Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiem Wam jak to przyjemnie mieszka się w Bursie szkolnej. Historia dotyczy…

Opowiem Wam jak to przyjemnie mieszka się w Bursie szkolnej.
Historia dotyczy głównie absurdalnych,a może nawet trochę chorych niedogodnień wynikających z regulaminu bądź złośliwości wychowawców. A więc:
-gaszenie światła o 22,a wyłączanie prądu o 24. Niby nic,ale jak trzeba zarwać noc,żeby się nauczyć na sprawdzian to to trochę nieprzyjemne. Owszem,można uczyć się na uczelni bądź korytarzu,gdzie światło i prąd są 24h na dobę,ale zaraz po 24 przyjdzie wychowawca i każe iść spać,twierdząc,że oni muszą zadbać o to,żeby wychowanek się wyspał
-budzienie o 6:30 i nikogo nie obchodzi,że masz do szkoły na 8 czy 12,masz wstać ,wyrzucić kosz,ogarnąć pokój(oczywiście każdy okruszek musi zostać podniesiony,a czepianie o to,że cerata na stole jest przesunięta jest na porządku dziennym), schować pościel i położyć się pod kocem
-prysznice. Każda grupa ma łazienkę w której znajdują się dwa prysznice. Kąpiemy się pokojami (czyli zajmujemy kolejkę oddzielnie do każdego prysznica,gdy cały pokój się wykąpie idzie po następny) w mojej grupie jest ok. 40 dziewczyn,a kąpiemy się od 19 do 22,rzadko zdarza się,że wszystkie pokoje zdążą się wykąpać,a minute po 22 już kąpać się w żadnym wypadku nie można,czyli pozostaje iść spać brudnym bądź kąpać się rano i często spóźniać się do szkoły,bo do porannego mycia również chętnych nie brakuje.-wchodzenie wychowawców do pokoju bez pukania? Normalka.
Czyli nie można się nawet spokojnie przebrać (choć u chłopaków już pukają od kiedy specjalnie zaczęli chodzić po pokoju nago)
-regulamin przyjmowania do bursy (wiadomo,że ludzie mieszkający daleko,mający problemy materialne,sportowcy,sieroty etc mają pierwszeństwo),ale pozostali nawet jeśli mieszkali w bursie dwa lata nie mają pewności,że zamieszkają i rok trzeci,a więc albo wynajmujesz 3 razy drozej jakis pokoj bądź mieszkanie plus wyzywienie albo zmieniasz szkołę i wracasz do domu,a tylko nielicznych stać na to pierwsze rozwiązanie
-posiłki. Wcale się nie dziwię,że jedzenie jest słabe,bo bardzo tanie,ale ziemniaki z proszku,herbata której nie da się wziąć do ust, a o najtańszych odpowiednikach podstawowych produktów nie wspomnę.
-każda grupa ma swoją uczelnię w której stoi telewizor. Po co?nie wiem. Skoro tam zawsze się ktoś uczy,a ludzie uczący się mają pierwszeństwo,a skorzystanie z niego graniczy z cudem
-zakaz używania tosterów,opiekaczy etc. Dlaczego? A no dlatego,że same się nie wyłączają,nie byłoby w tym dziwnego,gdyby nie to,że grupowe żelazko mozna uzywac kiedy się tylko chce,a tostery tylko weekendy...(wtedy chyba nie moze dojsc do pożaru..?)
-świąteczne porządki. Wiadomo,że po kilku miesiącach pomieszkiwania okna mają prawo się pobrudzić,dlatego warto czasem byłoby je umyć otóż to wcale takie proste nie jest,bo przy każdym myciu okna obecny musi byc wychowawca,który często jest jeden na 100 pokoi,a co najmniej większość myje wtedy okna..to nic,że w oknie mam kraty i wypadnięcie mi nie grozi
-kraty. Wracając do nich. Na pierwszym piętrze w oknach są kraty,żeby nikt nie uciekał,bo takie przypadki już się zdarzały. W sumie nic dziwnego,ale fakt,że w każdym pokoju jest klucz do krat,gdyż są one otwierane.
-w bursie obowiązuje nakaz chodzenia w obuwiu zmiennym,ale i również zakaz trzymania obuwia w pokoju. Przecież od tego są szafki..szkoda tylko,że można tam wepchnąć góra dwie pary(ja mam z 10),a gdy chce się wnieść buty w rękach do pokoju wynika wielka afera.
-wychodzenie z bursy. W normalne dni nie można wychodzić w godzinach nauki własnej (17-19)nawet jeśli nauki nie masz bądź nauczyłaś się wcześniej. W weekendy należy wpisać się w zeszyt ,gdzie należy uwzględnic godzinę powrotu,cel i adres(w przypadku spóźnienia telefon do rodziców) oczywiście czas mamy góra do 21:30.
-w bursie jest pracownia komputerowa w której znajduje się 6 komputerów,pracownia otwarta jest dwa razy dziennie. Raz 1,5h,a raz 1h. Trochę mało zważając na fakt,że w bursie jest 300 osób,a żeby dostać się na 10min korzystania,trzeba czekać 50min
-odpis w bursie należy robić tydzień wcześniej. Tylko skąd mam wiedzieć,że za tydzień zachoruję..?

Podobno w wielu bursach są takie reguły,szkoda,bo mogłyby ulec zmianie..

bursa

by Olala
Dodaj nowy komentarz
avatar hanzig
1 3

Ja mieszkam w internacie, ale warunki tam są w porównaniu do tego co opisujesz jak w Edenie ; ). No, tylko wychowawcy bywają czepialscy i paranoiczny, ale to można przeżyć.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 15

Jak długo ludzie będą się na takie warunki godzić, tak długo takie bursy będą funkcjonować - i tyle w temacie.

Odpowiedz
avatar Izura
4 8

Ja to powtarzam w odniesieniu do wielu rzeczy i uważają mnie za kretynkę, idiotkę i podłego, złego człowieka.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
0 6

Niektóre z tych przepisów są absurdalne! Szczególnie z tym wyłączaniem prądu po północy (odezwała się mieszkanka akademika o godzinie 00.20)

Odpowiedz
avatar fatal_error
-4 8

Trochę dyscypliny i garść absurdów. Nie martw się, jeszcze będziesz miło wspominać :)

Odpowiedz
avatar Gruba
5 9

To czym to się właściwie różni od zamkniętego zakładu poprawczego? Jeżeli akademiki wyglądają tak jak pamiętam je sprzed 10 lat, to człowiek przenoszący się z takiej bursy do akademika umrze z powodu szoku poznawczego i/lub przepicia w ciągu tygodnia. ;-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2012 o 1:13

avatar Maryna
10 10

A na spacerniak Was wyganiają?

Odpowiedz
avatar mejoza
0 0

JA ostatnio byłam w bursie (studiuję pedagogikę) i pan dyrektor powiedział nam wprost że w pierwszej kolejności przyjmują.... Dzieci nauczycieli. Bo trzeba sobie pomagać no nie?

Odpowiedz
avatar kochanicadziedzica
0 0

Generalnie standard. :P Z tym, że zazwyczaj pozostawanie w bursie w czasie nauki własnej jest obowiązkowe dla pierwszego semestru i osób ze średnią poniżej określonego progu- w mojej pierwszej bursie 4,5, a w internacie do którego przeniosłam się później 4,8. W sumie bardzo dobrze wspominam ten okres (no, może prócz stołówki w internacie, która było poligonem doświadczalnym sąsiedniej szkoły gastronomicznej), nawet wojny ze znienawidzoną wychowawczynią (opiekunką piętra, która miała tak szalone pomysły wychowawcze, jak zamykanie toalet po 22, bo zdarza się, że ktoś w nocy korzysta), karaluchy i wieczorki poetyckie organizowane przez nawiedzoną bibliotekarkę miały swój urok. :)

Odpowiedz
avatar neny
0 0

ja też mieszkam w bursie i, jak autorka historii, zauważam piekielne zasady panujące w tym miejscu. My też mamy ustaloną kolejność przyjęcia. Jeszcze rok temu był to internat przy lo XY, więc uczniowie z XY mieli pierwszeństwo, teraz jest to bursa numer Z, a ta zasada się nie zmieniła, podobnie dzieci nauczycieli mają duże szanse na przyjęcie poza kolejką. Odległość do miejsca zamieszkania nie gra roli w mniemaniu komisji rekrutacyjnej, przeważają wychowankowie z jednej miejscowości, oddalonej o jakieś 30 km od miasta, w którym jest położona w/w bursa. Również mamy tzw. odrabianki, w naszym przypadku jest to 17:00-18:30, w tym czasie pierwszy semestr I klasy oraz osoby ze średnią półroczną poniżej 4 muszą być w internacie, co piekielniejsi zaganiają do pokoi. Mamy sale "cichej nauki", ale od jakiegoś czasu systematycznie wstawiane są tam łóżka. aby móc korzystać z komputera, trzeba napisać podanie do dyrektora szkoły, przy której leży bursa, absurd. Co jest najpiekielniejsze? Od tego roku płacimy za mieszkanie w bursie. No i nie powinno być wykwaterowań. Jednak średnio raz w miesiącu mamy takowe, trzeba wszystko z pokoju (nawet z szaf zamykanych na kluczyk) wyjąć, włożyć do plastikowych worków i zanieść do pokojów wychowawców. To trwa weekend, przed wykwaterowaniem generalny porządek. Co złe? nikt po tych ludziach nie sprząta. I nikt nam za te dni kasy nie zwraca. A że wychowawcy nie pukają? standard. I u nas faceci też chodzili nago :D dobry patent :D

Odpowiedz
Udostępnij