Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam ze współlokatorem. początkowo był to bardzo miły i bezkonfliktowy człowiek, teraz…

Mieszkam ze współlokatorem.
początkowo był to bardzo miły i bezkonfliktowy człowiek, teraz w sumie nadal jest bardzo miły, tylko z tą drugą częścią zaczyna być trochę na bakier. Każdy z nas ma własny pokój, przy czym ja do pokoju mojego współlokatora nie chodzę i w sumie oczekuję tego samego.

Zakupiłam sobie kilka miesięcy temu sadzonki drzewek gigantycznej sekwoi. Ot, drzewka jak drzewka, posadzone w małych doniczkach stoją sobie na oknie, bo są jeszcze malutkie i tak zamierzałam je odhodować aż będzie je można przesadzić do wielkich donic a potem do ziemi. Póki co mają (a raczej powinnam powiedzieć "miały") po ok. 10 cm i rosły sobie nie wadząc nikomu.
Nikomu oczywiście, poza moim współlokatorem.
Nigdy wcześniej nie miałam sadzonek sekwoi, ale poinformowano mnie przy zakupie, że to łatwe w utrzymaniu drzewka, byle ich tylko nie podlewać zbyt często: podlewa się je dopiero kiedy ziemia zupełnie uschnie. Podlewane częściej umierają i wyglądają przy tym jak uschnięte kikuty.

Tyle tytułem wstępu. Teraz historia właściwa:

Od jakichś 2-3 tygodni moje drzewka zaczęły umierać, a ja kompletnie nie rozumiałam dlaczego. Zafundowałam im dodatkową odżywkę, zawiozłam je nawet do sklepu żeby je obejrzeli. Diagnoza: "drzewka zalane, podlewać mniej i będzie OK".
No to jeszcze zmniejszyłam podlewanie, ale drzewom wcale nie zrobiło się lepiej. Zaczęły wyglądać co raz gorzej, więc w sumie pogodziłam się już z tym, że je stracę, ale postanowiłam, że pozwolę im dogorywać w spokoju, a z czasem odkryję może, co zrobiłam źle i że uda mi się wyhodować nowy "zestaw".

Jakież było moje zdumienie, kiedy dziś wróciłam wcześniej ze szkoły i zastałam mojego współlokatora w moim pokoju... podlewającego moje drzewa! Kompletnie mnie zatkało, więc oberwał mi się jeszcze wykład, że o rośliny trzeba dbać i trzeba je podlewać. I że on próbował mi je uratować, ale już chyba za późno.

Cóż. Przynajmniej wiem już, co zrobiłam nie tak.
Tych sadzonek już raczej nie odratuję.

mieszkanie

by Kapri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar june
19 21

Rozmowy z takim nie maja sensu, zainstaluj zamek w drzwiach swojego pokoju, bo jak raz sie przyzwyczail, to juz zawsze Ci bedzie do pokoju wchodzil. Tylko drzewek szkoda :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

Zawsze twierdziłem, że ignorancja zabija.

Odpowiedz
avatar AniaMP
5 13

Założenie, że wszyscy mają podobne zasady i domyślą się czego oczekujesz nie ma niestety odzwierciedlenia w rzeczywistości.<br> Najlepiej od razu na wejściu omówić wszystko co się da.

Odpowiedz
avatar the
7 13

tylko co tu omawiać? osobne pokoje nie zapraszają do wchodzenia do kogoś. może jeszcze łóżko pościelił i odkurzył? nikt o nic nie prosił, więc niech siedzi u siebie.

Odpowiedz
avatar LilaRose
6 6

Zamek i po sprawie :) Ja mam założony od początku mieszkania na stancji. Gdy raz zapomniałam zamknąć pokój to moje współlokatorki urządziły sobie w nim suszarnię, "bo u mnie nie ma miejsca". Od tamtej pory sprawdzam czy zamknęłam.

Odpowiedz
avatar Evve
14 14

Mam to samo z babcią. Mam ogromną hodowlę kaktusów w pokoju, a niestety wiele z nich już straciłam, resztę po bataliach odratowałam. Okazało się, że winę za to ponosiła babcia. "No bo jak można kwiatka tak rzadko podlewać!" I nic tu nie dały prośby, groźby i wrzaski.

Odpowiedz
avatar lucy1980
5 5

Sprobuj przesadzic je do nowej, suchej ziemi i probuj odratowac, moze to pomoze :)

Odpowiedz
avatar Exe19
9 9

Może zajmij się roślinami wodnymi?

Odpowiedz
avatar Mirame
6 6

Dobrymi chęciami to wiesz, co jest wybrukowane..?

Odpowiedz
avatar maciejjo
-1 1

a to nie mozna bylo wytlumaczyc o co kaman z tymi drzewkami?

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 1

Nie wiedziała, że to jego sprawka.

Odpowiedz
avatar Anikaa
-4 4

Trzeba wytłumaczyć następnym razem , bo nie każdy wie .. P.S Te drzewo jest ogromne !

Odpowiedz
Udostępnij