Kumpel opowiedział mi taką ciekawostkę:
Jego kumpel miał samochód, mercedesa na niemieckich numerach (w latach 90 to było coś). Ale mu ten samochód ukradli, gdzieś pod Szczecinem. Jedyne, co mu po nim zostało, to dokumenty, kluczyki i karta do radia (bez karty radia nie uruchomisz). Dostał odszkodowanie, kupił inne auto i po jakimś pół roku odwiedził rodzinę we Wrocławiu. Pobył tam jakiś czas i cóż - trzeba wracać. Przeszedł się trochę po mieście w ramach zakupów i znalazł identyczny samochód, jaki mu ukradli. Różnica tylko taka, że był na polskich numerach. No to sobie poczekał, myśląc, że właściciel się niedługo zjawi. Przyszedł po jakichś 20 minutach, ten kumpel zagaja rozmowę, czy to jego samochód, gdzie kupił itp. Zapytał także o radio.
(K)umpel - A działa panu radio w samochodzie?
(W)łasciciel - No właśnie nie, włączyć nie mogę.
K - Bo widzi pan, mi jakiś czas temu ukradziono taki samochód. Została mi karta do radia i jeśli to ten - radio panu włączę. Ja tam nie będę robił żadnych problemów, odszkodowanie dostałem, kupiłem drugie, ale rozumie pan, chciałbym sprawdzić z czystej ciekawości.
W - No dobra, jak pan włączy radio, daję 200 zł (dzisiejszych).
Kumpel wsiadł, włożył kartę i działa. Karta sprzedana i na tym się skończyło.
Zamierzchłe lata ′90
Hahahaha... nieźle :)
OdpowiedzCóż, auto było własnością ubezpieczyciela, więc kumpel siedząc cicho zrobił firmę ubezpieczeniową na niezłą kasę.
OdpowiedzI znajomy przez 6 miesięcy nosił ze sobą kartę do radia?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2012 o 11:30
A po co miał trzymać?
OdpowiedzA dlaczego nie? Karty mają wiele zastosowań, żal je wyrzucać.
OdpowiedzZatrzymać z sentymentu - rozumiem. Ale żeby nosić przy sobie? Przecież nie spodziewał się, że znajdzie auto i uruchomi radio za co dostanie dwie stówy.
OdpowiedzJa przez prawie rok nosiłam w portfelu nieważną kartę bankomatową, przeleżała sobie w przegródce pod paroma innymi rzadko używanymi dokumentami. Więc w noszeniu karty do radia nie widzę nic dziwnego. :)
OdpowiedzZbieractwo i magazynowanie niepotrzebnych rzeczy to choroba. Po kradzieży tylko przypadek sprawił, że karta okazała się być rzeczą potrzebną. @kochanicadziedzica Czyżby początki choroby?
OdpowiedzTeż mam sporo niepotrzebnych rzeczy przy sobie, bo jakoś nie idzie wyrzucic. Od pustego pudełka po tic tacach, karcie kredytowej nieaktywnej czy połamanej karcie miejskiej aż na zużytych biletach i legitymacji ze starej uczelni kończąc (muszę notabene odebrac z uczelni papiery i oddać legitymację, ale jakoś mi się nie chce).
OdpowiedzPewnie to kwestia przyzwyczajeń. Ja staram się nie obciążać niepotrzebnymi rzeczami, szczególnie "przy sobie".
OdpowiedzLucypher, raczej zapominalstwa. Poza tym jakie znów obciążenie? Zaledwie kilka gramów. Zjesz dodatkowe pół ziemniaka na obiad i już jesteś bardziej "obciążony". ;)
Odpowiedzobaj pokazali niezłą klasę. Chociaż nowy właściciel w przypadku kontroli albo innego wypadku ryzykował sprawą o paserstwo (a niech by sprawdzili co i jak).
Odpowiedz