siano z alpejskich wzgórz i rosnie na specjalnym nawozie dostarczanym przez góskie kozice karmione kwiatostanami lipy dlatego tak ladnie pachnie to sianko... ;]

Odpowiedz
Udostępnij