Historia z kolonii.
Jakieś 10 lat temu byłam na koloni w pewnej miejscowości nad morzem. Wybaczcie ale nazwy ośrodku, w którym nocowaliśmy nie pamiętam, tak samo jak miejscowości. Jakaś mała mieścinka koło Łeby.
Grupa, z którą byłam była świetna. Ja w tej grupie byłam najmłodsza, a razem ze mną była moja starsza siostra i starszy brat.
Sytuacja nr.1 - Jedzenie.
Jedzenie było jednym słowem obrzydliwe. Niedogotowane albo spalone mięso, zupa robiona chyba z wody morskiej itd. oprócz nas była jeszcze jedna grupa i turyści. Dzieciaki poniżej 8 roku życia jadały tzw. połówki obiadu (pół kotleta, itp.) Jadaliśmy w ten sposób że o 13 turyści, 13.45 (albo coś około tego) 1 grupa, a o 14.30 nasza grupa.
Pewnego razu po posiłku 1 grupy strasznie zachciało mi się pić. Mój brat poszedł ze mną na stołówkę, by poprosić o kompot i wtedy podpatrzyliśmy i usłyszeliśmy coś, czego wtedy nie ogarniałam, a co dziś mnie degustuje.
Otóż kucharki zbierały resztki z talerzy turystów (co do okruszka) i wykładały to na talerze 1 grupy. Jeśli jakiś turysta zjadł pół kotleta, to dawały go komuś innemu i dokładały tym co zabrakło z odzysku z gara. To co zaś zostało z 1 grupy dawały nam, no ewentualnie dokładały troszkę z gara. A to co nieruszone przez nas (bo nie nałożone) brały ze sobą do domów. Po tym co zobaczyliśmy, jadłam już tylko zupy, ponieważ ta zasada działała tylko z drugimi daniami.
Sytuacja nr.2 - Zdrada
Pewnego dnia dostałam gorączki. Nasza tzw. główna wychowawczyni poprosiła jedną z opiekunek, by ze mną posiedziała, a ona, dwie inne i jej mąż (też był opiekunem) pójdą na wycieczkę z resztą. Jej mąż wykręcił się jednak z wycieczki (nie pamiętam jak) i został. Pani opiekunka wyszła na chwilkę i przyniosła mi jakąś lalkę barbie ze sklepu. Powiedziała, że da mi ją jeśli będę siedzieć grzecznie w pokoju i z niego nie wychodzić. Ona idzie do pokoju opiekunek z mężem "szefowej", bo muszą "coś wypełnić".
Oczywiście wszyscy się domyślają co poszli "wypełniać". A ja jako że dziecko i nie rozumiałam jęków z drugiego korytarza, przestraszyłam się, że pan opiekun robi krzywdę pani opiekunce. Więc wparowałam do ich pokoju po jakiś 5 min jej jęków, zobaczyłam że trzyma ją za szyję i zaczęłam okładać go po głowie lalką barbie. :D
Ich reakcja była bezcenna :)
Lalka została u mnie, pani "w opresji" tłumaczyła mi to tak, że pan ją pocieszał, bo jej było smutno. Poprosili bym była cicho. Ale jak to dziecko powiedziałam pani szefowej, że ma bardzo dobrego męża bo ostatnio pocieszał panią opiekunkę.
- Ale jak to pocieszał?
- Byli razem w łóżku i on ją pocieszał. Tylko proszę pani czy ludzi można pocieszać tylko nago?
Pan wyjechał tydzień przed terminem. :D
Wakacje
Oj... Ale z Ciebie kabel ;o)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2012 o 1:12
Haha, no nie wierzę, niezła z ciebie agentka była ;D
OdpowiedzDegustuje...?
OdpowiedzDegustatorka cudzych resztek :D
OdpowiedzChyba bulwersuje, ewentualnie:)...Tak to jest jak używa się słów, znaczenie których jest owiane tajemnicą ;p...
OdpowiedzAlbo autorka chciała powiedzieć "do dziś jestem zdegustowana".
Odpowiedzno jak mogłaś??Oni sobie tylko chcieli zrobić dobrze ;)
OdpowiedzTak wiem :) Jestem okropna :D
OdpowiedzNie mogę ze śmiechu, no jak tak można.:)
OdpowiedzZajebista sytuacja z tą lalką
Odpowiedzhahaha genialna ta druga historia, nawet nie chcę sobie wyobrażać ich min jak weszłaś tam i zaczęłaś okładać go lalką:D
OdpowiedzJak ja nie znoszę takich kabli... A jakbyś była w ich sytuacji, to jak byś się czuła?!
OdpowiedzPewnie poczułaby się jak wzorowa wychowawczyni ,która udziela dziecku lekcji pocieszania:-)Hehe dobre "Tylko proszę pani czy ludzi można pocieszać tylko nago?",widocznie w dzisiejszych czasach tak :-)
OdpowiedzDegustacja to próbowanie czegoś, a nie obrzydzanie. Historia na wielki plus, naprawdę extra! Dawno się tak nie uśmiałem. :))
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 czerwca 2012 o 14:55
Jeśli chodzi o "zdegustowanie" to ten wyraz nie ma innej formy, tylko właśnie z "z" na przedzie. W innym wypadku oznacza smakowanie czegoś :) Obie sytuacje mocno piekielne, dobrze, ze pan wychowawca się nie mścił...
OdpowiedzNieźle wypełnili czas wolny :D
OdpowiedzCzy to nie było przypadkiem Sasino?
Odpowiedz