Pełnia.
Zjawisko przyrodnicze zachodzące z pewną regularnością.
O ile w wyobraźni przeciętnego zjadacza kiełbasy funkcjonuje głównie jako temat horrorów klasy D, o tyle pogotowiarze mają swoją legendę dotyczącą pełni.
Mówi ona, że podczas pełni są najbardziej przesrane dyżury na świecie. W czasie pełni budzą się wszelkie demony, choróbska opanowują świat, ciężarne rodzą na potęgę, a świry wszelkiej maści wyją do księżyca.
To się, niestety, zgadza...
Pełnia, jakiś czas temu.
Do wieczora nuda totalna. Jeden wyjazd, do przychodni, po pacjenta z lekkimi zaburzeniami rytmu.
Zapadł zmrok, okrągły księżyc pokazał swoją łysą pałę...
I wtedy się zaczęło.
Wezwanie do zaburzeń zachowania.
Dziewczyna koło trzydziestki. Niegdyś zapewne łamała męskie serca, teraz - zaniedbana, brudna, paląca papierosa za papierosem. Oprócz niej w domu pobita matka. I pobojowisko: urwane półki, kwiatki zaściełające podłogę... I to piekielne dziewczę... Chora - widać na pierwszy rzut oka. Drobniutka, jakieś 40 kilo... Ale dzięki niej poznałem, czym jest bezpieczeństwo w miejscu zdarzenia.
Najpierw biega i wykrzykuje halucynacje. Potem dodaje, że jest zupełnie zdrowa i nigdzie z nami nie jedzie.
Na szczęście, dyspozytor poprosił o pomoc Policjantów. Którzy stoją z nami w środku tego Armageddonu i nie wiedzą co zrobić. My zresztą też nie bardzo...
No bo jak to: pięciu chłopa ma obezwładniać to chucherko? Żeby zawieźć do szpitala?
Wstyd...
W końcu to niemożliwe, żeby wina leżała po jednej stronie. Może to reakcja sytuacyjna, może matka ją sprowokowała. Zresztą, mogła się uderzyć podczas szarpaniny...
W tym momencie pacjentka wyjaśnia mi wszelkie wątpliwości. Na moją informację, że pojedziemy do szpitala, z dzikim wrzaskiem łapie leżący na biurku twardy przedmiot (zszywacz bodajże) i skacze w moją stronę, z zamachem celując w me szacowne ciemię...
Gdyby nie nie najgorszy jeszcze refleks, skasowałaby mi pamięć do trzech pokoleń wstecz...
Padamy na podłogę, z nami mój zespół. Do powstałej w ten sposób ośmiornicy dołącza załoga policyjna...
I tu ujawnia się piekielność choroby psychicznej: mamy nad nią wielokrotną przewagę masową i siły. A mimo tego, walczymy ze wszystkich sił, żeby nie pozwolić jej wstać z podłogi, założyć wkłucie i podać uspokajacze. Kiedy zaczynają działać i dziewczyna wiotczeje, pięciu chłopa wstaje zmachanych jak koń po westernie!
Potem jest już spokojnie. Dowozimy pacjentkę do szpitala bez kłopotów. I tu niespodzianka: lekarz dyżurny Oddziału Psychiatrii nie chce jej przyjąć!!!
Twierdzi, że to reakcja sytuacyjna, że to minie, nie wierzy w nasze zeznania... W końcu łaskawie zgadza się na przyjęcie.
Wracamy. Ale pełnia trwa.
Poród. Piąty z kolei, więc raczej trzeba się pospieszyć.
Dajemy radę. Robi się noc jak złoto.
I kolejne wezwanie. A jakże, do zaburzeń psychicznych.
Wyjazd wygląda łatwo: starszy pan, przestał pić po długim ciągu, teraz widzi diabły w domu...
Do czasu wejścia.
Wchodzimy. W chałupie śpiące dzieci, zapłakana żona, córka i nasz pacjent... Jakieś 130 kilo żywej wagi. Mina godna Wałujewa. Przekrwione oczka i wypisana na obliczu chęć mordu...
Oczywiście twierdzi, że jest zdrowy, tylko odgłosy diabłów kopulujących z jego ślubną mu nie dają spać...
Tym razem Policja odmawia przyjazdu. Mają swoje sprawy...
I co tu zrobić? Zwłaszcza, że mamy w pamięci kłopoty z przyjęciem w odległym przecież szpitalu psychiatrycznym...
Wyjścia są dwa: pierwsze - niechętnie. Obezwładnić pacjenta samodzielnie, co przy tych gabarytach skończy się demolką mieszkania i - być może - rodziny i nas.
Drugie - sprawić, żeby pacjent zgodził się na podanie leków.
I staje się cud: ze względu na fakt, że odnoszę się do niego z pełnym szacunkiem i sympatią, pan egzorcysta zgadza się na podanie lekarstwa na ból głowy, którego nabawił się za diabelską przyczyną! Spokojnie zakładamy wkłucie, szybko liczę dawkę. Bo jak nie zadziała, to właściwą wygrawerują mi na nagrobku...
Strzał. I nagłe wyłączenie fonii u pacjenta. Uff....
Teraz tylko wynosimy przyśpionego wojownika do karety i podłączamy ciągły wlew uspokajacza na drogę.
Dojeżdżamy do szpitala. Ciemna noc. I refleksje na temat, co będzie, jak go nie przyjmą? Jak dochtór dyżurny znowu uzna go za zdrowego?
Toć nas chłop rozniesie...
Wpadam na piekielny pomysł: podkręcam mocno szybkość wlewu...
Wjeżdżamy na oddział, widzę wściekłe miny personelu i idącego z oddali lekarza, którego mina mówi wyraźnie, że zaraz będziemy wracać z chorym do domu.
Podchodzi do pacjenta i pyta:
- Panie J. co dolega? Już przeszło?
I słyszy dźwięczne "chrrrrrr....fiuuuuu..." w odpowiedzi :)
Komenda "Przyjąć". Nasz uśmiech - bezcenny.
Potem do rana już tylko ze dwa porody i koniec...
Przeżyliśmy pełnię.
A do następnej już tylko jakieś 28 dni...
I tylko czasem przyznaję rację temu, kto ukuł powiedzenie, że po latach pracy, psychiatra różni się tym od pacjenta, że czasem chodzi spać do domu. :)
służba_zdrowia
a myślałam że to tylko kobiety wywołują armagedon co 28 dni :) cóż, cieszcie się że nie wzywają Was do wilkołaków czy wampirów :)
OdpowiedzMoże tacy też się trafiają:)I lądują w psychiatryku- gdzie ich miejsce.
Odpowiedzja tam z psychiatryka żartować nie zamierzam - każdemu z nas może się to przydarzyć ;P Depresja, nerwica, schizofrenia itp. to choroby XXI wieku....
Odpowiedz@ramajanti - te choroby istniały zawsze, dopiero w XX wieku je nazwano.
OdpowiedzA czemu w psychiatryku? Jak są nieszkodliwi, leki w zupełności wystarczą.
Odpowiedz@sylwia Chodzi o to, że w XXI wieku zaczęło się pojawiać ich ''nasilenie'', depresja np jest już nazywana chorobą cywilizacyjną, tyle osób się z nią boryka.
Odpowiedza ja tu serio pytam, czemu zamykać chorych w psychiatrykach Waszym zdaniem? Wielu może spokojnie pracować,normalnie funkcjonować, jeśli przyjmują leki. Po co na siłę zamykać ich w szpitalach? Nie stanowią przecież zagrożenia. Nie mam tu na myśli psychopatów, jak pan Brevik.
OdpowiedzJa wiem, że z cudzego nieszczęścia śmiać się nie należy, ale leżę i kwiczę :D Dobrze, że ja przy pełni się tylko jak dusza potępiona snuję:P
OdpowiedzMi odbija nie podczas pełni, a kiedy Księżyc jest w kwadrze. Bo wtedy najwięcej widać, można rozstawić na balkonie lunetę i patrzeć, patrzeć, patrzeć z wywieszonym językiem!
OdpowiedzJa się snuję po domu, spać nie mogę, a potem straszę bladą twarzą i podkrążonymi oczami :P
OdpowiedzJa podczas pełni za to jestem pełna energii jak nigdy. Mogę całą noc nie spać i wcale tego po mnie nie widać. Ale nic dziwnego nie robię. Naprawdę!
OdpowiedzJa nie mogę spać... ale w sumie w ludowych mądrościach zawsze stało, że podczas pełni rodzi się więcej dzieci, a na choroby psychiczne ta pora działa wyjątkowo pobudzająco i niekorzystnie. I tu mamy potwierdzenie! :D
OdpowiedzJa w czasie pełni nie mogę spać. Chodzę jak zombie przez to. :D Moja siostra rozmawiała przez sen kiedyś podczas pełni.
Odpowiedz"Zapadł zmrok, okrągły księżyc pokazał swoją łysą pałę..." No kurde... rozwaliło mnie totalnie... epickie, po prostu epickie
OdpowiedzOczywiście, że epickie... jeszcze by tego brakowało, by historie na piekielnych zaczęto wierszem pisać!
OdpowiedzI znowu zamiast iść spać idę się wyśmiać :D może to nieładnie śmiać się z chorób psychicznych ale ten pisarski styl wybitnie pobudza wyobraźnię.
OdpowiedzEh.. przypomniało mi się, jak w podstawówce będąc chucherkiem, kilku kolegów chciało mi przytknąć rękę do gorącej rury CO... w 5 czy 6 nie dali rady :D
Odpowiedzskoro koledzy byli chucherkiem, to trudno się dziwić;) błędne użycie imiesłowu:)
OdpowiedzJA po prostu poproszę książkę z tymi Twoimi opowiastkami. A pełnię lubię.Księżyc taki wtedy piękny i duży...I noc jakaś taka przyjaźniejsza się wydaje...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2012 o 0:53
Eee... Kiedy jest najbliższa pełnia? Bo ja niedługo rodzę...;-)
OdpowiedzCzwartego czerwca. A spróbuj przegapić! ;)
OdpowiedzNo to parę dni przed terminem akurat... To gdzie przyjmuje hellraiser?;-)
OdpowiedzW Polsce (:
Odpowiedzto prawda, ze przy pełni uaktywniają się wszelkiej maści świry - obserwuję to zjawisko w swojej pracy :)
OdpowiedzCo miesiąc sprawdzam kiedy jest pełnia i biorę tabletki na uspokojenie. Inaczej nie mogę spać i jestem jakaś podenerwowana. Księżyc w pełni jest tak samo piękny jak złośliwy.
OdpowiedzAkcję z dziewczyną widzę, z twojego opisu, jakbym stała obok. Widziałam podobną na własne oczy. Czterech silnych facetów - trzech synów i sąsiad, próbowało obezwładnić pijaczka haniebnej postury. Facecik 50kg kości i skóry, trzęsący się z przepicia, (przynajmniej tak wszystkim się wydawało na początku akcji) dostał takiej mocy, że tarzali się po podłodze dobrych kilka minut. Gość wywijał się z niezwykłą siłą, bił, kopał gryzł i otrząsał się z napastników. Jak go w końcu związali ledwo stali na nogach. Nie uwierzyłabym, gdybym nie widziała.
Odpowiedzale ta mina Wałujewa... gość nawet jak się uśmiecha, to jakoś tak złowrogo. nie musiałby boksować, wystarczyłoby jedno jego spojrzenie na rywala;P nie zazdroszczę spotkania z takim na pewno niezwykle miłym panem;P
OdpowiedzMichu, gratuluję odwagi. Ja bym na Twoim miejscu wiała ile sił w nogach :D Chociaż Walujew to potrafi być milutki! http://nowaatlantyda.com/wp-content/uploads/2011/09/Walujew.jpg
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2012 o 17:44
No proszę jaki słodziak. Polecam film http://www.filmweb.pl/film/Kamienna+g%C5%82owa-2008-394723 w nim też Wałujew potulny jak baranek i taki bezbronny ;). Mnie się tam podoba :D Historia jak zwykle na plus.
Odpowiedzsłodziuchny ;DD
OdpowiedzPo twarzy widać, że z Rosji ;) ale kto wie, może przecież mieć 'wielkie' mięsiste serducho.
OdpowiedzHmm, jestem troszke zmieszana... Czy dobrze zrozumialam z historii, ze podaliscie panu leki (wiedzial, co to sa za laki?), a pozniej zwiekszyliscie dawke (a raczej szybkosc jej podawania), aby w psychiatryku wygladal na troszke bardziej szurnietego? To chyba nie jest w porzadku?
OdpowiedzTo specjaliści, wiedzą jaką dawkę podać żeby nic mu się nie stało. A to dla jego dobra bo przecież w takim stanie pomoc na siłę to jedyne wyjście. Mnie osobiście rozwalił fragment "Spokojnie zakładamy wkłucie, szybko liczę dawkę. Bo jak nie zadziała, to właściwą wygrawerują mi na nagrobku..." :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2012 o 12:18
Wyjaśniam: podaliśmy człowiekowi leki uspokajające, żeby dać radę go zawieźć do szpitala. Według ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, pacjent, który zagraża sobie lub innym zostaje czasowo ubezwłasnowolniony, a ten pan biegał za rodziną z wrzątkiem i próbował wypędzić szatana. Przed szpitalem daliśmy więcej leków, żeby po prostu spał, bo po rozmowie z tamtejszym psychiatrą mógłby być odesłany do domu, gdzie dokończyłby dzieła gotowania bliskich.
OdpowiedzKsiężyc to porażka dla mnie... Raz była sytuacja - pełnia i zaćmienie... Noż raz chodziłam po ścianach, zaraz padałam jak szmata na łózko i nawet palcem nie chciało mi się kiwnąć. Co miesiąc to samo, totalny wnerw na cały świat. Strzeżcie się pełni! Nie na darmo inną kobiecą dolegliwość nazywają "dniami księżycowymi"... Historia na plus jak najbardziej :D
Odpowiedz