Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam, to jest moja pierwsza historia na tym portalu, więc proszę o…

Witam, to jest moja pierwsza historia na tym portalu, więc proszę o wyrozumiałość…

Rzecz działa się lat temu już kilka. Chodziłam do przedostaniej klasy liceum. Był tam sobie pan „profesor” od fizyki, w wieku przedemerytalnym. Zawsze na lekcjach był ubrany w swój nieśmiertelny granatowy kitel z odwieczną plamą atramentu pod kieszenią na piersi. W kącikach ust zbierała mu się biaława substancja, zapewne zaschnięta ślina, ale na 100% pewna nie jestem. I raczej „nie pachniał”.

Historii o nim sporo, łącznie z tym, że na każdej lekcji robił kartkówki, na które trzeba było przygotować wcześniej kartki oznaczone przekreślonym papierosem, przekreślonym kieliszkiem oraz hasłem: „Nigdy Naiwna”. Pomimo istniejącej skali ocen od 1 do 6 można było u niego dostać 7 za „graficzną oprawę” kartkówek.

Ale do rzeczy: pomimo mojego wcześniejszego uwielbienia dla fizyki, na lekcjach tego pana „profesora” nie wiedziałam o czym się do mnie mówi. No i tak się złożyło, że wypadająca mi ocena końcowa, która miała być wpisana na moje świadectwo maturalne to była mało satysfakcjonująca mnie „dwója”. Któregoś dnia, pod koniec roku szkolnego, po lekcji, podeszłam do pana „profesora” i taki oto dialog krótki się między nami wywiązał:

Ja: Panie Profesorze, chciałam zapytać co mogę zrobić, żeby mieć chociaż trójkę na świadectwie maturalnym?
Profesor: (popatrzył mi głęboko w oczy) Ja to bym chciał się z tobą przespać, ale ponieważ jestem już stary to wyznaczę na swojego zastępcę Mateusza (kolega z klasy).
Ja: (kilka sekund mi zajęło zebranie myśli) … Eee, to ja dziękuję, może być 2.

I wyszłam.

Niestety nikomu tego nie zgłosiłam. Wiem, że nie byłam pierwszą, która znalazła się w takiej sytuacji, ale jakoś dziwnym trafem osoby, które skarżyły się na pana „profesora” znikały ze szkoły, a pan „profesor” uczył dalej…

Warszawskie LO

by lemongirl
Dodaj nowy komentarz
avatar Weltschmerz
0 2

"kiedy jeszcze były licea" - a teraz to co? :P

Odpowiedz
avatar Arielka
-1 1

Dokładnie... a teraz to co? muzea?/ Chyba szanownej autorce chciało się powiedzieć: "kiedy nie było gimnazjów..."

Odpowiedz
avatar lemongirl
1 1

Oj przepraszam, każdemu zdarza się czasem pomylić :)

Odpowiedz
avatar starapurchawa
0 0

Chyba nie kilka lat ale kilkadziesiąt. Moja mama, która jest po 50, wspomina, że nauczyciel fizyki lubił młode dziewczyny, szczególnie te w spódniczkach. Teraz takie coś by nie przeszło, że molestowana dziewczyna znika ze szkoły, a stary zbokol zostaje. Jak skarga u dyrekcji nie skutkuje to się idzie do kuratorium a w takiej sytuacji, jak ta tutaj opisana, to nawet na policje!

Odpowiedz
avatar qaro
-1 1

Chyba jestem jakaś zboczona, bo po przeczytaniu odpowiedzi "pana profesora" wybuchnęłam śmiechem. "Wyznaczę zastępcę" - niezłe;-D

Odpowiedz
Udostępnij