Mam koleżankę, która jest z pochodzenia Ukrainką i na Ukrainie przez pewien czas mieszkała. Opowiedziała mi tę historię, w której zresztą brała udział. Dodam, że koleżanka jest lekarzem.
Pewnego dnia położyła się spać po bardzo długim podwójnym dyżurze. Spała może dwie godziny, gdy wybudził ją (w środku nocy) dzwonek telefonu. Zareagowała trochę ospale, ale to, co usłyszała w słuchawce postawiło ją w mgnieniu oka na nogi. Dzwonił jej serdeczny przyjaciel z wiadomością o swojej żonie.
[P] Lena nie żyje!
Po wygłoszeniu tego dramatycznego zdania zaczął łkać. Koleżanka szybko zaczęła dopytywać (co się stało?!) i koniec końców dowiedziała się, że podczas miłosnych igraszek wspomniana Lena zeszła z tego świata. W tak zwanym międzyczasie koleżanka ubierała się pospiesznie, telefonowała z drugiego telefonu na pogotowie i taksówkę, i ze zgrozą wyobrażała sobie wszelkiego rodzaju ekwilibrystykę, którą młode małżeństwo musiało uprawiać, by do tak poważnego wypadku doszło.
Kiedy w końcu gotowa wyszła przed dom, taksówkarz usłyszał od niej, że mało ją to obchodzi, ale ma ją zawieźć na drugi koniec miasta natychmiast, bo żona przyjaciela miała wypadek. Podobno "skosił" kilka chodników i jechał pod prąd, by ją tam dowieźć.
Niemniej jednak dotarła pod wskazany adres później niż karetka i policja (zawezwana przez dyżurną, bo przecież zgon). W drzwiach została zatrzymana przez dwóch policjantów, ale zrobiwszy nieziemską awanturę i wyjaśniwszy przy okazji, że to ona wszczęła alarm, została wpuszczona do środka.
Oto obraz, jaki ukazał się jej oczom:
Przy stole siedzi dwóch ratowników, jeden przy łóżku, na którym spoczywa jak najbardziej żywa Lena. Wszyscy (łącznie z młodą kobietą) mają twarze dojrzałego buraka, z czego panowie ze śmiechu, zaś Lena ze wstydu. Mąż poszkodowanej siedzi pod ścianą na podłodze - nagusieńki - z butelką wódki w jednej, a papierosem w drugiej ręce. Po chwili sytuacja się wyjaśniła.
Mianowicie Lena, leżąc pod swoim ukochanym małżonkiem, ochoczo z nim współpracowała, gdy w jednej chwili zesztywniała i straciła przytomność. Przerażony "sprawca" nieumiejętnie próbował wybudzić ukochaną, więc gdy mu się nie udało, zatelefonował do przyjaciółki-lekarki. Jednak nie potrafiąc wyjaśnić co się stało, rzucił brzemienne w skutkach słowa o rzekomej śmierci żony.
Tak oto piekielnym okazał się zbyt intensywny orgazm, po którym młode dziewczę straciło z lekka przytomność. Oraz nadgorliwość małżonka, który doprowadził do sytuacji, w której młoda kobieta, ocknąwszy się z radosnej drzemki, ujrzała trzech obcych mężczyzn pochylających się nad jej nagim jestestwem.
Koleżanka moja wróciła do domu taksówką. Tą samą.
Z powrotem jechali przepisowo.
życie adult
historia dobra, ma plusika ode mnie, ale nie rozumiem po co wspomnienie o pochodzeniu bohaterki. Wszak chyba nie ma znaczenia w opowieści?
OdpowiedzNiby racja. Ale jak dla mnie "szarża" przez całe miasto rozpędzoną taksówką i obowiązkowa flaszka wódki w domu - takie rzeczy to tylko na Ukrainie :)
OdpowiedzNo i może miało to podkreślić, że Ukrainki intensywniej szczytują?
OdpowiedzWładcaBobolakow życzę sobie, żeby tak było - moja babcia jest Ukrainką :D
Odpowiedzandrejewna to mało znasz Ukraińców, nie wszyscy żyją w towarzystwie flaszki
Odpowiedz@Ela1959 nie pie*dol. Może zaraz powiesz, że nie wszyscy Francuzi to cioty, nie wszyscy Niemcy to naziści, a nie wszyscy Amerykanie to grubasy. Znasz słowo stereotyp? Tu użyty przez andrejewną w formie żartobliwej.
OdpowiedzGorn, nie życzę sobie chamskich odzywek. Nie umiesz się posługiwać językiem polskim? Poza tym jestem kobietą czego chyba nie zauważyłeś. Ciekawe czy do swoich bliskich również wyrażasz się w taki ordynarny sposób?
Odpowiedz1. Zmieniasz temat. 2. Co ma twoja płeć do tego? Jesteś kobietą? Mam ci walić pokłony? 3. Powtarzam: to tylko żartobliwy stereotyp, a ty stwierdzasz oczywisty fuckt, że stereotyp kłamie jakbyś odkryła Amerykę.
Odpowiedzgorn, wiesz facet który mówi do kobiet nie pier...l to dla mnie nie facet. A twoje pokłony mam tam gdzie kolonoskop nie dochodzi. NIE ŻYCZĘ SOBIE TAKICH ZWROTÓW JASNEEE???
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2012 o 21:02
1. Zmieniasz temat. 2. Nie będę cię lepiej traktował bo wasz co innego między nogami. JASNEEE???
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2012 o 8:22
gorn221 no cóż wyszedł z ciebie brak kultury, współczuję kobietom w twoim otoczeniu
OdpowiedzSwoją drogą ciekawe co myślał. "Musze przestać być taki dobry bo więcej kobiet zabiję" ;)
OdpowiedzLucky bitch... :)
OdpowiedzDokładnie do samo pomyślałam :)
OdpowiedzWidzę, że panie słabych partnerów mają skoro domagają się takiego orgazmu:)
OdpowiedzNie Lucky Bitch lecz wspaniały kochanek. ;D
OdpowiedzNie slabych, malzonek sprawia sie jak najlepiej (dlatego zostal malzonkiem;)), ale zemdlec jakos nigdy nie zemdlalam... :)
OdpowiedzWiecie, Rosja to stan umysłu tak naprawdę, z Ukrainą chyba jest podobnie;]
OdpowiedzHahahahahah ale pojechałaś minus
OdpowiedzCo to za lekarz stwierdzający zaistnienie zgonu na podstawie informacji telefonicznej? Każdy prawdziwy lekarz kazałby sprawdzić puls i oddech. I co tam robiła policja skoro na Ukrainie nie ma policji lecz milicja!
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2012 o 10:03
Wskaż miejsce w historii w którym ktoś stwierdził zgon. Najlepiej dokładny cytat.
Odpowiedz@notaras koleżanka z opowieści jest lekarzem i bezrefleksyjnie przyjęła za pewnik słowa przyjaciela, że jego żona nie żyje"?! Profesjonalizm, nie ma co. Zresztą potem zadzwoniła na pogotowie, zaś oni po "policję/milicję" bo to "zgon". Skąd niby dyżurna na pogotowiu, wiedziała o "zgodnie" - niewątpliwie od pani lekarki! A co do cytatów oto one, proszę bardzo: "Dzwonił jej serdeczny przyjaciel z wiadomością o swojej żonie. [P] Lena nie żyje! Po wygłoszeniu tego dramatycznego zdania zaczął łkać. Koleżanka szybko zaczęła dopytywać (co się stało?!) i koniec końców dowiedziała się, że podczas miłosnych igraszek wspomniana Lena zeszła z tego świata" "Niemniej jednak dotarła pod wskazany adres później niż karetka i policja (zawezwana przez dyżurną, bo przecież zgon)."
OdpowiedzDrogi ross13. Masz dużo słuszności. Powinnam napisać, że koleżanka zrozumiała, że jej przyjaciel trafnie (mimo wszystko) ocenił sytuację, zaś sama podała dyżurnej swoje przypuszczenia. Chciała dać do zrozumienia, że sprawa jest pilna. Choć nie pamięta szczegółów tej rozmowy (raczej była przejęta, kiedy dzwoniła), to uważa, że mogła naciskać na dyżurną, żeby ta przysłała szybciej karetkę. A co z tymi informacjami zrobiła pani w dyżurce? Potraktowała poważnie. I za to dla niej duży plus, bo co jeśli rzeczywiście miałoby miejsce np. nieumyślne zabójstwo? Poza tym, że trudno byłoby ustalić narzędzie zbrodni...
Odpowiedz@ross13 Nadal nie widzę miejsca w którym lekarka stwierdza zgon. Nawet można powiedzieć, że dzwoniąc po karetkę i naciskając na szybki przyjazd nie uwierzyła mężowi. Stwierdzenie zgonu pociąga za sobą spore konsekwencje prawne i obwarowane jest całą masą warunków, np. nie można stwierdzić zgonu w karetce, tylko na miejscu zdarzenia albo w szpitalu. Powiedzenie "Nie żyje" NIE jest stwierdzeniem zgonu. Poza tym powiedz mi co, według Ciebie, miała zrobić? Czy jak ty zobaczysz na ulicy osobę bez głowy i zadzwonisz na 112, a dyspozytor przyśle karetkę do stwierdzenia zgonu to też będzie to złe? Bo przecież dyżurna nie widziała ciała na oczy.
Odpowiedz@notaras skoro czepiamy się słówek i z uporem maniaka odnosisz się do definicji "stwierdzenia zgonu" (tak na marginesie nie wiem, czy takowa istnieje, jeśli tak to podaj mi namiar na odpowiedni akt prawny), zatem powiem to inaczej - w swojej wypowiedzi posłużyłem się słowami uznawanymi za powszechne w języku potocznym. Ty z kolei masz klapki na oczach i po słowach "stwierdzenie zgonu" od razu widzisz lekarza nad trupem i całą związaną z tym papierologię. Weź głęboki oddech i zapoznaj się jeszcze raz z historią - lekarka po telefonie od kolegi wzywa karetkę do osoby, która "nie żyje". Beznamiętnie przyjmuje za pewnik, że żona kolegi jest martwa! Co to za lekarz, który nawet nie poinstruuje o konieczności sprawdzenia tętna i oddechu? Poza tym, o fakcie, że pogotowie jechało "do osoby martwej świadczy fragment historii: "Niemniej jednak dotarła pod wskazany adres później niż karetka i policja (zawezwana przez dyżurną, bo przecież zgon)." I na koniec jeszcze coś odnośnie powyższego cytatu - kto poinformował policję/milicję o zgonie - dyżurna. Kto poinformował dyżurną o zgonie/śmierci - lekarka, "profesjonalistka od siedmiu boleści".
OdpowiedzCzyli gdybyś się dowiedział, że twoja koleżanka nie żyje, to myślałbyś o tym by sprawdzać puls?
Odpowiedz@ross13 bo ci żyłka pęknie. To nie był jej pacjent a znajomy. Usłyszała, że jej przyjaciółka nie żyje. To zadzwoniła po karetkę i tam pojechała. Logicznie. Szukasz dziury w całym. No i jeszcze 1. Gdyby był puls i oddech to co wtedy? Karetki nie wzywamy, wszystko w porządku BO PULS JEST. A następnego dnia telefon, że miała zawał i umarła.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2012 o 15:46
@ross13 Widzę, że nie masz litości nad moją biedną koleżanką. Ona naprawdę przeżywała bardzo tą sytuację. Nie wypytywałam jej o to, ale jestem pewna, że instruowała swojego przyjaciela, coby sprawdził czy żona oddycha, by spróbował wyczuć tętno itd. Niemniej jednak postaw się również w JEGO sytuacji - facet dostał histerii i zaczął płakać. Nie był w stanie ocenić stanu faktycznego swojej ukochanej. Zatem koleżanka moja przyjęła jego "diagnozę" za słuszną. Co więcej - okoliczności rzekomego "zgonu/śmierci" zostały jej przedstawione na miejscu, gdzie okazało się, że było to omdlenie. Zanim usłyszała prawidłową diagnozę, wyobrażała sobie różnego rodzaju akrobacje, które stosowała para w celu urozmaicenia pożycia małżeńskiego i podejrzewała wypadek typu: upadek z wysokości na głowę itp. Przecież nie każdy jest na tyle nudny, żeby zawsze to robić w pozycji misjonarskiej. No a że para dość młoda i rozrywkowa, to wszystkiego mogła się spodziewać. Już nie mówiąc o wszelkich dewiacjach z przyduszeniem, czy biciem w roli głównej. Pomyśl o tym, a później oceniaj dziewczynę, która dowiedziawszy się o (na szczęście nieprawdziwej) śmierci przyjaciółki, zdecydowała się podjąć wszelkie możliwe kroki, aby ją ratować.
OdpowiedzMożna powiedzieć że dzięki niemu poczuła się jak w niebie :D Chyba każdemu zdarzyła się jakaś dziwna sytuacja seksualna, więc +, uśmiałam się ;)
OdpowiedzPo prostu samo życie :-)
OdpowiedzCudowni są :-)
OdpowiedzPoproszę adres i numer telefonu męża tej pani.
OdpowiedzJuż, o, proszę...Sama sobie takiego znajdź, a nie szczęśliwe małżeństwa chcesz rozbijać:p...Zajebiście szczęśliwe:D...
OdpowiedzA może pan ma brata?
OdpowiedzByć może i ma, ale zapewne w jeden korzeń poszła moc, za całą rodzinę:p...
OdpowiedzPooH77, pewnie większość bez żon zostanie, bo jak mówi stara przyśpiewka: "Weź się chłopie ożeń, jak masz mocny korzeń. Jak masz korzeń słaby, nie bierz się do baby." :DDD
Odpowiedzkurde, że mi sie nigdy taka sztuka nie udała :/
OdpowiedzDobra historia, plus ode mnie :) Facet mógł najpierw sprawdzić puls i oddech dopiero później zacząć panikować.
Odpowiedz"Facet ma dwie głowy. Gdy jedna pracuje druga automatycznie przestaje działać" ;)
OdpowiedzOlena, wstyd się przyznać, ale akurat w tym masz rację :)
Odpowiedznie wiem czemu, ale mi się skojarzyło z tym http://www.youtube.com/watch?v=3m4MfUStlRw
OdpowiedzTa to umie udawać orgazm:) Poziom ekspert:D
OdpowiedzSebrof, jak chłop dobry to kobita udawać nie musi.
OdpowiedzNie przeczę:D
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2012 o 20:34
Moje następne wakacje spędzam na Ukrainie... :P
OdpowiedzChallenge accepted. Będę informował o postępach :P
OdpowiedzAle pamiętaj, duszenie się nie liczy:p
Odpowiedz